Elena szła ulicą Pokątną.Gdy po niej chodziła ukrywała swój nowy
wygląd. Weszła do sklepu z magicznymi stworzeniami. Podeszła do lady i
kupiła karmę dla swoich kotów. Następnie zaczęła rozglądać się po
pomieszczeniu. Było tam pełno klatek z kotami, akwariów z ropuchami oraz
żerdzi z sowami. Nagle jej wzrok przykuł piękna, młoda sowa
siedząca przy drzwiach.
Sowa
spojrzała na Elenę, po czym rozłożyła skrzydła, wzleciała i usiadła na
jej ramieniu. Dziewczyna była zafascynowana ptakiem. Spojrzała na
sprzedawczynię:
-Ile za tę płomykówkę?
- Raczej nie stać ciebie na nią. To bardzo rzadki okaz. Kierownik wycenił ją na 1750 galeonów i 50 sykli.
Elena spojrzała jeszcze raz na płomykówkę, po czym otworzyła torbę, wyjęła z niej dwie sakiewki i położyła je na ladzie.
-Proszę bardzo. 2000 galeonów. Reszty nie trzeba.
Kobieta
szybko przeliczyła pieniądze za pomocą odpowiedniego zaklęcia, po czym
zaniemówiła. Elena jeszcze kupiła dla płomykówki klatkę, jedzenie i
przysmak dla sów i wyszła ze sklepu z sową na ramieniu. Weszła na chwilę
do lodziarni skąd wyszła z dwoma gałkami lodów śmietankowych w rożku.
Nagle dziewczyna zauważyła znane jej jasnoblond włosy. Spojrzała
dokładniej i dojrzała Malfoy'a ze swoim ojcem idącego ulicą.
Najwyraźniej zmierzali do Madame Malkin. Elena skończyła jeść lody i
pobiegła w dół. Momentalnie zanalazła się tuż za Panem Malfoy'em i jego
synem.
-Dzień Dobry, panie Malfoy.
Obaj odwrócili się jakby ich piorun strzelił. Pan Malfoy uśmiechnął się na widok Eleny, a Draco wyraźnie pobladł.
-Witaj Eleno.
-Cześć.
Elena spojrzała na Dracona, a ten poczuł się tak jakby ktoś rzucił na niego drętwotę.
-Do ciebie nie mówiłam. Idź do Madame Malkin. Ja muszę porozmawiać z twoim ojcem.
-Ale...
-To jest rozkaz.
Draco
spojrzał na swojego ojca. Ten gdy tylko napotkał nakazał, poczuł się
tak, jak wówczas gdy Czarny Pan coś rozkazał. Zwłaszcza że oczy Eleny
zwęziły się niczym oczy węża. Tak samo jak oczy Czarnego Pana.
-"Nie wiedziałem, że ona jest aż tak podobna do Czarnego Pana"- pomyślał Lucjusz, po czym zwrócił się do syna:
-Zrób co każe Elena.
Draco spojrzał na ojca z zaskoczeniem, ale posłusznie odwrócił się i zaczął iśc w stronę sklepu madame Malkin.
-Słucham.
-Masz coś co należało do mego ojca, prawda? Masz dziennik, który ci dał?
-Tak, ale po co ci on?
-Mnie po nic. masz go w jakiś sposób podrzucić najmłodszej z Weasley'ów.
-Dlaczego?
-Po
ja tak mówię. Przypominam ci że musisz się mnie słuchać. Dobrze wiesz
kim jestem i co ci mogę zrobić jeżeli nie posłuchasz mojego rozkazu?
Wiesz doskonale że mam moc któa kiedyś dorówna mojemu ojcu?- Elena
mówiła to cicho tak że tylko Lucjusz mógł to usłyszeć, jednak zadziałało
to na niego jak bat. Mężczyzna od razu się odezwał:
-Oczywiście. Zrobię to co mi kazałaś. Jeszcze dzisiaj Weasley'ówna otrzyma ten dziennik.
-To dobrze. I pamiętaj. Nie widziałeś mnie. Zrozumiałeś?
-oczywiście.
-To dobrze. Życzę miłego dnia.
Po
czym dziewczyna odwróciła się i zaczęła iść w stronę Nocturnu. Była
bardzo z siebie zadowolona. Między innymi dlatego, że przestała użalać
się nad sobą jak jakiś zwykły mugol, tylko wzięła się w garść i zaczęła
działać.
Dziewczyna weszła na aleję Nocturnu i zaczęła iśc jedną
z uliczek w stronę swojego hotelu. Po drodze weszła do sklepu z
książkami o czarnej magii i odebrała zamówioną wcześniej książkę o
zaawansowanej magi torturującej. Następnie weszła do swojego pokoju,
zostawiła tam torby z zakupami dla zwierzaków i zeszła na dól gdzie
zjadła kolację. Potem poszła do siebie, usiadła na parapecie, przymykając powieki. Za dwa dni wróci do szkoły i wszystko potoczy się zgodnie
z jej planem. Na peronie już pokaże swoje nowe "ja". Przebrała się w
koszulę nocną, umyła się, nakarmiła zwierzaki i położyła się spać.
***Dwa dni później***
Elena
szła przez peron mugolski. Podeszła do barierki i momentalnie przeszła
przez nią, tym samym przenosząc się na peron numer 9 i 3/4. Dziewczyna
rozejrzała się, lecz nigdzie nie zauważyła Pottera i jego kumpla
Weasley'a. Za to zauważyła swoją matkę stojącą przy pociągu i
rozmawiającą z Panem Malfoy'em. Dziewczyna pomyślała chwilę, po czym
zaczęła iśc w ich stronę. Gdy przechodziła odezwała się do Lucjusza z
lekkim uśmiechem;
-Dzień Dobry, Panie Malfoy. Piękna pogoda. Załatwił pan to o co pana prosiła.
-Dzień Dobry Eleno. Tak, zrobiłem to o co mnie prosiłaś.
-To dobrze. Witaj matko. Dawno się nie widziałyśmy.
Po
czym dziewczyna wzięła swój wózek i weszła do pociągu. Znalazła pusty
wagon. Weszła tam, położyła kufer na półce i usiadła na przy oknie. Bella (tak Elena nazwała swoją sowę), zleciała z jej ramienia, gdzie
siedziała przez cała drogę z Nocturnu na peron i usiadła na półce.
Brunetka upewniła się, że klatka z jej kotami leżąca teraz na siedzeniu
obok jest dobrze zamknięta. Następnie wyjęła czasopismo o czarnej magii
które kupiła na Nocturnie i zagłębiła się w lekturze. Nagle z jej gazety
wyleciała koperta z podpisem samego Ministra Magii. Dziewczyna ją
podniosła i lekko się uśmiechnęła. Kilka dni temu była u Ministra Magii i
udało jej się go namówić na osobny pokój. Teraz tylko musiała to
dostarczyć Dumbledore'owi. Wezwała do siebie Bella i podała jej list do
dzióbka. Potem otworzyła okno, a Bella wyleciała przez nie. Podróż
minęła Elenie spokojnie. Gdy wysiadła z pociągu wsiadła do jednego
powozu i pojechała razem z Marcusem Flintem i jego kolegami do zamku. Tam
odbyła się uczta powitalna, a potem przejście do dormitorium. Na
szczęście jutro jest sobota. Tka jak Elena się spodziewała, dostała
nowy pokój. Położyła się i zaczęła zastanawiać nad jedną rzeczą. Gdzie
był Potter zamiast na uczcie. Lecz zanim zdążyła się nad tym porządnie
zastanowić, zmęczona zasnęła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz