niedziela, 26 sierpnia 2012

Rozdział 51- Połączenie


Harry odruchowo zacisnął powieki, by uniknąć kontaktu oczu z sadzą, jednakże po chwili z zaskoczeniem poczuł, iż zamiast charakterystycznych cech towarzyszących przenoszeniu się za pomocą sieci Fiuu, jedyne co obecnie odczuwał to przyjemne ciepło oraz delikatne języki ognia smagające go po ciele. Uchyliwszy powieki, zobaczył nieprzerwanie trzymającą go za dloń Elenę, lecz nim zdążył otworzyć usta, ogień nagle zniknął, a oni zmaterializowali się w…
-Co my tutaj robimy?
Spojrzał na dziewczynę z wyrazem zaskoczenia na twarzy, podczas gdy zewsząd spoglądały na nich z ozdobnych talerzy, mordki wymalowanych na porcelanie kotów.
-Dlaczego jesteśmy w gabinecie Umbridge? Czy my…
-Harry, przestań. Nie ma na to czasu.
Nim Potter zdołał choćby pomyśleć o otworzeniu ust by zadać kolejne pytanie, Ślizgonka uniosła różdżkę i powiedziała stanowczym głosem.
-Accio rzeczy Harry’ego.
Nie spojrzawszy nawet na minę Gryfona wysunęła ponownie różdżkę i w momencie gdy wszystkie ubrania, podręczniki oraz inne przedmioty należącego do bruneta wleciały do gabinetu natychmiast wykonała szybkie machnięcie, dzięki czemu wszystko zmniejszyło się do rozmiarów odpowiednich co najwyżej dla myszy. Nie reagując na pytające spojrzenie swojego towarzysza ponownie wykonała szybki ruch i w ślad za całym dobytkiem Pottera, do gabinetu przywędrowały także i jej rzeczy natychmiast zmniejszone i umieszczone wraz ze swoimi poprzednikami w czarnej, skórzanej torbie z godłem Slytherina, którą dziewczyna przewiesiła sobie przez ramię.
-Harry…
Oglądając się na Gryfona Elena wysunęła przed siebie swoją bladą dłoń.
-Chodźmy.
-Ale dokąd chcesz iść? Chcesz porzucić Hogwart? Ślizgonów? Wszystko? I co planujesz dalej?
Slysząc te wszystkie pytania dziewczyna opuściła lekko dłoń i odwracając od bruneta wzrok wyszeptała.
-Mam zamiar odnaleźć Tego-którego-imienia-nie-wolno-wymawiać.
-CO? Eleno to szaleństwo! Przecież…
Reszta słów Gryfona utonęła w trzasku powstałym gdy drzwi do gabinetu zostały gwałtownie otwarte i do pomieszczenia wbiegło kilku przedstawicieli Grupy Inkwizycyjnej z Draconem Malfoy’em na czele i ponownie nim Harry zdążył choćby spojrzeć na niespodziewanych intruzów, Elena wyrywając różdżkę, którą zdążyła schować, wykonała szybkie machnięcia, powietrze przeciął świst i huk, a z różdżki wystrzeliły srebrzyste strugi światła, po czym wszyscy podwładni Umbridge zostali błyskawicznie odrzuceni na ścianę, po której osuwając się jednocześnie stracili świadomość… Prostując się, brunetka podeszła do Malfoy’a i klękając przy jego nieruchomym ciele, wsunęła dłoń za jego szatę wyjmując srebrną bransoletkę, złożoną z dziesiątek malutkich węży.
-To jest moje Malfoy, a ty mi ją bezpodstawnie skonfiskowałeś…
Założywszy biżuterię na nadgarstek wstała kierując spojrzenie czerwonych ślepi na Pottera.
-Pytałeś o Ślizgonów? Radzili sobie nim się pojawiłam, teraz dalej dadzą sobie radę.  Hogwart? Co on mi teraz da? Będę tą, która uciekła z Harry’m Potterem i pomogła mu, gdy Czarny Pan go opętal. Nie zależy mi na sławie, która temu wszystkiemu towarzyszy. A tobie zależy na ponownym stanięciu w błysku jupiterów, gdy nagle z pomylonego szaleńca i kłamcy staniesz się na nowo bohaterem i cudownym chłopcem? Jeśli tak ci na tym zależy, jeśli uważasz że zostając w Hogwarcie będziesz szczęśliwszy mając u swego boku Granger i Weasley’a, którzy ci nie pomogli i patrzyli jak Sam-Wiesz-Kto próbuje cię zniszczyć od środka… Ja cię nie będę zmuszać do niczego.
Po tych słowach dziewczyna ze spokojem wyjęła z torby rzeczy Gryfona i zapinając ją, ruszyła do kominka przyzywając do siebie szkatułkę z proszkiem Fiuu, nim jednak zdążyła wypowiedzieć zaklęcie, usłyszała za swoimi plecami głos Pottera.
-Eleno, idę z tobą.
Uśmiechnąwszy się, Riddle’ówna przyzwała do siebie na nowo rzeczy Harry’ego  umieszczając je w torbie i ponownie wysunęła dłoń, którą chłopak bez wahania złapał. Wtedy też machnęła różdżką mrucząc „Inferno” i sypiąc szczyptę proszku Fiuu pozwoliła by otoczył ich jasny płomień, przenosząc wprost do wiekowego, mrocznego dworu, a dokładniej- do salonu w tymże dworze…
***
-Panie mój… Twoja córka przecież nie mogła nas zdra…
-Zamknij się Bella! Próbuję w spokoju się zastanowić…
-Panie… Elena nigdy by…
-Glizdogonie, mój rozkaz względem Belli tyczy się również i ciebie żałosny szczurze!
Gdy kolejna próba odezwania się do Czarnego Pana skończyła się Cruciatusem rzuconym na Amycusa Carrowa, który natychmiast padł na kolana wijąc się w bólu, pozbawiony możliwości krzyku ze względu na wcześniejsze użycie przez Voldemorta zaklęcia wyciszającego, sprawiło że nikt nie odważył się więcej choćby otworzyć ust by odezwać się do swojego Pana. Ten natomiast nieprzerwanie krążył po salonie w dworze górującym nad Little Hangleton, by w końcu usiadł tyłem do swych Śmierciożerców, a przodem do płonącego w kominku ognia oraz leżącego przy palenisku niczym ironiczny obraz domowego ulubieńca- zwiniętego węża…
-Jak ona mogła…
Lord Voldemort wyszeptał owe słowa patrząc niewidzącym wzrokiem w ogień , po raz kolejny tego wieczoru próbując skontaktować się ze swoją córką…. I po raz kolejny jego głos pozostał bez odzewu. Umysł Eleny został przed nim zamknięty… Tej nocy był o krok od pozbycia się Pottera, a jego własna córka nie dość że uchroniła Chłopca-Który-Przeżył, dodatkowo stanęła po jego stroni e i wraz z nim uciekła oszałamiając wszystkich Ślizgonów, których wysłał do niej gdy tylko dotarła do niego wiadomość, że na nowo znalazła się w Hogwarcie.
-Chyba ona nie myśli o tym...
-Panie mój...
-Wyjdźcie stąd!
Momentlanie Czarny Pan zerwał się na równe nogi i cofając zaklęcie rzucone uprzednio na Carrowa, spojrzał na kulącego się na podlodze mężczyznę z odrazą i wstrętem w swoich wężowych oczach by następnie powtórzyć.
-Wyjdźcie stąd! Chcę zostać sam...
Dostrzegł jak bardzo Bella się ociąga chcąc z nim zostać, jednakże wystarczyło szybkie machnięcie różdżką i rozcięcie Lestrange'ównie ramienia by kobieta bez słowa opuściła szybkim krokiem komnatę, zamykając za sobą drzwi.
-Połączenie... Gdy czarodzieje sprzeciwiają się własnemu przeznaczeniu... Gdy ci, którzy powinni być wrogami stają się sprzymierzeńcami... Ale dlaczego? Przecież ona nie mogła by...
Nie mógł uwierzyć w to co przemknęło przez jego umysł, jednakże chociaż owa myśl była równie ulotna co motyl złapany w dłoń, o tyle natychmiast wróciła ze zwielokrotnioną mocą sprawiając, że sam Voldemort musiał na nowo usiąść w fotelu. Spojrzawszy w płonący kominek wciąż i wciąż w głowie kołatała mu się jedna myśl. Że oto jego córka, następczyni Czarnego Pana, dorównująca mu mocą mogła poddać się tej nic nie wartej mocy o której zawsze mówił Dumbledore... Elena mogła zakochać się w Potterze... To by wszystko wyjaśniało... I tłumaczyłoby powód połączenia tej dwójki, albowiem gdy pojawia się uczucie, zakochany czarodziej jest w stanie przekazać część, a czasem i całą swoją moc kochanej osobie... Czyniąc ją niemalże niepokonaną i dając jej ochronę na którą nie ma sposobu... Czar potężniejszy nawet od tarczy, którą Lily Potter dała własnemu synowi poświęcając za niego własne życie... O tyle potężniejsze, ponieważ nie było na nie żadnego sposobu i jedynie ten, kto przekazał swoją moc, mógłby cofnąć tarczę cofając zarazem zaklęcie.
-Tylko czy ona mogłaby od tak pokochać chłopaka, przez którego straciłem moc? Przez którego 14 lat temu straciłem wszystko?
Mówiąc to ponownie wysłał odzew do Eleny, z zaskoczeniem dostrzegając, że udało mu się chociaż na chwilę wedrzeć do jej umysłu, jednak to co zobaczył sprawiło natychmiastowe zerwanie nici połączenia umysłu, a sam Lord Voldemort spuścił głowę kryjąc twarz w dłoniach, podczas gdy w oczach obserwującego go węża odbił się obraz brązowowłosego mężczyzny, w ogóle nie przypominającego węża...

***
Nad skrajem Zakazanego Lasu pojawiła się delikatna luna wschodzącego słońca odbijająca się w pierwszych okiennicach Hogwartu. Cały zamek pogrążony był jeszcze we śnie, nie licząc dwóch osób stojących w sowiarni i ze smutkiem nie dostrzegających nawet tak upragnionej przez nich sowy... Oboje spojrzeli na siebie po czym podchodząc do okna spojrzeli na horyzont cicho szepcząc.
-Znajdziemy cię bez względu na wszystko... Zawsze przy tobie będziemy... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz