piątek, 24 sierpnia 2012

Rozdział 26- Porachunki cz. 2

SOBOTA: WIECZÓR

 Elena szła jednym z korytarzy w lochach. Przechadzała się tu zawsze, gdy chciała w spokoju pomyśleć. Z ręki zdjęto jej opatrunek, jednak cały czas odczuwała ból gdy zbyt gwałtownie ruszyła ręką.
-"Jeszcze tylko 1 tydzień. I tata się odrodzi. Wyjdzie ze swojego dziennika i połączy się ze swoją częścią. Razem go odnajdziemy."
Właśnie miała skręcić w kolejny korytarz, gdy nagle ktoś ją popchnął na ścianę i przygwoździł swoim ciałem. Elena nie miała jak wyjąć różdżki, czuła się całkowicie bezradna. Nieznajomy odgarnął jej włosy. Dziewczyna poczuła gorący oddech na swoim karku. Nieznajomy zaczął ją tam gwałtownie całować. Dziewczyna spojrzała przerażona na oprawcę i zobaczyła idealnie ułożone platynowe włosy.
-Malfoy... Odwal się ode mnie.
Chłopak uniósł twarz tak, że ich oczy znalazły się na jednej wysokości. Czerwonooka rozpoznała ten triumfalny błysk w jego stalowo-szarych oczach. Chłopak uśmiechnął się po czym wpił się w jej krwistoczerwone usta. Po policzkach dziewczyny zaczęły lecieć łzy, podczas gdy usta prosiły by przestał. Chłopak zaczął rozpinać jej bluzkę, cały czas całując ją po szyji. Nic nie robił sobie z błagań dziewczyny. Po pzbyciu się jej bluzki zajął się spodniami. Już zaczął jej rozpinać rozporek, gdy nagle coś w niego walnęło. Siła zaklęcia była tak silna, że chłopak przeleciał przez prawie cały korytarz i walnął w ścianę. Elena osunęła się po murze, podkuliła nogi i zaczęła po cichu szlochać. Poczuła ciepłą dłoń na ramieniu podciągającą ją du góry. Osoba ta nałożyła jej na ramiona bluzkę której wcześniej pozbawił jej Malfoy i przytulił do siebie. Dziewczyna wtuliła twarz w ramię wybawcy i powoli zaczęła się uspokajać. Nie musiała podnosić głowy, żeby wiedzieć kto to. Poczuła zapach wanilii z delikatną ntuką mięty. Tylko jedna osoba tak pachniała, a był nią...
-Dziękuję Marcus.
Dziewczyna odsunęła lekko głowę do tyłu i spojrzała na uśmiechniętą twarz Flinta.
-Nie masz za co mi dziękowac. A Malfoy odpowie za zdradę. Doskonale wie, że nikomu nie wolno podchodzić do przywódcy Slytherinu bez jego wyraźnej zgody. Chodź. Wrócimy już do Pokoju Wspólnego. Tak będzie dla ciebie lepiej. Dużo przeszłaś. Nic dziwnego, że boisz się dotyku drugiej osoby, a teraz będzie pewnie jeszcze gorzej.
Elena spojrzała w jego brązowe oczy. Nagle coś ją tknęło. Dziewczyna zamknęła oczy i zbliżyła swoją twarz do jego po czym złączyła ich usta w delikatnym pocałunku. Marcus początkowo lekko zdezorientowany po chwili niepewnie odwzajemnił pocałunek. Oderwali się od siebie, dopiero gdy obojgu zabrakło powietrza. Oboje się lekko uśmiechnęli. Elena założyła i zapięła bluzkę, po czym razem skierowali sie do Pokoju Wspólnego.

NASTĘPNEGO DNIA: RANEK

Elena weszła wraz z Marcusem i resztą drużyny do Wielkiej Sali. Usiedli i zaczęli jeść śniadanie, gdy nagle dyrektor przemówił:
-Drodzy, uczniowie. Chciałbym wam oznajmić, że obecnie profesor Flitwick nie może prowadzić lekcji, ponieważ wyjechał w bardzo ważnej sprawie do Bułgarii. Jednak nie martwcie się. Nie będziecie mieć zaległości, gdyż udało nam się znaleźć nauczyciela który narazei będzie zastępował Profesora Flitwicka. Prosze, przywitajcie ciepło, syna naszej drogiej profesor McGonagall, profesora Nicolasa McGonagalla.
Z wejścia dla nauczycieli wyszedł i podszedł do stołu mężczyzna o czarnych włosach i zielonych oczach.

Elena zmierzyła go wzrokiem. Wydawał się nawet miły, do czasu aż brunetka przeniosła wzrok na Saphirę. Ta wyglądała jakby miała się za chwilę rozpłakać. Jej wujka nie było przy stole nauczycielskim. Czerwonooka z powrotem spojrzała na Nicolasa. Przyjrzała mu się dokładniej i serce mu zamarło. Rozpoznała go. Gdy tylko zobaczyła, że ten wstaje od stołu i kieruje się w stronę bocznego wyjścia, przeprosiła resztę drużyny i wybiegła z Wielkiej Sali. Pobiegła skrtem, także momentalnie znalazła się w korytarzu którym szedł mężczyzna. Zatrzymała się tuż przed nim. Brunet spojrzał na drugoklasistkę obojętnym wzrokiem i zaczął jej wymijać, lecz ta złapała go za rękę.
-Czego chcesz, mała?
-Tylko nie mała. Znam cię.
-Oczywiście, że mnie znasz. Dyrektor przed chwilą mnie przedstawiał.
-Nie. Już wcześniej ciebie znałam. Pomagałeś kiedyś pewnemu aurorowi zwanemu Moody. Razem z nim pojmałeś wielu śmierciożerców, między innymi rodzeństwo Lestrange. Próbowałeś i nadal próbujesz wepchnąć za kratki Fenrira Greybacka, czyż nie?
-A nawet jeśli to co?
-Trzymaj się od niego z daleka. Pamiętasz jak Lestrangowie  ci mówili, że gdzieś istnieje dziecko, które jak dorośnie dorówna siłą Czarnemu Panu, gdyż jest jego potomkiem i następcą?
-To tylko mit. Jak Atlantyda czy Eldorado.
-Mylisz się Nicolasie.
Po czym dziewczyna zdjęła z ramienia bluzkę, tak że ten zobaczył wypalony na jej skórze zmieniony znak Śmierciożercy.
-To znaczy, że ty...
-Zgadza się. Zapamiętaj dobrze mnie oraz moje imię i nazwisko. Jestem Elena Riddle. Córka Czarnego Pana. A teraz posłuchaj. Wiem, że uciekasz przed śmierciożercami wyznaczonymi przed laty po to by cię zabić. Jedno moje słowo i oni się tu pojawią. Nikomu nie powiesz co się tu pomiędzy nami wydarzyło. Nie tykaj Greybacka. Chyba że chcesz zostać zagryziony przez wściekłe wilkołaki.  I najważniejsza sprawa. Widziałam co zrobiłeś Saphirze Dumbledore przed wejściem do Wielkiej Sali. Nieładnie jest tak całować znienacka. Zwłaszcza kiedy chłopakime tej dziewczyny jest mój ojciec chrzestny. Chyba rozumiesz co to oznacza? Trzymaj sie z daleka od mojej przyszłej cioci, albo odrazu rzucę na ciebie zaklęcie uśmiercające.
Dziewczyna machnęła zdrową ręką i momentalnie mężczyzna przeleciał przez korytarz i zatrzymał się na ścianie. Dziewczyna podeszła do niego i spojrzała mu w oczy:
-Zrozumiałeś co powiedziałam?
-T-t-t-tak.
-To dobrze. Miłego dnia, panie profesorze.
Po czym dziewczyna oddaliła się w stronę lochów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz