piątek, 24 sierpnia 2012

Rozdział 33- Drugi front

Kilkanaście ciemnych postaci pojawiło się pośród drzew w Zakazanym Lesie. Starając się zrobić jak najmniej hałasu wszyscy ruszyli w stronę zamku stojącego za Lasem. Gdy drzewa zaczęły się przerzedzać nagle kilka postaci się zatrzymało, po czym złapało jedną z niższych osób idących z przodu. Jedna z postaci podeszła do złapanej, po czym zrzuciła jej bezceremonialnie kaptur z głowy. Po wykonaniu tej czynności, na wszystkich spojrzały kriwsto-czerwone oczy lekko jarzące się w mroku, niczym oczy węża.
-Czego chcesz Malfoy?
-Wyjaśnień. Naprawdę jesteś córką Czarnego Pana?
Elena Riddle wyrwała ramię z uścisku młodego Malfoya po czym spojrzała na postaci, które teraz się zgromadziły wokół jej osoby. Pośród tych osób byli jej ojciec chrzestny oraz jego narzeczona- Saphira Dumbledore.
-Czyżbyś ogóchł Malfoy? Czarny Pan uznał mnie za swoją córkę i wyczuł łączące nas więzy krwii. Co oznacza, że teraz nie tylko nie masz prawa tykać mnie jako Ślizgon ale także jako śmierciożerca. Bo tak zarobisz, że rodzice będą musieli ciebie odwiedzać na cmentarzu.
-To znaczy, że ty...
Ślizgonka spojrzała na swego ojca chrzestnego. Wystraczyło krótkie spojrzenie w jego czarne tęczówki, żeby dziewczyna wyczuła o co chodzi mistrzowi eliksirów.
-Zgadza się wujku. Nie byłam w szpitalu. Poprzedni rok spędziłam na poszukiwaniu i kurowaniu Czarnego Pana- mojego ojca. Wiesz wujku, że do tego zostałam stworzona. Przepraszam, że was o tym nie poinformowałam.
-Ale czemu? Przecież mogliśmy ci pomóc, wesprzeć cię. Mogliśmy.....
-Nie wujku. To było moje zadanie i tylko ja mogłam je wykonać. Wiesz tak samo dobrze jak i ja, że żadne z was nie byłoby w stanie mi pomóc. Poprostu byście nie wiedzieli jak. Przepraszam.
Po czym dziewczyna założyła z powrotem kaptur i zanim ktokolwiek zdołał cokolwiek powiedzieć, ruszyła w stronę zamku. Teraz pragnęła tylko znaleźć się w ciepłym i bezpiecznym łóżku. Tego wieczoru zdarzyło się tyle cudownych rzeczy, o których brunetka marzyła przez całe swoje życie. Inni wiedząc, że i tak nic już nie wyciągną z dziewczyny, ruszyli za nią w stronę budynku.
Gdy Elena znalazła się prawie że na skraju lasu, zwolniła kroku aż się całkowicie zatrzymała.
-Co się stało Eleno?
-A jak sądzicie? Chyba nie chcecie pokazać się w szkole w strojach śmierciożerców? Jeszcze dzisiaj wszyscy znaleźlibyśmy się w Azkabanie.
Po czym dziewczyna nie patrząc na resztę, wyjęła różdżkę i wymamrotała odpowiednią formułkę. Gdy to zrobiła, jej ciało otoczyło się zielonym światłem. Gdy to zniknęło pojawiły się na niej czarne jeansy, oraz zielona bluza z kapturem i znakiem jej domu na piersi. Następnie dziewczyna spojrzała na resztę i:
-Zostańcie tu na chwilę. Ja pójdę się rozejrzeć i upewnić, że napewno nikogo nie ma w pobliżu.
Po czym brunetka ruszyła przed siebie. Jej stopy ledwo co dotykały ziemi, gdy wyszła z Zakazanego Lasu. Rozejrzała się wokół i nagle zamarła wpół kroku. Po cichu wymamrotała odpowiednie zaklęcie w wyniku którego przed pozostałymi pojawiła się jej postać astralna.
-Możecie iść ale dopiero za ok 3 min. Na błoniach siedzi Potter. Muszę go jakoś zagadać inaczej wszyscy będziemy mieli spore kłopoty.
-Przepraszam, ale co to ma niby znaczyć? Ja osobiście, nie mam zamiaru na nic czekać.
-O nie Malfoy! Moja chrześniaczka powiedziała, że mamy czekać. To znaczy, że mamy czekać i już. Zrobisz jeden krok i będziesz siedział do końca swojej szkolnej kariery w kozie.

Potter leżał na plecach i wpatrywał się w niebo. Jego przyjaciele już spali, tylko on wymknął się z zamku i teraz myślał nad tym, co wydarzyło się kilka godzin temu. Wciąż nie mógł uwierzyć, że Voldemort został wskrzeszony. Jednak to było prawdą. Upewniała go w tym fakcie blizna, która teraz paliła go żywym ogniem. Nagle tuż obok siebie usłyszał:
-Co tam Potter?
Harry wystraszony spojrzał w bok i zamarł. Tuż obok niego usiadła podciągając nogi pod brodę, Elena Morino. Szefowa Ślizgonów najczęściej była tą osoba, która najbardziej się go czepiała, a teraz jakby nigdy nic usiadła obok niego pytając go o nastrój.
-Okropnie. A zresztą... Od kiedy to interesujesz się moim humorem?
-Potter. To że jesteśmy w innych domach, nie oznacza, że nie wolno mi zapytać o twój humor.
-No skoro tak mówisz... Okropnie się czuję. Zwłaszcza po tym co się dzisiaj stało. Nie sądzę, żeby ktoś mi uwierzył w to co się stało. A to jest prawdą. Jutro profesor Dumbledore powie oficjalnie co się stało, jednak nic się nie stanie jeśli ja powiem o tym tobie już teraz. Widzisz, dzisiaj...
-Wierzę ci.
-To dobrze. Tzn.... Słucham?
-Wierzę ci, że Ten Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać powrócił.
-Skąd o tym wiesz? Nikomu o tym nie mówiłem.
Dziewczyna chwilę wpatrywała się w gwiazdy, zanim udzieliła mu odpowiedzi.
-Widze, że piecze ciebie ta twoja blizna na czole. Poza tym dzięki mojej osobistej nauce u profesora Snape'a, potrafię czytać innym osobom w myślach. To się nazywa- jeśli jeszcze nie wiesz- legilimencja.
-Super. To masz całkiem nieźle w życiu. I czemu profesor Snape właściwie tak cię lubi? Wiem, że jesteś w jego domu ale on cię traktuje lepiej nawet od innych Ślizgonów.
-Bo widzisz.... Profesor Snape jest moim ojcem chrzestnym. Opiekował się mną przez większość mojego życia, ponieważ można by powiedzieć, że.... Moja matka mnie nie znosi. Przez całe życie uważała mnie za ostatnią łajzę i śmiecia. A zresztą chyba wiesz o tym. Przecież to co się tutaj działo kiedy moja matka przyjechała.... No cóż... Widziała to cała szkoła. A co z tobą? Wiem, że żyłeś u mugoli.Dobrze ci tam było?
-Mówiąc szczerze.... Okropnie. Oni mnie nie znoszą a ja nie znoszę ich. Ale ja przynajmniej wiem, że moi rodzice mnie kochali. Mieć taką matkę jak twoja.... Strasznie mi przykro. A co się stało z twoim ojcem?
Elena spojrzała kątem oka na Pottera. Narazie starała się mówić tylko prawdę. To był jej i jej ojca plan na zbliżenie się do Pottera. Jednak teraz co miała zrobić? Powiedzieć, że jej ojcem jest mężczyzna, który ma zamiar zabić Pottera i jego znajomych? Raczej nie zbliżyłaby się do niego.
-No cóż.... Mój ojciec był śmierciożercą.
Na widok zaskoczenia w oczach Harry'ego, Elena lekko się uśmiechnęła.
-Nie wiem co ciebie tk dziwi. Przecież sam twierdziłeś, że większość Ślizgonów ma za rodziców, śmierciożerców. Jednak mój ojciec był inny.... On był bardzo blisko Tego Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać.... W pewnym momencie go zdradził- Elena opuściła głowę, tak żeby Potter nie widział jej oczu- Stwierdził, że nie chce już być po stronie Czarnej Magii. Przekazał Dumbledore'owi, bardzo istotne i tajne informacje dotyczącego Sam-Wiesz-Kogo. Niestety on się o tym dowiedział.... Mój ojciec zginął dzień przed zniknięciem Sam-Wiesz-Kogo.... Między innymi dlatego moja matka tak mnie nienawidzi. Cały czas powtarza, że jestem bardzo podobna do mojego ojca. A ona go bardzo kochała....
-Przykro mi...
-Nie trzeba.- Elena uniosła głowę i spojrzała Potterowi w oczy- I właśnie dlatego chcę ci pomóc w zniszczeniu Sam-Wiesz-Kogo. Żeby nie zabł także mojej matki... Poza tym inni też są w niebezpieczeństwie. Wielu rodziców moich przyjaciół odwróciło się od Sam-Wiesz-Kogo, co oznacza, że oni też są zagrożeni. Poza tym możliwe, że nie znoszę mugoli, szlam i zdrajców krwii... Ale napewno nie chcę ich śmierci. To by było za dużo.
-Rozumiem. Zgoda.
Po czym Harry wystawił do Eleny wyciągniętą dłoń. Dziewczyna spojrzała najpierw na nią po czym na Gryfona- lekko zszokowana. Gdy zobaczyła na jego twarzy uśmiech, kąciki jej ust także się lekko uniosły, po czym brunetka uścisnęła dłoń gryfona.
-Czyli rozejm pomiędzy nami?
-Tak.... Harry. Tylko nie mów o nim narazie swoim znajomym. Nie jestem pewna, czy byliby zadowoleni z takiego stanu rzeczy. Ja też narazie nic nie powiem. Ten semestr się kończy więc chyba raczej nic nie da się zrobić, jednak chyba coś zaplanowałeś na przyszły rok?
-Jeszcze nie ale cały czas myślę.
-Aha. Rozumiem. Więc, jeśli coś wymyślisz to dasz mi znać? Pomogę ci jak tylko będę umiała. Jeśli zorganizujesz jakąś grupę przeciwko Sam-Wiesz-Komu, albo coś takiego, to wiedz, że masz u mnie pomoc zagwarantowaną. Chętnie przystapię do każdej organizacji, która będzie chciała zniszczyć tego mordercę.
-To wspaniale. Dziękuję, Eleno.
Dziewczyna uśmiechnęła się, po czym spojrzała na zegarek.
-Ups.... Chyba trzeba już wracać. Jest dobrze po 2.30. Chyba nie będzie zbyt dobrze jeśli nas teraz nakryją, prawda?
-No zgadza się. Ja wyszedłem ok 21.00 dlatego nie wziąłem ze soba pelery....
-Masz pelerynę-niewidkę? To wszystko tłumaczy. Nie martw się- dziewczyna lekko się uśmiechnęła po czym położyła palec wskazujący na ustach- Ode mnie nikt się nie dowie. Chodź. Ze mną napewno nie będziesz miał kłopotów.
-A czemu niby?
-Zaraz zobaczysz, a teraz chodź.
Po czym razem ruszyli w stronę wrót od zamku. Gdy się przy nich znaleźli, Elena wyjęła różdżkę i wymamrotała odpowiednią formułkę. Drzwi natychmiast bezszelestnie się otworzyły. Uczniowie weszli po cichu do Wielkiego Holu, po czym drzwi się za nimi zamknęły.
-Chodź za mną.
-Do lochów? Przecież ja mam pokój wspólny w jednej z wież.
-Zaufaj mi, dobrze?
-Ja... Ufam ci. Chodźmy.
Po czym razem zeszli do lochów. Elena zaczęła prowadzić gryfona w odwrotną stronę do jej domu. Szła pewnie, jakby wogóle się nie bała.
-Jesteś pewna, że.... Pani Noris....
Rzeczywiście przed obojgiem pojawiła się znikąd kotka woźnego, po czym spojrzała swoimi kocimi oczyma na Harry'ego. Początkowo nie zauważyła obok stojącej Eleny.
-To już po mnie.
-Uspokój się.... Pani Noris... Chodź tu kiciu.
Gdy tylko kotka usłyszała glos Eleny natychmiast zwróciła na nią swój wzrok, po czym radośnie podbiegła do brunetki i wskoczyła jej na ręce, łasząc się do jej policzka i prosząc o pieszczoty. Elena ruszyła dalej drapiąc kota za uchem, na co on zareagował głośnym mruczeniem.
-Jak ty to robisz?
-Mam rękę do kotów. Lubią mnie. I tyle. Nic wielkiego. A teraz przygotuj się na sztuczkę...
Po czym Elena podeszła do posągu stojącego przy ścianie. Posąg przedstawiał mężczyznę w długiej szacie z lekkim uśmiechem w stroju z XVI w.
-Kto to jest?
-To jest posąg Krwawego Barona. W końcu jesteśmy można by rzec w jego królestwie.
Po czym Elena wyjęła różdżkę i stuknęła 3 razy z szpadę umieczoną przy pasku posągu. W chwii gdy to zrobiła, obok posągu pojawiła się w ścianie dziura, a w niej schody.
-Tą drogą dojdziesz bezpieczenie. Wyjdziesz tuż obok kominka u siebie w pokoju wspólnym.
-Dzięki Eleno.
-Nie ma za co Harry. To do jutra.
-Do jutra.
Po czym Potter wszedł na schody. Po ok 2 minutach już go nie było widać. Dziewczyna natomiast zamknęła przejście i puściła ktokę, po czym lekko się uśmiechnąwszy ruszyła w stronę pokoju wspólnego jej domu. Jej oczy zalśniły jak u węża gdy mijała posąg przedstawiający Salazara Slytherina.
Wszystko szło zgodnie z planem Czarnego Pana. Zbliżyła się do Pottera jak najbliżej się dało. Koniec dopiero miał się rozpocząć. Aktorzy dopiero wchodzili na scenę, by wziąć udział w przedstawieniu, które końcem miała być zagłada....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz