Sobota.
Hogsmeade. Główną ulicą miasteczka szli Saphira i Severus. Była to
pierwsza sobota, w którą można było odwiedzać Hogsmeade. Severus już
tydzień wcześniej zaprosił Saphirę na wspólne wyjście do miasteczka
czarodziejów. Spacerowali już od 30 min. W tym czasie Snape zakupił
potrzebne ingrediencje, a Młoda Dumbledore nową sukienkę, parę szpilek i
kolczyki zafundowane przez Severusa. Teraz weszli do niewielkiej
kawiarenki. Saphira bardzo lubiła to miejsce i Severus teraz dowiedział
się dlaczego. Ściany były pomalowane na czysty, delikatny błękit.
Okrągłe okna wychodziły wzgórza i las. Okrągłe stoliki z biało-
błękitnymi obrusami oraz jasnoniebieskie krzesła nadawały przyjemny
klimat. A do tego gdzie niegdzie stały wazony z kwiatami.
Saphira
i Severus usiedli przy jednym ze stolików i złożyli zamówienie. Gdy
kelnerka odeszła, oboje zaczęli rozmawiać. O lekcjach, uczniach oraz
dawnej służbie u Czarnego Pana . Wiedzieli, że nikt ich nie podsłucha. W
pewnym momencie dziewczyna poruszyła temat który bardzo zdziwił
bruneta:
-Severusie mam pytanie.
-Tak kochanie.
-Dlaczego Elena taka jest?
Snape spojrzał na nią ze zdziwieniem:-Taka? Co masz na myśli?
-No, taka zamknięta w sobie. Taka niedostępna. Jakby nikomu poza tobą nie ufała.
Severus opuścił głowę. Gdy kelnerka przyniosła im zamówienia, powoli zaczął pić kawę zanim odpowiedział na pytanie:
-Bo widzisz… Tak właśnie jest. Ona nikomu nie ufa.
-Dlaczego?
-Ponieważ to ja się nią opiekowałem.
-Naprawdę? A jej matka?
-Jej
matka i moja kuzynka przez całe życie była pogrążona w żalu po stracie
męża. Ojciec Eleny był śmierciożercą. Bardzo zaufanym śmierciożercą
Czarnego Pana. Zgniął kiedy Elena miała zaledwie rok. Tyle wiem o jej
ojcu. Sama Elena nigdy nie kochała matki tak jak powinna. Na mnie
przelewała całą swoją miłość. W jej domu często pojawiali się
Śmierciożercy. Była przez nich rozpieszczana. Przynosili jej księgi z
zaklęciami, różne zabawki. Jednak Elena wolała się uczyć Czarnej Magii.
Poza tym jej pasją podobnie jak moją, od najmłodszych lat były eliksiry.
Miała do nich wielki talent. Mając zaledwie 6 lat udało jej się wykonać
eliksir żywej śmierci. Poza tym, gdy miała 6 lat została pasowana na
Śmierciożercę.
-Gdy miała 6 lat? Przecież nawet mnie było trudno to znieść a zostałam mianowana mając 23 lata. I trzeba przecież zabić…
-I ona to zrobiła.
-Yyy… Słucham?
-Mając 6 lat przeszła inicjację. Wiesz że musiała zabić przynajmniej dwie osoby jednym zaklęciem?
-Taakk…
-No
więc, zabiła całą 10-osobową rodzinę mugoli. Nie wywołało w niej to
rzadnych emocji. To dzięki jej matce Elena stała się taka… Zimna. Nie
potrafi okazać współczucia innym osobom, a szlamy i mieszańce uważa za
śmiecie.
-To smutne. I to wszystko wina jej matki?
-Tak.
-Przepraszam że poruszyłam ten temat.
-Nie
martw się. Masz prawo wiedzieć. Poza tym teraz już rozumiesz czemu tak
bardzo się martwię o Elenę. Ponieważ traktuję ją jak własną córkę. A ona
mnie jak ojca.
-Widzę. –
-Cieszę się.
Po
czym oboje się do siebie uśmiechnęli. Następnie dojedli ciasto, dopili
kawę i wyszli. Poszli wzdłuż lasu, aż do Wrzeszczącej Chaty skąd z
powrotem do wioski. Tam Severus kupił Saphirze piękny bukiet róż. Potem
zaczęli wracać do zamku. Gdy przechodzili koło Miodowego Królestwa
Saphtra nagle się zatrzymała.
-Coś się stało kochanie?
-Czegoś zapomniałaś?
-Nie, tylko… Zaczekaj na mnie chwilkę. Zaraz wrócę.
I zanim Severus zdąrzył coś powiedzieć, weszła do sklepu. Po 10 min wyszła z zieloną torebką czymś wypełnioną.
-Co to jest?
-Słodycze dlaEleny. Żal mi jej. I teraz rozumiem jej wcześniejszy stosunek do mnie. Bała się że straci jedyną osobę którą kocha.
-Zgadza się.
I oboje poszli do zamku.
W Hogwarcie:
-To dla ciebie, Eleno.
Saphira wręczyła Elenie torebkę. Czerwonooka zajrzała do środka po czym spojrzała zaskoczona na Saphirę:
-Ale, pani profesor.. Dlaczego…
-A tak po prostu.
-Ale przecież, to miała być wasza randka a wy… Wujku!
-Nie patrz na mnie! To był pomysł Saphiry.
-Naprawdę?
Dziewczyna
spojrzała na psorkę po czym ku ogólnemu zaskoczeniu [przytuliła się na
chwilę do nauczycielki i delikatnie pocałowała Saphirę w policzek:
-Dziękuję pani profesor.
-Nie ma za co Eleno.
I
cała trójka zeszlą do gabinetu Snape’a gdzie wypili po soku z dyni i
zjedli paczkę ciastek z torebki Eleny. Dziewczyna czuła się jak nigdy.
Jakby to była jej prawdziwa rodzina.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz