piątek, 24 sierpnia 2012

Rozdział 20- Qudditch

Wszystko w pewnym sensie wróciło do normy. Poza jednym szczegółem. Otóż kilka dni po zdarzeniu na wieży astronomicznej, wszyscy starsi Ślizgoni zaczęli traktować z profesor  Saphirę z należytym jej szacunkiem. Wszystko dzięki Elenie, która już następnego dnia porozmawiała z nimi. Żaden uczeń ze starszych klas ze Slytherinu nigdy jej się nie przeciwstawiał. Wszyscy cały czas pamiętali, co Elena robiła w poprzednim roku szkolnym. Mięli przed oczami  jej Cruciatusy i wiele bardzo zaawansowanych zaklęć z zakresu czarnej magii. Brunetka nie miała najmniejszego zamiaru przekonywać swój rocznik, żeby zaczęli odpowiednio traktować Saphirę. Nie odzywała się do nich od końca tamtego roku szkolnego. Nikomu nie podała powodów, dla których zmieniła swój stosunek do Saphiry. Po prostu ona zadecydowała że nie będą jej obrażać i wszyscy tak zrobili.
Dziewczyna znowu powróciła do swojego dawnego stylu życia. Takiego samego jaki wiodła przez całe swoje dzieciństwo. Znowu zamknęła się w sobie. Rzadko kiedy rozmawiała  z innymi Ślizgonami. Jedyną osobą, w której towarzystwie Elena lubiła spędzać czas, był Marcus Flint. Dziewczyna lubiła rozmawiać z nim. O wszystkim. Ten udzielał jej rad co do konkretnych przedmiotów.
Piątek 15:45
Koniec lekcji. Właśnie Elena siedziała na trybunach i oglądała trening Ślizgonów. Był to ich ostatni trening przed meczme z Gryfonami który miał odbyć się następnego dnia. Elena nie wiedziała skąd ci mają nowe miotły. Jedyne co wiedziała, to to że cała drużyna świetnie się na nich prezentuje. Poza tym nie wiedziała kto jest nowym szukającym Ślizgonów. Gdy trening się skończył i wszyscy skierowali się do szatni, do Eleny podszedł Marcus.
-No i jak było?
-Świetnie. Mam tylko jedno pytanie. Kto jest waszym nowym szukającym??
Marcus nie musiał odpowiadać, ponieważ z szatni właśnie wyszedł Draco z miotłą w ręce. Podszedł do Marcusa.
-Marcus, jutro na 10 w Wielkiej Sali?
-Tak Draco.
-CO!?!?!?! ON JEST NOWYM SZUKAJĄCYM ŚLIZGONÓW?
-Tak. A coś ci nie pasuje?
-Zamknij się Malfoy.
-Zapomnij. Nic o mnie nie wiesz, więc się nie odzywaj.
-Ach tak?
 Wiem, że jesteś samolubny, próżny i obrzydliwie bogaty.
-Ach tak?? Przestań tak do mnie mówić. Jeszcze dzisiaj mój ojciec się o tym dowie.
-Bardzo proszę. Mam ci przypomnieć jak zareagował wtedy na Pokątnej?
-Aaa... Przymknij się. Po czym Malfoy się odwrócił i skierował się w stronę zamku. Elena natomiast zwróciła się do Flinta:
-Nie powinieneś go bać do drużyny. Przegracie.
Dlaczego tak sądzisz? Przecież mówiłaś że dobze gramy.
Dzisiaj tak, ale na meczu będzie także  Porter, a Malfoy nigdy się nie uspokoi jeżeli chodzi o Pottera. Przegracie i jeszcze jutro pożałujesz, że wziąłeś go do drużyny. Wspomnisz moje słowa.
Po czym Elena odeszła w stronę Zakaznego lasu. Nie  zwarzając na krzyki Marcusa Elena weszła jeszcze dalej. Podpytywała się okolicznych węży, czy któryś z nich widział pająki pędzące pośród liści. Te zaprowadziły ją wprost do jamy Aragoga. Elena schyliła się weszła tam. Znalazła Aragoga, który nasłał na nią swoje dzieci. Elena wymamrotała po cichu odpowiednie zaklęcie i wszystkie odleciały. Aragog spojrzał na nią ze strachem. Pamiętał że ktoś już kiedyś użył tego zaklęcia. Pająk był wtedy sam. Przyszedł do niego jakiś chłopak. Był bardzo przystojny, miał czarne włosy i uderzająco zielone oczy. Pajęczak spojrzał na Elenę;
-Ty jesteś…
-Jego córką? Zgadza się. A teraz powiesz mi grzecznie jak sprawić by zapanować nad twoimi dziećmi.
-Nie zrobię tego! Jesteś jego córką. Przez niego Hagrid został wyrzucony ze szkoły.
-Więc to gajowego oskarżono o wypuszczenie Potwora Slytherina. Wiesz jak on się nazywa. Prawda?
-Nie wiem o czym ty mówisz.
-O bazyliszku. Dla twej wiadomości umiem go kontrolować. A teraz sama się dowiem tego co chciałam wiedzieć.
I przyłożyła różdżkę do łba Aragoga. Gdy dowiedziała się wszystkiego co chciała (wszystkie jego myśli przeszły do jej umysłu) wypowiedziała Oblivade! I zniknęła zanim on i jego rodzina doszli do siebie.
Gdy wróciła do szkoły od razu poszła do swojego pokoju. Tam zaczęła wszystko planować. Przelała swoje myśli na papier. Miała już wszystko idealnie rozplanowane. Gdy skończyła, poszła na kolację. Szybko zjadła po czym wróciła do dormitorium i położyła się spać.

Następnego dnia. Po meczu

Marcus wszedł do pokoju wspólnego jego drużyna została jeszcze w szatni, żeby jeszcze raz wszystko przedyskutować. Gdy tylko znalazł się w pokoju wspólnym usłyszał głos Eleny dobiegający z wejścia na schody prowadzące do dormitorium dziewcząt:
-A nie mówiłam?
-Byłaś na neczu?
-Nie musiałam. I nie chciałam. Nie chciałam oglądać naszej porażki. Ostrzegałam cię marcus. Malfoy może i nadaje się do quitticha ale tylko wtedy, gdy jego przeciwnicy to tylko czarodzieje czystej krwii. Zawsze był po prostu zarozumiałym, rozpieszczonym i zbyt pewnym siebie bachorem. Dzisiaj to pokazał. Niech zgadnę. Zaczął się popisywać przed Potterm i ten złapał znicza, który latał tuż obok buźki Malfoy’a.
-Zgadza się. Skąd wiedziałaś?
-Bo to było do przewidzenia. Ja bym na twoim miejscu już zaczęła szukać nowego szukającego.
-Na przykład?
-Nie wiem. Rozejrzyj się. Może zauważysz naprawdę wielki talent.
-No dobrze.
I Elena weszła po schodach do swojego dormitorium.
Wieczór. Marcus szedł razem z resztą drużyny przez błonia. Postanowili, że teraz będą trenować do upadłego. Poza tym pozbędą się malfoy’a jak tylko znajdą kogoś na jego miejsce. I znaleźli. Otóż gdy weszli na boisko zobaczyli tylko jasno-zieloną smugę wyłapującą lecące w różne strony piłki tenisowe oraz ping-pongowe. Gdy ta osoba wypuszczała piłeczkę z rąk, piłka od razu zaczynała uciekać. W pewnym momencie smuga wykonała niezwykle trudny manewr i momentalnie złapała piłeczkę. Lecz już jej nie wypuściła tylko schowała do torby zawieszonej przez ramię. I tak w ciągu 1 min wyłapała ponad 50 piłeczek. A trzeba dodać że na dworze było już ciemno. Gdy wyłapała już wszystkie postać poszybowała w dół i zeskoczyła z miotły. Okazało się, że przed drużyną stoi Elena w zielonej bluzie i jasnozielonych, obcisłych spodniach dresowych. Dziewczyna poprawiła sobie włosy i dopiero teraz zauważyła drużynę.
-O cześć Marcus. Jeszcze jeden trening dzisiaj?
-Yyyy… Tak. Eleno. Gdzie ty się nauczyłaś tak latać?
-Ja tak latam od urodzenia. Gdy miałam gorszy dzień, brałam miotłę i wylatywałam na cały dzień z domu.
-Aha. To mi wystarczy. Jesteś przyjęta do drużyny. Trzeba jeszcze tylko wyrzucić Dracona.
-A gdzie on jest?
Dziewczyna dopiero teraz zauważyła,że blondyna nie ma pośród nich.
-Ma szlaban u McGonagall. Niedługo powinien być w pokoju wspólnym. A na razie przetestujemy ciebie.
I przez najbliższą godzinę Elena wykonywała wszystko co kazał jej zrobić Marcus. Po 1,5 h wrócili do pokoju wspólnego. Tam zastali Dracona leżącego na podołku Pansy. Marcus podszedł do chłopaka.
-Draco, musimy porozmawiać.
-Nie teraz Marcus. Potem.
-No dbrze. Więc skoro tak chcesz to powiem to wprost. Wylatujesz z drużyny.
-CO?!?!?!?!- chłopak podniósł się gwałtownie i spojrzał na Flinta.- Nie możesz tego zrobić. Nie masz nikogo na moje miejsce.
I usłyszał jakże dobrze znany mu głos., który dochodził teraz zza Flinta:
Tak sądzisz, Malfoy?
-Elena?
-Już ci mówiłam, że masz się do mnie zwracać panienko Morino. Nie masz prawa wypowiadać mojego imienia.
Będę do ciebie mówić jak mi się podoba.
-Tak sądzisz?
Po czym dziewczyna wyjęła różdżkę i machnęła nią w kierunku Malfoy’a wypowiadając po cichu odpowiednią formułkę. Ciało blondyna zostało momentalnie owinięte przez chmarę groźnie syczących kobr.
-Więc? Co chcesz mi powiedzieć?
-Przperaszam panienko Morino. To już się nie powtórzy.
-Mam nadzieję.
Po czym węże zniknęły. Elena pożegnała się z resztą drużyny oraz ze starszymi Ślizgonami po czym weszła po schodach do swojego dormitorium, gdzie położyła się spać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz