piątek, 24 sierpnia 2012

Rozdział 50- Zmienione Oblicze

-„Tylko żeby nie było za późno… Żebym zdążyła…”
Słowa te oraz wiele innych mimowolnie kołatało się w głowie Eleny Riddle w czasie, gdy dziewczyna biegła opustoszałymi korytarzami Hogwartu, w kierunku gabinetu Umbridge. Dzięki poświęceniu Dracona, który odciągnął całą Brygadę Inkwizycyjną, mogła spokojnie dotrzeć do kominka nauczycielki i przenieść się do gmachu Ministerstwa, gdzie obecnie toczyła się walka pomiędzy Harry’m Potterem i jego przyjaciółmi oraz poplecznikami Lorda Voldemorta. W duchu dziewczyna była wdzięczna losowi za fakt, iż poznała tajniki legilimencji za pomocą której mogła nawet z tak ogromnej odległości jaka dzieliła Szkołę Magii i Czarodziejstwa od Londynu, obserwować przez umysły walczących przebieg starcia. Potrzebowała do tego jedynie w miarę podatnych umysłów, które nie były w stanie dostrzec wtargnięcia osoby trzeciej do ich świadomości… Na samą myśl o konsekwencjach owej bitwy, a także o prawdopodobnym pojawieniu się w budynku Ministerstwa Magii Albusa Dumbledore’a oraz Czarnego Pana, Ślizgonka przyspieszyła wbiegając do gabinetu nauczycielki OPCM i jednym ruchem przyzywając do siebie małą szkatułkę, jak większość przedmiotów w tym pomieszczeniu ozdobionej wizerunkami kotów, otworzyła wieko pudełka i wyjęła z niego garść proszku Fiuu. Trochę wsypała do przygotowanego flakonu a resztę zostawiła w dłoni. Po odłożeniu szkatuły pochyliła się wchodząc do kominka i powiedziała pewnym siebie, stanowczym głosem.
-Do komnaty z fontanną Jedności w Ministerstwie.
Na jej słowa od razu ogień buchnął na zielono, a sama Elena zacisnęła powieki chcąc uniknąć kontaktu sadzy z jej oczami.  W momencie gdy znalazła się przy odpowiednim wyjściu, wysunęła przed siebie dłonie , po czym wyskoczyła z jednego z kilkunastu kominków w długim pomieszczeniu z fontanną Jedności. Odruchowo dziewczyna rozejrzała się wokoło, jednakże to co zobaczyła wprawiło ją wręcz w osłupienie. Oto przed jej oczami rozgrywała się scena jakby z innego świata. Harry Potter leżał na podłodze, podczas gdy z jego ust wydobywał się cichy śmiech, chociaż było pewne, iż to nie może być śmiech Gryfona. Był zbytnio Elenie znany, by dziewczyna nie rozpoznała w tym śmiechu nikogo innego, jak swojego własnego ojca. Dalej stało kilku popleczników Czarnego Pana, z Lucjuszem Malfoy’em i Bellatrx Lestrange na czele, a po przeciwnej stronie, zamarli w stanie bezradności Dumbledore, członkowie GD oraz Zakonu Feniksa i choć każdy z nich zdawał sobie sprawę z obecnej sytuacji, żaden z nich nie wykonał choćby pojedynczego kroku, czy też jakiegokolwiek gestu by pomóc leżącemu Gryfonowi. Gdy do uszu dziewczyny poprzez śmiech Voldemorta także dotarł jego głos mówiący „Widzisz? Jesteś sam Potter… Nikt ci nie rusza z pomocą, nikt nie chce ci przyjść na ratunek” w Ślizgonce coś pękło. Puszczając się biegiem, minęła oszołomionego dyrektora Hogwartu, po czym ignorując pełne zszokowania spojrzenia obecnych, padła na kolana tuż przy brunecie mówiąc ze stanowczością w głosie.
-Harry.. Harry do jasnej cholery, przestań! Nie jesteś sam rozumiesz? To on przegra, on jest sam… Nie ma nikogo na kim mógłby polegać, jego potęga jest oparta na strachu…
-Ale oni… Ani Ron, ani Hermiona… Nawet Dumbledore mi nie…
-Oni ci nie pomogli, ale przecież ja to robię! Harry przecież ja jestem cały czas przy tobie! Potter masz przecież mnie!
Po policzkach Eleny potoczyły się pojedyncze łzy, podczas gdy ona sama zacisnęła jeszcze mocniej palce na koszulce chłopaka mówiąc ze stanowczością w głosie.
-Potter już nie raz dawałeś sobie radę z Czarnym Panem więc i teraz ci się to uda! Wygoń go z własnego ciała, nie pozwól by nad tobą panował…
-Co ty robisz ty…
-Zamknij się wężowy pomiocie! Nie masz prawa wdzierać się do jego umysłu!
Nikt z obecnych w pomieszczeniu osób nigdy nie sądziło, że ktokolwiek będzie w stanie odezwać się w podobny sposób do Lorda Voldemorta. Na twarzach jego popleczników zamarł wyraz absolutnego niedowierzania, podszyty nutą strachu czającą się w oczach. Właśnie przed nimi Elena Riddle- córka Czarnego Pana sprzeciwiała się własnemu ojcu w czasie gdy mężczyzna był o krok od zabicia Pottera. Nawet Lucjusz Malfoy, który zawsze wiernie stał po stronie młodej czarownicy nie był w stanie wytłumaczyć jej zaskakującego zachowania. Na pytające spojrzenie Bellatrix wyraźnie szukającej u niego jakichkolwiek oznak zrozumienia obecnej sytuacji- jedynie był w stanie odpowiedzieć zaskoczonym, zmieszanym wzrokiem. Wyglądało na to, że nawet sam Voldemort nie mógł uwierzyć w to co się działo, dlatego też jego władza nad umysłem Harry’ego zmalała, co dziewczyna natychmiast postanowiła wykorzystać, jednak nim to zrobiła, dotarł do niej głos Albusa Dumbledore’a.
-Panno Morino, proszę się odsunąć… Pomogę Harry’emu i…
-Niech się Pan nawet do nas nie zbliża. Miał pan już okazję pomóc i nic pan nie zrobił.
Po tych słowach dziewczyna wyrwała zza paska różdżkę i celując nią w górę powiedziała ze stanowczością.
-Protego Maximus.
Na te słowa, natychmiast wokół niej i Harry’ego powstała kopuła złożona z tarczy niemożliwej do przejścia, a ona sama kierując różdżkę do czoła Gryfona powiedziała ze spokojem i pewnością w głosie.
-Harry skup się. Razem się go pozbędziemy. Skup się na moim głosie… Skup się na tych wspomnieniach, które nas połączyły…. A teraz… Usuń go ze swojego umysłu!
Sama Elena skupiła całą uwagę na tym o czym opowiadała Potterowi, a na jej rozkaz Harry niczym marionetka słuchająca posłusznie swego mistrza trzymającego sznurki, skoncentrował własne myśli na tych chwilach, które spędzał u boku Eleny… Począwszy od spotkania na błoniach, przez wspólne zakupy na Pokątnej i dalej, przez długie wspólnie spędzane wieczory i popołudnia… To wszystko sprawiło, że Voldemort jakby został gwałtownie usunięty z umysłu bruneta i z sykiem wściekłości zmaterializował się kilka metrów od nich, podczas gdy Potter powoli uniósł powieki. Widząc zalaną łzami twarz Eleny, uśmiechnął się nikle, szepcząc „dziękuję” i ocierając jej dłonią pojedynczą łzę z policzka, by w następnej chwili  poderwać się na równe nogi, kierując wzrok na Czarnego Pana.
-Już nigdy nie wedrzesz się do mojego umysłu! Nigdy… Zginiesz teraz i w tej chwili…
-Harry…
Zdziwiony chłopak słysząc szept wydobywający się z ust Eleny, skierował na nią spojrzenie swoich zielonych oczu, co Riddle natychmiast wykorzystał unosząc różdżkę i sycząc z lubością.
-Crucio.
Na dźwięk zaklęcia, z różdżki wystrzelił snop czerwonego światła, mającego ugodzić w pierś Harry’ego, a tymczasem…
-Elena!
W ostatniej chwili Potter został odepchnięty na bok, a urok skumulował się w Ślizgonce, padającej na kolana i wydającej z siebie krzyk bólu oraz zginającej się wpół. Voldemorta widok ten zmroził całkowicie. Odkąd dowiedział się, że ma córkę nie podniósł na nią ręki, podczas gdy teraz patrzył jak dziewczyna wije się na podłodze z bólu… Z bólu, który sam jej zadał. Nawet nie wiedział kiedy dyskretnie cofnął zaklęcie, na co Elena odetchnęła głębiej i podniósłszy spojrzenie swych czerwonych ślepi na Gryfona wyszeptała cicho.
-Harry… Teraz…
I w tym momencie jednocześnie oboje skierowali różdżki na postać Czarnego Pana i krzyknęli chóralnie dwa zaklęcia.
-Expelliarmus!
-Drętwota Maximus!
Rzecz jasna oba zaklęcia nie były w stanie zagrozić czarnoksiężnikowi, jednakże były na tyle silne by odrzucić go i na nowo otworzyć im drogę ucieczki. Wykorzystując tą sposobność Riddle’ówna poderwała się na nogi i lekceważąc fakt, że zaklęcie Protego, które wcześnie rzuciła rozciągnęło się wokoło nich tworząc tarczę nie do przejścia dla Dumbledore’a wysunęła przed siebie dłoń w kierunku Chłopca, Który Przeżył mówiąc cichym głosem.
-Harry, chodź ze mną…
Widząc jak chłopak rzucił ukradkowe spojrzenie na Hermionę, Rona i dyrektora Hogwartu jakby się wahał, Ślizgonka uśmiechnęła się delikatnie.
-Harry oni ci nie pomogli. Chcieli cię zostawić na pewną śmierć. Przecież widzieli, że cierpisz a żaden z nich nie podszedł by ci pomóc.
-Harry! To nie tak! Daj nam wytłumaczyć!
-My… Harry, nie możesz…!
-Harry ja cię nigdy nie opuściłam… Jestem przy tobie gdy mnie potrzebujesz. To ja ci pomogłam, gdy chciałeś sprawdzić czy Syriusz jest bezpieczny, prawda? Chodź ze mną…
Dziewczyna patrzyła w oczy Pottera, podczas gdy obie grupy składające się z popleczników Czarnego Pana oraz z Zakonu Feniksa wręcz zastygły w wyrazie niedowierzania. Nikt nie spodziewał się, że kiedykolwiek będzie świadkiem podobnej sceny. Nawet Voldemort i Dimbledore nie byli w stanie się ruszyć, całkowicie skupiając wzrok na dwójce młodych czarodziejów- dwójce, w której znajdował się czarodziej będący nadzieją świata białej magii oraz czarownica która miała w przyszłości zostać władczynią świata czarnej magii…
-„Córko, co ty robisz? Przecież byliśmy tak blisko… Zaledwie kilka minut dzieliło nas od pokonania Harry’ego Pottera i…”
-„Co robię? Staję po właściwej stronie… Ani ty, ani Dumbledore, czy ktokolwiek inny nie będzie w stanie mi zaszkodzić…”
Na jej słowa sam Czarny Pan zamarł, w tym samym momencie w którym wszyscy obecni w pomieszczeniu gwałtownie pobledli, a z ust członków Zakonu i GD wyrwało się ciche „Harry, nie…” Albowiem w tym samym momencie, Harry Potter wysunął przed siebie dłoń i ścisnął nią dłoń młodej Ślizgonki, na co ta uśmiechnęła się ciepło i pociągnęła go za sobą jednocześnie mijając wprost błyskawicznie nie będącego w stanie się choćby poruszyć Riddle’a. Nim ktokolwiek się zorientował, dziewczyna wycelowała różdżkę w kominek i krzyknęła:
-Inferno!
Na co ogień z paleniska wystrzelił i otoczył dwójkę młodych czarodziejów i w następnej chwili, która wydawała się wiecznością, Elena wyjęła z kieszeni flakon z proszkiem Fiuu, po czym rozsypując go nad głową swoją i Harry’ego wymamrotała odpowiednie słowa. Ogień stał się jadeitowo zielony i oboje zostali pochłonięci przez płomienie, chwilę po tym, jak w pomieszczeniu aportowało się kilku przedstawicieli Ministerstwa Magii. To co zastali, wprawiło nawet samego Knota w zdumienie… Elena i Harry zniknęli, podczas gdy wszyscy w dalszym ciągu z wyrazem niedowierzania na twarzach wpatrywali się w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą stali, otoczeni spiralą ognia.
-Na brodę Merlina… Sam-Wiesz-Kto…
Na słowa, które padły z ust Ministra Magii Lord Voldemort jakby się opamiętał i kierując wzrok na swoich popleczników, jednym ruchem deportował się wraz z nimi, pozostawiając w komnacie z fontanną, jedynie członków Zakonu Feniksa, GD oraz przedstawicieli Ministerstwa Magii… Harry Potter i Elena Riddle zniknęli… I nikt nie wiedział, gdzie zostali przeniesieni…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz