-Niech no mi ktoś to wyjaśni... JAK TO SIĘ DZIEJE, ŻE TO JUŻ TRZECI MECZ I ZNOWU PRZEGRALIŚMY??
To
stwierdzenie należało do jednego ze ściagających ślizgońskiej drużyny
quitticha. Teraz wszyscy siedzieli w pokoju wspólnym Slytherinu i
przełykali gorycz jaka powstała po ich dzisiejszej przegranej z
Hufelpuffem.Wyglądało na to, że jedyną osobą która się tym nie
przejmowała był Draco malfoy, który obecnie leżał z głową na podłku
Pansy i pozwalał jej bawić się jej włosami.
-Nie wiem oco tyle krzyku?
-Co proszę? Malfoy! To wszystko twoja wina ty mała gnido! nie wiem czemu przyjeliśmy ciebie z powrotem do drużyny!
-Bo
wasza kochana Elenka nie raczyła się zjawić w szkole! Jej matka ma
rację mówiąc, że ta dziewucha jest nic nie warta! Powinna...
Jednak
koledzy Dracona już nie mieli okazji żeby się dowiedzieć co powinna,
gdyż prawie natychmiast przy gardle blondyna znalazło się ok 20 różdżek.
Byli to starsi Ślizgoni nie mogący już wytrzymać tego, że ktoś obraża
przywódcę Slytherinu. Właśnie tak to wyglądało. Pomimo tego, iż Elena
była nieobecna w Hogwarcie, wszyscy starsi mieszkańcy Domu węża uważali
ją za swojego przywódcę, którego nikt nie miał prawa obrażać.
Malfoy natychmiast się zamknął wiedząc co może się stać, jeśli będzie się odzywał niepotrzebnie.
-No już dobrze, dobrze. Będę cicho.
-Mamy nadzieję.
Po
czym wszyscy wrócili na swoje wcześniejsze miejsca. Po pewnym czasie
kilka osób wzięło się za odrabianie lekcji, jednak wszyscy ciągle byli
porządnie podłamani. Jedną z osób, które najbardziej nie miały humoru,
był oczywiście kapitan drużyny Ślizgonów, Marcus Flint. I nie było to
wcale spowodowane przegraną w meczu. Powód był zupełnie inny. Martwił
się o Elenę. Przez pewien okres w tamtym roku szkolnym ślizgonka była
jego dziewczyną. Pod koniec roku stwierdzili jednak że lepiej im się
żyło gdy byli przyjaciółmi.
Już było dawno po feriach wielkanocnych a
dziewczyna nie napisała do niego nawet jednego słowa. Jedyne co o niej
obecnie wiedział, to to co powiedział im profesor Snape wieczorem
pierwszego września. Wiedzieli że Elena leży w afrykańskim oddziale
Świętego Munga. Tylko tyle im powiedziano. Gdy potem Flint próbował
podpytać się Severusa czy coś może wie więcej, otrzymał raczej mało
zadowalającą odpowiedź. Chłopak nie chciał męczyć profesora zwłaszcza,
że wiedział o nowym "problemie" opiekuna jego domu. Tym problemem nie
było nic innego jak ciąża jego dziewczyny, pani profesor Saphiry
Dumbledore psorki od astronomii.
W tym samym czasie gdy ślizgoni
lizali rany po porażce z Huffelupffem w innej części zamku, w gabinecie
profesor Dumbledore siedzieli Saphira i Severus. Oboje pijąc herbatę
zastanawiali się nad tym samym nad czym główkował Marcus.
-Kochanie, naprawdę przestań się tym aż tak bardzo zamartwiać. Teraz musisz zadbać o siebie.
-Cicho
Severusie. Ja tu się martwię o Elenę a ty mi tu mówisz że ma się
oszczędzać. a co ja? Lalka z porcelany? Nic mi nie jest. Obecnie nie mam
jeszcze zachcianek typu śledziowy tort więc się nie martwię. za to
martwię się o twoją chrześniaczke. U matki się nie pojawiła. Do ciebie
nie pisze. Nawet Marcus Flint nic nie wie. Dodajmy do tego, że od
pewnego czasu i ciebie i mnie piecze znak Czarnego Pana. Prawda?
-Zgadza się.
-Jak
sądzisz?| Czy Elena może mieć coś z tym wspólnego? z tego co mi widomo
ona naprawdę chce wskrzesić Czarnego Pana. Co o tym sądzisz?
-Nie.
Elena nie zrobiłaby tego. przynajmiej narazie. Nie martw się. Napewno
nic się złego nie dzieje. Wyczułbym to. Poza tym oddział Munga w Afryce
jest naprawdę świetny. Zajmą się nią tam dobrze. A my mamy otrzymać
wiadomość co się z nią dzieje za ok 2 dni pamiętasz/
-masz rację skarbie.
-no
właśnie. Więc co? Wybirzemy się do tego Hogsmeade? Pamiętasz? Planujemy
to od dłuższego czasu i cały czas nie możemy się wybrać. Więc może
dzisiaj?
-Hm... Chętnie skarbie. Za 5 minut będę na dole.
-Dobrze.
Po
czym Snape wyszedł z gabinetu psorki. Pomimo tego, że nie okazywał tego
przed nikim, naprwdę martwił się o swoją chrześniaczee. Nie napisała do
niego nawet jednego słowa od początku roku szkolnego. A przecież nie
byli pokłóceni. Gdy żegnali się na początku wakacji wszystko było
nadzwyczaj dobrze.
Po chwili Snape i Saphira spotkali się przed
wyjściem ze szkoły. Razem ruszyli do Hogsmeade. Tam też najpierw poszli
do niewielkiej kawiarenki otworzonej całkiem niedawno. Dominowały tam
błękit i zieleń, a obsługiwała bardzo miła, starsza pani. Zjedli tam
lunch i ruszyli na spacer. Po drodze odwiedzili kilka sklepów, między
innymi sklep z ubraniami, butami, dodatkami itp. Wiadomo dlaczego
prawda? Przecież to oczywiste!
Profesor musiał odebrać swoją nową
szatę i letnie buty. A Saphira uznała, że do ej nowej sukienki pasuje
śliczna, biała torebka stojąca na wystawie. po zrobionych zakupach
oboje ruszyli spacerem w stronę wrzeszczącej chaty.
-pamiętasz jak byliśmy w szkole?
-Oczywiście skarbie. przyszłaś, kiedy ja byłem na 3 roku. I trafiłaś do Gryfindoru.
-Aha.
Sama początkowo byłam zdziwiona. Ale potem się przyzwyczaiłam. A z tego
co pamiętam, ty wtedy podkochiwałeś się w Lily Evans, prawda?
Severus natychmiast przybrał na twarzy kolor dojrzałej wiśni.
-To... To była tylko szczeniacka miłość. natomiast ty... zdaje się, że leciałaś na Regullusa Blacka. Nie mylę się?
Teraz
Saphira zrobiła się jeszcze bardziej czerwona niż wcześniej Snape.
Mężczyzna na ten widok roześmiał się cicho i przejechał dłonią po
policzku Saphiry.
-Wyglądasz słodko jak się rumienisz. Wiesz?
-Ja... No... To też była tylko szczeniacka miłość. Zresztą nieodwzajemniona.
-Czyli oboje mieliśmy tak samo.
Para nawet nie zauważyła kiedy doszła do Wrzeszczącej Chaty.
Skarbie, wierzysz w to, że Wrzeszcząca Chata jest nawiedzona?
-No co ty? oczywiście, że nie.
-Nie?
Snape
spojrzał zdziwiony na swoją narzeczoną (czy wspomniałam wcześniej, że
Snape podczas ich 3 rocznicy na uroczystej kolacji, oświadczył się
Saphirze? nie? no to teraz już wiecie. Może jeszcze kiedyś opiszę jak to
wyglądało. Albo moja kochana ciocia [siema ciociu Saphiro] sama to
opisze w swojej historii- dop. Elena).
-jak to?
-No tak. przecież tam za czasów szkolnych przemieniał się Remus. W każdą pełnię stawał się wilkołakiem.
-To ty wiesz o Lupinine? Skąd??
-Sama
się domyśliłam. Trudne to nie było. I z tego co mi potem powiedzieli
Black, Potter, Remus i Peter, to posmakowałeś niezźle gniewu Remusa po
przemianie.
-Mozna to tak ująć. No dobrze kochanie. Chodźmy już stąd. Niezbyt miłe mam z tym miejscem wspomnienia.
-jak chcesz.
Po
czym oboje ruszyli z powrotem do miasta. W międzyczasie weszli do kilku
sklepów dla dzieci i pooglądali wózki, łóżeczka i inne takie. Oboje
uznali, że im wcześnie wezmą się za rozglądanie tym lepiej.
Gdy wrócili, w drzwiach natknęli się na Marcusa Flinta.
-Dzień Dobry Marcus.
-Dzień Dobry pani profesor i panie profesorze. przepraszam, ale nie mają państwo może jakichś wiadomości od Eleny?
-Nie. Ani słowa.
-Aha. To dziękuję. Chyba...
Chłopak spojrzał w niebo po czym natychmiast przerwał w połowie zdania.
-Marcus, co się...
-To Makoto?
Teraz
cała trójka spojrzała w niebo. Słowa Marcusa okazały się prawdziwe.
Rzeczywiście na zakazanym lasem leciała piękna płomykówka Eleny. Po
chwili sowa wylądowała na ramieniu Marcusa i na wycągniętą dłoń marcusa
wypuściła list, który miała w dziubku. następnie rozłożyła skrzydła i
lekko wybiwszy się wleciała do sowiarni.
-Musi pewnie odpocząć.
-Aha. No dobrze co Elena pisze.
po czym Marcus otworzył list i przeczytał. po chwili:
-Pisze,
że już dobrze się czuje. Za tydzień wypuszczają ją z Munga. przeprasza,
że wcześniej nie pisała ale z powodu jadu pewnego pająka, który ją
ugryzł miała paraliż lewej ręki. Ponadto miała przez pewien czas problem
ze wzrokiem ale teraz jest już wszystko dobrze. Pisze też, że na pewno
zdąży na następny semestr.Ponadto, pozdrawia panią profesor i pana
profesora. Was też przeprasza, że wcześniej nie pisała. Pisze że tęskni i
nie może się doczekać spotkania.
-To dobrze. Ulżyło mi. Bałem się, że jest na mnie wściekła.
-Ja też panie profesorze.
-No ale skoro jest już wszystko dobrze to możemy być spokojni.
-Zgadza
się pani profesor. A teraz przepraszam, ale muszę wracać do naszego
pokoju wspólnego. na pewno inni się ucieszą jak im powiem, co Elena
napisała.
po czym chłopak odwrócił się i wbiegł do budynku. Podczas
gdy Saphira i Severus poszli do jego gabinetu i tam napili się herbaty, Marcus przeczytał list od Eleny wszystkim obecnym Ślizgonom. Takiej
radości w Domu Węża już dawno nie było. Nie liczyły się teraz przegrane w
Quittichu. Nie ważna nawet była przegrana Pucharu Domów. Wszyscy (no
może poza Malofyem i jego orszakiem) byli zachwyceni tym, że Elena wróci
do nich i że jest z nią już wszystko dobrze.
Saphira i Severus
także odczuli działanie tego listu. Spokojnie i już bez żadnych nerwów
zjedli wspólną kolację we dwoje w gabinecie Snape'a.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz