piątek, 24 sierpnia 2012

Rozdział 10- zwykły, niezwykły dzień

Życie w zamku w pewnym sensie wróciło do normy.  Zaczął się drugi semestr. Znowu lekcje, prace domowe itd. Wszyscy ciągle zajmowali się zdobywaniem nowych punktów dla swoich domów. Jedyną osobą, której to wogóle nie obchodziło była zielonooka szatynka, siedząca właśnie na parapecie jednego z okien na korytarzu. Dziewczyna zagłębiona była w książce, za którą mogła co najmiej dostać szlaban. Książka tłumaczyła skomplikowane zaklęcia z czarnej magii, tej dziedziny magii, która była w Hogwarcie zakazana. Jednak szatynka nie przejmowała się tym zbytnio. To była jej książka więc, nic nie można jej było zrobić. Tak! Elena Mornio doskonale wiedziała co robi. Zwłaszcza od kiedy jej ojciec chrzestny zakochał się w córce dyrektora Hogwartu.  Od tamtego czasu dziewczyna całkowicie ignorowała obronę przed czarną magią. Jedyne co robiła to odrabiała prace domowe. Przychodziło jej to z łatwością, w końcu świetnie znała czarną magię. Więc także jak przed nią się bronić.  Więc czy nauczycielka chicała czy nie (na pewno nie chciała!!!) musiała dawać Slytherinowi punkty z bezbłędne odpowiedzi Eleny. Co się tyczy eliskirów...
Elena przestała je traktować w specjalny sposób. Od kłótni ze Snape'm nie odezwała się do niego jednym słowem. W dodatku podkradała mu ingrediencje. Wypróbowywała najróżniejsze trucizny. Potem testowała je na zwierzakach Gryfonów. W dodatku nigdy nie można jej połączyć w rzaden sposób z wypadkami, które się potem działy. Ulubionym przedmiotem Eleny stała się astronomia. Często rozmawiała o niej z profesorem Quirellem. Postanowiła mu pomóc w wyciągnięciu od Hagrida tajemnicy jak przejśc obok Puszka i nie stracić rzadnej kończyny. W końcu nadarzyła się taka okazja. DZiewczyna przeglądała swoją szafkę nocną, w której warzyły się różne eliksiry. W pewnym momencie natrafiła na niewielki flakon podpisany "veritaserum". Dziewczyna wypróbowała go na jednym z Weasley'ów. Zadziałał idealnie. Wieczorem po cichu wyszła z dormitorium i pokoju wspólnego. Skierowała się do gabinetu Quirella. Gdy tam doszła cicho uchyliła drzwi i weszła do środka. Następnie położyła na biurku flakon a obok niego list. W środku było tylko kilka słów.
To jest veritaserum Przyda się przy przepytaniu hagrida. Już sprawdzony. Działa idealnie. Hagrid i dzie jutro wieczreom do gospody pod świńskim łbem coś zjeść i pograć w karty.

Następnie jak gdyby nigdy nic, wróciła do dormitorium. Nazajutrz miała dwie godziny obrony przed czarną magią, razem z Gryfonami. Elena jak zwykle usiadła z Draconem.  Profesor Saphira weszła do klasy, po czym zapowiedziała, co dzisiaj będą przerabiać:
-Uczniowie, dzisiaj zajmiemy się animagami. Kto wie, co to jest animag?
Ręka Eleny wystrzeliła w góre, a ponieważ nawet hermiona sie nie odezwała, psorka musiała zapytać Eleny:
-Proszę, panno Morino.
-Animag to postać potrafiąca zamienić się bez pomocy różdżki w zwierzę. Transformacja ta jest niezwykle trudna i niebezpieczna, nawet najlepsi czarodzieje mogą sobie z nią nie poradzić. Czarodziej może wybrać, w jakie zwierzę chce się przemieniać, a fakt ten należy zarejestrować w Ministerstwie Magii.
Zgadza się. 5 punktów dla Slytherinu. Jak powiedziała nam panna Morino animag to czarodziej który może zmienić się w zwierzę. Na przykład takie.
I na oczach całej klasy nauczycielka zmieniła się w pięknego białego gołębia (biały gołąb- gołąbek- znak pokoju; biały-czystość). Obleciała całą klasę, po czym się odmieniła. Wszyscy Gryfoni i Ślizgoni klaskali z entuzjazmem. Wszyscy oprócz Eleny, która wyglądała jakby tą ją wogóle nie zainteresowało. Wszyscy to zauważyli, a w szczególności psorka:
-A naszej panny Morino to nie interesuje?
-Nie pani profesor.
-Więc co cię interesuje?
-Nie ważne- a w myślach (nie chce pani wiedzieć. ja takie gołąbki to zjadam na śniadanie).
-Ależ ważne. Chcę wiedzieć czym moi uczniowie się interesują.
-Ach tak? Ja jakoś nie interesuję się pani życiem prywatnym. Sama pani mnie do niego wprowadziła,  rozkochując w sobie profesora Snape'a.
-Wlaśnie. To jest profesor. Więc ciebie łączy z nim jedynie to, że jest opiekunem twojego domu, i że jest twoim...
-Ojcem chrzestnym.
-Słucham???
-Profesor Severus Snape jest moim ojcem chrzestnym.- po czym dziewczyna wstała, schowała rzeczy do torbyi skierowała się do drzwi. Gdy tam doszła, odwróciła się i spojrzała na psorkę.
-A tak przy okzaji... Uważaj gdzie latasz jaszczuro! Bo jeszcze jakiś gad cię zje.
Po czym wyszła z klasy. Nie obchodziło ją to, że właśnie wyszła z klasy w trakcie lekcji, ani to że będzie miała przez to kłopoty. Odkąd pokłóciła się ze Snape'm cały wolny czas spędzała na wymyślaniu coraz to nowych sposobów przywołania jej ojca. Cały czas rozmyślając nad tym co się stało przed chwilą, dziewczyna wyszła na błonia. Następnie usiadła na tym samym pniu co kilkanaście dni temu. Nagle poczuła czyjąś obecność. Zanim się zorientowała co się dzieje, ktoś zwalił jej na głowę kilkanaście żołędzi. Dziewczyna wściekła spojrzała w górę i zobaczyła wiewiórkę, zwierzaka należącego do jednej z Gryfonek. Zwierzę znowu zrzuciło jej na głowę żołędzie i zapiszczało z uciechy. Elena wstała wściekła:
-Ja cię nauczę, co to znaczy zadzierać ze mną.
Po czym wezwała do siebie kobrę która sunęła pomiędzy trawą. Powiedziała do niej coś w języku węży i ta momentalnie zaatakowała wiewiórkę. Nie minęła nawet jedna minuta a już wiewiórki nie było.
-Biedne zwierzę. Jak widać śmierć atakuje ni stąd ni zowąd.Piękna jesteś. Jeszcze się zobaczymy.
Nagle dziewczyna usłyszała dzwonek na przerwę. Pożegnała się z gadem i odeszła w stronę zamku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz