niedziela, 26 sierpnia 2012

Rozdział 52- Dom Założycieli


-„Tajemnicze zniknięcie  Chłopca-który-Przeżył”… „Harry Potter. Czyżby uciekł z ukochaną zostawiając świat czarów bez ochrony?” „Wybraniec oraz Księżniczka Slytherinu- szczegóły tajemniczej ucieczki… str. 2- reportaż Rity Skeeter”…
-Znowu ta stara wiedźma! Kto jest podrzuca te pomysły?
-Mogę się założyć o całe moje złoto, że to sprawka Ślizgonów.
-Oj, Weasley to marny pomysł. Twoja rodzina i tak zdaje się nie ma nawet knuta przy duszy, więc nierozsądnie jest stawiać coś, czego się i tak nie ma, prawda?
Dwoje Gryfonów jak za dotknięciem różdżki jednocześnie obróciło się za siebie, przez co stanęło oko w oko z grupką Ślizgonów patrząc na nich z wyjątkowo niezadowolonymi minami.
-Ach tak Malfoy? Więc niby to nie wy podaliście Skeeter te informacje jakoby Harry uciekł z waszą znajomą? W sumie to by się zdarzyło nie pierwszy raz…
-A podobno Granger jesteś inteligentna. Z takim mózgiem spokojnie powinnaś trafić do Huffelpuffu.
-Odszczekaj to ty tchórzofretko!
-Ron, przestań… Co to miało niby znaczyć Malfoy?
-A jak sądzisz? Naprawdę uważacie, że mamy ochotę by Bliznowaty był w jakikolwiek sposób wiązany z naszym domem? Wystarcza nam, że potrafi rozmawiać z wężami. Może i wam Gryfiaki marzy się, by was powiązano z naszym Domem, ale my na pewno nie mamy ochoty mieć z wami cokolwiek wspólnego. I w jednej kwestii mogę się z wami ewentualnie zgodzić… Skeeter musi przestać pisać te artykuły, bo przez Pottera cierpi cały Dom Węża.
Po tych słowach Draco obrócił się i szybkim krokiem ruszył w kierunku lochów, a za nim podążyli inni Ślizgoni pozostawiając milczących oraz odprowadzających ich wzrokiem Gryfonów. Zarówno Hermiona jak i Ron dopiero po chwili otrząsnęli się z szoku wywołanego słowami Malfoya i wymieniwszy spojrzenia, bezwiednie skierowali kroki w kierunku swojego domu….
-Draco, jak myślisz gdzie ona może się podziewać? Czy ona napraw…
-Nie teraz Zabini. Porozmawiamy w Pokoju Wspólnym.
Każdy z otaczających blondyna nastolatków zrozumiał aluzję. Czuli, że odkąd rok szkolny się zaczął, profesorowie uważniej im się przyglądają, jakby spodziewali się, że posiadają informacje na temat miejsca pobytu Eleny albo Pottera. Jednak jeśli to był powód dla którego nieustannie byli śledzeni wzrokiem, nie tylko przez nauczycieli ale i przez duchy oraz portrety, to wszyscy marnowali czas, albowiem żaden z Ślizgonów nie miał pojęcia gdzie mogłaby się w tym momencie znajdować przywódczyni ich domu. Co więcej- nawet Czarny Pan tego nie wiedział, w czym upewnili się w czasie ostatnich wakacji, kiedy poza momentami, kiedy to Voldemort pojawiał się by wydać nowe rozkazy, praktycznie nikt go nie widział. I każdy wiedział co w tym czasie robi- nie raz słyszano jak mężczyzna chodzi po swojej komnacie, a jeśli ktoś akurat  przechodził obok jego drzwi, mógł usłyszeć jak mamrocze coś, jednak zawsze wśród tych wypowiadanych słów, wielokrotnie powtarzało się imię „Elena”…  
-Jeśliś Ślizgon, podaj hasło, jeśliś z innego domu, odejdź sprzed mego oblicza.
Dopiero te słowa wyrwały Ślizgonów z otępienia, na tyle mocno by zobaczyli, że stoją przed obrazem damy z wężem strzegącej wejścia do ich królestwa.
-Od cnót Gryfonów, kretynizmu Puchonów, od wiedzy o własnej wszechwiedzy Krukonów chroń nas Slytherinie.
-Oby zawsze tak było.
Mówiąc to, dama uśmiechnęła się delikatnie jednocześnie wpuszczając ich do Pokoju Wspólnego, który jednak przeszli bez najmniejszego zainteresowania, kierując natychmiast kroki do dormitorium chłopców, a dokładniej- dormitorium Dracona, jako że w Slytherinie każdy uczeń powyżej 3 roku otrzymywał własne dormitorium. Najwidoczniej Slytherin gdy tworzył swój dom, w pełni zdawał sobie sprawę z potrzeby prywatności i przestrzeni życiowej swoich wychowanków… Po wejściu do komnaty Dracona- ponieważ dormitorium nie dalo się tego nazwać, wszyscy jakby na rozkaz usiedli na łóżku, sofie bądź fotelach. Sam Malfoy zajął najlepszy fotel i milcząc pozwolił toczyć dalszą dyskusję rozpoczętą przez jego znajomych, już poprzedniego dnia, chociaż właściwie owa rozmowa toczona była już od czasów wakacji. Ponad tydzień temu rozpoczął się ich szósty rok nauki w Szkole Magii i Czarodziejstwa.. I rok podobnie jak w trzeciej klasie- rozpoczęty bez Eleny, której zabrakło zarówno na zakończeniu roku, jak i w posiadłości górującej nad Little Hangleton oraz w pociągu Londyn-Hogwat. Co więcej- Pottera także nikt nie widział od tamtego momentu, gdy zobaczyli ich w gabinecie Umbridge.
-Uważacie, że pani Bellatriks może mieć rację? I Elena by…
-No coś ty, Zabini.. Może i ona ma nierówno pod sufitem, ale musiałaby być ślepa, żeby zakochać się w Potterze.
-Skąd ta pewność Parkinson? Przecież nie wiesz co siedzi w jej głowie… Już od pierwszego roku była dziwna, więc wcale bym się nie zdziwił jakby całkiem teraz oszalała. Sam fakt, że pomogła Potterowi, kiedy Czarny Pan już prawie go doszczętnie zniszczył od środka jest niepokojący i…
-Moglibyście przestać, chociaż na chwilę?
Naraz wszyscy spojrzeli na Dracona, który patrząc na obraz za oknem zamilkł na dłuższy moment nim zaczął mówić dalej.
-Bez względu na to co ona teraz robi, szykuje się wojna, a skoro Pottera nie ma, to wystarczy że zabraknie Dumbledore’a i Czarny Pan będzie miał wolną drogę do przejęcia władzy w świecie czarodziejów. Mam w nosie gdzie i z kim jest ta wariatka, ale trzeba zrobić wszystko by Skeeter przestała oczerniać nasz Dom, bo przez tą idiotkę, która nagle sobie strony zmieniła i przerzuciła się na szlachetność, Slytherin lada chwila straci wszystko to co wypracował. Już się z nas śmieją za naszymi plecami, że „Księżniczka Slytherinu” uciekła z Potterem… Musimy zakończyć te durne plotki… Pansy..
Tutaj Draco zwrócił wzrok na dziewczynę, wlepiającą w niego maślany wzrok.
-Twoja matka ma dostęp do Proroka Codziennego, prawda? Napisz do niej, żeby zrobiła wszystko by ta wiedźma przestała wypisywać brednie o naszym domu… A cała reszta- pomoże mi w małym nastraszeniu tych, którzy ośmielają się drwić z naszego domu. Zrozumiano?
-T… Tak. Oczywiście Draco…
Gdy tylko wszyscy wyrazili swoje poparcie, Malfoy wstał i podszedł do jednej z półek z książkami niby czegoś szukając, podczas gdy w rzeczywistości zrobił to, by zacisnąć dłonie w pięści i uspokoić się, unikając zarazem natarczywego wzroku swoich znajomych. Wyjątkowo mocno w tym momencie zapiekły go wargi, jakby pocałunek z Eleną w dniu Bożego Narodzenia wydarzył się przed chwilą… najpierw przysiągł jej lojalność i pomoc, a potem ona sobie od tak zniknęła, przechodząc na stronę… No właśnie. Czyją? Przecież nie Dumbledore’a, ponieważ z nim także Potter się nie kontaktował. To wszystko wyglądało tak, jakby Elena postanowiła odciągnąć od tego wszystkiego Pottera i najzwyczajniej w świecie..
-Zachować go dla siebie…
Ostatnie słowa młody Ślizgon wyszeptał i nie zważając na pytające spojrzenia kolegów, odwrócił się i wyszedł szybkim krokiem z komnaty, kierując kroki w stronę sowiarni. Błyszcząca odznaka prefekta zapewniała mu nietykalność, nawet jakby Filch go zaczepił…

***
Błysnął intensywnie ogień, po czym chłopak niemalże wytoczył się na jasny, utrzymany w ośmiu kolorach dywanik, brudząc go lekko sadzą z kominka.
-Nie trzeba Eleno, dalej sobie sam poradzę.
Uśmiechnąwszy się lekko, brunet odsunął się od dziewczyny czując jak nogi uginają się pod nim ze zmęczenia. Był mokry, zziębnięty i mocno zmęczony, a zarazem i do pewnego stopnia wystraszony. Jednak nim zdążył cokolwiek zrobić, nim wykonał choćby jeden krok, stojąca obok niego, równie mokra dziewczyna oparła się dłonią o fotel i odetchnąwszy głębiej powiedziała spokojnym głosem.
-To był ciężki dzień Harry. Powinieneś się przespać. Kłamczuch!
Po jej wezwaniu nastąpił cichy trzask i przed dwójką młodych czarodziejów zmaterializował się domowy skrzat ubrany w zieloną serwetką udrapowaną na kształt togi. Kłaniając się nisko skrzat powiódł swoimi wielkimi oczami po obojgu przybyłych pytając lekko piskliwym głosem.
-W czym mogę panience pomóc, sir?
-Harry jest zmęczony. Przenieś go do jego sypialni, przygotuj jedzenie i ciepłe łóżko. Mnie też możesz zaraz coś dostarczyć tutaj.
Na widok miny Harry’ego, Ślizgonka uśmiechnęła się delikatnie.
-Nie patrz tak na mnie, przecież ci nigdzie nie zniknę. Zniszczyliśmy tego horkruksa, więc zostało już o jednego mniej, prawda? Więc teraz należy ci się solidny odpoczynek.
Widząc, że chłopak chce zaprotestować brunetka zmierzyła go nieznoszącym sprzeciwu wzrokiem, na co ten delikatnie skinął głową i pozwolił skrzatowi złapać się za nogawkę od spodni. Kłamczuch radośnie pokiwał głową lekko klapiąc swoimi długimi uszami i przeniósł się wraz z Potterem w górne partie posiadłości. W tym samym momencie Elena odetchnęła spokojnie i przeniosła się do swojej komnaty, znajdującej się w podziemiach domu. Tam też zrzuciła z siebie pelerynę podróżną oraz resztę przemoczonych ubrań, zakładając ciemne jeansy oraz zielony sweter oraz związując jeszcze mokre włosy w kucyk. Po tych czynnościach wróciła do salonu, gdzie już w kominku płonął wesoło ogień. Z przyjemnością usiadła w głębokim, wygodnym fotelu pozwalając by ciepło z kominka rozgrzało jej zziębnięte dłonie, kiedy wyjęła z torby zabranej z sypialni, poczerniały, zniszczony już medalion Slytherina. Przyjrzała mu się uważnie i odłożyła na stolik obok fotela, na którym w tym samym momencie zmaterializował się kubek z parującą herbatą miętową. Upiła z niego łyk dodatkowo grzejąc sobie dłonie i przymknęła lekko powieki wsłuchując się w trzask paleniska. Pamiętała zaskoczenie Pottera jak pojawili się tutaj ponad 3 miesiące temu. Po obejrzeniu całego domu, chłopak doszedł do jednego wniosku…
„-Eleno, przecież ten dom wygląda jak zmniejszona wersja…
-Hogwartu?
-No.. tak.. Jak to możliwe?
-Harry, co wiesz o założycielach Hogwartu?
-No, tak właściwie to… No, to o czym mówili nam na lekcjach.
-Czyli prawie nic… Proszę cię, usiądź…
Gdy chłopak wykonał jej prośbę, Elena zajęła miejsce naprzeciwko niego mówiąc spokojnym głosem.
-Czwórka Założycieli przyjaźniła się od wczesnych lat młodzieńczych. Nim wpadli na pomysł wybudowania Hogwartu, zamieszkali razem w domu, w którym każdy z nich miał swój własny kąt, chociaż ów dom był naprawdę niewielki. Gdy stworzyli Szkołę, dotarło do nich, że przecież nie będą mieszkać w Hogwarcie także podczas wakacji, dlatego wrócili do domu, który wcześniej wspólnie zajmowali, jednakże on już nie wydawal im się tak przytulny, dlatego by każdy dobrze się w nim czuł, postanowili stworzyć z niego swego rodzaju replikę Hogwartu. I tak przy kuchni znajdował się pokój Helgi, w podziemiach posiadłości sypialnia Salazara wraz z pomieszczeniem gdzie pracował nad eliksirami, natomiast najwyższej położone pomieszczenia zajęli Rowena i Godryk. W miejscu Wielkiej Sali stworzyli salon, w miejscu szkolnej biblioteki, niewielką biblioteczkę, w miejscu sal lekcyjnych, swoje własne pomieszczenia z poszczególnymi przedmiotami, które posiadali jako wielcy czarodzieje i czarownicy… A gdy w Hogwarcie nastąpiła kłótnia pomiędzy Salazarem i Godrykiem, wspólnie stwierdzili, że nigdy więcej nie będą korzystać z owego domu, jednakże zamiast go niszczyć, nałożą na niego zaklęcia, dzięki którym kiedyś ktoś na pewno odnajdzie ów dom… I…
-I właśnie my jesteśmy w tym domu?
-Bardzo dobra odpowiedź Gryfiaku.
Mówiąc to, Elena uśmiechnęła się ciepło.
-Na dom rzucone są takie same zaklęcia jak na Hogwart, więc wolno nam tutaj dowolnie czarować bez obawy o namiar, a sam dom jest utrzymany w tak dobrym stanie przez skrzata domowego, którego rodzina mieszka tutaj od czasów Czterech Załozycieli. Nie ma on swojego Pana, dlatego ubiera się swobodnie ale chętnie służy tym, którzy pojawią się w jego progach..
-To… To niesamowite… A skąd ty o tym wiesz? Przecież Hermiona mi nigdy nic o tym nie mówiła…
-Zapewne dlatego, że o tym nie wiedziała. Ja trafiłam na to miejsce przypadkowo, gdy szukałam jakiejś książki w Pokoju Życzeń. Zapewne książkę zostawił tam jeden z Założycieli, ponieważ była ona napisana odręcznie, jednak omyłkowo zostawiłam ją w Pokoju Życzeń gdy dotarło do mnie, że jestem spóźniona na zaklęcia, a potem już nie mogłam jej ponownie odnaleźć…
-To niesamowite… To miejsce i twoja wiedza i…
-Wiem… Możemy tutaj zostać i spokojnie się stąd przenosić w inne miejsca, do momentu aż nie znajdziemy sposobu na dostanie się do Sam-Wiesz-Kogo, ale nim do tego dojdzie, musimy go uczynić znowu śmiertelnym.
-Śmiertelnym? Co masz na myśli?
-Horkruksy, Harry.
-Hor… Co?
-Już ci tłumaczę… Horkruksy to…”
Od tamtego dnia wspólnie zajęli się odnajdywaniem i niszczeniem Horkruksów jej ojca. W sumie zniszczyli już czarkę, po którą z łatwością wkradli się do posiadłości Bellatriks, jako że kobieta w sumie nie ukryła jej w zbytnio bezpiecznym miejscu… Poza tym pozbyli się tego wieczoru medalionu. A za każdym razem gdy to robili, chociaż ona czuła ból i wściekłość swojego ojca, to jednak Potter nie odczuwał nic. Ustały wszelkie wizje i wszystko to co było związane z Czarnym Panem, przestało się objawiać w głowie młodego Gryfona. Co więcej- od pamiętnego wieczoru, gdy rozmawiali o horkruksach,  Harry ani razu nie wspomniał imienia któregokolwiek ze swoich przyjaciół, jakby całkowicie wymazał ich z pamięci. Nie zaczął także tematu rozpoczęcia kolejnego roku nauki w Hogwarcie. Hedwiga i Bella przyniosły im listy z Hogwartu, pozostając niezauważone przez jakiegokolwiek czarodzieja czy też czarownice. Po otrzymaniu zadowalających wyników, gdzie najgorszą oceną jaką dostała było Z z historii magii, nie myślała powrocie do Szkoły Magii i Czarodziejstwa…
-Znowu. Mógłby już przestać…
Mówiąc to, dziewczyna ze spokojem wzmocniła mur, który bronił dostępu do jej umysłu. Znała się na oklumencji, zwłaszcza że w przeciwieństwie do Pottera, wiedziała co to znaczy „oczyścić umysł”. Nie polegało to na pozbyciu się wszelkich myśli, a na wybudowaniu w umyśle muru, bariery który by bronił dostępu do wspomnień i myśli, który chronił swoją zawartość. I właśnie ten mur od 3 miesięcy próbował przebić Czarny Pan, zwłaszcza że na jego myśli szczególnie zamknęła swój umysł. Od momentu gdy mężczyzna wdarł się w dniu jej ucieczki i zobaczył oczami własnej córki, jak delikatnie gładziła dłonią włosy Pottera, leżącego na kanapie, z przymkniętymi oczami i głową złożoną na jej podołku, mężczyzna bardzo często próbował spenetrować jej głowę… Naraz jednak przez te myśli przebiło się jedno, pojedyncze wezwanie na pewno nie pochodzącego od Czarnego Pana.
Moglibyśmy porozmawiać?”
Nawet nie wiedziała czemu to robi. Przyzwawszy do siebie suchy płaszcz podróżny, zapięła go pod szyją jednocześnie mówiąc.
-Kłamczuch.
A gdy tylko skrzat się przed nią zmaterializował informując, iż zaraz przyniesie jej kolację, Elena powiedziała lekko zniecierpliwionym głosem.
-Dostarcz mi ją za pół godziny. Wychodzę, muszę coś załatwić.
I gdy tylko skrzat skłonił się kiwając ze zrozumieniem głową, deportowała się wprost, na niewielką polanę, zasnutą mgłą. Już przed nią stał i ewidentnie czekał na nią. Także w szacie podróżnej, z blond włosami, sięgającymi za ramiona, patrzył na nią spokojnym wzrokiem, chociaż w jego stalowych oczach krył się lekki niepokój. W oczach tak podobnych do oczu jego syna.
-Chciał się pan ze mną widzieć, panie Malfoy. Więc jestem.
-Nic ci nie jest…
To były pierwsze słowa, które Lucjusz był w stanie wypowiedzieć gdy patrzył na dziewczynę z mieszaniną troski i obaw w oczach. Każdy mówił, że Malfoyowie mają zimne, bezduszne oczy… Ci, którzy tak mówili, bardzo się mylili, albowiem to właśnie w ich oczach można było dostrzec wszelkie uczucia w danej chwili trapiące członków tego starego, czystokrwistego rodu.
-Żyję, jak widać… I mam się dobrze.
-Nadal jest z tobą Potter?
-A i owszem. Mówiłam już panu, że on będzie ze mną do końca. A mój ojciec..
-Nadal nie wie o tych kilku spotkaniach. Wciąż cię poszukuje nie mogąc uwierzyć w twoją zdradę.
-To lepiej niech uwierzy, bo wkrótce staniemy przed nim… i ja, I Harry.
-To znaczy, że nie zmieniłaś zdania od momentu, kiedy ostatnio rozmawialiśmy?
-Nie… A co ma pan zamiar z tym zrobić?
-Oczywiście to co mówiłem…
Kąciki ust mężczyzny lekko uniosły się w górę, gdy rzekł.
-Jestem przy tobie od twoich narodzin i bez względu na to, po której stronie staniesz, ja zawsze będę z tobą.
-Nadal nie chce mi pan powiedzieć dlaczego?
-To nie jest konieczne. Podobnie jak ty nie chcesz mi powiedzieć, gdzie się ukrywasz.
-Mimo wszystko, nawet najwierniejszy sprzymierzeniec… Lepiej żeby wiedział jak najmniej. Jeśli mój ojciec by zdał sobie sprawę z faktu, że utrzymujemy kontakt i by wyciągnął z pana myśli miejsce mojego pobytu, mógłby się tam zjawić, a nagłe pojawienie się Czarnego Pana, nie jest przeze mnie zbytnio pożądane. Nie tak wcześnie. Gdy wszystko będzie gotowe, sama go odnajdę. Razem z Harry’m.
Oboje zamilkli mierząc się uważnym wzrokiem, nim Lucjusz odezwał się jakby w zamyśleniu.
-Wszyscy byli pewni, że znajdziesz się w pociągu Londyn-Hogwart… Czarny Pan sądzi, że może Potter coś ci zrobił, że podał ci eliksir miłosny albo coś w tym stylu. Że Potter przejął nad tobą kontrolę…
Nim dziewczyna zdążyła otworzyć usta, Malfoy dokończył.
-Ale ja wiem, że tak nie jest. W przeciwnym razie nie rozmawialibyśmy tutaj teraz. W pełni panujesz nad własną wolą.
-Dobrze pan mnie zna, panie Malfoy… Co się dzieje? Co się stało od czasu naszej ostatniej pogawędki?
-Czarny Pan wysyła już na obręb całej Wielkiej Brytanii de mentorów, niszczy mugolskie mosty, ulice, nasyła Śmierciożerców na domy mugolskie i czarodziejskie. Ludzie z każdym dniem boją się coraz bardziej. Wielu uczniów zostało już zabranych z Hogwartu.
-A Zakon Feniksa? Oni coś robią?
-Z tego co przekazał nam Black, nieprzerwanie działają, a jednym z ich głównych działań jest odnalezienie Pottera i sprowadzenie go bezpiecznie do Hogwartu, ewentualnie do domu jego wujostwa albo do domu samego Blacka.
-Więc zaklęcie działa?
-Tak… I zdają sobie sprawę, że nie wytropią Pottera, dopóki nie użyje jakiegokolwiek zaklęcia.
-Więc są mądrzejsi niż przypuszczałam.
Dziewczyna wymamrotała te słowa jakby w zamyśleniu, po czym poprawiając płaszcz dodała.
-Muszę już wracać. Jak widzi pan, nic mi nie jest.
-Tak, widzę… I… Mam to dla ciebie..
Po czym rzucił dziewczynie plik numerów Proroka Codziennego.
-Tak jak prosiłaś, są zebrane wszystkie numery od czasu, gdy ostatni raz ze sobą rozmawialiśmy.
Elena złapała plik papierów w locie i lekko przyciskając go do piersi obdarzyła Malfoy’a delikatnym uśmiechem.
-Dziękuję. Jest pan bardzo pomocny i na pewno w swoim czasie zostanie pan nagrodzony.
Po czym po delikatnym skinieniu głową i pożegnaniu, Riddle’ówna deportowała się wprost przed Dom Założycieli. Wchodząc, odwiesiła płaszcz na wieszak i rzucając gazety na stolik w korytarzu, wróciła do salonu, siadając przed kominkiem i sięgając dłonią po kanapkę, znajdującą się na talerzu samoistnie pojawiającym się, gdy tylko zajęła swoje miejsce… Więc zaklęcie Imperius, które Lucjusz Malfoy rzucił na Blacka w tym samym dniu, w którym mężczyzna zjawił się w jej sypialni chcąc zemścić się za śmierć Narcyzy Morino, nieprzerwanie działało. A zarówno Zakon Feniksa jak i Śmierciożercy nie zorientowali się, iż namiar już na nich nie działa… Nikt nie wpadł na pomysł by sprawdzić księgę znajdującą się w Ministerstwie Magii. Księgę, w której pojawiały się imiona dzieci, gdy te tylko się narodziły i znikały gdy dzieci osiągały pełnoletniość. Każde dziecko, którego imię znalazło się w księdze, automatycznie otrzymywało na sobie Namiar i jedynym sposobem na zdjęcie namiaru przed ukończeniem 17 roku życia, było usunięcie swojego imienia z księgi… Czyli to, co Elena zrobiła dzień po ucieczce, gdy Ministerstwo Magii wciąż wstrząśnięte pojawieniem się Czarnego Pana oraz zniknięciem Harry’ego Pottera, było prawie całkowicie niechronione. Ten prosty manewr zapewnił jej i Potterowi całkowitą nietykalność oraz anonimowość, jako że mogli swobodnie korzystać z magii bez strachu o wykrycie.
-Wszystko idzie zgodnie z moim planem…
Wyszeptała upijając łyk herbaty z kubka i wpatrując się w tańczące płomyki, by po chwili ze spokojem przyzwać do siebie jedną z książek znajdujących się w sypialni, którą zajmowała- sypialni swojego szlachetnego przodka. Owa książka była niczym innym jak pamiętnikiem Salazara Slytherina, który chociaż nie był horkruksem, posiadał podobne właściwości co dziennik Riddle’a. Działo się tak z powodu, iż zawierał on część mocy Slytherina, część mocy oraz swego rodzaju wspomnień, tak że można było go uznać za pewien rodzaj myślodsiewni. Otwierając na jednej ze stron, Elena otworzyła kałamarz, znikąd pojawiający się na stoliku i maczając w nim pióro, napisała w pamiętniku kilka zdań, obserwując jak atrament znika i z czarnego przybiera barwę zieleni, gdy cząstka Slytherina odpowiedziała na jej pytanie.
„Szlachetny Slytherinie, mój ojciec stara się wypełnić twoją myśl. Chce z Hogwartu uczynić szkołę Czarnej Magii i oczyścić świat z mugoli, szlam oraz mieszańców..”
„Słucham? To dziwne moja droga, jako że nigdy to nie było moim celem. A przynajmniej nie do końca to…”
Widząc odpowiedź mężczyzny Elena zawahała się z dłonią nad stronicą, nim znowu napisała.
„Więc jaki był twój prawdziwy plan, mój szlachetny przodku?”
„Jaki? Ależ moja droga, to bardzo proste…”
Elena wpatrywała się w litery pojawiające się na pergaminie, a w miarę jak składały się one w kolejne zdania, w jej oczach pojawiało się coraz większe niedowierzanie, aż w końcu wraz z ostatnią kropką, Ślizgonka wyszeptała drżącym, przepełnionym zaskoczeniem i niedowierzaniem głosem.
-To niemożliwe… Niemożliwe by to była prawda…

Rozdział 51- Połączenie


Harry odruchowo zacisnął powieki, by uniknąć kontaktu oczu z sadzą, jednakże po chwili z zaskoczeniem poczuł, iż zamiast charakterystycznych cech towarzyszących przenoszeniu się za pomocą sieci Fiuu, jedyne co obecnie odczuwał to przyjemne ciepło oraz delikatne języki ognia smagające go po ciele. Uchyliwszy powieki, zobaczył nieprzerwanie trzymającą go za dloń Elenę, lecz nim zdążył otworzyć usta, ogień nagle zniknął, a oni zmaterializowali się w…
-Co my tutaj robimy?
Spojrzał na dziewczynę z wyrazem zaskoczenia na twarzy, podczas gdy zewsząd spoglądały na nich z ozdobnych talerzy, mordki wymalowanych na porcelanie kotów.
-Dlaczego jesteśmy w gabinecie Umbridge? Czy my…
-Harry, przestań. Nie ma na to czasu.
Nim Potter zdołał choćby pomyśleć o otworzeniu ust by zadać kolejne pytanie, Ślizgonka uniosła różdżkę i powiedziała stanowczym głosem.
-Accio rzeczy Harry’ego.
Nie spojrzawszy nawet na minę Gryfona wysunęła ponownie różdżkę i w momencie gdy wszystkie ubrania, podręczniki oraz inne przedmioty należącego do bruneta wleciały do gabinetu natychmiast wykonała szybkie machnięcie, dzięki czemu wszystko zmniejszyło się do rozmiarów odpowiednich co najwyżej dla myszy. Nie reagując na pytające spojrzenie swojego towarzysza ponownie wykonała szybki ruch i w ślad za całym dobytkiem Pottera, do gabinetu przywędrowały także i jej rzeczy natychmiast zmniejszone i umieszczone wraz ze swoimi poprzednikami w czarnej, skórzanej torbie z godłem Slytherina, którą dziewczyna przewiesiła sobie przez ramię.
-Harry…
Oglądając się na Gryfona Elena wysunęła przed siebie swoją bladą dłoń.
-Chodźmy.
-Ale dokąd chcesz iść? Chcesz porzucić Hogwart? Ślizgonów? Wszystko? I co planujesz dalej?
Slysząc te wszystkie pytania dziewczyna opuściła lekko dłoń i odwracając od bruneta wzrok wyszeptała.
-Mam zamiar odnaleźć Tego-którego-imienia-nie-wolno-wymawiać.
-CO? Eleno to szaleństwo! Przecież…
Reszta słów Gryfona utonęła w trzasku powstałym gdy drzwi do gabinetu zostały gwałtownie otwarte i do pomieszczenia wbiegło kilku przedstawicieli Grupy Inkwizycyjnej z Draconem Malfoy’em na czele i ponownie nim Harry zdążył choćby spojrzeć na niespodziewanych intruzów, Elena wyrywając różdżkę, którą zdążyła schować, wykonała szybkie machnięcia, powietrze przeciął świst i huk, a z różdżki wystrzeliły srebrzyste strugi światła, po czym wszyscy podwładni Umbridge zostali błyskawicznie odrzuceni na ścianę, po której osuwając się jednocześnie stracili świadomość… Prostując się, brunetka podeszła do Malfoy’a i klękając przy jego nieruchomym ciele, wsunęła dłoń za jego szatę wyjmując srebrną bransoletkę, złożoną z dziesiątek malutkich węży.
-To jest moje Malfoy, a ty mi ją bezpodstawnie skonfiskowałeś…
Założywszy biżuterię na nadgarstek wstała kierując spojrzenie czerwonych ślepi na Pottera.
-Pytałeś o Ślizgonów? Radzili sobie nim się pojawiłam, teraz dalej dadzą sobie radę.  Hogwart? Co on mi teraz da? Będę tą, która uciekła z Harry’m Potterem i pomogła mu, gdy Czarny Pan go opętal. Nie zależy mi na sławie, która temu wszystkiemu towarzyszy. A tobie zależy na ponownym stanięciu w błysku jupiterów, gdy nagle z pomylonego szaleńca i kłamcy staniesz się na nowo bohaterem i cudownym chłopcem? Jeśli tak ci na tym zależy, jeśli uważasz że zostając w Hogwarcie będziesz szczęśliwszy mając u swego boku Granger i Weasley’a, którzy ci nie pomogli i patrzyli jak Sam-Wiesz-Kto próbuje cię zniszczyć od środka… Ja cię nie będę zmuszać do niczego.
Po tych słowach dziewczyna ze spokojem wyjęła z torby rzeczy Gryfona i zapinając ją, ruszyła do kominka przyzywając do siebie szkatułkę z proszkiem Fiuu, nim jednak zdążyła wypowiedzieć zaklęcie, usłyszała za swoimi plecami głos Pottera.
-Eleno, idę z tobą.
Uśmiechnąwszy się, Riddle’ówna przyzwała do siebie na nowo rzeczy Harry’ego  umieszczając je w torbie i ponownie wysunęła dłoń, którą chłopak bez wahania złapał. Wtedy też machnęła różdżką mrucząc „Inferno” i sypiąc szczyptę proszku Fiuu pozwoliła by otoczył ich jasny płomień, przenosząc wprost do wiekowego, mrocznego dworu, a dokładniej- do salonu w tymże dworze…
***
-Panie mój… Twoja córka przecież nie mogła nas zdra…
-Zamknij się Bella! Próbuję w spokoju się zastanowić…
-Panie… Elena nigdy by…
-Glizdogonie, mój rozkaz względem Belli tyczy się również i ciebie żałosny szczurze!
Gdy kolejna próba odezwania się do Czarnego Pana skończyła się Cruciatusem rzuconym na Amycusa Carrowa, który natychmiast padł na kolana wijąc się w bólu, pozbawiony możliwości krzyku ze względu na wcześniejsze użycie przez Voldemorta zaklęcia wyciszającego, sprawiło że nikt nie odważył się więcej choćby otworzyć ust by odezwać się do swojego Pana. Ten natomiast nieprzerwanie krążył po salonie w dworze górującym nad Little Hangleton, by w końcu usiadł tyłem do swych Śmierciożerców, a przodem do płonącego w kominku ognia oraz leżącego przy palenisku niczym ironiczny obraz domowego ulubieńca- zwiniętego węża…
-Jak ona mogła…
Lord Voldemort wyszeptał owe słowa patrząc niewidzącym wzrokiem w ogień , po raz kolejny tego wieczoru próbując skontaktować się ze swoją córką…. I po raz kolejny jego głos pozostał bez odzewu. Umysł Eleny został przed nim zamknięty… Tej nocy był o krok od pozbycia się Pottera, a jego własna córka nie dość że uchroniła Chłopca-Który-Przeżył, dodatkowo stanęła po jego stroni e i wraz z nim uciekła oszałamiając wszystkich Ślizgonów, których wysłał do niej gdy tylko dotarła do niego wiadomość, że na nowo znalazła się w Hogwarcie.
-Chyba ona nie myśli o tym...
-Panie mój...
-Wyjdźcie stąd!
Momentlanie Czarny Pan zerwał się na równe nogi i cofając zaklęcie rzucone uprzednio na Carrowa, spojrzał na kulącego się na podlodze mężczyznę z odrazą i wstrętem w swoich wężowych oczach by następnie powtórzyć.
-Wyjdźcie stąd! Chcę zostać sam...
Dostrzegł jak bardzo Bella się ociąga chcąc z nim zostać, jednakże wystarczyło szybkie machnięcie różdżką i rozcięcie Lestrange'ównie ramienia by kobieta bez słowa opuściła szybkim krokiem komnatę, zamykając za sobą drzwi.
-Połączenie... Gdy czarodzieje sprzeciwiają się własnemu przeznaczeniu... Gdy ci, którzy powinni być wrogami stają się sprzymierzeńcami... Ale dlaczego? Przecież ona nie mogła by...
Nie mógł uwierzyć w to co przemknęło przez jego umysł, jednakże chociaż owa myśl była równie ulotna co motyl złapany w dłoń, o tyle natychmiast wróciła ze zwielokrotnioną mocą sprawiając, że sam Voldemort musiał na nowo usiąść w fotelu. Spojrzawszy w płonący kominek wciąż i wciąż w głowie kołatała mu się jedna myśl. Że oto jego córka, następczyni Czarnego Pana, dorównująca mu mocą mogła poddać się tej nic nie wartej mocy o której zawsze mówił Dumbledore... Elena mogła zakochać się w Potterze... To by wszystko wyjaśniało... I tłumaczyłoby powód połączenia tej dwójki, albowiem gdy pojawia się uczucie, zakochany czarodziej jest w stanie przekazać część, a czasem i całą swoją moc kochanej osobie... Czyniąc ją niemalże niepokonaną i dając jej ochronę na którą nie ma sposobu... Czar potężniejszy nawet od tarczy, którą Lily Potter dała własnemu synowi poświęcając za niego własne życie... O tyle potężniejsze, ponieważ nie było na nie żadnego sposobu i jedynie ten, kto przekazał swoją moc, mógłby cofnąć tarczę cofając zarazem zaklęcie.
-Tylko czy ona mogłaby od tak pokochać chłopaka, przez którego straciłem moc? Przez którego 14 lat temu straciłem wszystko?
Mówiąc to ponownie wysłał odzew do Eleny, z zaskoczeniem dostrzegając, że udało mu się chociaż na chwilę wedrzeć do jej umysłu, jednak to co zobaczył sprawiło natychmiastowe zerwanie nici połączenia umysłu, a sam Lord Voldemort spuścił głowę kryjąc twarz w dłoniach, podczas gdy w oczach obserwującego go węża odbił się obraz brązowowłosego mężczyzny, w ogóle nie przypominającego węża...

***
Nad skrajem Zakazanego Lasu pojawiła się delikatna luna wschodzącego słońca odbijająca się w pierwszych okiennicach Hogwartu. Cały zamek pogrążony był jeszcze we śnie, nie licząc dwóch osób stojących w sowiarni i ze smutkiem nie dostrzegających nawet tak upragnionej przez nich sowy... Oboje spojrzeli na siebie po czym podchodząc do okna spojrzeli na horyzont cicho szepcząc.
-Znajdziemy cię bez względu na wszystko... Zawsze przy tobie będziemy...