Szybkie kroki i nerwowe głosy niosły się we wszystkich
zakamarkach domu. Osoby błąkające się po korytarzach, komnatach i
salonach w poszukiwaniu swych rzeczy co rusz wpadały na siebie i
przepraszając nawzajem osoby stojące naprzeciwko siebie ruszali dalej. W
całym tym zamieszaniu istniało jedno miejsce, w którym panowała cisza i
spokój. Dwie postaci będące w tym wyjątkowym miejscu cieszyły się
ostatnimi wspólnymi chwilami przed rozstaniem. Delikanty pocałunek na
czole, niepewny uścisk jakby osoby wykonujące te drobne gesty nie były
przyzwyczajone do jakichkolwiek uczuć. jednak nawet te minuty musiały
się skończyć. Bo pociąg na nikogo nie czeka, bo czas płynie
nieprzerwanie....
Expres Londyn-Hogwart pędził gładko po szynach
wiąząc swych pasażerów na następny rok nauki w Szkole Magii i
Czarodziejstwa. Ze wszystkich wagonów rozlegały się radosne rozmowy
chłopców i dziewczyn opowiadających sobie z ekscytacją o wakacjach.
Szczęśliwe okrzyki, przekomarzanki, śmiechy, a pośród tego natłoku uczuć
jedna osoba... Jedna wyjątkowa, siedząca sama w pustym przedziale w
części ślizgońskiej. Słuchając otaczających ją zewsząd odgłosów postać
uśmiechnęła się z zamyśleniem a jej usta wyszeptały jedno, pojedyńcze
zdanie...
-"Jak w Little Hangleton..."
Elena Riddle siedząc
przy oknie patrzyła nieobecnym wzrokiem na krajobraz przelatujący jej
przed oczami, jednak nie dostrzegając jego niezwykłego piękna i uroku.
To co zajmowało myśli brunetki było po stokroć ważniejsze od
jakichkolwiek pól czy też lasów. Wspominając dzisiejszy poranek
dziewczyna automatycznie pogładziła srebrną branzoletkę ozdabiającą jej
nadgarstek. Nieprzerwanie miała to przed sobą jedno z najwspanialszych
wspomnień jej życia,
"Dłonie brunetki sprawnie zamknęły wieko
kufra oraz klatki z Marvolem i Makoto. Midnight zostająca w domu
drzemała na szafie. Elena po raz kolejny upewniając się, że wszystko
jest na swoim miejscu podeszła do lustra patrząc w nie. Z krysztalowej
tafli wpatrywała się w młodą Riddle'ównę wysoka, smukła brunetka o
delikatnej, mlecznobiałej cerze i krwistoczerwonych oczach. Długie pasma
kruczych włosów spływały jej na plecy sięgając pośladków. Szyję
ozdabiał srebrny wisiorek ze srebrną kobrą patrząc rubinowymi ślepiami.
Zgrabrne nogi okryte były teraz jedwabnymi zielonymi spodniami
przylegającymi do ciała. Talię dziewczyny otaczał czarny podkoszulek
założony na biustonosz. Słysząc ciche pukanie od strony drzwi Elena
odwróciła się w ich kierunku wypowiadając ciche "Proszę". Nie
spodziewała się nikogo, a resztę czasu chciała spożytkować na dobranie
górnej części garderoby. Jednak wszystkie plany uleciały wraz z
pojawieniem się w komnacie Czarnego Pana, Mężczyzna spojrzał na swą
córkę, trzymając w dłoni zielone płótno.
-Witaj ojcze.
-Witaj Eleno. Widze, że jesteś już gotowa...
-Prawie. Muszę jeszcze...
-Widzę. I mam coś dla ciebie. Kiedyś to należało do mnie, Skrzaty przerobiły ją. Proszę przymierz.
I
mężczyzna wysunął przed siebie smukłą dłoń o tak samo długich pacach i
białej skórze, co Eleny. Dziewczyna wzięła z rąk swego ojca płótno i
rozłożyła je. Natychmiast na jej twarzy pojawiła się euforia. Zakładając
na siebie podarunek, Elena podeszł do lustra patrząc na swe odbicie.
Teraz jej kryształowe "ja" okryte było poza ciemnozielonymi spodniami,
onyksowo-czarną tuniką idealnie przylegającą do ciała dziewczyny
uwydatniając jej "zalety". Rękawy rozszerzające się przy mankietach
zdobione były poprzetykanymi srebrnymi nićmi. Końce rękawów i kołnierzyk
oraz zakończenie zdobiły srebrne wzory.Tunika zapinana pod szyję miała
małe wycięcie znajdujące się pomiędzy pierwszym a drugim guzikiem.
-Ojcze, nie wiem co...
-Nie musisz nic mówić.
Mężczyzna
podszedłszy położył dłoń na ramieniu swej latorośli patrząc na ich
wspólne odbicie z uśmiechem, który Elena odwzajemniła. Po chwili Czarny
Pan odgarnął z czoła dziewczyny kilka czarnych kosmyków i zsuwając je na
bok spiął je wyjętą z kieszeni spinką w kształcie zielonej kobry z
czerwonymi ślepiami. Z zachwytu Elenie zaparło dech w piersiach.
Odwracając się przodem do swego ojca spojrzała na niego z wdzięcznością.
na ten widok Voldemort uśmiechnął się i pochylając się złożył delikatny
pocałunek na czole swej córki.
-Eleno... Jestem z ciebie dumny.. Tak
bardzo przypominasz mnie i naszego szlachetnego przodka. Jesteś piękną
dziewczyną. Twoja uroda i zdolności są doprawdy wyjątkowe i niezwykłe.
-Dziekuję.... tato.
Po
czym dziewczyna niepewnie przytuliła się do swego rodziciela. Mężczyzna
odwzajemniając tenże gest delikatnie pogładził dziewczyne po czarnych
kosmykach. Oboje wyjątkowi... Wyjęci z dala od całego zamieszania
trwającego wokół nich..."
Z zamyślenia wyrwało ją
potężniejsze uderzenie gromu gdzieś w oddali. Nieuchronnie chmury
kierowały się w stronę Hogwartu. Początkowo zaskoczona, oparła się
spowrotem przed oknem. Powróciła do swych rozmyłań, dotyczących Czarnego
Pana. Właściwie to nikt nie znał Voldemorta tak dobrze, jak ona sama.
Aurorzy chcieli go zabić, Śmierciożercy poprostu się go bali podobnie
jak reszta społeczeństwa... Dumbledore traktował go jak ucznia... Potter
uważał go za potwora, który zabił mu rodziców... Myśląc nad tak
skrajnie odmiennymi obrazami swego ojca widzianymi oczami różnych osób,
nie potrafiła ich w żaden sposób połączyć z tym mężczyzną, którego ona
znała. Z którym spędziła ostatnie wakacje. Wakacje, które okazały się
najwspanialszym okresem w jej 15-letnim życiu. pamiętając każdą chwile,
dziewczyna nie potrafiła wyobrazić sobie swego ojca jako którykolwiek z
obrazów jakie stworzyli Aurorzy, Śmierciożercy, Potter czy też
Dumlbedore... Bo dla Eleny Riddle, Lord Voldemort nie był szalonym
potworem i mordercą, który pragnie zagłady wszystkich niegodnych świata
Slytherina. Przed oczami brunetki niczym film przesuwały się sceny z jej
wakacji wywołując uśmiech na jej twarzy. Jedna z tychże scen
szczególnie mocno utrwaliła się w myślach dziewczyny...
"Siedząc
na parapecie w salonie z delikatnym uśmiechem błąkającym się na ustach
czerwonooka obserwowała nocne niebo. Przesuwała kolejno wzrok po każdej
konstelacji i gwieździe, aż dotarła do Księżyca lśniącego srebrnym
blaskiem. Zginając lekko jedną nogę opierała ją na parapecie, drugą
spuszcając ku podłodze. Miała na sobie kaszmirowy szlafrok koloru
szmaragdu siegający za kostki, a włosy upięte na karku spływały jej na
plecach falami.
-Czyżbyś nie mogła spać?
Odwracając wzrok od
nocnego nieba dziewczyna obejrzała się na salon i zobaczyła zbliżającego
się do niej Voldemorta. Usmiechając się brunetka odgarnęła pojedyńczy
kosmyk włosów z czoła wsuwając go za ucho. Nie odpowiadając na pytanie
zmierzyła swego rodziciela wzrokiem po czym odwracając wzrok na gwiazdy
cicho powiedziała:
-Wiedziałam, że odzyskałeś dawny wyglad a to co pokazujesz na codzień jest zwykła iluzją...
-Widzę, że znasz się na tym.
-Lata praktyki. I jaka byłaby ze mnie córka, gdybym nie rozpoznała własnego ojca?
Mężczyzna
stając za czerwonooką położył jej dłoń na ramieniu samemu lustrując
wzrokiem piękno nocy. Jego usta ułożyły się w delikatny uśmiech. Uśmiech
na twarzy tak nieznanej lub zapomnianej przez ludzi. A była to twarz na
oko 35-letniego mężczyzny i krwisto-czerwonych oczach patrzących
inteligentnie i spokojnie. Czarne włosy sięgające przed łopatki spięte
były na karku w kucyk dodając uroku i dodatkowego piękna już i bez tego
przystojnemu mężczyźnie, W jego twarzy jedynie oczy przypominały węże.
Poza tym szczegółem, Czarny Pan wygladał tak samo jak przed utratą mocy.
Mleczno-biała skóra lśniła delikatnym blaskiem w świetle księżyca.
-Kocham ten widok.
-Podobnie jak ty córko, ja także uważam noc za niezwykle piękną porę. Tak piękną jak ty moja droga.
Dziewczyna przerwała lustrowanie niebosklonu przenosząc wzrok na swego ojca. W jej oczach kryło się zdziwienie.
-Zwykle mówią, że ktoś jest brzydki jak noc.
-Jedno z najbardziej bezsensownych powiedzeń.
Czarny
Pan podszedł do sofy na której usiadł i spojrzał na swą córkę z
uśmiechem. Dziewczyna zsuwając się zgrabnie z parapetu usiadła obok
swego rodziciela, czekając aż wytłumaczy jej swoje słowa.
-Widzisz
Eleno. Dzień jest zwykły. Słońce oświetlające świat nie pozwala na
jakiekolwiek tajemnice. Ludzie przyrównywani do dnia są przeciętni.
Niewiele jest osób należących do grona ludzi-nocy. jednak ty się do nich
zaliczasz. Bo w nocy świat oświetlają tylko gwiazdy i księżyc, dające
nikłe światło. Dlatego też noc kryje w sobie wiele tajemnic. Początkowo
przerażająca po poznaniu staje się fascynująca pozostając tajemniczą.
Czasem trzeba całego życia by poznać choć część nocy. Ludzie-noc są
wyjątkowi bo pomimo niebezpieczeństwa jakie daje ich poznanie są piękni i
jedyni. Bo czyż noc nie jest piękna w swej niepewności i tajemnicy...
-Rozumiem ojcze... Teraz rozumiem...
Oboje
obdarzyli się delikatnym u śmiechem. Ich rozmowa z nocy przeszła na
inne tematy, całkowicie niezwiązane z ich planami. Żadne z nich nie
zdało sobie sprawy, gdy Elena przytuliła się do Voldemorta a on
obejmując ją ramieniem delikatnie pogładził swą córkę po policzku.
Powoli Elena oddawała się objęciom Morfeusza cały czas siedząc
przytulona do swego rodziciela.A gdy zasnęła, on nie zostawił jej do
rana"
Jak jej ojciec mógł być uznany za potwora? Dziewczyna nie
potrafiła tego zrozumieć. Chociaż ona sama już była uznawana za tak
samo oszalałą jak Czarny Pan. Jednak nie przeszkadzało jej to. Bo ona
wiedziała jaka jest prawda. Pomimo tak licznego podziału i okaleczaniu
swej duszy, cały czas Lord Voldemort był człowiekiem. Posiadał ludzkie
uczucia, które okazywał w sposób szczególny pod adresem Eleny.
od
kiedy tylko pamiętała, Elena nigdy nie miała normalnej rodziny. Otoczona
czarną magią i nienawiścią matki, dopiero teraz znalazła miłość i
ciepło rodzinne. To co otrzymywała od swego chrzestnego. nie mogło w
pełni wypełnić pustki jaką mógł zająć tylko jej ojciec. Teraz się udało.
Gdy pociąg zatrzymał się na peronie, dziewczyna założyła czarny
płaszcz na wcześniej założoną szatę i narzucając na głowę kaptur ruszyła
do wyjścia wraz z resztą uczniów. Kolory na jej dodatkach do szaty oraz
lśniąca odznaka prefekta przypięta do szaty skutecznie sprawiały, że
tłym rozstępował się przed nią dając jej wolna drogę do wyjścia. Gdy
dziewczyna spojrzała na zamek, na jej twarzy zalśnił delikatny uśmiech.
Dawny dom jej ojca, teraz był jej drugim domem. A wkrótce miał on
należeć do Czarnego Pana.
"Jednak ja doje do celu,
Bo ja mam to, czego brakuje tak wielu.
Samozaparcie, siła, upór, bunt,
A pod nogami pewny grunt."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz