-„Tylko żeby nie było za późno… Żebym zdążyła…”
Słowa te oraz wiele innych mimowolnie kołatało się w głowie
Eleny Riddle w czasie, gdy dziewczyna biegła opustoszałymi korytarzami
Hogwartu, w kierunku gabinetu Umbridge. Dzięki poświęceniu Dracona, który
odciągnął całą Brygadę Inkwizycyjną, mogła spokojnie dotrzeć do kominka
nauczycielki i przenieść się do gmachu Ministerstwa, gdzie obecnie toczyła się
walka pomiędzy Harry’m Potterem i jego przyjaciółmi oraz poplecznikami Lorda
Voldemorta. W duchu dziewczyna była wdzięczna losowi za fakt, iż poznała
tajniki legilimencji za pomocą której mogła nawet z tak ogromnej odległości
jaka dzieliła Szkołę Magii i Czarodziejstwa od Londynu, obserwować przez umysły
walczących przebieg starcia. Potrzebowała do tego jedynie w miarę podatnych
umysłów, które nie były w stanie dostrzec wtargnięcia osoby trzeciej do ich
świadomości… Na samą myśl o konsekwencjach owej bitwy, a także o prawdopodobnym
pojawieniu się w budynku Ministerstwa Magii Albusa Dumbledore’a oraz Czarnego
Pana, Ślizgonka przyspieszyła wbiegając do gabinetu nauczycielki OPCM i jednym
ruchem przyzywając do siebie małą szkatułkę, jak większość przedmiotów w tym
pomieszczeniu ozdobionej wizerunkami kotów, otworzyła wieko pudełka i wyjęła z
niego garść proszku Fiuu. Trochę wsypała do przygotowanego flakonu a resztę
zostawiła w dłoni. Po odłożeniu szkatuły pochyliła się wchodząc do kominka i
powiedziała pewnym siebie, stanowczym głosem.
-Do komnaty z fontanną Jedności w Ministerstwie.
Na jej słowa od razu ogień buchnął na zielono, a sama Elena
zacisnęła powieki chcąc uniknąć kontaktu sadzy z jej oczami. W momencie gdy znalazła się przy odpowiednim
wyjściu, wysunęła przed siebie dłonie , po czym wyskoczyła z jednego z
kilkunastu kominków w długim pomieszczeniu z fontanną Jedności. Odruchowo
dziewczyna rozejrzała się wokoło, jednakże to co zobaczyła wprawiło ją wręcz w
osłupienie. Oto przed jej oczami rozgrywała się scena jakby z innego świata.
Harry Potter leżał na podłodze, podczas gdy z jego ust wydobywał się cichy
śmiech, chociaż było pewne, iż to nie może być śmiech Gryfona. Był zbytnio
Elenie znany, by dziewczyna nie rozpoznała w tym śmiechu nikogo innego, jak
swojego własnego ojca. Dalej stało kilku popleczników Czarnego Pana, z
Lucjuszem Malfoy’em i Bellatrx Lestrange na czele, a po przeciwnej stronie,
zamarli w stanie bezradności Dumbledore, członkowie GD oraz Zakonu Feniksa i
choć każdy z nich zdawał sobie sprawę z obecnej sytuacji, żaden z nich nie
wykonał choćby pojedynczego kroku, czy też jakiegokolwiek gestu by pomóc
leżącemu Gryfonowi. Gdy do uszu dziewczyny poprzez śmiech Voldemorta także
dotarł jego głos mówiący „Widzisz? Jesteś sam Potter… Nikt ci nie rusza z
pomocą, nikt nie chce ci przyjść na ratunek” w Ślizgonce coś pękło. Puszczając
się biegiem, minęła oszołomionego dyrektora Hogwartu, po czym ignorując pełne
zszokowania spojrzenia obecnych, padła na kolana tuż przy brunecie mówiąc ze
stanowczością w głosie.
-Harry.. Harry do jasnej cholery, przestań! Nie jesteś sam
rozumiesz? To on przegra, on jest sam… Nie ma nikogo na kim mógłby polegać,
jego potęga jest oparta na strachu…
-Ale oni… Ani Ron, ani Hermiona… Nawet Dumbledore mi nie…
-Oni ci nie pomogli, ale przecież ja to robię! Harry
przecież ja jestem cały czas przy tobie! Potter masz przecież mnie!
Po policzkach Eleny potoczyły się pojedyncze łzy, podczas
gdy ona sama zacisnęła jeszcze mocniej palce na koszulce chłopaka mówiąc ze
stanowczością w głosie.
-Potter już nie raz dawałeś sobie radę z Czarnym Panem więc
i teraz ci się to uda! Wygoń go z własnego ciała, nie pozwól by nad tobą
panował…
-Co ty robisz ty…
-Zamknij się wężowy pomiocie! Nie masz prawa wdzierać się do
jego umysłu!
Nikt z obecnych w pomieszczeniu osób nigdy nie sądziło, że
ktokolwiek będzie w stanie odezwać się w podobny sposób do Lorda Voldemorta. Na
twarzach jego popleczników zamarł wyraz absolutnego niedowierzania, podszyty
nutą strachu czającą się w oczach. Właśnie przed nimi Elena Riddle- córka
Czarnego Pana sprzeciwiała się własnemu ojcu w czasie gdy mężczyzna był o krok
od zabicia Pottera. Nawet Lucjusz Malfoy, który zawsze wiernie stał po stronie
młodej czarownicy nie był w stanie wytłumaczyć jej zaskakującego zachowania. Na
pytające spojrzenie Bellatrix wyraźnie szukającej u niego jakichkolwiek oznak
zrozumienia obecnej sytuacji- jedynie był w stanie odpowiedzieć zaskoczonym,
zmieszanym wzrokiem. Wyglądało na to, że nawet sam Voldemort nie mógł uwierzyć
w to co się działo, dlatego też jego władza nad umysłem Harry’ego zmalała, co
dziewczyna natychmiast postanowiła wykorzystać, jednak nim to zrobiła, dotarł
do niej głos Albusa Dumbledore’a.
-Panno Morino, proszę się odsunąć… Pomogę Harry’emu i…
-Niech się Pan nawet do nas nie zbliża. Miał pan już okazję
pomóc i nic pan nie zrobił.
Po tych słowach dziewczyna wyrwała zza paska różdżkę i
celując nią w górę powiedziała ze stanowczością.
-Protego Maximus.
Na te słowa, natychmiast wokół niej i Harry’ego powstała
kopuła złożona z tarczy niemożliwej do przejścia, a ona sama kierując różdżkę
do czoła Gryfona powiedziała ze spokojem i pewnością w głosie.
-Harry skup się. Razem się go pozbędziemy. Skup się na moim
głosie… Skup się na tych wspomnieniach, które nas połączyły…. A teraz… Usuń go
ze swojego umysłu!
Sama Elena skupiła całą uwagę na tym o czym opowiadała
Potterowi, a na jej rozkaz Harry niczym marionetka słuchająca posłusznie swego
mistrza trzymającego sznurki, skoncentrował własne myśli na tych chwilach,
które spędzał u boku Eleny… Począwszy od spotkania na błoniach, przez wspólne
zakupy na Pokątnej i dalej, przez długie wspólnie spędzane wieczory i
popołudnia… To wszystko sprawiło, że Voldemort jakby został gwałtownie usunięty
z umysłu bruneta i z sykiem wściekłości zmaterializował się kilka metrów od
nich, podczas gdy Potter powoli uniósł powieki. Widząc zalaną łzami twarz
Eleny, uśmiechnął się nikle, szepcząc „dziękuję” i ocierając jej dłonią
pojedynczą łzę z policzka, by w następnej chwili poderwać się na równe nogi, kierując wzrok na
Czarnego Pana.
-Już nigdy nie wedrzesz się do mojego umysłu! Nigdy…
Zginiesz teraz i w tej chwili…
-Harry…
Zdziwiony chłopak słysząc szept wydobywający się z ust
Eleny, skierował na nią spojrzenie swoich zielonych oczu, co Riddle natychmiast
wykorzystał unosząc różdżkę i sycząc z lubością.
-Crucio.
Na dźwięk zaklęcia, z różdżki wystrzelił snop czerwonego
światła, mającego ugodzić w pierś Harry’ego, a tymczasem…
-Elena!
W ostatniej chwili Potter został odepchnięty na bok, a urok
skumulował się w Ślizgonce, padającej na kolana i wydającej z siebie krzyk bólu
oraz zginającej się wpół. Voldemorta widok ten zmroził całkowicie. Odkąd
dowiedział się, że ma córkę nie podniósł na nią ręki, podczas gdy teraz patrzył
jak dziewczyna wije się na podłodze z bólu… Z bólu, który sam jej zadał. Nawet
nie wiedział kiedy dyskretnie cofnął zaklęcie, na co Elena odetchnęła głębiej i
podniósłszy spojrzenie swych czerwonych ślepi na Gryfona wyszeptała cicho.
-Harry… Teraz…
I w tym momencie jednocześnie oboje skierowali różdżki na
postać Czarnego Pana i krzyknęli chóralnie dwa zaklęcia.
-Expelliarmus!
-Drętwota Maximus!
Rzecz jasna oba zaklęcia nie były w stanie zagrozić
czarnoksiężnikowi, jednakże były na tyle silne by odrzucić go i na nowo
otworzyć im drogę ucieczki. Wykorzystując tą sposobność Riddle’ówna poderwała
się na nogi i lekceważąc fakt, że zaklęcie Protego, które wcześnie rzuciła
rozciągnęło się wokoło nich tworząc tarczę nie do przejścia dla Dumbledore’a
wysunęła przed siebie dłoń w kierunku Chłopca, Który Przeżył mówiąc cichym
głosem.
-Harry, chodź ze mną…
Widząc jak chłopak rzucił ukradkowe spojrzenie na Hermionę,
Rona i dyrektora Hogwartu jakby się wahał, Ślizgonka uśmiechnęła się
delikatnie.
-Harry oni ci nie pomogli. Chcieli cię zostawić na pewną
śmierć. Przecież widzieli, że cierpisz a żaden z nich nie podszedł by ci pomóc.
-Harry! To nie tak! Daj nam wytłumaczyć!
-My… Harry, nie możesz…!
-Harry ja cię nigdy nie opuściłam… Jestem przy tobie gdy
mnie potrzebujesz. To ja ci pomogłam, gdy chciałeś sprawdzić czy Syriusz jest
bezpieczny, prawda? Chodź ze mną…
Dziewczyna patrzyła w oczy Pottera, podczas gdy obie grupy
składające się z popleczników Czarnego Pana oraz z Zakonu Feniksa wręcz
zastygły w wyrazie niedowierzania. Nikt nie spodziewał się, że kiedykolwiek
będzie świadkiem podobnej sceny. Nawet Voldemort i Dimbledore nie byli w stanie
się ruszyć, całkowicie skupiając wzrok na dwójce młodych czarodziejów- dwójce,
w której znajdował się czarodziej będący nadzieją świata białej magii oraz
czarownica która miała w przyszłości zostać władczynią świata czarnej magii…
-„Córko, co ty robisz? Przecież byliśmy tak blisko… Zaledwie
kilka minut dzieliło nas od pokonania Harry’ego Pottera i…”
-„Co robię? Staję po właściwej stronie… Ani ty, ani
Dumbledore, czy ktokolwiek inny nie będzie w stanie mi zaszkodzić…”
Na jej słowa sam Czarny Pan zamarł, w tym samym momencie w
którym wszyscy obecni w pomieszczeniu gwałtownie pobledli, a z ust członków
Zakonu i GD wyrwało się ciche „Harry, nie…” Albowiem w tym samym momencie,
Harry Potter wysunął przed siebie dłoń i ścisnął nią dłoń młodej Ślizgonki, na
co ta uśmiechnęła się ciepło i pociągnęła go za sobą jednocześnie mijając
wprost błyskawicznie nie będącego w stanie się choćby poruszyć Riddle’a. Nim
ktokolwiek się zorientował, dziewczyna wycelowała różdżkę w kominek i
krzyknęła:
-Inferno!
Na co ogień z paleniska wystrzelił i otoczył dwójkę młodych czarodziejów
i w następnej chwili, która wydawała się wiecznością, Elena wyjęła z kieszeni
flakon z proszkiem Fiuu, po czym rozsypując go nad głową swoją i Harry’ego
wymamrotała odpowiednie słowa. Ogień stał się jadeitowo zielony i oboje zostali
pochłonięci przez płomienie, chwilę po tym, jak w pomieszczeniu aportowało się
kilku przedstawicieli Ministerstwa Magii. To co zastali, wprawiło nawet samego
Knota w zdumienie… Elena i Harry zniknęli, podczas gdy wszyscy w dalszym ciągu
z wyrazem niedowierzania na twarzach wpatrywali się w miejsce, gdzie jeszcze
przed chwilą stali, otoczeni spiralą ognia.
-Na brodę Merlina… Sam-Wiesz-Kto…
Na słowa, które padły z ust Ministra Magii Lord Voldemort
jakby się opamiętał i kierując wzrok na swoich popleczników, jednym ruchem
deportował się wraz z nimi, pozostawiając w komnacie z fontanną, jedynie
członków Zakonu Feniksa, GD oraz przedstawicieli Ministerstwa Magii… Harry
Potter i Elena Riddle zniknęli… I nikt nie wiedział, gdzie zostali przeniesieni…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz