piątek, 24 sierpnia 2012

Rozdział 18- Prawdziwa córka swego ojca

Elena właśnie wyszła z lochów i kierowała się w stronę Wielkiej Sali. Szła na śniadanie. Na szczęście dzisiaj sobota. W poniedziałek czekała ją lekcja astronomii z Jaszczurą (Sapihra objęła stanowisko nauczycielki astronomii, a jej miejsce zajął Lokhart), 2 godz. eliksirów, transmutacja, OPCM i zielarstwo.
Nagle Elena szybko przywitała się z podlogą, a na niej wylądował młody Crevey. Elena zepchnęła go z siebie, po czym wstała i spiorunowała go wzrokiem.
-Co ty wyrabiasz bachorze? Patrz gdzie leziesz!!!
-Przepraszam. Spieszyłem się do Wielkiej Sali. Harry Potter właśnie je tam śniadanie, a po tym co wczoraj zrobił (chodzi o przylot do szkoły samochodem), chciałbym zrobić z nim wywiad.
-Aha. A więc posłuchaj: NIE OBCHODZI MNIE TO, ŻE JESTEŚ TU OD WCZORAJ A JUŻ ZALICZASZ SIĘ DO FANCLUBU POTTERA! PATRZ GDZIE ŁAZISZ, CHYBA ŻE CHCESZ ŻEBY KOLEDZY ODWIEDZALI CIĘ W ŚWIĘTYM MUNGU NA INTENSYWNEJ I OBSERWOWALI JAK LEKARZE BEZSKUTECZNIE PRÓBUJĄ CIĘ POSKŁADAĆ!!! ZROZUMIAŁEŚ GÓWNIARZU???
-Tak, proszę pani. Przepraszam.  Do widzenia.
I szybko wbiegł do Wielkiej Sali. Elena spojrzała jeszcze raz na niego, po czym sama weszła do Wielkiej Sali i usiadła przy swoim stole. Zjadła szybko śniadanie, po czym skierowała się do wyjścia. Gdy była w Głównym Korytarzu, nagle poczuła że ktoś złapał ją za rękę. Gdy się odwróciła, zobaczyła swojego wujka. Nie daleko stała Saphira.
-Eleno zaczekaj.
-Słucham pana profesora.
-Eleno. Masz się w tej chwili przestać zachowywać jak rozkapryszona 5-latka.
-A ty masz mnie w tej chwili puścić.
-Nie zrobię tego dopóki mnie nie wysłuchasz.
-Nie mam najmniejszego zamiaru.
-Ja cię nie pytam zgodę.
-W takim razie... Powiem to tylko raz. Jeżeli nie chcesz mieć poważnych kłopotów to masz mnie w tej chwili puścić.
-Eleno. Nic mi nie możesz zrobić. Znam wszystkie zaklęcia których używasz. Bo sam cię ich nauczyłem.
-Tak sądzisz? To zaraz się przekonasz że nie należy mnie nie doceniać. Wiesz dobrze czyją jestem córką- ostatnie zdanie wypowiedziała tak cicho że tylko Snape je dosłyszał.
-Tak wiem. I co z tego? Nie masz jego mocy.
-Założysz się??
Po czym dziewczyna momentalnie odwróciła się, tak że stanęła na przeciwko swojego chrzestnego, po czym położyła palec środkowy i wskazujący swojej prawej ręki, na lewym przedramieniu Snape'a (tam gdzie ten miał Mroczny Znak). Snape momentalnie puścił dziewczynę, ponieważ poczuł hwałtowny ból w miejscu gdzie ma Mroczny Znak. Podwinął rękaw i ze strachem spojrzał najpierw na znak potem na Elenę. Otóż wcześniej ledwo dostrzegalny znak, teraz był koloru węgla. Severus czuł jakby mu ktoś przyłożył rozgrzany do czerwoności pręt do tego miejsca.
-Jak tyś to...
-Umiem o wiele więcej niż sądzisz. I jestem do niego podobna o wiele bardziej niż ci się wydaje. Więc radzę, nie zaczynaj ze mną, bo będzie z tobą źle.
Po czym odwróciła się i weszła do lochów.

***Trzy godziny później***

Elena spacerowała wzdłuż jeziora. Była piękna pogoda więc dziewczyna uznała, że nie będzie kisić się w pokoju wspólnym. Gdy przechodziła stroną, gdzie był Zakazany Las, nagle ktoś ją pociągnął, także znalazła się oparta o drzewo. Ktoś przytrzymywał jej nadgarstki, więc nie mogła się ruszyć. Gdy otworzyła oczy zobaczyła przed sobą twarz Dracona.
-Malfoy, masz mnie w tej chwili puścić.
-Nie mam mowy. Masz z powrotem być moją dziewczyną.
-Chyba Snisz. Po tym jak mnie zdradziłeś z tym mopsem? Zapamiętaj. Ja daję tylko jedną szansę. i nie mam w zwyczaju wybaczać.

To wszystko obserwowali Snape i Pan Malfoy, który przyjechał tu załatwiać jakieś sprawy, w końcu jest przewodniczącym rady nadzorczej.
-Z tego nie wyniknie nic dobrego.
-Zgadzam się.

-Mnie wybaczysz, czy to ci się podoba czy nie.
-Ach tak? A co mi zrobisz, jeśli ci nie wybaczę.
-Wolisz nie wiedzieć.
Po czym Draco gwałtownie wpił się w jej usta. To nie był rzaedn z tych pocałunków, którymi ją wcześniej obdarzał. Ten był na siłę.  Dziewczyna wyrwała się z jego ust i odwróciła głowę. Draco już miał ją znowu pocałować, gdy ta nagle wyswobodziła się z jego uścisku i wysunęła pod jego ramieniem. Nadtępnie spojrzała na niego wściekłym wzrokiem.
-Teraz poznasz co to znaczy zajść za skórę Elenie Morino.
-Ach tak? A co mi zrobisz?
Lecz Elena nie odpowiedziała. Zaczęła się zmieniać. Jej skóra przybrała zielony odcień, oczy zwęziły się. Po chwili przed Draconem zamiast Elena "stała", piękna, młoda kobra.
 
Elena zaczęła sunąc w jego kierunku cicho sycząc. Ten Coraz bardziej przywierał plecami do drzewa. W pewnym momencie Elena wbiła zęby w jego lewą nogę. Draco krzyknął z bólu. Dziewczyna zatopiła trochę głębiej kły, po czym wyjęła je i się odmieniła.
-To ciebie nauczy moresu. Zapamiętaj sobie, że nie wolno ci mnie tknąć.
-Ale, kobry są jadowite. ja umrę.
-Nie nie umrzesz. Nie wpuściłam tam jadu, ale możesz być pewny że następnym razem to zrobię, jeżeli spróbujesz znowu, tego co przed chiwlą. Do widzenia Padalcu.
Po czym odwróciła się i odeszła.
Snape spojrzał na Lucjusza.
-Przypomina ci to kogoś?
-Tak. Czarny Pan także zmieniał się w kobrę. -odpowiedział Lucjusz.
-I jeszcze to co zrobiła rano z moim Mrocznym Znakiem. Przecież w ten sposób Czarny Pan nas wzywał.
-Zgadza się. Chyba jednak Elena jest bardziej podobna do swojego ojca niż do tej pory sądziliśmy.
-Aha. Widać, jaki ojciec, taka córka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz