Lekcje
jak nigdy odbywały się bez zarzutu. Przynajmniej jeżeli chodzi o
Ślizgonów. Wszystkich nauczycieli dziwiło, że uczniowie Slytherinu
zawsze mają prace domowe i są przygotowani do lekcji. A co gryzło samych
Ślizgonów? Otóż tym problemem była Elena. Uczniowie
domu węża nie potrafili zrozumieć, dlaczego brunetka tak nagle
zainteresowała się najmłodszą z Weasley’ów. Podczas przerw pytała czy ją
widzieli. Często sprawdzała gdzie Ginny jest i co robi. W dodatku, gdy
ktoś ją pytał czemu ją to interesuje, odpowiadała to samo:
-Tak sobie. Chcę wiedzieć co robi jedna ze zdrajczyń czystej krwi.
I rozmowa się kończyła.
Noc
Duchów akurat wypadała w sobotę. Cudowny dzień. Od rana wszędzie czuć
było zapach dyń. Pojawiły się kolorowe ozdoby. Na dworze była piękna
pogoda. Elenie niedobrze się robiło na sam widok. Z resztą nie
obchodziło ją to. Miała dzisiaj wszystko zaplanowane. Gdy
tylko się obudziła, pospiesznie się umyła i ubrała jeansy i golf. Włosy
zostawiła rozpuszczone. Szybko zjadła śniadanie i wyszła na zalane
słońcem błonia. Zeszła w dół aż do skraju Zakazanego Lasu. Tam
rozejrzała się dokładnie, czy nikogo nie ma w pobliżu i powiedziała po
cichu:
-Wzywam cię...
I momentalnie pojawiła się przed nią młoda kobra. Elena wzięła ją i rzekła:
-Będziesz obserwować tego rudzielca. Gdy wejdzie do wieży Gryfindoru, powiadomisz mnie o tym i podasz mi hasło.
Dziewczyna
weszła z gadem do szkoły i pokazała kogo ma śledzić. Następnie rzuciła
na węża zaklęcie kameleona i puściła na ziemię. Wąż powoli popełzł w
stronę stołu Gryfonów, natomiast Elena pobiegła w stronę łazienki na 2
piętrze. Rozejrzała się i weszła do środka. Jęcząca Marta spojrzała
zdziwiona na Ślizgonkę:
-Czego tu chcesz?
Morino
obdarzyła chłodnym spojrzeniem Martę. Jej wzrok był zimny jak stal.
Krwistoczerwone oczy przeszywały swym zimnem, nawet Marta to poczuła;
-Nie twoja sprawa duchu. Znikaj stąd zanim zrobię ci krzywdę.
-A niby jak? Nie mam ciała. Nic mi nie zrobisz bo jestem duchem
-A ja jestem znawczynią czarnej magii. Przywitaj się z tym- i momentalnie wymierzyła w ducha różdżkę i rzekła:- Crucio mystyficat.
I
rzeczywiście Martę przeszył straszliwy ból, który ustąpił dopiero kiedy
Marta wpłynęła do kolanka w toalecie. Elena natomiast podeszła do
jednego z kranów i rzekła:
-Hessan hasssa.
I
otworzyło się wejście do Komnaty Tajemnic. Dziewczyna zeskoczyła na dół
i ruszyła długim korytarzem aż doszła do przestronnej Sali z podobizną
Slytherina na jednej ze ścian. Podeszła do twarzy założyciela jej domu. Przejechała dłonią po zimnym kamieniu i powiedziała:
-Ssssawaj Hewessss. Hesssson Cassssonssssss.
Powoli
otworzyła się usta rzeźby i wypełzł stamtąd bazyliszek. Elena podeszła
do niego i pogłaskała po łbie. Nie miała powodów by się go bać. Wąż jej
nie zaatakuje gdyż jest czystej krwi. A skoro była dziedziczką
Slytherina, nie działał na nią morderczy wzrok węża. Dziewczyna
wytłumaczyła mu co ma zrobić, po czym wróciła do łazienki. Gdy tylko z
niej wyszła, kobra którą wysłała za Ginny oznajmiła jej że ruda jest w
Pokoju Wspólnym. Dziewczyna pobiegła do wieży Gryfonów. Stanęła za
rogiem i rzuciła na siebie zaklęcie kameleona. Następnie zmieniła się w
kobrę i wpełzła do pokoju wspólnego Gryfonów tuż za przechodzącym
Porterem. Dzięki wcześniejszym
„śledztwom” wiedziała gdzie jest dormitorium Ginny. Weszła tam, zamknęła
drzwi zaklęciem, odmieniła się i podeszła do jej stolika nocnego skąd
wyjęła dziennik Riddle’a. Usiadła na łóżku, wyjęła z kieszeni pióro i
zaczęła pisać:
-Witaj Tom.- atrament zniknął i po chwili pojawiły się litery.
-Witaj Eleno.
-To już czas. Dziś musisz zmusić ją by zaatakowała kotkę woźnego. Byłam u bazyliszka.
-A po co?
-Ponieważ
Weasley może otworzyć komnatę ale pieczęci strzegącej bazyliszka nie
zdołowałaby złamać. Może to zrobić tylko dziedzic Slytherina.
-Masz rację. Zapomniałem o tym. Czyli już wszystko gotowe?
-Tak.
-To dobrze.
Muszę kończyć. Ktoś idzie.
-Dobrze. Do zobaczenia.
-Do zobaczenia.
-Jeszcze jedno.
-Słucham.
-Jestem z ciebie dumny.
Elena
uśmiechnęła się. Schowała dziennik na miejsce, podobnie jak pióro.
Zdjęła zaklęcie z drzwi, odmieniła się w kobrę i niepostrzeżenie
wypełzła z wieży Gryfonów. Za rogiem odmieniła się w człowieka i zdjęła z
siebie zaklęcie kameleona. Skierowała się w stronę pokoju wspólnego
Ślizgonów. Miała znakomity humor. Pierwszy raz ktoś poza Snape’m
powiedziała że „jest z niej dumny”. Nie znała tego uczucia którym ojciec
obdarza swoją córkę, nawet jeżeli Snape starał się by tak było.
Dziewczyna od najmłodszych lat żyła otoczona przez czarną magię. Zawsze
jej wmawiano że jest jedyną nadzieją na odzyskanie mocy przez jej ojca.
Matka też nie obdarzała jej miłością. I ona sama też nie darzyła swojej
matki tym specjalnym uczuciem. Dopiero doznała tego uczucia przy
Saphirze. Czarodziejka była dla
niej opiekuńcza, troskliwa, miła i delikatna. Elena nie znała tego
uczucia w domu, jednak w pewnym sensie te uczucia sprawiały jej
przyjemność. Powoli zaczynała traktować ją jak własną matkę.
Elena
tak zajęła się swoimi myślami, że nie patrzyła gdzie idzie. Jednak była
pewna że nikt na nią nie wpadnie. Uczniowie czuli przed nią respekt.
Nikt by się nie odważył jej choćby tknąć. Jednak dziewczyna nie
pomyślała że po drugiej stronie będzie szła osoba równie jak ona,
zamyślona. W pewnym momencie obie te osoby się zderzyły. Elena spojrzała
wściekła na tego kogoś kto śmiał na nią wpaść, jednak gdy zobaczyła że
tą osobą jest właśnie Saphira nabrała łagodny wyraz twarzy. Pomogła
kobiecie wstać i pozbierała z nią porozrzucane pergaminy.
-Dzękuję Eleno.
-Nie ma za co, pani profesor. Jak się pani czuje?
-Bardzo dobrze dziękuję. A ty gdzie idziesz?
-Na trening quitticha. Jak pani chce popatrzeć to zapraszam
-Chętnie. Zaraz przyjdę.
-Do zobaczenia.
I
obie poszły w przeciwne strony. Elena poszła na boisko gdzie odbyła z
drużyną świetny trening. Wszyscy byli zgrani idealnie. Tak jak obiecała,
Saphira pojawiła się na trybunach kilka minut po rozpoczęciu treningu.
Gdy zajęcia się skończyły i Elena się przebrała, razem wróciły do
szkoły. Potem czerwonooka poszła do gabinetu Saphiry dzie razme wypiły
herbatę i porozmawiały o dawnej służbie Saphiry u Czarnego Pana. O 19:30
Elena pożegnała się i poszła na ucztę. Wszystko szło zgodnie z jej
planem. Nigdzie nie było Ginny. Gdy uczta się skończyła i wszyscy
rozeszli się do swoich dormitoriów nastąpił cios. Kotka spetryfikowana,
pełno wody i napis na ścianie „Komnata Tajemnic została otwarta. Strzeżcie się wrogowie Dziedzica.” Tylko malfoy jak zwykle dorzucił swoje 3 grosze. Kilka minut później uczniowie zostali odesłani do swoich pokojów wspólnych.
Gdy
Elena położyła się spać, miała szeroki uśmiech na twarzy. Nie
przewidziała że w to zostanie wrobiony Porter. Jeszcze lepiej niż
myślała. Już nie mogła się doczekać następnej falzy planu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz