Piękna posiadłość otoczona zewsząd cudownie zdobionym ogrodem, z
olbrzymim dziedzińcem lśniła w słońcu. Posiadłość Malfoy'ów była jedną z
najpiękniejszych willi jakimi mogli poszczycić się czarodzieje czystej
krwi. Właśnie w tym miejscu od kilku miesięcy mieszkała Narcyza, matka
Eleny i żona Czarnego Pana. Tu także spędzał wakacje Draco Malfoy, wraz
ze swoimi znajomymi ze szkoły oraz ze swoją dziewczyną, Pansy Parkinson.
Zarówno młody Malfoy jak i jego dziewczyna byli jednym z głównych
obiektów na których Elena planowała zemstę.
Teraz wszyscy
siedzieli na tarasie. Wszyscy znajomi Dracona wraz z nim samym wyjechali
tegoż dnia do Hogwartu. Myśli obecnych nie były zajęte żadnymi ważnymi
sprawami. Dorośli wesoło rozmawiali o swojej służbie u Czarnego Pana, aż
w końcu Lucjusz pooruszył TEN temat:
-Narcyzo( do swojej żony mówił "Cyziu"), co masz zamiar zrobić w sprawie Eleny?
Kobieta napiła się herbaty z filiżanki stojącej przy niej, po czym rzekła nad wyraz spokojnym głoesm:
-Absolutnie nic. Ona nie jest już moją córką. Jest zbyt słaba by wskrzesić Czarnego Pana. Jest nie nie warta.
-Ale to jest dziecko Czarnego Pana, czy tego chcesz czy nie.
-Tak wiem o tym.Jednak ona nie jest w stanie nic zrobić.Jest po prostu śmieciem. Teraz pewnie siedzi gdzieś tam w pociągu i...
W tym momencie na taras wyszła Narcyza Malfoy. Zmierzyła swego męża wzrokiem lekko przestraszonym, po czym rzekła:
-Właśnie
przyszedł list od Severusa. Eleny nie ma w pociągu. Z tego co napisał
Severus wynika,że Eleny nie będzie przez cały rok, bo jest gdzieś w
afrykańskim oddziale Świętego Munga. Jest ciężko chora.
Wszyscy
spojrzeli na siebie wzrokiem w którym przerażenie mieszało się ze
zdziwieniem. Nikt nie miał pojęcia co jest młodej Riddle i nikt nawet
nie podejrzewał tego co właśnie w tym momencie działo się kilkaset
kilometrów dalej...
W tym samym czasie przed olbrzymią
posiadłością górującą nad miasteczkiem Little Hangleton pojawiły się
dwie zakapturzone postacie. Pod ich nogami wił się długi, olbrzymi wąż.
Jedna postać była wyższa prawie o głowę od drugiej, miała smukłe ciało,
okryta teraz tkaniną płaszcza. Wyższa postać lekko się uśmiechnęła i
ruszyła do głównego wejścia. Druga postać podreptała za nią. Choć na
pierwszy rzut oka tego nie było widać, gdyby teraz ktoś przyjrzał się
dłoniom wyższej postaci, zobaczyłby, że niesie ona coś podobnego do
niemowlęcia, owiniętego w czarny atłas. Obie postacie weszły powoli do
środka posiadłości. Drzwi od razu się za nimi zamknęły...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz