piątek, 24 sierpnia 2012

Rozdział 30- List

-Niech no mi ktoś to wyjaśni... JAK TO SIĘ DZIEJE, ŻE TO JUŻ TRZECI MECZ I ZNOWU PRZEGRALIŚMY??
To stwierdzenie należało do jednego ze ściagających ślizgońskiej drużyny quitticha. Teraz wszyscy siedzieli w pokoju wspólnym Slytherinu i przełykali gorycz jaka powstała po ich dzisiejszej przegranej z Hufelpuffem.Wyglądało na to, że jedyną osobą która się tym nie przejmowała był Draco malfoy, który obecnie leżał z głową na podłku Pansy i pozwalał jej bawić się jej włosami.
-Nie wiem  oco tyle krzyku?
-Co proszę? Malfoy! To wszystko twoja wina ty mała gnido! nie wiem czemu przyjeliśmy ciebie z powrotem do drużyny!
-Bo wasza kochana Elenka nie raczyła się zjawić w szkole! Jej matka ma rację mówiąc, że ta dziewucha jest nic nie warta! Powinna...
Jednak koledzy Dracona już nie mieli okazji żeby się dowiedzieć co powinna, gdyż prawie natychmiast przy gardle blondyna znalazło się ok 20 różdżek. Byli to starsi Ślizgoni nie mogący już wytrzymać tego, że ktoś obraża przywódcę Slytherinu. Właśnie tak to wyglądało. Pomimo tego, iż Elena była nieobecna w Hogwarcie, wszyscy starsi mieszkańcy Domu węża uważali ją za swojego przywódcę, którego nikt nie miał prawa obrażać.
Malfoy natychmiast się zamknął wiedząc co może się stać, jeśli będzie się odzywał niepotrzebnie.
-No już dobrze, dobrze. Będę cicho.
-Mamy nadzieję.
Po czym wszyscy wrócili na swoje wcześniejsze miejsca. Po pewnym czasie kilka osób wzięło się za odrabianie lekcji, jednak wszyscy ciągle byli porządnie podłamani. Jedną z osób, które najbardziej nie miały humoru, był oczywiście kapitan drużyny Ślizgonów, Marcus Flint. I nie było to wcale spowodowane przegraną w meczu. Powód był zupełnie inny. Martwił się o Elenę. Przez pewien okres w tamtym roku szkolnym ślizgonka była jego dziewczyną. Pod koniec roku stwierdzili jednak że lepiej im się żyło gdy byli przyjaciółmi.
Już było dawno po feriach wielkanocnych a dziewczyna nie napisała do niego nawet jednego słowa. Jedyne co o niej obecnie wiedział, to to co powiedział im profesor Snape wieczorem pierwszego września. Wiedzieli że Elena leży w afrykańskim oddziale Świętego Munga. Tylko tyle im powiedziano. Gdy potem Flint próbował podpytać się Severusa czy coś może wie więcej, otrzymał raczej mało zadowalającą odpowiedź. Chłopak nie chciał męczyć profesora zwłaszcza, że wiedział o nowym "problemie" opiekuna jego domu. Tym problemem nie było nic innego jak ciąża jego dziewczyny, pani profesor Saphiry Dumbledore psorki od astronomii.
W tym samym czasie gdy ślizgoni lizali rany po porażce z Huffelupffem w innej części zamku, w gabinecie profesor Dumbledore siedzieli Saphira i Severus. Oboje pijąc herbatę zastanawiali się nad tym samym nad czym główkował Marcus.
-Kochanie, naprawdę przestań się tym aż tak bardzo zamartwiać. Teraz musisz zadbać o siebie.
-Cicho Severusie. Ja tu się martwię o Elenę a ty mi tu mówisz że ma się oszczędzać. a co ja? Lalka z porcelany? Nic mi nie jest. Obecnie nie mam jeszcze zachcianek typu śledziowy tort więc się nie martwię. za to martwię się o twoją chrześniaczke. U matki się nie pojawiła. Do ciebie nie pisze. Nawet Marcus Flint nic nie wie. Dodajmy do tego, że od pewnego czasu i ciebie i mnie piecze znak Czarnego Pana. Prawda?
-Zgadza się.
-Jak sądzisz?| Czy Elena może mieć coś z tym wspólnego? z tego co mi widomo ona naprawdę chce wskrzesić Czarnego Pana. Co  o tym sądzisz?
-Nie. Elena nie zrobiłaby tego. przynajmiej narazie. Nie martw się. Napewno nic się złego nie dzieje. Wyczułbym to. Poza tym oddział Munga w Afryce jest naprawdę świetny. Zajmą się nią tam dobrze. A my mamy otrzymać wiadomość co się z nią dzieje za ok 2 dni pamiętasz/
-masz rację skarbie.
-no właśnie. Więc co? Wybirzemy się do tego Hogsmeade? Pamiętasz? Planujemy to od dłuższego czasu i cały czas nie możemy się wybrać. Więc może dzisiaj?
-Hm... Chętnie skarbie. Za 5 minut będę na dole.
-Dobrze.
 Po czym Snape wyszedł z gabinetu psorki. Pomimo tego, że nie okazywał tego przed nikim, naprwdę martwił się o swoją chrześniaczee. Nie napisała do niego nawet jednego słowa od początku roku szkolnego. A przecież nie byli pokłóceni. Gdy żegnali się na początku wakacji wszystko było nadzwyczaj dobrze.
Po chwili Snape i Saphira spotkali się przed wyjściem ze szkoły. Razem ruszyli do Hogsmeade. Tam też najpierw poszli do niewielkiej kawiarenki otworzonej całkiem niedawno. Dominowały tam błękit i zieleń, a obsługiwała bardzo miła, starsza pani. Zjedli tam lunch i ruszyli na spacer. Po drodze odwiedzili kilka sklepów, między innymi sklep z ubraniami, butami, dodatkami itp. Wiadomo dlaczego prawda? Przecież to oczywiste!
Profesor musiał odebrać swoją nową szatę i letnie buty. A Saphira uznała, że do ej nowej sukienki pasuje śliczna, biała torebka stojąca na wystawie.  po zrobionych zakupach oboje ruszyli spacerem w stronę wrzeszczącej chaty.
-pamiętasz jak byliśmy w szkole?
-Oczywiście skarbie. przyszłaś, kiedy ja byłem na 3 roku. I trafiłaś do Gryfindoru.
-Aha. Sama początkowo byłam zdziwiona. Ale potem się przyzwyczaiłam. A z tego co pamiętam, ty wtedy podkochiwałeś się w Lily Evans, prawda?
Severus natychmiast przybrał na twarzy kolor dojrzałej wiśni.
-To... To była tylko szczeniacka miłość. natomiast ty... zdaje się, że leciałaś na Regullusa Blacka. Nie mylę się?
Teraz Saphira zrobiła się jeszcze bardziej czerwona niż wcześniej Snape. Mężczyzna na ten widok roześmiał się cicho i przejechał dłonią po policzku Saphiry.
-Wyglądasz słodko jak się rumienisz. Wiesz?
-Ja... No... To też była tylko szczeniacka miłość. Zresztą nieodwzajemniona.
-Czyli oboje mieliśmy tak samo.
Para nawet nie zauważyła kiedy doszła do Wrzeszczącej Chaty.
Skarbie, wierzysz w to, że Wrzeszcząca Chata jest nawiedzona?
-No co ty? oczywiście, że nie.
-Nie?
Snape spojrzał zdziwiony na swoją narzeczoną (czy wspomniałam wcześniej, że Snape podczas ich 3 rocznicy na uroczystej kolacji, oświadczył się Saphirze? nie? no to teraz już wiecie. Może jeszcze kiedyś opiszę jak to wyglądało. Albo moja kochana ciocia [siema ciociu Saphiro] sama to opisze w swojej historii- dop. Elena).
-jak to?
-No tak. przecież tam za czasów szkolnych przemieniał się Remus. W każdą pełnię stawał się wilkołakiem.
-To ty wiesz o Lupinine? Skąd??
-Sama się domyśliłam. Trudne to nie było. I z tego co mi potem powiedzieli Black, Potter, Remus i Peter, to posmakowałeś niezźle gniewu Remusa po przemianie.
-Mozna to tak ująć. No dobrze kochanie. Chodźmy już stąd. Niezbyt miłe mam z tym miejscem wspomnienia.
-jak chcesz.
Po czym oboje ruszyli z powrotem do miasta. W międzyczasie weszli do kilku sklepów dla dzieci i pooglądali wózki, łóżeczka i inne takie. Oboje uznali, że im wcześnie wezmą się za rozglądanie tym lepiej.
Gdy wrócili, w drzwiach natknęli się na Marcusa Flinta.
-Dzień Dobry Marcus.
-Dzień Dobry pani profesor i panie profesorze. przepraszam, ale nie mają państwo może jakichś wiadomości od Eleny?
-Nie. Ani słowa.
-Aha. To dziękuję. Chyba...
Chłopak spojrzał w niebo po czym natychmiast przerwał w połowie zdania.
-Marcus, co się...
-To Makoto?
Teraz cała trójka spojrzała w niebo. Słowa Marcusa okazały się prawdziwe. Rzeczywiście na zakazanym lasem leciała piękna płomykówka Eleny. Po chwili sowa wylądowała na ramieniu Marcusa i na wycągniętą dłoń marcusa wypuściła list, który miała w dziubku. następnie rozłożyła skrzydła i lekko wybiwszy się wleciała do sowiarni.
-Musi pewnie odpocząć.
-Aha. No dobrze co Elena pisze.
po czym Marcus otworzył list i przeczytał. po chwili:
-Pisze, że już dobrze się czuje. Za tydzień wypuszczają ją z Munga. przeprasza, że wcześniej nie pisała ale z powodu jadu pewnego pająka, który ją ugryzł miała paraliż lewej ręki. Ponadto miała przez pewien czas problem ze wzrokiem ale teraz jest już wszystko dobrze. Pisze też, że na pewno zdąży na następny semestr.Ponadto, pozdrawia panią profesor i pana profesora. Was też przeprasza, że wcześniej nie pisała. Pisze że tęskni i nie może się doczekać spotkania.
-To dobrze. Ulżyło mi. Bałem się, że jest na mnie wściekła.
-Ja też panie profesorze.
-No ale skoro jest już wszystko dobrze to możemy być spokojni.
-Zgadza się pani profesor. A teraz przepraszam, ale muszę wracać do naszego pokoju wspólnego. na pewno inni się ucieszą jak im powiem, co Elena napisała.
po czym chłopak odwrócił się i wbiegł do budynku. Podczas gdy Saphira i Severus poszli do jego gabinetu i tam napili się herbaty, Marcus przeczytał list od Eleny wszystkim obecnym Ślizgonom. Takiej radości w Domu Węża już dawno nie było. Nie liczyły się teraz przegrane w Quittichu. Nie ważna nawet była przegrana Pucharu Domów. Wszyscy (no może poza Malofyem i jego orszakiem) byli zachwyceni tym, że Elena wróci do nich i że jest z nią już wszystko dobrze.
Saphira i Severus także odczuli działanie tego listu. Spokojnie i już bez żadnych nerwów zjedli wspólną kolację we dwoje w gabinecie Snape'a. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz