Życie w zamku w pewnym sensie wróciło do normy. Zaczął się drugi
semestr. Znowu lekcje, prace domowe itd. Wszyscy ciągle zajmowali się
zdobywaniem nowych punktów dla swoich domów. Jedyną osobą, której to
wogóle nie obchodziło była zielonooka szatynka, siedząca właśnie na
parapecie jednego z okien na korytarzu. Dziewczyna zagłębiona była w
książce, za którą mogła co najmiej dostać szlaban. Książka tłumaczyła
skomplikowane zaklęcia z czarnej magii, tej dziedziny magii, która była w
Hogwarcie zakazana. Jednak szatynka nie przejmowała się tym zbytnio. To
była jej książka więc, nic nie można jej było zrobić. Tak! Elena Mornio
doskonale wiedziała co robi. Zwłaszcza od kiedy jej ojciec chrzestny
zakochał się w córce dyrektora Hogwartu. Od tamtego czasu dziewczyna
całkowicie ignorowała obronę przed czarną magią. Jedyne co robiła to
odrabiała prace domowe. Przychodziło jej to z łatwością, w końcu
świetnie znała czarną magię. Więc także jak przed nią się bronić. Więc
czy nauczycielka chicała czy nie (na pewno nie chciała!!!) musiała dawać
Slytherinowi punkty z bezbłędne odpowiedzi Eleny. Co się tyczy
eliskirów...
Elena przestała je traktować w specjalny sposób. Od
kłótni ze Snape'm nie odezwała się do niego jednym słowem. W dodatku
podkradała mu ingrediencje. Wypróbowywała najróżniejsze trucizny. Potem
testowała je na zwierzakach Gryfonów. W dodatku nigdy nie można jej
połączyć w rzaden sposób z wypadkami, które się potem działy. Ulubionym
przedmiotem Eleny stała się astronomia. Często rozmawiała o niej z
profesorem Quirellem. Postanowiła mu pomóc w wyciągnięciu od Hagrida
tajemnicy jak przejśc obok Puszka i nie stracić rzadnej kończyny. W
końcu nadarzyła się taka okazja. DZiewczyna przeglądała swoją szafkę
nocną, w której warzyły się różne eliksiry. W pewnym momencie natrafiła
na niewielki flakon podpisany "veritaserum". Dziewczyna wypróbowała go
na jednym z Weasley'ów. Zadziałał idealnie. Wieczorem po cichu wyszła z
dormitorium i pokoju wspólnego. Skierowała się do gabinetu Quirella. Gdy
tam doszła cicho uchyliła drzwi i weszła do środka. Następnie położyła
na biurku flakon a obok niego list. W środku było tylko kilka słów.
To
jest veritaserum Przyda się przy przepytaniu hagrida. Już sprawdzony.
Działa idealnie. Hagrid i dzie jutro wieczreom do gospody pod świńskim
łbem coś zjeść i pograć w karty.
Następnie
jak gdyby nigdy nic, wróciła do dormitorium. Nazajutrz miała dwie
godziny obrony przed czarną magią, razem z Gryfonami. Elena jak zwykle
usiadła z Draconem. Profesor Saphira weszła do klasy, po czym
zapowiedziała, co dzisiaj będą przerabiać:
-Uczniowie, dzisiaj zajmiemy się animagami. Kto wie, co to jest animag?
Ręka Eleny wystrzeliła w góre, a ponieważ nawet hermiona sie nie odezwała, psorka musiała zapytać Eleny:
-Proszę, panno Morino.
-Animag
to postać potrafiąca zamienić się bez pomocy różdżki w zwierzę.
Transformacja ta jest niezwykle trudna i niebezpieczna, nawet najlepsi
czarodzieje mogą sobie z nią nie poradzić. Czarodziej może wybrać, w
jakie zwierzę chce się przemieniać, a fakt ten należy zarejestrować
w Ministerstwie Magii.
Zgadza się. 5 punktów dla Slytherinu. Jak
powiedziała nam panna Morino animag to czarodziej który może zmienić się
w zwierzę. Na przykład takie.
I na oczach całej klasy
nauczycielka zmieniła się w pięknego białego gołębia (biały gołąb-
gołąbek- znak pokoju; biały-czystość). Obleciała całą klasę, po czym się
odmieniła. Wszyscy Gryfoni i Ślizgoni klaskali z entuzjazmem. Wszyscy
oprócz Eleny, która wyglądała jakby tą ją wogóle nie zainteresowało.
Wszyscy to zauważyli, a w szczególności psorka:
-A naszej panny Morino to nie interesuje?
-Nie pani profesor.
-Więc co cię interesuje?
-Nie ważne- a w myślach (nie chce pani wiedzieć. ja takie gołąbki to zjadam na śniadanie).
-Ależ ważne. Chcę wiedzieć czym moi uczniowie się interesują.
-Ach
tak? Ja jakoś nie interesuję się pani życiem prywatnym. Sama pani mnie
do niego wprowadziła, rozkochując w sobie profesora Snape'a.
-Wlaśnie. To jest profesor. Więc ciebie łączy z nim jedynie to, że jest opiekunem twojego domu, i że jest twoim...
-Ojcem chrzestnym.
-Słucham???
-Profesor
Severus Snape jest moim ojcem chrzestnym.- po czym dziewczyna wstała,
schowała rzeczy do torbyi skierowała się do drzwi. Gdy tam doszła,
odwróciła się i spojrzała na psorkę.
-A tak przy okzaji... Uważaj gdzie latasz jaszczuro! Bo jeszcze jakiś gad cię zje.
Po
czym wyszła z klasy. Nie obchodziło ją to, że właśnie wyszła z klasy w
trakcie lekcji, ani to że będzie miała przez to kłopoty. Odkąd pokłóciła
się ze Snape'm cały wolny czas spędzała na wymyślaniu coraz to nowych
sposobów przywołania jej ojca. Cały czas rozmyślając nad tym co się
stało przed chwilą, dziewczyna wyszła na błonia. Następnie usiadła na
tym samym pniu co kilkanaście dni temu. Nagle poczuła czyjąś obecność.
Zanim się zorientowała co się dzieje, ktoś zwalił jej na głowę
kilkanaście żołędzi. Dziewczyna wściekła spojrzała w górę i zobaczyła
wiewiórkę, zwierzaka należącego do jednej z Gryfonek. Zwierzę znowu
zrzuciło jej na głowę żołędzie i zapiszczało z uciechy. Elena wstała
wściekła:
-Ja cię nauczę, co to znaczy zadzierać ze mną.
Po
czym wezwała do siebie kobrę która sunęła pomiędzy trawą. Powiedziała
do niej coś w języku węży i ta momentalnie zaatakowała wiewiórkę. Nie
minęła nawet jedna minuta a już wiewiórki nie było.
-Biedne zwierzę. Jak widać śmierć atakuje ni stąd ni zowąd.Piękna jesteś. Jeszcze się zobaczymy.
Nagle dziewczyna usłyszała dzwonek na przerwę. Pożegnała się z gadem i odeszła w stronę zamku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz