Następnego dnia Elenę obudziło pukanie w szybę. Dziewczyna usiadła i
spojrzała na okno. Zobaczyła siedzącą na parapecie tą samą sowę, którą
wysłała przedwczoraj do swojej matki. Podeszła do okna i otworzyła je.
Sowa upuściła list na łóżko szatynki i wyleciała do sowiarni.
Zielonooka
usiadła na pościeli i otworzyła list. W środku było tylko kilka słów. O
tym, że to poewnie za sprawą tego, że dziewczyna przyjechała do
Hogwartu i takie tam. Długość listu nie zdziwiła szatynki. Nigdy nie
żyła z matką w zbyt dobrych stosunkach. Matka przede wszystkim zajmowała
się potajemnym pomaganiem śmierciożercom, natomiast Elenie większość
czasu zajmowało studiowanie książek o czarnej maggi i ćwiczenie zaklęć z
tej samej dziedziny.
Elena schowała list do szafki nocnej, po
czym ubrała się w szkolną szatę. Następnie pościeliła łóżko i spakowała
książki do torby. Gdy to zrobiła, wyszła z dormitorium i zeszła do
pokoju wspólnego. Postanowiła tutaj zaczekać na resztę. Pierwszy raz
dokładnie rozejrzała się po pokoju wspólnym. Bardzo przypominał jej dom
rodzinny. Rzeźby, pięknie malowane ściany, ręcznie rzeźbiony kominek.
Cudowne fotele i wyrafinowane stoliki.
Po 15 min zaczęli się
schodzić inni Ślizgoni. Witali się z Eleną i szli na obiad. Po 20 min
odkąd Elena usiadła w pokoju wspólnym zeszli do niego chłopcy i
dziewczyny z pierwszego roku.
-Cześć Elena.
-Cześć Draco. No to co? Idziemy na to śniadanie? Za 30 min mamy lekcję z profesorem Snape'em.
Cała
dziewiątka poszła na górę i zaczęła jeść śniadanie. Gdy skończyli,
zeszli na dół i stanęli przed drzwiami do klasy do eliksirów.
-A czemu ty się właściwie aż tak bardzo do tego palisz?- zapytał Zabini.
-Ponieważ lubię eliksiry. Są naprawdę...
-Kogo
my tu widzimy. Zaraz przyjdzie tu nauczyciel, więc chyba znowu
zwiejecie co?- zapytał Ron, który właśnie podszedł do reszty razem z
Hermioną i Harry'm.
-Lepiej spadaj Weasley. Tu nie ty rządzisz.
-Ani ty Morino.
Dziewczyna momentalnie wyjęła różdżkę i przystawiła ją do gardła Rona.
-I co masz zamiar zrobić? Wystrzelisz mi kilka iskier?
Dziewczyna nie zdąrzyła odpowiedzieć, ponieważ przy klasie pojawił się nauczyciel od eliksirów.
-Proszę wchodzić.
Grupa
Dracona i trójka Gryfonów wchodziła na końcu. Gdy byli przy wejściu,
Elena na chwilę przystanęła, odwróciła lekko głowę żeby zobaczyć twarze
gryfonów. Następnie uśmiechnęła się, wycelowała różdżkę w nietoperza
lecącego niedaleko i wypowiedziała słowa, które mogli usłyszeć tylko ci
którzy byli blisko niej.
-Crucio.
Z jej różdżki
wyleciał czerwony promień i trafił idealnie w nietoperzea. Szatynka
weszła do klasy. Ostatnią rzeczą jaką zobaczyła trójka przyjaciół zanim
zamknęły się drzwi do lochu to było: jak nietoperz upada na ziemię i
wije się z bólu. Cała trójka przełknęła głośno ślinę.
Uczniowie usiedli przy stolikach. Snape stanął za kontuarem i zaczął:
-Nie
będzie rzadnego machania różdżkaim ani głupich zaklęć w tej sali.
Dlatego sądzę, że większośc z was nie zrozumie jak wielką moc daje
tworzenie mikstur. Jednak kliku tym którzy mają ten dar mogę nauczyć jak
usidlić sławę, uwarzyć chwałę, a nawet położyć kres śmierci. Ktoś
jednak przybył do Hogwartu z taką wiedzą... ŻE WOLI MNIE NIE SŁUCHAĆ.
Jego wzrok zatrzymał się na Potterze, który notował każde słowo profesora.
-Pan Potter. Nasza nowa, wielka gwiazda. No dobrze. Sprawdźmy. Co powstanie kiedy dodam asfodelusa do nalewki z piołunu?
-Nie wiem.- ręcę Eleny i Hermiony wystrzeliły w górę.
-No dobrze. A gdzie pan będzie szukać, jeśli kare panu znaleźć bezoar?
-Tego też nie wiem.
-A jak jest różnica między mordownikiem a tojadem żółtym?
-Tego też nie wiem.
-Jednak
sława to nie wszystko. Prawda Panie Potter? Odejmuję Gryfindorowi 20
punktów. Proszę. Kto odpowie na te pytania? Panna Morino.
-Dziękuję
panie profesorze. Po dodaniu asfodelusa do nalewki z piłunu powstaje
eliksir nasenny o takiej mocy, że jest uznawany za eliksir żywej
śmierci. Bezoar to kamień tworzący się w żołądku kozy, broniący przed
wieloma truciznami. A pomiędzy mordownikiem a tojadem żółtym nie ma
rzadnej różnicy. To jedna i ta sama roslina.
-Bardzo dobrze. Za
każdą dobrą odpowiedź Slytherin otrzymuje po 20 punktów. A teraz temat
lekcji. Będziemy dzisiaj tworzyć eliksir słodkiego snu. Instrukcję macie
na tablicy- tu machnął różdżką i instrukcja pojawiła się.- Macie 60 min
na zrobienie go. Start.
I zaczęło się. Gdy Draco czegoś nie
wiedział Elena chętnie mu tłumaczyła. Cieszyła się, że może pokazać na
co ją stać przynajmniej na jego lekcjach. Pod koniec cały stolik
Ślizgonów oddał idealnie zrobiony eliksir za co zdobyli jeszcze 90
punktów dla Slytherinu. Gdy zabrzmiał dzwonek i wszyscy zaczęli
wychodzić, prof. Snape zatrzymał jeszcze na chwilę Elenę. Zaprowadził ją
do swojego gabinetu, nalał jej soku dyniowego i usiadł na swoim
miejscu.
-Więc Eleno, słucham. Co masz na swoje usprawiedliwienie.
-A o co chodzi tak dokładniej.
-O to że wczoraj mierzyłaś różdżką do Pottera, dzisiaj użyłaś Cruciatusa.
-Bo oni mnie wkurzają.
-No dobrze. To wiem. Ale czmu.
-Żeby im dogryźć. Zadowolony?
-No dobrze. Mam z tobą trzy światy.
-Wiem o tym.
-No. A jak tam twój kociak?
-Trzyma się świetnie. Z resztą jak każdy prezent od ciebie, wujku.
-To cieszę się.
-A tak przy okazji.
-Słucham.
-Co jest pomiędzy tobą a profesor Dumbledore?
-Nic.
-Aha. No dobrze.
Dziewczyna
dopiła sok, odstawiła szklankę, po czym wstała, pocałowała Snape'a w
policzek, pożegnała się z nim i wyszła. Zawsze
rozumiała się cudownie ze swoim chrzestnym. O wiele lepiej niż z matką.
Ona przez całe życie była w żałobie po stracie męża. Elena nie była tym
zarażona. W końcu go nie znała.
Ze Snape'em potrafiła godzinami
gadać o eliksirach. Ale ich ulubionym tematem była czarna magia. Wujek
szatynki był od tego działu magii ekspertem.Rozmawiali o różnych
zaklęciach, a potem Snape pomagał swojej cheśniaczce w nauce ich.
Szatynka traktowała go jak ojca. On obdarzył ją uczuciem, którego nigdy
nie zaznała od matki. Ale teraz to nie ważne! Wujek pomoże jej w
zabiciu Pottera. Jej zamyślenia przrwała Pansy, która właśnie weszła do
pokoju.
-Elena, co się dzieje? Czemu nie było cię na lunchu?
-Bo rozmawiałam z profesorem Snape'em. No dobra. Chodźmy na tą przeklętą transmutację.
Elena schowała album i razem wyszły na lekcję.
<><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><>
INFORMACJA!!!
Żeby
nie było. Na moim blogu też jest Quirell lecz on nie uczy OPCM tylko
astronomii. Wcześniej uczył OPCM, dopóki nie przybyła do Hogwartu córka
Dumbledore'a.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz