Elena siedziała w swoim apartamencie. Chyba nikt ze zwykłych
czarodziejów nie uwierzyłby w to, że na Nocturnie może być taki
apartament jaki miała Elena, jednak to miejsce gdzie dziewczyna się
zatrzymała spokojnie nadawało by się do 5-gwiazdkowego hotelu. Wszystko
dzięki jej znajomościom. Nocturn znała jak własną kieszeń.
Dziewczyna
właśnie czytała list od Dracona. Napisała do niego o tym, czy by nie
mogli spotkać się na Pokątnej i razem kupić książki. W końcu chodzili ze
sobą, a dziewczyna bardzo za nim tęskniła. Jednak nie napisała mu o tym
gdzie się zatrzymała. On jej odpisał, że niestety nie mogą, ponieważ on
właśnie jest w Grecji razem z rodzicami i wraca dopiero 25 sierpnia.
-No trudno. No trzeba wstawać. Chyba dzisiaj pójdę po te książki.
Po
czym szatynka zdjęła z kołdry śpiącą tam Midnight i zaczęła się
ubierać. Założyła zieloną spódniczkę mini i białą, przykrótką bluzkę, na
której widniał znak Slytherinu. Następnie nakarmiła Midnight i
Marvola, po czym zeszła do restauracji. Uwielbiała to miejsce. Usiadła
na swoim ulubionym miejscu. Kelner podał jej kanapki z zerem, pomidorem
oraz kawę z mlekiem. Dziewczyna zjadła to, zapłaciła i wyszła na jedną z
uliczek. Następnie skierowała się w stronę wyjścia z Nocturnu. Gdy
mijał ją jakiś Śmierciożerca lub dementor, każdy jej się kłaniał. Już
zdążyła się do tego przyzwyczaić. Dziewczyna wyszła na słoneczną ulicę
Pokątną. Najpierw poszła do Gringota i wzięła pełną sakiewkę ze swojego
skarbca. Postanowiła, że najpierw pójdzie sobie kupić loda i po tym
pójdzie zrobić zakupy. Właśnie szła do jednej z tutejszych lodziarni
obserwując tutejszych czarodziejów. Nagle zamarła. Powodem tego był
siedzący przy jednym ze stolików... Draco.
Siedział razem z
Pansy. Trzymali się za ręcę i się całowali. Obok nich stał puchar lodów.
W Elenę jakby piorun strzelił. Podeszła do tamtych i idealnie
naśladując głos profesor McGonagall powiedziała:
-Co się tutaj dzieje?
Tamci
oderwali się od siebie i spojrzeli przerażeni na "nauczycielkę". Draco
zbladł jeszcze bardziej kiedy zobaczył Elenę. Niedaleko stał jego
ojciec, który oczywiście nie miał bladego pojęcia o tym, z kim jego syn
właściwie chodzi.
-O.... Elena... Co ty tutaj robisz?
-Stoję. Wiesz co? Piękna Grecja! A to to pewnie twoja matka.
-Ale Eleno, to nie tak jak myślisz.
-Ach tak?
-No... tak.
-Powiem
ci to tylko raz, więc słuchaj uważnie. JESTEŚ OŚLIZGŁYM ZDRAJCĄ I
KŁAMCĄ! JUŻ NIGDY NIE CHCĘ CIEBIE WIEDZIEĆ BLIŻEJ MNIE NIŻ 100 METRÓW!
JEŻELI SIĘ DO MNIE ZBLIŻYSZ TO OBIECUJĘ CI, ŻE ZGINIESZ W OGROMNYCH
MĘCZARNIACH! POZA TYM ZRYWAM Z TOBĄ! ROZUMIESZ MALFOY? AHA I JESZCZE
JEDNO- tu spojrzała na Pansy.
-NIE CHCĘ CIEBIE WIDZIEĆ W MOIM DORMITORIUM!
Po czym odwróciła się i zaczęła odchodzić. Gdy mijała Lucjusza;
-Dzień dobry panie Malfoy. Piękny mamy dzień, prawda?
Po czym odbiegła, nie czekając na odpowiedź.
Elena
wbiegła do swojego apartamentu. Otworzyła swój kufer i wyjęła prezenty
od Dracona, które momentalnie wylądowały w koszu. Gdy wszystko co od
niego dostała, znajdowalo się w śmieciach, Elena złapała białą różę,
którą od niego dostała. Kwiat właśnie kwitł. Złapał różę w zamiarze
wyrzucenia jej i jej dłoń przez przypadek musnęła jeden z płatków. Wtedy
stało się coś dziwnego. Otóż kwiat zajaśniał na zielono. Cały pokój
wypełnił się tym światłem
Gdy
ono zniknęło i Elena spojrzała na kwiat, okazało się że róża zmieniła
całkowicie kolor. Z bieli i zieleni, zmieniła się na całkowicie czarną.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz