Ile Elena musiała się namęczyć by pomóc
Potterowi w dotarciu do 3 zadania Turnieju Trójmagicznego zostanie na
zawsze zagadką, chociaż może kiedyś zostanie ona przedstawiona. Jednak
teraz nie było to ważne. Najważniejsze było to, że Potter lada chwila
miał dotknąć pucharu. Przez ten rok, Elena udawała, że bardzo się
zmieniła. Starała się być dobra dla Pottera, tak by móc się do niego
zbliżyć. Teraz gdy to się udało, dziewczyna mogła spokojnie zająć się
swoim planem. Przekazała Marcusowi, że musi coś bardzo ważnego załatwić
po czym wymknęła się z trybun. Swe kroki skierowała w stronę Zakazanego
Lasu. Gdy tylko przekroczyła jego granice machnęła lekko ręką, a jej
ciało natychmiast otoczył czarny dym. Gdy ten zniknął, ciało brunetki
zostało oplecione przez długą, czarną szatę z kapturem. Czerwonooka
lekko się uśmiechnęła. Spięła włosy i założyła maskę która pojawiła się
wcześniej w jej dłoni. Następnie zaciągnęła kaptur i teraz już
spokojnie, przeniosła się na cmentarz, przy reydencji jej ojca. Tam też
czekał na nią Glizdogon.
-Wszystko prygotowane?
-Tak panienko. Wystarczy tylko, że zjawi się tu Potter. Poza tym...
-Co? Co poza tym? Mów w tej chwili.
-Poza
tym, Czarny Pan zadecydował, że dziś zjawią się tu śmierciożercy wraz
ze swymi dziećmi. Ma zamiar ukarać wszystkich, którzy byli niewierni.
-To znaczy, że Dracona Malfoya, także?
-Sądzę, że tak.
Na
te słowa na twarzy Eleny pojawił się delikatny uśmiech który na
szczęście został zakryty przez maskę. Tak długo czekała na to by Malfoy
odpowiedział za wszystkie krzywdy które jej wyrządził. I teraz jej
cierpliwość miała zostać nagrodzona. Już nic nie mówiąc, dziewczyna
ruszyła dokończyć ostatnie przygotowania. Idealnie o wyznaczonej porze
pojawił się Potter. Był sam, co oznaczało, że myśli Eleny się
sprawdziły. Nie chciała obecnie rzadnej innej śmierci poza jego
śmiercią, dlatego też, gdy usłyszała że Potter i Diggory mają dotknąć w
tym samym momencie pucharu, użyła swej mocy, by zatrzymać Cedrica w
labiryncie. Wszystko co było potem działo się bardzo szybko. Jej ojciec
został wskrzeszony, pojawili się śmierciożercy. Jednak Potter nie mógł
zauważyć potomstwa sług Czarnego Pana, gdyż młodzi stali dalej, cały
czas pozostając w cieniu swoich rodziców. Potem uwolnienie się przez
Pottera i jego ucieczka. Elena także to przewidziała, dlatego też nie
przejęła się tym zbytnio. W przeciwieństwie do Czarnego Pana. Ten
wściekły już chciał ruszyć za Potterem, jednak przypomniał sobie, o
Crouchu. Był pewien, że jego sługa sprowadzi Pottera z powrotem. W
obecnej chwili zajął się młodym pokoleniem śmierciożerców. Początkowa
zloc na ich rodziców minęła jak tylko zobaczył, że każdy z
młodych czarnoksiężników ma już mroczny znak. Elena cały czas stała w
cieniu. Czekała, aż Czarny Pan Dojdzie do jej matki oraz do Dracona. Gdy
wreszcie tam dotarł była pełna nadziei. Przecież dokładnie opowiedziała
Czarnemu Panu o zdradzie jakiej dopuściła się jego żona. On jednak
zamiast ją zabić, zdjął z jej twarzy maskę po czym przywołał ją do
siebie.
-Chodź do mnie Narcyzo. Pięknie wyglądasz. Nadszedł czas,
żebyś zajęła miejsce przy moim boku, tak jak ci to kiedyś obiecałem. A
teraz- zwrócił swój wzrok na Lucjusza Malofya- Lucjuszu, przyprowadź mi
tutaj swojego syna.
Draco mężnym i dumnym krokie ruszył w stronę
Voldemorta. Gdy stanął przed nim, ukłonił się nisko. Czarny Pan spojrzał
uważnie na chłopaka i rzekł
-Prawdziwy z ciebie Malfoy. Twój ojciec
jest moim 3 śmierciożercą i nie chcę tego zmieniać, dlatego też to ty
zostaniesz moją prawą ręką. Widzę w tobie ogromny potencjał.
Malfoy ukłonił się po raz drugi po czym zachęcony ruchem dłoni Voldemorta, stanął po jego prawej stronie.
-A teraz podejdź do mnie ty, która opiekowałaś się mną przez ostatnie 2 lata.
Elena
wściekła podeszła do Czarnego Pana. Nie dała po sobie poznać jak bardzo
w tej chwili nie chce byż przy Voldemorcie. Ukłoniła się, jednak po
wyprostowaniu nie spojrzała na jego twarz.
-Wynagrodzę cię, jeśli tylko podasz mi swoje imię.
-Czarny
Panie! Moje imię nie jest ważne skoro ty odzyskałeś siły. Ja już nie
jestem potrzebna więc jeśli pozwolisz, teraz odejdę.
Po czym bez słowa odwróciła się i skierowała się ku wyjściu a okręgu jaki stworzyli śmierciożercy.
-Nieważne co dla mnie zorbiłaś. Nikt nie ma prawa tak się do mnie zwracać. Masz wrócić tu w tej chwili.
Gdy
Elena nie posłuchała, ten wysłał wściekły na nią 4 śmierciożerców.
Elenę tak zaskoczył ten gest, że nic nie zdąrzyła zrobić. Tamci złapali
ją i doprowadzili przed Czarnego Pana. Ten ujął w dloń różdżkę, którą
wcześniej podał mu Glizdogon, po czym rzekł:
-Wskrzesiłaś mnie i jestem ci wdzięczny. Powiedz mi jak masz na mię, a nic ci nie zrobię.
-Już mówiłam. Me imię nie jest ważne.
Gdy
Czarny Pan to usłyszał, poprostu nie wytrzymał. Wymierzył w nią różdżkę
po czym potraktował ją Cruciatusem. Dziewczyna wrzasnęła z bólu, jednak
po chwili jej głos zamilkł. Pomimo tego że Voldemort powtarzał ten czyn
ok 3 razy, ona nie krzyknęła już ani razu. Po ok 10 minutach zdjął z
niej zaklęcie, po czym podszedł bliżej. Cały czas każąc śmierciożercom,
trzymać ją, Czarny Pan zerwał jej z twarzy maskę. W tym samym momencie
spadł jej z głowy kaptur a spinka poluzowana przez wstrząsy spowodowane
bolem, wypuściła jej włosy uwalniając czarne kosmyki które spadły
dziewczynie na plecy i ramiona. Voldemort nie widział jej twarzy,
ponieważ miała pochyloną głowę. Nie mogąc już wytrzymać tej maskarady,
złapał ją za podbródek i pociągnął jej twarzw górę tak że ich oczy się
spotkały. i W tej chwili wszyscy zamarli, a w szczególności sam
Voldemort. Otóż z twarzy o tym samym bladym kolorze co jego, spoglądały
na niego te same co jego czerwone oczy. Dziewczyna była niemal
identyczna jak on.
-K-K-Kim ty jesteś/
-Elena?
Czarny Pan
spojrzał po wszystkich. Wypowiedzieli te słowa wszyscy ślizgoni,
Lucjusz, Severus oraz Draco wraz z matką Eleny. Voldemort spojrzał na
Dwójkę osób stojących za nim.
-Draco, znasz ją?
-To jest Elena Morino. Jest z mojego roku. Chodzi do Hogwartu i jest przywódczynią Slytherinu.
-Morino? Nrcyzo czy ty przypadkiem...
-Tak mam na nazwisko. A ona jest moją córką i...
Nie
dokończyła mówić, ponieważ niespodziewanie wszyscy usłyszeli wściekły
syk. Gdy spojrzeli na Elenę, okazało się, że to ona tak syknęła.
nastepnie spojrzała na trzymających ją śmierciożerców i lekko się
uśmiechnęła. Voldemort znał ten uśmiech. Brunetka wymamrotała jakieś
slowa, po czym nagle wszystkich mężczyzn odrzuciło. Zatrzymali się
dopiero na nagrobkach. Ona natomiast bez słowa roztarła sobie ręce.
Następnie uklękła, a gdy powstała, wszyscy zobaczyli owijającą się wokół
jej klatki piersiowej kobrę albinosa. Dziewczyna pogłaskała ją po łbie
po czym spojrzała na Czarnego Pana.
-Nie uznaję tej kobiety za matkę
od chwili gdy cię zdradziła. Podobnie jak młody Malfoy. Miałam
nadzieję, że ich ukarzesz, jednak jeśli nie masz zamiaru, tego zrobić nie
będę się kłócić. Poza tym nie nazywam się Elena Morino. To była tylko
przykrywka. Naprawdę.... Nazywam się Elena Riddle. I jestem twoją córką.
Voldemort zaskoczony spojrzał jej w oczy a gdy nie dostrzegł w nich
nawet kropli kłamstwa, wściekły odrzucił Narcyzę jednym ruchem ręki.
-Czemu nie powiedziałaś mi, że mam córkę.
-Bo nie zdążyłam. Poza tym ona jest nic nie wartym śmieciem.
-Co proszę?!?!?!- po czym jeszcze raz ją odrzucił.- Ona mnie wskrzesiła. Ona mnie odnalazła i wyleczyła.
Już nie patrząc na Narcyzę, Voldemort podszedł do Eleny i położył jej dłoń na ramieniu.
-Przepraszam.
Od teraz jesteś kimś więcej niż moją prawą ręką. Będę ciebie słuchał we
wszystkim. Dzięki tobie pozbędę się każdego kto będzie próbował nam
przeszkodzić i nareszcie oczyszczę ten świat z brudu.
-Tak jest Czarny Panie.
Po czym dziewczyna lekko się uśmiechnęła.
-To wspaniale, że jednak mam jakiegoś następce. I że to właśnie ty nim jesteś... córko.
Podczas
gdy Potter był przesłuchiwany w szpitalu przez Dumbledore'a, Elena
nareszcie połączyła się ze swym ojcem. Niebo zakryły czarne chmury,
zapowiadające koniec świata dla wielu tysięcy istnień. Poprzez
nieboskłon przeleciał czasem przerażony ptak, jednak poza nim nic nie
zmąciło tej magicznej i wręcz mrocznej ciszy, która okryła świat w
chwili gdy Voldemort przyjął swoją córkę. Dziewczynę, która miała tak
samo potężną moc jak on.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz