piątek, 24 sierpnia 2012

Rozdział 48- Za grzechy naszych ojców...

Czujnie nasłuchiwała każdego jego kroku, podczas gdy jej wzrok dokładnie obserwował każdy, choćby najlżejszy krok w jego wykonaniu. W tym momencie, gdyby ktoś na nią spojrzał, zapewne jej wzrok by zabił tego tajemniczego „ktosia” na miejscu, niczym spojrzenie bazyliszka.  Machinalnie unosiła do ust  widelec z sałatką, którą nałożyła sobie na talerz chociaż zbytnio nie zwracała uwagi na to co je.  Zapewne by dalej jadła  w taki sposób, gdyby przy stole nauczycielskim dodatkowo nie zjawiła się ONA. Na jej widok w młodej dziewczynie zawrzała krew, podczas gdy ona sama wstając od stołu odsunęła od siebie talerz i odwracając się na pięcie, ruszyła w kierunku wyjścia z Wielkiej Sali. Nie zwróciła uwagi na zdziwione spojrzenia członków jej domu, czy też na  męski głos, który odezwał się w jej głowie prosząc o chwilę rozmowy. Po chwili już była w lochach…

***

Minęły prawie 3 dni, odkąd Elena wróciła do Hogwartu  z Little Hangleton po tym jak została zaatakowana przez Dracona Malfoya. Nic nie wskazywało na to, że cokolwiek się zmieniło pomiędzy tą dwójką i nawet tajemnicza rozmowa w Wigilię oraz pocałunek w ciemności, a wraz z nim prośba jaką dziewczyna złożyła blondynowi, nic nie zmieniła w jej stosunku do tego napuszonego- zdaniem wielu  osób- młodego panicza. Jednak to nie on zaprzątał umysł Śmierciożerczyni. Gdyby miała myśleć  o kimś równie nieistotnym co Draco Malfoy, już dawno by uznała, że zdecydowanie ma za dużo czasu…  Nie, jej myśli krążyły wokół innej osoby… Wokół postaci wysokiego bruneta ubranego w szaty , które sprawialy iż wielu uczniom przypominał on wyrośniętego nietoperza. Obok niego, przyklejona do jego ramienia kobieta o jasnobrązowych włosach, ubrana w popielatą szatę profesorską. Severus  i Saphira Snape. Małżeństwo posiadające małą córeczkę, którą obecnie zostawili pod opieką matki Saphiry, by mogli powrócić do Hogwartu.
-Na polecenie mojego ojca…
Wyszeptała z wściekłością Elena, mieląc jednocześnie w ustach przekleństwo. Nie mogła uwierzyć w to, że jednak jest zmuszona ponownie go oglądać, chociaż zagroziła mu śmiercią jeśli kiedykolwiek stanie na jej drodze. Z drugiej strony, nie mogła mieć pretensji do swojego taty, któremu przecież nic nie powiedziała odnośnie zdrady Mistrza Eliksirów oraz jego małżonki, co oznaczało, że ci muszą tutaj zostać, bo taki jest rozkaz Czarnego Pana. Na samą myśl w dziewczynie zaczęła się burzyć krew, przez co trudniej było jej zachować spokój. Najchętniej by poszła teraz do gabinetu swojego ojca chrzestnego i pozbyła się go raz na zawsze. Zamiast tego obecnie leżała na łóżku w swoim dormitorium, z przymkniętymi powiekami i powtarzała w myślach formułki zaklęć, które odnalazła w jednej z ksiąg zakazanych, gdy poprzedniej nocy się tam zakradła. Jak zawsze podczas nocnych wypadów, tak i tym razem towarzyszyła jej Pani Norris oczekując odrobiny pieszczot w postaci drapania za uchem oraz pogłaskania po grzbiecie. Mając po swojej stronie tą wyliniałą kotkę, nie musiała się obawiać wpadnięcia w kłopoty, a dzięki temu nie potrzebne jej były przedmioty typu peleryny niewidki Pottera. Jednocześnie podobnie jak Dumbledore, tak i ona gdy chciała potrafiła stać się niewidzialną bez używania przedmiotów. Wielu osobom mogło się wydać, że jest zbytnio dobra w magii i zapewne  mieliby rację, jednak trzeba spojrzeć w tym miejscu na jedną, zasadniczą kwestię- podczas gdy inne dzieci bawiły  się, dokazywały, zajadały się słodyczami oraz cieszyły z zabawek, Elena się uczyła… Od najmłodszych lat otoczona przez czarną magię, która stopniowo przesycała jej umysł oraz ciało i sprawiała, że brunetka była wręcz przyzwyczajona do rzucania zaklęć bez różdżki. Czym było dla niej użycie zaklęć z drugiego roku nauki w Hogwarcie, gdy przed przybyciem do zamku nauczyła się rzucać zaklęcia niewybaczalne… Dlatego też obecnie nie miała najmniejszych problemów z nauką i mogła poza szkolnymi obowiązkami, spokojnie uczyć się nowych klątw, czy też w tajemnicy przygotowywać nowe wywary i trucizny, którymi zapełnione miała dwie szafki…   W końcu o to chodziło, by sprawić że Śmierciożercy całkowicie uniezależnią się od Snape’a, którego wtedy będzie mogła po cichu wyeliminować, a wraz z nim jego żonę oraz córkę. Gdyby tylko mogła…
-Słucham.
Elena odruchowo podniosła się na łóżku słysząc pukanie do drzwi, jednak widok osoby za nimi stojącej sprawił, że ponownie ułożyła się w pozycji leżącej i wzdychając cicho, powiedziała spokojnym, wręcz wypranym z emocji głosem.
-Czego chcesz Draco?
Mówiąc to, dziewczyna obróciła głowę tak że spojrzała wprost na stojącego w drzwiach blondyna. Oczywiście nie rozmyślała o nim, jednak to nie broniło jej rozmawiać normalnie z tym chłopakiem, kiedy akurat byli sam na sam. Nie bez powodu uczyniła go swoją bronią, światłem. Przez ten jeden gest Draco Malfoy stał się jej najbardziej oddanym Ślizgonem o czym już zdążyła się kilkakrotnie przekonać. Tym razem jednak mina Dracona wskazywała, że na pewno nie ma dla niej miłych wieści.
-Eleno, jest taka sprawa.
-Sprawa? Co masz na myśli?
-Yy… No…
-Draco, nie denerwuj mnie. Mów o co ci chodzi, albo przestań zawracać mi głowę.
Po tych słowach dziewczyna spokojnie uniosła się do siadu, jednak kolejne słowa Dracona sprawiły, że natychmiastowo poderwała się na równe nogi szybkim krokiem podchodząc do niego.
-Powtórz co powiedziałeś.
W jej głosie pobrzmiewała w tym momencie stanowczość, której po prostu nie dało się odmówić.
-Profesor  Snape wzywa cię do swojego gabinetu, jak najszybciej…
-Więc jednak dobrze usłyszałam.
Elena wymruczała cicho do siebie mocno niezadowolonym głosem, po czym podchodząc na nowo do stolika nocnego, wzięła z niego różdżkę, chowając ją do czarnego kozaczka, który po chwili wylądował na jej stopie. Mimo wszystko w szkolnych lochach było zimno, dlatego każdy Ślizgon był zaopatrzony na ciepłe ubrania. Po raz ostatni poprawiła zielony, kaszmirowy golf, po czym podchodząc do Dracona, powiedziała spokojnym głosem.
-Słyszałam, że grupa składająca się z członków innych domów ostatnio zaczepiała naszych pierwszorocznych. Sprawdź to dyskretnie i jeśli coś się będzie dziać daj mi znać. Będę miała otwarty umysł na wszelkie informacje od ciebie.
Gdy tylko chłopak potwierdził skinieniem głowy, że się tym zajmie, Elena już nie zwracając na niego uwagi opuściła swoje dormitorium, by potem przejść szybkim krokiem przez pokój wspólny i przez dziurę w ścianie wydostać się do lochów.
-Snape mógł narzucić na swój gabinet zaklęcia, żeby nikt z zewnątrz nie mógł użyć legilimencji na kimś w środku… W takim razie…
Wyjmując szybkim ruchem różdżkę, dziewczyna wyszeptała odpowiednie zaklęcie, przez co z różdżki wysunęła się czarna żmija, zwijając się w kłębek przy drzwiach. Ona natomiast przekazała krótką wiadomość Draconowi do myśli, co ma zrobić w razie gdyby jednak coś znalazł, po czym skierowała swoje kroki do gabinetu Severusa. Idąc tam, Elena nie mogła wręcz uwolnić się od wspomnień kiedy to z ogromną chęcią przychodziła do tego samego pomieszczenia żeby porozmawiać ze swoim ojcem chrzestnym, albo po prostu z nim pobyć. On był jej wtedy najbliższy i zrobiłaby w tym czasie wszystko, żeby ich więź nie została zerwana. Teraz to się zmieniło wręcz diametralnie, jako że sama wręcz marzyła o tym, by pewnego dnia wysadzić w powietrze ten gabinet z Severusem oraz Saphirą w środku.
-Zbyt dużo krwi już mi napsuli.
Wyszeptała do siebie, stając przed tak dobrze znanymi jej drzwiami, w które delikatnie zapukała czekając na pozwolenie, a gdy je uzyskała od razu pociągnęła za klamkę dzięki czemu jej oczom ukazał się gabinet profesorski, tak jak go zapamiętała. Chociaż obecnie, mimo tego że nic się nie zmieniło, pomieszczenie wydało jej się nagle jakoś bardziej przytulne dla Severusa oraz bardziej nieprzystępne- dla niej. W końcu teraz już nie mogła od tak przyjść tutaj, teraz to miejsce było terenem jej wroga.
-Eleno, usiądź proszę.
Na ten głos dziewczyna podniosła wzrok wprost na siedzącego za biurkiem Snape’a oraz stojącą za nim z dłońmi na oparciu jego fotela- Saphirę. Brunetka na te słowa jedynie skinęła głową zamykając drzwi i siadając we wskazanym jej miejscu.
-Pan profesor mnie wzywał.
Mówiąc to dziewczyna bez jakiegokolwiek lęku spojrzała w te przepastnie czarne oczy, które obecnie były dla niej samej obce i zimne, tak inne od tych które znała z dzieciństwa. Jednak tamte czasy odeszła i Elena doskonale sobie zdawała z tego sprawę.
-Tak, mamy do ciebie sprawę.
-Czy ta sprawa dotyczy lekcji albo moich ocen?
-Nie, nie tego, ale…
-Czy ma jakiś związek z kłopotami, czy sprawiam jakieś problemy albo inni profesorowie się na mnie skarżyli?
-Nie, oczywiście że nie, jednak…
-Czyli jest to powiązane ze Slytherinem, tak? Jako przywódczyni tego Domu mam jakichś Ślizgonów pouczyć… Rozumiem, niech tylko pan profesor poda mi ich nazwiska to…
-Nie chodzi o nic związanego ze szkołą, a o twoje życie poza Hogwartem i to co robisz!
Na słowa Severusa oraz fakt, że mężczyzna podniósł głos brunetka w ogóle nie zareagowała. Jedynie jej wzrok stał się jeszcze bardziej chłodny, podczas gdy ona sama, powiedziała spokojnym głosem.
-Pana profesora nie powinno  interesować moje życie prywatne. Jakby to się wydało, ktoś mógłby pomyśleć, że pan mnie faworyzuje.
-Eleno skończmy te gierki. Wiesz doskonale o co mi chodzi.
-Myli się pan. Nie mam pojęcia. Jest pan moim nauczycielem i opiekunem mojego Domu. Jednak na tym się nasze relacje kończą i nie wykraczają one poza granice profesor-uczeń. Więc jeśli nie ma pan do mnie sprawy związanej z tym tematem, to pozwoli pan że już sobie pójdę. W tym roku mam SUM-y do których chciałabym się dobrze przygotować.
Po czym wstając dziewczyna ruszyła do drzwi, jednak nim wykonała więcej niż 3 kroki, usłyszała za sobą głos swojego chrzestnego.
-Zmieniłaś się. Gdzie jest ta Elena, która próbowała dochodzić swoich racji wykłócając się ze mną i krzycząc?
Na te słowa, młoda Riddle’ówna, spojrzała na mężczyznę przez ramię mówiąc spokojnym, wręcz lodowatym tonem.
-Ta dziewczyna dorosła.
-Masz dopiero 15 lat.
-I w ciągu 15 lat mojego życia przeżyłam więcej niż większość czarodziejów nie doświadcza przez całą swoją egzystencję. Jednak moje życie nie jest pana sprawą i dlatego prosiłabym, żeby pan…
Jednak nim dziewczyna dokończyła, na jej dłoni znikąd pojawiła się bransoletka w kształcie węża, która przemówiła głosem Dracona, informując ją gdzie powinna się teraz znaleźć, po czym zniknęła.
-Przepraszam pana, ale mam ważniejsze sprawy na głowie niż tłumaczenie panu, gdzie istnieje granica profesor-uczeń.
-A ty gdzie się wybierasz?
Na jego pytanie, Elena odpowiedziała już przy drzwiach, nawet na niego nie patrząc.
-Idę robić coś, co naprawdę ma znaczenie.
Po tych słowach brunetka wyszła, zamykając za sobą drzwi i ruszyła szybkim krokiem w kierunku  wyjścia z zamku, by po tym puścić się niemalże biegiem w miejsce wskazane przez Malfoya. Nie myślała teraz nad rozmową z Snape’m, nawet nie zwróciła uwagi na fakt, że Saphira w tej rozmowie nie odezwała się ani razu.
-Mam ważniejsze sprawy…
Wyszeptała w duchu, po czym widząc co się dzieje tuż przy Zakazanym Lesie, niewiele myśląc wyjęła różdżkę i wykonując nią szybki ruch, posłała zieloną smugę energii w przestrzeń pomiędzy  pierwszorocznymi, a bandą siódmo rocznych z innych domów, na co śnieg tam leżący natychmiast poderwal się w górę tworząc tornado, które następnie przekształciło się w śnieżnego węża, który zaczął wypluwać niczym jad, śnieżki prosto w siódmo rocznych. Ona natomiast dobiegła tam akurat, żeby stanąć przed pierwszorocznymi i jednocześnie za wężem. Widząc, że tamtym udało się zniwelować jej zaklęcie, zmierzyła wojowniczym wzrokiem tamtejszych chłopaków, a dostrzegając tam głównych prowokatorów, wręcz zmrużyła z wściekłości ślepia.
-Weasleyowie…
-Co tam Morino? Planujesz bronić tych małe, oślizgłe płazy?  Sama nie dasz nam rady…
-Tak się składa Weasley, że węże są gadami.  Ale masz rację. Nie pozwolę byście dręczyli członków mojego domu. Co oni wam zawinili?
-A musieli coś zrobić? Wystarczy, że są… To plugawe dzieci Śmierciożerców, powinni wiedzieć, że płaci się za grzechy…
-Swoich rodziców? Zaczynacie się bawić w sługusów Czarnego Pana?
-Jak śmiesz…
-A śmiem… Bo to Czarny Pan ma w zwyczaju karać kogoś za to, gdzie się urodził. Poza tym ta grupka to dzieci z rodzin, gdzie nie było ani jednego Śmierciożercy. Raczcie sprawdzać dokładniej nim kogoś bezpodstawnie oskarżycie…
Po czym nim ci zdążyli cokolwiek powiedzieć, dziewczyna machnęła różdżką, przez  co nagle śnieg tuż pod nogami  jej przeciwników zaczął  się ruszać, a w następnej chwili, ten przybrał postać bałwanów, które podobnie jak wcześniej wąż, zaczęły okładać ich śniegiem, tyle że obecny twór brunetki zaczął gonić siódmo rocznych, zmuszając ich do odwrotu. Na ten widok Elena zaśmiała się cicho, po czym odwracając się przodem do członków swojego domu, chciała coś powiedzieć, jednak jej słowa na widok grupy chłopców wraz z jedną dziewczynką, drżących z zimna, nie ważne jakie by te slowa nie były, natychmiast zostały  zastąpione przez krótkie rozporządzenie.
-Do szkoły, już.
Upewniając się, że grupa idzie tam gdzie powinna, Ślizgonka złapała w Wielkiej Sali jednego z mijanych członków Domu Węża, wysyłając go po  parę kubków gorącej czekolady. Zabierając grupę do pokoju wspólnego, poczekała aż ci pozdejmują pomoczone kurtki i przemoknięte kozaki i wciągając w to jeszcze kilka innych dziewczyn, zajęła się osuszaniem za pomocą magii ich ubrań i włosów, natartych śniegiem. Dopiero po chwili odsuwając się od grupki, podeszła do bandy siódmo roczniaków siedzących przy kominku.
-Moglibyście przenieść się gdzie indziej?  W przeciwnym razie wszystkie nasze koty wylądują w Skrzydle Szpitalnym. A chyba każde z nas wie, że Madame Pomfrey najchętniej każdą chorobę leczyłaby syropem pieprzowym.
-Nie ma sprawy… Daj im jeszcze to.
Po czym jednym machnięciem różdżek, przyzwano dla najmłodszych co cieplejsze koce ze swoich domitoriów, tak że gdy chwilę później dotarły kubki z parującym kakaem, Pierwszoroczni już siedzieli rozgrzewając się przy kominku, owinięcie kocami i z naczyniami w dłoniach. Po jakimś czasie w pokoju wspólnym zapanowała zwyczajna atmosfera i dopiero gdy Elena podeszła do grupki przy kominku po upływie kwadransa  od momentu gdy tam usiedli, jako pierwsza do nich zagadała.
-I jak? Jest wam już cieplej.
-Aha… Dziękujemy…
-Powinniście raczej podziękować chłopakom, którzy odeszli wam od kominka…
-Ale my nie za to…
Na słowa grupki, w oczach Eleny pojawiło się niemałe zdziwienie. W końcu sama nie widziała powodu dla  którego mieliby jej dziękować.
-Więc za co?
-Za pomoc z tymi z innych domów.
-Uwzięli się na nas, chociaż praktycznie nie wiemy dlaczego.
-Nic im nie zrobiliśmy, nawet ich nie znamy, więc dlaczego…
-Ponieważ jesteście Ślizgonami…
-Jak to?
Od razu wszystkie oczy zwróciły się na brunetkę, która usiadła na oparciu jednego z foteli i zapatrzyła się w ogień.  Przez dłuższy czas analizując w myślach co powinna im powiedzieć.
-Widzicie… Czarny Pan pragnie oczyścić świat z czarodziejów, którzy nie są czystej krwi. O tym wie każdy, podobnie jak o tym, że jeśli ktoś zechce się do niego dobrowolnie przyłączyć, to Czarny Pan w pewnym sensie roztoczy nad  nim ochronę, nawet jeśli ta osoba nie będzie czystej krwi. Za to mało kto mówi na głos o innej grupie czarodziejów…
-Czyli, o jakiej?
Elena spojrzał na szarookiego chłopca z włosami trochę podpadającymi pod rudy, jednak znacznie ciemniejszymi i zadbanymi.
-Jest To coś w rodzaju organizacji złożonej z czarodziejów, którzy pamiętają to co zrobili Śmierciożercy ponad 15 lat temu. W tej grupie znajdują się ci, których rodziny ucierpiały albo po prostu ci, którzy nienawidzą Śmierciożerców, jednak ze względu na fakt, że poplecznicy Czarnego Pana zniknęli, oni postanowili się mścić na prawdopodobnych poplecznikach. Uważają, że my jako Ślizgoni na pewno jesteśmy spokrewnieni ze Śmierciożercami, więc należy nas prześladować za „grzechy naszych ojców”. Nikt nigdy się nie zastanawiał nad tym jak wyglądało życie rodzin po zniknięciu Czarnego Pana, kiedy to Śmierciożercy z tych rodzin zostali złapani i osadzeni w Azkabanie. Dla nich liczy się wymierzanie tej niby-sprawiedliwości. Nieważne, czy jest ona prawdziwa, czy udawana.  Dlatego nasz dom trzyma się bardziej w grupie niż inne domy, które się wzajemnie ze sobą przyjaźnią. My pochodzimy z rodzin o wielowiekowych tradycjach, z rodzin gdzie czarną magię nie traktowano jak zło. Bo czarna magia nie jest zła, jest po prostu bardzo potężną dziedziną magii. I do niej istnieją ludzie którzy potrafią i nie potrafią tego zrozumieć. A tego, czego ktoś nie potrafi zrozumieć, tego zaczyna się bać. Tak jest i z mugolami i z czarodziejami. 
-To jest bardzo niesprawiedliwe.
-Masz rację.
Elena spojrzała na otaczających ją pierwszorocznych, po czym skierowała wzrok na ogień.
-Zgadza się, to jest niesprawiedliwe. I właśnie dlatego tak wielu czarodziejów czystej krwi opowiedziałoby się za Czarnym Panem. By chronić swoje rodziny przed prześladowaniami. Ponieważ o ile Czarny Pan pokazuje wprost do czego zmierza, o tyle ta druga organizacja działa z ukrycia, jak szczury…
Po tych słowach w grupie przy kominku zapanowała chwila dłuższego milczenia, nim jeden z chłopców nie odezwał się cicho.
-Jeśli Czarny Pan powróci… Stanę po jego stronie. I ja i moja rodzina. Wtedy tego nie zrobiliśmy, ale teraz będzie inaczej…
-U mnie tak samo.
-Ja też przekonam rodziców.
-Potrzebujemy opieki, przecież mamy prawo żyć bez strachu.
Elena słuchała jak pierwszoroczni zagłębiają się w tej rozmowie, podczas gdy ona sama skierowała wzrok na ogień i skupiła się na skaczących płomieniach. Wiedziała, że w tym momencie pozyskała kilkanaście nowych popleczników dla swojego ojca, jednakże nie tylko to go cieszyło. Nie okłamała tej grupki i teraz chodziło także o to, by inne rodziny czysto krwiste dowiedziały się o prześladowaniach jakie mają miejsce nie tylko w szkole, ale i w pracy i poza nimi.
„Tylko mój ojciec może zapewnić spokój i ład w świecie czarodziejów. I tak się stanie… Zwyciężymy i nic nie będzie w stanie nas powstrzymać.  To my jesteśmy przyszłością tego świata…”  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz