25 grudnia. Elena otoworzyła zaspane oczy i spojrzała na chonikę
stojącą w jej pokoju (w kolorach zeilono- srbrnych). Pod nią był dość
pokaźny stos prezentów. Postanowiła je rozpakować zaraz po zjedzeniu
śniadania. Szatynka poszła się umyć i założyła na siebie swoją ulubioną
długą obcisłą, zieloną suknię. Włosy tylko rozczesała i zeszła na dół. W
salonie siedziało już większość Śmierciożerców. Elena usiadła przy
stole i wszyscy razem zaczęli jeść śniadanie. Nagle matka Eleny odezwała
się do córki swoim naturalnym chłodnym głosem:
-Eleno, mam nadzieję, że już pozbyłaś się tego pchlarza z moejgo domu.
-To jest także mój dom. I nie. Nie pozbyłam się jej. Kotka siedzi u mnie w pokoju.
-To masz się jej pozbyć zaraz po śniadaniu. Nie zgadzam się by w moim domu było takie coś.
To
przechyliło szalę. W Elenie zbierały się złe emocje już od pierwszego
dnia, gdy tu przyjechała. Teraz się to uwolniło. Elena wstała i
spojrzała na matkę:
-Nie!!! Nie pozbędę się Midnight. To jest mój kot i go nie wyrzucę, a ty nie masz prawa mi rozkazywać!!!
-Jak śmiesz się tak do mnie odzywać?!?!?! Jestem twoją matką!!!
-Ale
nigdy nie zachowywałaś się tak jak matka. Przez całe moje dzieciństwo
żayłaś w żałobie po stracie ojca. Mną opiekował się wujek Severus. Mam
dosyć twoich rozkazów!!!
-Przesadziłaś!!! Jak ty się do mnie
odzywasz!!! Zasłużyłaś na karę!!!- Narcyza wyjęła różdżkę i nie
zwarzając na to, że jest tutaj pełno jej znajomych, wycelowała różdżkę w
córkę i wypowiedziała:
-Crucio!!!
Elena zgięła się pod
wpływem zaklęcia. Wszystkich zamurowało. A jeszcze bardziej ich
zamurowało gdy nagle Elena podniosła się z ziemi. Narcyza zdała sobie
sprawę z tego, że jej córka ma problem z oddychaniem ale oparła się
zaklęciu.
-Jak ty...
-Uotporniłam się na to!!! Nie brałaś pod uwagę, że to się w końcu stanie?!?!?!
-Ale...
Lecz
matka nie dokończyła, bo Elena odeszła od stołu i wbiegła po schodach.
Weszła do swojej komnaty i zaczęła się pakować. Spakowała
wszystkie rzeczy szkolne, a do oddzielnej torby- prezenty.Zdjęła z
siebie sukienkę a zamiast niej założyła jasne jeansy i zielony sweter
z zakiem jej domu. Następnie wsadziła Marvola i Midnight do klatki i
wyszła z tymi rzeczami na korytarz. Zeszła na dól, gdzie w głównym holu
stała jej matka wraz z kilkoma śmierciożercami.
-A ty gdzie się wybierasz moja panno?
-Do Hogwartu!!! Nie wytrzymam tu ani chwili dłużej.
I
nie patrząc na mtakę, dziewczyna najpierw musnęła wargami policzek
Severusa, a następnie delikatnie pocałowała Dracona w usta i wyszła.
Wyszła
z rezydencji rodu Morino i stanęła przy szosie. Jej matka zepsuła jej
dobry humor. Dziewczyna wyjęla różdżkę i zastanowiła się jak właściwie
dostanie się do Hogwartu. W końcu wystawiła przed siebie rękę w której
trzymała różdżkę (lewą) i momentalnie pojawił się przed nią Błędny
Rycerz.
-Witamy w Błednym Rycerzu...
-Ta, jasne. Super. Bierzesz moje rzeczy i dajesz mi pożądne miejsce. Jeśli będzie trząść, to osobiście cię ukatrupię.
Po
czym dziewczyna zapłaciła Stanowi i poszła za nim na swoje miejsce. Gdy
autobus ruszył, Elena wyjęła swoją książkę i zagłębiła się w lekturze. W
Hogwarcie znalazła się po upływi 2 godzin. Wzięła swoje rzeczy i weszła
do zamku. Skierowała się do pokoju wspólnego Ślizgonów. W Głównym Holu
spotkała profesora Quirella.
-Dzień Dobry, Eleno. Czemu nie jesteś z rodzicami? (nie będę tu opisywać jego jąkania).
-Dzień Dobry, panie profesorze. Mała zmiana planów. Do widzenia.
I zeszła do lochów. Podała hasło i weszła do pokoju wspólnego. Od razu zauważył ją Marcus Flint.
-Eleno, co ty tu robisz?
-Nie ważne, potem pogadamy Marcus. Teraz nie mam nastroju.
-I
weszła do swojego dormitorium. tam zaczęła rozpakowywać prezenty.
Najbardziej się ucieszyła z nowej księgi o czarnej magii, którą dostała
od państwa Malfoy'ów, z pięknego pierścienia od Snape'a. Był on wykonany
z czystego srebra, a w środku miał ulubiony kamień szlachetny Eleny-
szmaragd. Od Dracona dostała śliczną, jedwabną,
szmaragdowo-zieloną bluzkę i świetną torbę na książki (pierwsza została
rozerwana zaklęciem bliźniaków Weasley'ów). Torba była tego samego
koloru co bluzka, a na zewnętrznej części miała wyhaftowanego węża.
Jednak nic nie przebiło trzeciego prezentu od Dracona. Była nim biała
róża w doniczce. Róża jeszcze nie rozkwitła. Dziewczyna postawiła ją na
stoliku nocynm i delikatnie pocałowała jeden z płatków. Następnie
położyła się na łóżku i zamknęła zmęcznoe powieki. pomimo tego, że była
dopiero 13, dziewczyna bardzo szybko zasnęła.
Super blog !!!
OdpowiedzUsuń