Jest 1 września, godzina 10:50. Za 10 min. wyrusza
pociąg do Hogwartu, z peronu numer 9 3/4. Właśnie przez barierkę
przeszła młoda jedenastolatka. Może to nie było aż takie dziwne. W końcu
w chodziło tu już wiele osób. Jednak w tej dziewczynie było coś, co
mogło wzbudzać niepokój. Dziewczyna miała długie, brązowe włosy,
szmaragdowozielone oczy i wręcz mlecznobiałą cerę. Z jej postawy można
było wywnioskować, że wywodziła się ze szlacheckiej rodziny. Od razu
zwróciła na siebie uwagę kilku uczniów stojących przed pociągiem. Pomimo
jej urody, z oczu można było wyczytać, że jest to osoba, która już od
dawna się nie uśmiecha. Za nią weszła jej matka. Kobieta miała podobnie
jak córka długie, brązowe włosy, jednak oczy były koloru szafirowego, a
karnacja ciemna. Córka wzięła od kobiety swój bagaż, pożegnała się z nią
i skierowała się do pociągu.Gdy mijała grupkę pierwszoroczniaków, jej
uwagę przykuł chłopiec o bladej cerze i jasnoblond włosach.
-"To musi być syn Lucjusza Malfoya"- pomyślała dziewczyna.
Weszła
do jednego z wagonów i zaczęła szukać wolnego przedziału. Gdy go
znalazła, położyła na półkę swój kufer, a obok na siedzeniu plecak i
klatkę z kotem. Był on prezentem od jej chrzestnego. Szatynka zdjęła
zielony płaszczyk, który na sobie miała i polożyła obok kufra. Była
ubrana w popielate jeansy i ciemnozielony, obcisły t-shirt. Na szyji
miała piękny srebrny wisiorek. Na środku wisiorka był szmaragdowy wąż z
rubinowoczerwonymi oczami.
Po tym jak
Elena rozłożyła swoje rzeczy, wyszła na na korytarz i wyjrzała przez
okno. Dojrzała swoją matkę stojącą obok Lucjusza Malfoya. Pomachała do
niej na pożegnanie, a ona odmachała podobnie jak stojący obok niej
blondyn. Pociąg ruszył. Gdy skręcił, Elena wróciła do przedziału. Po ok.
5 min do jej przedziału zajrzał blondyn z peronu. Towarzyszyli mu dwaj
inni chłopcy o budowie goryli. Szatynka akurat czytała jakąś książkę.
-Przepraszam, ale czy tu zajęte? Wszędzie same szlamy.
-Prosze, siadajcie. Z tego co słyszę, ty też nie znosisz szlam.
-Zgadza się.
Po czym blondyn usiadł po środku na przeciwko Eleny, a pozostali chłopcy położyli kufry na półce i usiedli po bokach blondyna.
-To jest Crabbe, to Goyle. A ja Malfoy. Draco Malfoy. Zdradzisz swoje imię?
-Nazywam się Elena Morino.
-Nie znam tego nazwiska. Jesteś czarodziejką czystej krwi?
-Tak. Moja rodzina mieszka na południu Anglii. Nie jest tutaj zbytnio znana. Jesteś bardzo podobny do ojca.
-Skąd znasz mojego ojca?
-Rozmawiał z moją matką na peronie.
-To była twoja matka? Jest bardzo piękna.- spojrzał na klatkę.- Co tam masz?
-Kota. Dostałam go od mojego chrzestnego.
-Mogę zobaczyć?
-Oczywiście.
Po
czym otworzyła klatkę i wyjęła z niej ślicznego kota syjamskiego.
Zwierzę miało oczy tego samego koloru co jego właścicielka. Miał
piękną, lśniącą sierść. Gdy kociak znalazł się na zewnątrz rozejrzał się
wkoło, a następnie zeskoczył z kolan Eleny i zaczął ocierać się o nogi
Dracona.
-Marvolo chodź tu.- powiedziała szatynka, po czym schowała kota z powrotem do klatki.
-Marvolo? Skąd takie imię?
-To na cześć Czarnego Pana. Uznałam, że Tom to za bardzo pospolite imię, a Marvolo to rzadkość.
-Skąd wiesz jak miał na imię Czarny Pan?
-Wiem wiele rzeczy.
-Na przykład?
-Na
przykład to, że twój ojciec i twoja matka są śmierciożercami, że
najchętniej zniszczył wszystkie szlamy tego świata. Że masz skrzata
domowego o imieniu Zgredek. Wiem też dlaczego Czarny Pan stracił swoją
moc.
Draco który był pod wrażeniem potoku słów, które wypowiedziała Elena, to ostatnie wogóle go nie zdziwiło.
-To akurat każdy wie. Stracił moc przez Pottera.
-A wiesz dlaczego? Czy to nie jest dziwne, że tak wielki czarnoksiężnik został pokonany przez niemowlę?
-Tu masz rację. Ty wiesz dlaczego?
-Tak. Dużo mnie to kosztowało czasu lecz udało się.
-Więc? Dlaczego?
-Ponieważ
matka Pottera, ta przeklęta szlama oddała za niego życie. Przez to
stworzyła mu barierę. Gdy Czarny Pan użył śmiertelnego zaklęcia to
odbiło się od Pottera i trafiło w Czarnego Pana pozbawiając go mocy. To
bardzo stara magia.
-Skąd ty tyle wiesz?
-Czytam książki.
-No nie!!!!!!!! Nie mów, że jesteś kujonem.
-Nie. Ja nie czytam każdej książki.
-Ach tak? Więc jakie?
-Na
przykład takie.- po czym pokazała mu okładkę książki którą czytała,
kiedy Draco zajrzał do wagonu. Tytuł głosił "Tajniki Czarnej Magii i jej
praktyczne zastosowanie"
-Aha. Fajne. Pożyczysz potem?
-Oczywiście, że tak.
-Który dom jest twoim ulubionym?
-A jak sądzisz?- po czym wskazała na wisiorek, który miała na szyji.
-Witaj w klubie. Ej!!! Co to za hałasy.
Wyjrzał na korytarz i zobaczył idących bliźniaków Weasley.
-No nie.
-Witaj Malfoy.
-Możemy wejść? Bo wszędzie straszny tlok.
Teraz Elena wyjrzała na korytarz.
-Oooo... Masz koleżankę.
-Czyżby bliźniaki Weasley? Zdrajcy własnej krwii.
-Osz ty mała. Zaraz oberwiesz.
Podeszli
tam i wyjeli z kieszeni po dwie ropuchy. Już mieli je rzucić gdy
usłyszeli za sobą głos. Obejrzeli się a w tym czasie Draco spojrzał na
Elenę. jej oczy zwęziły się tak, że teraz wyglądały jak oczy wężą który
szykuje się do ataku. Przypomniał sobie, jak ojciec mu opowiadał, że
dokładnie tak samo wyglądały oczy Czarnego Pana, gdy ten był wściekły.
-Zrób
coś. Z tego co mi wiadomo, to Weasley'owie mogli zrobić tym żabom coś
takiego, że jak ich dotkniesz to na przykład zmienisz kolor.
-Dobrze
Draco. Uspokój się.- po czym wyjęła z kieszeni różdżkę. Jej rączka była
w kształcie węża. Dziewczyna wymierzyła w żaby, a następnie
wypowiedziała słowa, które usłyszał tylko Draco.
-Avada Kedavra.-
z jej różdżki wyleciały 4 zielone promienie i trafiły idealnie w żaby.
Gdy chłopacy się odwrócili i spojrzeli na swoje żaby, przerazili się po
czym odbiegli.
-Gdzie się tego nauczyłaś?
-Matka mnie nauczyła.
-A twój ojciec?
Tu dziewczyna sposępniała. Oboje weszli do przedziału. Szatynka usiadła na swoim miejscu i spuściła głowę.
-Coś nie tak?
-Nie nic. Mój ojciec nie żyje. Zmarł kiedy miałam zaledwie rok. Nie pamiętam go.
-Przykro mi.
-Nie ma sprawy. Tak to już jest.
I
resztę podróży spędzili na rozmowach o szkole, nauczycielach i
quittichu. 10 min. przed końcem jazdy Elena wzięła swoje rzeczy i poszła
się przebrać do łazienki w szkolne szaty. Gdy wysiedli oboje od razu
zauważyli Pottera w towarzystwie dwóch innych dzieciaków. Zanim zdąrzyli
do niego podejść jakiś "wielki dziwoląg" (jak to określił Draco) kazał
im wsiąść do łodzi. Przepłynęli przez jezioro, po czym zostali
przekazani jakiejś "starej wiedźmie" (stwierdzenie Eleny) i zaprowadzeni
do Wielkiej Sali. Zaczęła się ceremonia przydziału. Gdy doszło do
Dracona, ten pewnie podszedł do stołka i usiadł na nim. Ledwo tiara
dotknęla jego głowy krzyknęła:
-Slytherin.
Następna
była Elena. Podeszła do stołka i na nim usiadła. McGonagall zaczęła
opuszczać tiarę. Gdy ta była jeszcze jakieś 40 cm od głowy Eleny, już
krzyknęła:
-SLYTHERIN!!!
Dziewczyna zaczęła iść w stronę stołu Ślizgonów.
-"Wszystko idzie zgodnie z planem"- pomyślała szatynka siadając obok Dracona.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz