piątek, 24 sierpnia 2012

Rozdział 38- Ojciec i córka

Szybkie kroki i nerwowe głosy niosły się we wszystkich zakamarkach domu. Osoby błąkające się po korytarzach, komnatach i salonach w poszukiwaniu swych rzeczy co rusz wpadały na siebie i przepraszając nawzajem osoby stojące naprzeciwko siebie ruszali dalej. W całym tym zamieszaniu istniało jedno miejsce, w którym panowała cisza i spokój. Dwie postaci będące w tym wyjątkowym miejscu cieszyły się ostatnimi wspólnymi chwilami przed rozstaniem. Delikanty pocałunek na czole, niepewny uścisk jakby osoby wykonujące te drobne gesty nie były przyzwyczajone do jakichkolwiek uczuć. jednak nawet te minuty musiały się skończyć. Bo pociąg na nikogo nie czeka, bo czas płynie nieprzerwanie....
Expres Londyn-Hogwart pędził gładko po szynach wiąząc swych pasażerów na następny rok nauki w Szkole Magii i Czarodziejstwa. Ze wszystkich wagonów rozlegały się radosne rozmowy chłopców i dziewczyn opowiadających sobie z ekscytacją o wakacjach. Szczęśliwe okrzyki, przekomarzanki, śmiechy, a pośród tego natłoku uczuć jedna osoba... Jedna wyjątkowa, siedząca sama w pustym przedziale w części ślizgońskiej. Słuchając otaczających ją zewsząd odgłosów postać uśmiechnęła się z zamyśleniem a jej usta wyszeptały jedno, pojedyńcze zdanie...
-"Jak w Little Hangleton..."
    Elena Riddle siedząc przy oknie patrzyła nieobecnym wzrokiem na krajobraz przelatujący jej przed oczami, jednak nie dostrzegając jego niezwykłego piękna i uroku. To co zajmowało myśli brunetki było po stokroć ważniejsze od jakichkolwiek pól czy też lasów. Wspominając dzisiejszy poranek dziewczyna automatycznie pogładziła srebrną branzoletkę ozdabiającą jej nadgarstek. Nieprzerwanie miała to przed sobą jedno z najwspanialszych wspomnień jej życia,

"Dłonie brunetki sprawnie zamknęły wieko kufra oraz klatki z Marvolem i Makoto. Midnight zostająca w domu drzemała na szafie. Elena po raz kolejny upewniając się, że wszystko jest na swoim miejscu podeszła do lustra patrząc w nie. Z krysztalowej tafli wpatrywała się w młodą Riddle'ównę wysoka, smukła brunetka o delikatnej, mlecznobiałej cerze i krwistoczerwonych oczach. Długie pasma kruczych włosów spływały jej na plecy sięgając pośladków. Szyję ozdabiał srebrny wisiorek ze srebrną kobrą patrząc rubinowymi ślepiami. Zgrabrne nogi okryte były teraz jedwabnymi zielonymi spodniami przylegającymi do ciała. Talię dziewczyny otaczał czarny podkoszulek założony na biustonosz. Słysząc ciche pukanie od strony drzwi Elena odwróciła się w ich kierunku wypowiadając ciche "Proszę".  Nie spodziewała się nikogo, a resztę czasu chciała spożytkować na dobranie górnej części garderoby. Jednak wszystkie plany uleciały wraz z pojawieniem się w komnacie Czarnego Pana, Mężczyzna spojrzał na swą córkę, trzymając w dłoni zielone płótno.
-Witaj ojcze.
-Witaj Eleno. Widze, że jesteś już gotowa...
-Prawie. Muszę jeszcze...
-Widzę. I mam coś dla ciebie. Kiedyś to należało do mnie, Skrzaty przerobiły ją. Proszę przymierz.
I mężczyzna wysunął przed siebie smukłą dłoń o tak samo długich pacach i białej skórze, co Eleny. Dziewczyna wzięła z rąk swego ojca płótno i rozłożyła je. Natychmiast na jej twarzy pojawiła się euforia. Zakładając na siebie podarunek, Elena podeszł do lustra patrząc na swe odbicie. Teraz jej kryształowe "ja" okryte było poza ciemnozielonymi spodniami, onyksowo-czarną tuniką idealnie  przylegającą do ciała dziewczyny uwydatniając jej "zalety". Rękawy rozszerzające się przy mankietach zdobione były poprzetykanymi srebrnymi nićmi. Końce rękawów i kołnierzyk oraz zakończenie zdobiły srebrne wzory.Tunika zapinana pod szyję miała małe wycięcie znajdujące się pomiędzy pierwszym a drugim guzikiem.
-Ojcze, nie wiem co...
-Nie musisz nic mówić.
Mężczyzna podszedłszy położył dłoń na ramieniu swej latorośli patrząc na ich wspólne odbicie z uśmiechem, który Elena odwzajemniła. Po chwili Czarny Pan odgarnął z czoła dziewczyny kilka czarnych kosmyków i zsuwając je na bok spiął je wyjętą z kieszeni spinką w kształcie zielonej kobry z czerwonymi ślepiami. Z zachwytu Elenie zaparło dech w piersiach. Odwracając się przodem do swego ojca spojrzała na niego z wdzięcznością. na ten widok Voldemort uśmiechnął się i pochylając się złożył delikatny pocałunek na czole swej córki.
-Eleno... Jestem z ciebie dumny.. Tak bardzo przypominasz mnie i naszego szlachetnego przodka. Jesteś piękną dziewczyną. Twoja uroda i zdolności są doprawdy wyjątkowe i niezwykłe.
-Dziekuję.... tato.
Po czym dziewczyna niepewnie przytuliła się do swego rodziciela. Mężczyzna odwzajemniając tenże gest delikatnie pogładził dziewczyne po czarnych kosmykach. Oboje wyjątkowi... Wyjęci z dala od całego zamieszania trwającego wokół nich..."

    Z zamyślenia wyrwało ją potężniejsze uderzenie gromu gdzieś w oddali. Nieuchronnie chmury kierowały się w stronę Hogwartu. Początkowo zaskoczona, oparła się spowrotem przed oknem. Powróciła do swych rozmyłań, dotyczących Czarnego Pana. Właściwie to nikt nie znał Voldemorta tak dobrze,  jak ona sama. Aurorzy chcieli go zabić, Śmierciożercy poprostu się go bali podobnie jak reszta społeczeństwa... Dumbledore traktował go jak ucznia... Potter uważał go za potwora, który zabił mu rodziców... Myśląc nad tak skrajnie odmiennymi obrazami swego ojca widzianymi oczami różnych osób, nie potrafiła ich w żaden sposób połączyć z tym mężczyzną, którego ona znała. Z którym spędziła ostatnie wakacje. Wakacje, które okazały się najwspanialszym okresem w jej 15-letnim życiu. pamiętając każdą chwile, dziewczyna nie potrafiła wyobrazić sobie swego ojca jako którykolwiek z obrazów jakie stworzyli Aurorzy, Śmierciożercy, Potter czy też Dumlbedore... Bo dla Eleny Riddle, Lord Voldemort nie był szalonym potworem i mordercą, który pragnie zagłady wszystkich niegodnych świata Slytherina. Przed oczami brunetki niczym film przesuwały się sceny z jej wakacji wywołując uśmiech na jej twarzy. Jedna z tychże scen szczególnie mocno utrwaliła się w myślach dziewczyny...

"Siedząc na parapecie w salonie z delikatnym uśmiechem błąkającym się na ustach czerwonooka obserwowała nocne niebo. Przesuwała kolejno wzrok po każdej konstelacji i gwieździe, aż dotarła do Księżyca lśniącego srebrnym blaskiem. Zginając lekko jedną nogę opierała ją na parapecie, drugą spuszcając ku podłodze. Miała na sobie kaszmirowy szlafrok koloru szmaragdu siegający za kostki, a włosy upięte na karku spływały jej na plecach falami.
-Czyżbyś nie mogła spać?
Odwracając wzrok od nocnego nieba dziewczyna obejrzała się na salon i zobaczyła zbliżającego się do niej Voldemorta. Usmiechając się brunetka odgarnęła pojedyńczy kosmyk włosów z czoła wsuwając go za ucho. Nie odpowiadając na pytanie zmierzyła swego rodziciela wzrokiem po czym odwracając wzrok na gwiazdy cicho powiedziała:
-Wiedziałam, że odzyskałeś dawny wyglad a to co pokazujesz na codzień jest zwykła iluzją...
-Widzę, że znasz się na tym.
-Lata praktyki. I jaka byłaby ze mnie córka, gdybym nie rozpoznała własnego ojca?
Mężczyzna stając za czerwonooką położył jej dłoń na ramieniu samemu lustrując wzrokiem piękno nocy. Jego usta ułożyły się w delikatny uśmiech. Uśmiech na twarzy tak nieznanej lub zapomnianej przez ludzi. A była to twarz na oko 35-letniego mężczyzny i krwisto-czerwonych oczach patrzących inteligentnie i spokojnie. Czarne włosy sięgające przed łopatki spięte były na karku w kucyk dodając uroku i dodatkowego piękna już i bez tego przystojnemu mężczyźnie, W jego twarzy jedynie oczy przypominały węże. Poza tym szczegółem, Czarny Pan wygladał tak samo jak przed utratą mocy. Mleczno-biała skóra lśniła delikatnym blaskiem w świetle księżyca.
-Kocham ten widok.
-Podobnie jak ty córko, ja także uważam noc za niezwykle piękną porę. Tak piękną jak ty moja droga.
Dziewczyna przerwała lustrowanie niebosklonu przenosząc wzrok na swego ojca. W jej oczach kryło się zdziwienie.
-Zwykle mówią, że ktoś jest brzydki jak noc.
-Jedno z najbardziej bezsensownych powiedzeń.
Czarny Pan podszedł do sofy na której usiadł i spojrzał na swą córkę z uśmiechem. Dziewczyna zsuwając się zgrabnie z parapetu usiadła obok swego rodziciela, czekając aż wytłumaczy jej swoje słowa.
-Widzisz Eleno. Dzień jest zwykły. Słońce oświetlające świat nie pozwala na jakiekolwiek tajemnice. Ludzie przyrównywani do dnia są przeciętni. Niewiele jest osób należących do grona ludzi-nocy. jednak ty się do nich zaliczasz. Bo w nocy świat oświetlają tylko gwiazdy i księżyc, dające nikłe światło. Dlatego też noc kryje w sobie wiele tajemnic. Początkowo przerażająca po poznaniu staje się fascynująca pozostając tajemniczą. Czasem trzeba całego życia by poznać choć część nocy. Ludzie-noc są wyjątkowi bo pomimo niebezpieczeństwa jakie daje ich poznanie są piękni i jedyni. Bo czyż noc nie jest piękna w swej niepewności i tajemnicy...
-Rozumiem ojcze... Teraz rozumiem...
Oboje obdarzyli się delikatnym u śmiechem. Ich rozmowa z nocy przeszła na inne tematy, całkowicie niezwiązane z ich planami. Żadne z nich nie zdało sobie sprawy, gdy Elena przytuliła się do Voldemorta a on obejmując ją ramieniem delikatnie pogładził swą córkę po policzku. Powoli Elena oddawała się objęciom Morfeusza cały czas siedząc przytulona do swego rodziciela.A gdy zasnęła, on nie zostawił jej do rana"

Jak jej ojciec mógł być uznany za potwora? Dziewczyna nie potrafiła tego zrozumieć. Chociaż ona sama już była uznawana za tak samo oszalałą jak Czarny Pan. Jednak nie przeszkadzało jej to. Bo ona wiedziała jaka jest prawda. Pomimo tak licznego podziału i okaleczaniu swej duszy, cały czas Lord Voldemort był człowiekiem. Posiadał ludzkie uczucia, które okazywał w sposób szczególny pod adresem Eleny.
od kiedy tylko pamiętała, Elena nigdy nie miała normalnej rodziny. Otoczona czarną magią i nienawiścią matki, dopiero teraz znalazła miłość i ciepło rodzinne. To co otrzymywała od swego chrzestnego. nie mogło w pełni wypełnić pustki jaką mógł zająć tylko jej ojciec. Teraz się udało.
Gdy pociąg zatrzymał się na peronie, dziewczyna założyła czarny płaszcz na wcześniej założoną szatę i narzucając na głowę kaptur ruszyła do wyjścia wraz z resztą uczniów. Kolory na jej dodatkach do szaty oraz lśniąca odznaka prefekta przypięta do szaty skutecznie sprawiały, że tłym rozstępował się przed nią dając jej wolna drogę do wyjścia. Gdy dziewczyna spojrzała na zamek, na jej twarzy zalśnił delikatny uśmiech. Dawny dom jej ojca, teraz był jej drugim domem. A wkrótce miał on należeć do Czarnego Pana.


"Jednak ja doje do celu,
Bo ja mam to, czego brakuje tak wielu.
Samozaparcie, siła, upór, bunt,
A pod nogami pewny grunt."

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz