Zegar donośnie wybił godzinę
dwunastą. Wskazówki przesuwały się po srebrzystej tarczy ukazując
powolny bieg czasu. Cały dom pogrążony był w ciszy i mroku, którego nie
zakłóciło nic, poza cichym tykaniem. W całym tym spokoju zaledwie jedna
osoba nie potrafiła znaleźć ukojenia w słodkim śnie. Siedząc na
szerokim parapecie opatulona jedwabnym szlafrokiem, ze wzrokiem
skierowanym na padający za oknem śnieg. Palce dłoni spokojnie gładziły i
drapały łepek siedzącego na kolanach kota. Syjam delikatnie uchylił
powieki leniwie spoglądając na swoją panią, po czym ponownie je zamknął
wydając z siebie głośny pomruk zadowolenia. Dziewczyna jakby nie
zwracając na to uwagi dalej gładziła jego delikatne, miękkie futerko.
Jednocześnie w jej sercu odzywała się dziwna pustka echem niosąca się w
jej umyśle. Nie żyła... jej matka umarła... Zginęła z ręki własnej
córki. To nie było morderstwo takie jak każde inne. Według tego co
powiedział jej ojciec kilka godzin temu... To była jedynie samoobrona.
Gdyby nie użyła zaklęcia uśmiercającego, sama byłaby w tym momencie
martwa. Jednak... Ona nie potrafiła przestać o tym myśleć. Pomimo tego,
że przez całe życie kobieta była jej katem, była także jej rodzicielką.
Osobą, dzięki której zjawiła się na tym świecie. Nawet jeśli jej
nienawidziła... Właśnie... Dlaczego właściwie jej matka tak ją
traktowała? Od urodzenia żyła w przekonaniu, iż Narcyza Morino nie
znosiła swojej córki, gdyż uważała ją za słabą czarownicę. Sądziła, że
nigdy nie będzie w stanie wskrzesić swojego ojca. Jednak... Skoro jej
się to udało, to dlaczego matka jej nie zaakceptowała? Dopiero teraz,
gdy jej już nie było tyle pytań narodziło się w głowie dziewczyny...
-Marvolo...
Kot posłusznie otworzył oczy i podnosząc główkę spojrzał szmaragdowymi ślepiami na swoją panią.
-Jak
sądzisz... Dlaczego ona mnie tak nienawidziła? Czy byłam winna tego, że
w dzieciństwie wiele rzeczy przychodziło mi z trudem? Czy to moja wina,
że jestem tak łudząco podobna do mego ojca? Wiesz... Chciałabym móc
zajrzeć do jej umysłu. Szkoda, że nigdy wcześniej o tym nie pomyślałam.
Gdybym tylko mogła... Zaraz.
Odkładając kota na parapet Elena
sprawnie zeskoczyła na podłogę, po czym przechodząc szybkim krokiem
przez komnatę otworzyła zawieszoną na oparciu fotela torbę. Chwilę w
niej pogrzebała i z triumfalnym uśmiechem zacisnęła palce dłoni na
pergaminie. Kartkę tą kilka godzin wcześniej wyjęła zza kurtki martwej
matki. Jednym ruchem dłoni zapaliła świecę przy łóżku i siadając na nim
rozłożyła papier. Zaczęła przebiegać wzrokiem po tekście z każdą sekundą
blednąc coraz bardziej. Nie wierząc własnym oczom ponownie przeczytała
list kierowany do... Później znowu i znowu... Chociaż przeczytała go tak
wiele razy, miała wrażenie że jest to jedynie głupi żart. Przecież to
niemożliwe żeby ona... Zerwała się z łóżka i ruszyła szybkim krokiem w
stronę drzwi. W chwili gdy je otworzyła i wybiegła na korytarz świeca
samoistnie się zgasiła. Elena natychmiast skierowała się do pokoju
zmarłej matki. Wiedziała, że tylko tam uzyska odpowiedzi na dręczące ją
pytania. Przemierzała kolejne schodki a w jej umyśle nieprzerwanie
przesuwały się fragmenty listu...
"Najdroższy, dzisiaj pozbyłam się
naszego problemu... Już nie mogę się doczekać spotkania... Syriuszu
spotkamy się dzisiaj.... bez niej ten szaleniec z pewnością
polegnie... Wkrótce się go pozbędziemy... Będziemy mogli być razem...
Przekaż Dumbledore'owi... On chce napaść na Ministerstwo Magii...
Kocham cię... Na zawsze twoja"
W końcu dotarła. Gdy stanęła przed
drzwiami do sypialni Narcyzy, pierwszy raz od chwili przeczytania listu
poczuła obawę. Nie wiedziała co znajdzie w komnacie zmarłej matki.
Drżącą dłonią złapała za klamkę i pociągnęła ją delikatnie w dół. Wbrew
jej podejrzeniom drzwi nie były zamknięte na klucz, tak że po chwili
brunetka znalazła się w środku. Zamykając za sobą jedyne wejście do
pokoju wykonała delikatny ruch dłonią dzięki czemu wszystkie świece
natychmiast zajarzyły się światłem. Rozejrzała się szukając tego
jednego, jedynego przedmiotu. Jakże ten pokój różnił się od komnaty
Eleny. Sypialnia Narcyzy utrzymana w różnych odcieniach brązu i beżu, z
mnóstwem obrazów, rzeźb oraz antyków oraz ogromnym, trzyosobowym
łóżkiem... Te rzeczy nijak nie pasowały do matki Ślizgonki, która była
zawsze zimną, poważną kobietą, utrzymującą w domu żelazne i twarde
zasady. Ruszając wgłąb pomieszczenia, brunetka poczęła przeglądać
wszystkie szafki, szuflady oraz komodę. Wiedziała doskonale, jak wygląda
poszukiwany przez nią przedmiot, choć nie była w stanie zgadnąć, gdzie
matka mogła go ukryć. Na koniec, nastolatka skierowała swoje kroki do
toaletki. Jakby kierowana intuicją, delikatnie złapała za lustro, po
czym odsunęła je w bok. Jakaż radość odmalowała się na jej twarzy, w
momencie gdy dostrzegła w ścianie niewielką dziurę, a w jej wnętrzu
ukrytą niewielkich rozmiarów, wykonaną z ciemnego drewna- szkatułkę.
Uśmiechając się triumfalnie Elena wyjęła pudełeczko i odkładając na
miejsce lustro, usiadła na matczynym łóżku i zajęła się otwieraniem
szkatuły. Tak jak przypuszczała, Narcyza Morino pewna swojej świetnej
kryjówki, nawet nie pomyślała o odpowiednim zabezpieczeniu swoich
zapisków, dlatego też zwyczajne "Alohomora"
błyskawicznie załatwiło sprawę. Ledwie dziewczyna uniosła zamknięcie,
ujrzała we wnętrzu pudełka plik kopert, związanych czerwoną tasiemką, a
obok nich niewielkich rozmiarów książeczkę. Wsuwając dłoń do środka,
brunetka chwyciła dziennik matki, po czym odkładając szkatułkę otworzyła
go na pierwszej stronie. Data przedstawiała opis zdarzeń sprzed 18 lat,
a dokładniej z dnia, w którym Narcyza Morino zaczęła się spotykać z
Tomem Riddle'm. Zaintrygowana Elena zaczęła przekładać kolejno stronice,
poznając całą historię "miłości" jej rodziców. Początkowo jedynie
rzucała okiem na poszczególne fragmenty, jakby próbowała znaleźć jeden,
konkretny fragment. Jak się okazało chwilę później, brunetka szukała
daty swoich narodzin. Zatrzymując wzrok na znalezionej stronie, przez
chwilę się wahała, po czym przeczytała dotyczący jej osoby fragment:
"Stało
się... Dzisiaj narodził się tak dawno upragniony przez Toma, potomek.
Konkretniej mówiąc- potomkini. Do teraz nie mogę uwierzyć, że się na to
wszystko zgodziłam, bo jestem pewna, że gdybym nie obiecała mu dziecka,
nigdy by się ze mną nie ożenił. Obecnie jest na drugim końcu Wielkiej
Brytanii, a ja utknęłam z tym utrapieniem. Jedyną pociechą jest fakt, że
Elena wprost niezwykle przypomina swojego ojca. Te same zielone oczy
oraz brązowe włoski. Patrzę na nią i wydaje mi się taka niewinna i
bezbronna. Pod tym względem jest zupełnym przeciwieństwem swojego
ojca..."
Z obawą wymalowaną na bladym obliczu, Elena
zaczęła czytać kolejne strony. Powoli wszystko układało się w logiczną
całość. Ponownie przeżywała lata swojej młodości, poznając jednocześnie z
jakiej perspektywy na to wszystko patrzyła jej matka...
"Spełniły
się moje najgorsze obawy. Chociaż sama nie mogę w to uwierzyć, jednak
jest to całkowita prawda. Tom został pokonany. W dodatku zginął z ręki
niemowlęcia, jakby nie był najpotężniejszym czarnoksiężnikiem świata. A
skoro tak to wygląda, to nie rozumiem dlaczego w ogóle za niego wyszłam.
W ten sposób zostałam sama z jego dzieckiem na wychowaniu. Nie mogę
przecież oddać Eleny do sierocińca, z powodu tradycji panujących w mojej
rodzinie. Obawiam się jednak o przyszłość, albowiem moje życie od teraz
będzie już na zawsze połączone z egzystencją tego szlaeńca oraz jego
córuni..."
"Zakochałam
się... Chociaż sama nie mogę w to uwierzyć, jednak jest to prawda...
Spotkałam go podczas odwiedzin w Azkabanie. Mężczyzna ten został
posądzony o wydanie Potterów, chociaż w rzeczywistości zrobił to Peter
Pettigrew. Lecz to nie jest ważne, ponieważ wiem że on także mnie kocha.
Nareszcie znalazłam prawdziwe szczęście. Prędzej czy później, Syriusz
opuści Azkaban, a wtedy będziemy mogli być już zawsze razem. Oczywiście,
istnieje jeszcze sprawa Eleny, ale tutaj muszę mieć nadzieję, że nie
stanie się ona bardziej podobna do swojego szalonego ojca..."
"Sama
nie wierzę w to co dzisiaj się stało. Elena pierwszy raz zastosowała
Avadę, a gdy to zrobiła, zabiła całą 8-osobową rodzinę mugoli. Najgorsze
w tym wszystkim jest to, że czyn ten nie zrobił na niej żadnego
wrażenia, jakby moje dziecko było z kamienia. Ona coraz bardziej
przypomina swojego ojca. W dodatku, gdy chciałam jej wypalić Mroczny
Znak, okazało się, że on już widnieje na jej ramieniu. Obawiam się jak
to będzie wyglądać dalej... Przecież, jeśli ona jeszcze bardziej
upodobni się do tego szaleńca, to doprawdy nie wiem co zrobię..."
"Otrzymałam
kolejny list od Syriusza... Tak długo już ze sobą piszemy i opowiadamy o
swoim życiu, przeszłości i planach na wspólną przyszłość. Jedyną
przeszkodą na drodze do mojego szczęścia, jest Elena. To dziecko jest
już niemal lustrzanym odbiciem swojego ojczulka. Robię wszystko, by ją
odciągnąć od czarnej magii oraz wszystkich jej aspektów. Dlatego wysyłam
ją do Hogwartu, gdzie czarna magia jest zakazana... W całej tej
sytuacji jestem pewna jednego... Nie kocham tego dziecka i wiem, że
nigdy nie będę w stanie jej pokochać... Zbytnio przypomina swojego
ojca... Mężczyznę, który ożenił się ze mną jedynie dlatego, ponieważ
pragnął mieć potomka... Bo wiem, że Tom nigdy mnie nie kochał.
Właściwie, to zawsze to wiedziałam. Dopiero teraz ,przy Syriuszu czuję
prawdziwe szczęście, chociaż jest tak daleko..."
"Jest
coraz gorzej. Ona korzysta z czarnej magii już niemal na codzień.
Trucizny oraz eliksiry, które poznała dzięki Severusowi, także mają
znacznie większą moc. Wiem, że jeśli tak dalej pójdzie, to nie będę w
stanie jej kontrolować, a wtedy może uwolnić moc, która drzemie w niej
od urodzenia... Gdy to nastąpi, czuję że stanie się coś bardzo złego..."
"Pojechała
do Hogwartu. Regularnie otrzymuję listy od Severusa, które jeszcze
bardziej mnie martwią. Elena nie przestaje myśleć o wskrzeszeniu swojego
ojca i wiem, że w końcu jej się to uda... A gdy to nastąpi, zginie
szansa na moje szczęśliwe życie..."
"Już
nad nią nie panuję... A jej moc osiągnęła wystarczający poziom. W
dodatku jej zmieniony wygląd... Ta skóra koloru kości słoniowej, czarne,
proste włosy oraz oczy jak u węża... Ona jest jak jej ojciec... Nie
mogę znieść jej widoku. W dodatku wiem, że jest na tyle potężna by
wskrzesić tego szaleńca i obdarzyć go mocą jakiej nigdy wcześniej nie
miał... Boję się dnia, w którym Elena wypełni swą obietnicę dotyczącą
jej ojca..."
"Stało
się... Wskrzesiła go i obdarzyła mocą. A on ją przyjął i uczynił swoim
doradcą. Syriusz już od tak dawna jest na wolności. Spotykam się z nim,
jednak obawiam się, że ten wariat, w końcu to odkryje. A wtedy zabije
Syriusza, a mnie ukarze, za zdradę której według niego się dopuściłam.
Nie! Nie pozwolę na to, by zniszczył moje szczęście... Zniszczę go od
środka, albo zaatakuję od zewnątrz z pomocą Dumbledore'a, Syriusza i
całego Zakonu Feniksa. A wtedy zginą wszyscy jego ślepi poddani, on oraz
jego równie szalona córeczka. A ja nareszcie będę wolna..."
Nie
mogąc dłużej wytrzymać dziewczyna gwałtownym ruchem zamknęła pamiętnik
matki. Zaciskając palce na fragmencie pościeli, zamknęła powieki
spuszczając głowę. Nie dostrzegła momentu, w któtym książeczka zsunęła
się z jej kolan i z hukiem spadła na podłogę, nie zauważyła również, że w
kominku samoistnie rozpalił się ogień. Zaciskając jeszcze mocniej palce
na pościeli, brunetka poczuła jak po policzkach zaczynają płynąć jej
łzy. Pierwszy raz od dawna nie próbowała ich wytrzeć. Naraz wszystkie
pytania znalazły rozwiązanie, tak straszne dla czarodziejki, iż wolałaby
ich nigdy nie poznać. Jakby była pod wpływem uroku, wstała i schyliła
się po pamiętnik, po czym ruszyła z nim do kominka i szybkim ruchem
rzuciła ją w płomienie. Spokojnie patrzyła jak wszystkie wspomnienia jej
matki stopniowo pożerają złociste języki ognia. Gdy po zapiskach
pozostał jedynie popiół, Elena odwróciła się i wyszła z komnaty,
uperzdnio gasząc wszystkie świece. Ledwie drzwi się za nią zamknęły, gdy
ruszyła biegiem przez korytarz, chcąc jak najszybciej znaleźć się w
swoim pokoju. Pokonała schody oraz ostatni korytarz i wleciała do
komnaty, zamykając za sobą drzwi. Cicho łkając padła na łóżko,
zaciskając palce na poduszce. Prawda, której tak pragnęła stała się dla
niej jednym z najgorszych przeżyć... Dowiedziała się albowiem, że jej
matka nienawidziła ją nie z powodu jej słabości, lecz zbytniego
podobieństwa do zaginionego ojca. Narcyza Morino nigdy nie pragnęła
dzieci, a ją urodzila tylko ze względu na Toma. Teraz, gdy dziewczyna
się o tym dowiedziała, czuła w sercu dziwną, przejmującą serce i duszę
pustkę. Nie uspokajała się przez długi czas, aż w końcu zmożył ją kojący
sen. Oddała się w objęcia Morfeusza, gdzie znalazła chwilowy spokój i
zapomnienie. Wtedy też dopiero postać, siedząca i obserwująca ją z
parapetu, cicho stanęła na podłodze i podeszła do niej. Elena przejęta
poznaną prawdą, nie dostrzegła znajdującego się w jej pokoju mężczyzny,
który teraz wyjął różdżkę mierząc nią prosto w pierś swojej ofiary. Usta
mężczyzny wygięły się w triumfalnym uśmiechu, podczas gdy głos
wyszeptał:
-To za moją kochaną Narcyzę... Avada Ke...
Jednak nie
dane było czarodziejowi dokończyć zaklęcia, albowiem naraz został
odrzucony potężną klątwą, wypowiedzianą w sposób niewerbalny. Lądując na
podłodze, mężczyzna uniósł wzrok i dostrzegł stojącego nad sobą...
-Malfoy?...
-Brawo
Black... Jeszcze nie oślepłeś. Wynoś się stąd... Wiedziałem, że gdy
dotrze do ciebie wiadomość o śmierci Narcyzy, postanowisz ją pomścić,
lecz ja ci na to nie pozwolę. Nie skrzywdzisz Eleny... Rozumiesz?
-T... Tak...
-A teraz wynoś się stąd... Albo wiesz co? Nim odejdziesz... Zapomnij o tym, co tutaj widziałeś...
-Co masz na myśli?
-To.. "Oblivate"...
Zaklęcie
zadziałało natychmiast. Mężczyzna z powodu osłabienia stracił
przytomność, na co Lucjusz Malfoy delikatnie się uśmiechnął i jednym
machnięciem różdżki, przeniósł go setki kilometrów od Little Hangleton,
po czym odwracając się podszedł cicho do śpiącej dziewczyny. Przykrywszy
ją kołdrą delikatnie odgarnął jej włosy z czoła i obdarzając nastolatkę
delikatnym uśmiechem, ruszył w stronę wyjścia. Nim jednak zamknął za
sobą drzwi, jego usta cicho wyszeptały:
-Dobranoc, moja chrześniaczko...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz