piątek, 24 sierpnia 2012

Rozdział 5- Kot i początek Bożego Narodzenia

Za 4 dni Boże Narodzenie. Elena wcale się z tego nie cieszyła. Już od dawna wiedziała, że Quirell chce wykraść Kamień Filozoficzny. Chciała mu jakoś podpowiedzieć jak przejśc koło Puszka. Poza tym Gwiazdka to był świetny moment żeby zniszczyć Pottera. Jednak wszystkie plany Eleny prysły jak bańki, kiedy dziewczyna dostała list od matki. Pani Morino (jej matka używała panieńskiego nazwiska) pisała, że córka ma wrócić do domu na Boże Narodzenie, ponieważ na święta przyjeżdżają do niej Śmierciożercy. Szatynkę tak to zaskoczyło, że zaczęła się pakować dopiero 20 grudnia (list dostała 15 grudnia). Cały jej plan się posypał.
Elena właśnie wstała. Sobota.
-"Miękny dzień, na dworze śnieg, w Hogwarcie czuje się świąteczny nastrój, zbroje śpiewają kolędy... Nie dobrze mi się robi na samą myśl o tym, że będę musiała spędzić całe święta z matką."
Dziewczyna założyła jasne jeansy, zielony golf z godłem Slytherinu a na szyję swój wisiorek. Następnie spięła włosy w warkocz i wyszła do pokoju wspólnego. Pierwszy raz od początku roku szkolnego Elena wstała jako ostatnia. Podeszła do reszty i usiadła na swoim ulubionym fotelu.
-Cześć wszystkim.
-Cześć Elena- odpowiedzieli chórem.
-Które z was zostaje w Hogwarcie na święta.
-Rzadne- powiedział Draco.- Do nas też rodzice poprzysyłali listy, że mamy wracać do domu. Co się porobiło? Ojciec mi mówił że na Boże Narodzenie wyjeżdża razem z matką.
-Nie martw się Draco. ZJa mam o wiele większy problem.
-Jaki?
-Zginął mój Marvolo. Nigdzie nie mogę go znaleźć. Przetrząsnęłam całe dormitorium, pokój wspólny. Nic!!! A bez niego nie pojadę.
-Filch!!!- krzyknęła nagle Pansy.
-No nie. Tobie też zaczyna obijać. Mam na imię Elena. Pamiętasz?
-Nie o to mi cohdzi. Filch ma Panią Norris, prawda? Więc może twój Marvolo jest z Panią Norris.
-Hej! To możliwe.- Elena natychmiast wstała i skierowała się do wyjścia.- Zobaczymy się na śniadaniu.
-I wyszła. Skierowała się do gabinetu Filcha. Zielonooka była chyba jedyną dziewczyną, która nie bała się Filcha. W końcu ten znał jej matkę, a ją samą traktował zawsze z należytym szacunkiem. Gdy zapukała do drzwi, a ten otworzył i ją zobaczył, uśmiechnął się, ukłonił i wpuścił ją do środka.
-Dzień Dobry Eleno. Coś się stało?
-Tak. Widziałeś może mojego kota?
-Tak, widziałem.- i wskazał na posłanie Pani Norris, gdzie oba koty leżały zwinięte w kłębek. Gdy Marvolo zobaczył Elenę, wstał i wskoczył na jej dłonie.
-Dziękuję. A tak przy okazji, mogłabym wyszczotkować Panią Norris? Widzę, że ma bardzo posklejane futro.
-Prosze bardzo.
Po kilkunastu minutach Ślizgonka uśmiechnęła się z zadowoleniem pokazując Filchowi jego odmienioną kotkę.
-Jak tyś to zrobiła?
Dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie.
-Talent.
Pożegnała się z Filchem i z kotem na rękach, poszła do pokoju wspólnego. Gdy zostawiła tam Marvola, poszła do Wielkiej Sali, gdzie zastała resztę jej znajomych.

 Czas mijał bardzo szybko i zanim Elena się obejrzała nadszedł czas wyjazdu do domu. Jadąc Pociągiem rozmyślała, co będą robić jej znajomi podczas ferii i co mógł teraz robić Quirell.  Jeszcze 5 min i będzie na miejscu. Znowu spotkanie z matką. Oglądanie nudnych programów w mugolskiej telewizji, odrabianie prac dmowych zadanych na ferie. Właśnie dojechała. Wyciągnęła swój plecak i wyszła z wagonu. Od razu zauważyła swoją matkę. Miała na sobie długi, czarny płaszcz.  Natomiast sama Elena była ubrana w długi, obcisły, na dole się rozchodzący, popielaty płaszcz, szalik w kolorach swojego domu, podobnie jak rękawiczki i zielonych nausznikach. Szatynka podeszła do matki, przywitała się z nią i razem skierowały się do wozu który zabrał je do posiadłości Rodu Morino.

Elena leżała na sofie w salonie i czytała książkę o eliskirach. Gdy matka weszła, dziewczyna nawet nie podniosła głowy.
-Eleno, nie mogę znaleźć pilota.
-To sprawdź w hangarze, albo na lotnisku i zostaw mnie proszę. Jestem zajęta.
-Jak ty się odzywasz do matki?
-Tak jak na to zasługujesz!
Teraz Elena wstała i spojrzała na matkę.
-Co ci znowu nie pasuje?
-To, że mnie tutaj ściągnęłaś. Miałam nadzieję, wykończyć Pottera podczas świąt. Poza tym mam w szkole nauczyciela który ma zamiar wykraść Kamień Filozoficzny. Mogłabym mu pomóc, ale nie bo ty rozkazałaś mi wrócić do domu.
-Mam tego dosyć. Jestem twoją matką i masz mnie traktować z należytym szacunkiem. Zachowaujesz się jak zwykła mugolka albo szlama i już czas żebyś nauczyła się jak należy się zachowywać. -Pani Morino wyjęła różdżkę i wycelowała ją w córkę.- Crucio!
Elena osunęła się na kolana z bólu. Matka stanęła nad nią. Widać, sprawianie bólu swojej córce nie było dla niej ważne. Jeszcze trochę i zabiłaby własną córkę. Nagle do salonu wbiegł Snape i zdjął z Eleny zaklęcie.
-Narcyzo (Tak ma na imię matka Eleny. Bardzo podoba mi się to imię) co ty wyprawiasz?
-Nie wtrącaj się Severusie. To ja jestem jej matką, a ty nie jesteś jej ojcem.
-Wiem, że nie jestem, ale w przeciwieństwie do ciebie zajmuję się nią. Wiesz dobrze moja kochana kuzynko, że to dziecko ma w sobie ogromne pokłady czarnej magii i jest najprawdopodobniej jedyną nadzieją Czarnego Pana na jego powrót. Więc to ty traktuj ją z należytym szacunkiem.
Narcyza już miała coś odpowiedzieć, gdy cała trójka usłyszała dzwonek do drzwi. Pani Morino poszła otworzyć pierwszym gościom, a Elena podziękowała wujkowi za ratunek i zaczęła wchodzić poschodach, żeby dostać się do swojego pokoju. Była już w połowie, gdy usłyszała znajmoy głos. Podciągnęła skraje sukienki (miała na sobie długą, obcisłą, ciemnozieloną suknię, a włosy rozpięte) i zeszła na dól. Tam zobaczyła całą rodzinę Malfoy'ów, którzy właśnie ściągali płaszcze.. Gdy Draco rozglądał się po głównym wejściu i spojrzał na Elenę, najpierw się lekko zdziwiwł, po czym oboje się lekko uśmiechnęli. Dziewczyna zeszła na dól przywitała się z rodzicami Dracona i podeszła do niego. Lekko pocałowała go w policzek, co wywołało rumieniec na jego bladą twarz.
-Draco, nawet nie wiesz jak się cieszę, że cię widzę. Już się bałam, że będę musiała spędzić całe ferie w domu z matką.
-Ja też się cieszę.
Wkrótce potem w domu Rodu Morino pojawiła się reszta grupy Eleny.
-"Może te święta jednak nie będą takie straszne."- pomyślała Elena witając się z Pansy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz