wtorek, 22 stycznia 2013

Rozdział 55 - Powrót



-Kłamczuch!...
-Wzywała panienka, sir.
-Kiedy on to zostawił?
-Panicz Hary, sir?
-Tak, kiedy on to tutaj zostawił? Od kiedy go nie ma.
-Od kilku godzin panienko Eleno, sir… Panicz Harry położył tutaj i zabronił Kłamczuchowi panienkę budzić, a potem wyszedł sir… I pożegnał się z Kłamczuchem, sir.
Jednym ruchem dłoni Ślizgonka uciszyła skrzata, który posłusznie zamilkł wpatrując się swymi dużymi oczyma w stojącą przed nim czarodziejkę, podczas gdy ta przebiegała wzrokiem po pergaminie blednąc delikatnie.
-Do stu hipogryfów… On w ogóle nie myśli… Jak on tak mógł…
Po tych słowach brunetka odłożyła pergamin na stolik i odwracając się, ruszyła niemalże biegiem do swojej komnaty, a tam szybko zaczęła się ubierać. Ciągle przed oczami miała białą kopertę zaadresowaną do niej, a w umyśle rozbrzmiewały słowa listu, jakby Harry osobiście je wypowiadał tuż przy młodej Riddle’ównie.
„Droga Eleno,
Kiedy będziesz to czytać, ja zapewne będę już na miejscu. Przemyślałem wszystko i doszedłem do wniosku, iż nie mogę cię wciągać w to co sam zaplanowałem, a także w to co sam zrobić muszę… Masz chorą rękę, jesteś niepewna mojej decyzji, dlatego uważam, iż będziesz bardziej bezpieczna w Domu Założycieli. Ja wracam do Hogwartu, by odnaleźć ostatniego horkruksa i zabić Voldemorta. Ty zostań tam gdzie jesteś bezpieczna. Tak będzie najlepiej dla Ciebie, dla mnie… Dla całego świata mugoli i czarodziejów.
Bądź zdrowa,
Harry”
-Jak on może być tak nieodpowiedzialny… Jak mógł tam poleźć wiedząc doskonale, że czeka tam na niego śmierć…
Mamrotała cicho te słowa, jednocześnie zakładając spodnie, a po chwili zapinając pod szyją płaszcz podróżny. Z zaledwie jedną ręką sprawną, nie było to tak łatwe jak mogło się wydać i dopiero interwencja w postaci różdżki i odpowiedniego zaklęcia sprawiła, że Elena skończyła się szykować. Następnie wzięła różdżkę i chowając ją, wybiegła z pokoju, wprost do salonu, gdzie ciągle stał Kłamczuch, ewidentnie oczekując na kolejne rozkazy…  Podchodząc do stolika, Elena zawahała się przez chwilę, po czym wpychając list do wewnętrznej kieszeni płaszcza, ujęła w palce zdrowej dłoni różdżkę, jednocześnie kierując spojrzenie czerwonych oczu na skrzata domowego.
-Nie wiem kiedy wrócę. Ale zrobię wszystko żeby sprowadzić tutaj na nowo Harry’ego. Czekaj na mnie Kłamczuchu.
Widząc w oczach stworzenia potwierdzenie oraz ową żarliwość, mówiącą jak bardzo zależy mu na dobru Pottera oraz młodej Riddleówny, dziewczyna nie potrafiła powstrzymać delikatnego uśmiechu, dlatego delikatnie położyła dłoń na głowie skrzata powtarzając.
-Czekaj na mnie.
Po czym podchodząc do kominka wyszeptała odpowiednie zaklęcie, na co natychmiast otoczyła ją spirala ognia, a ona sama przymykając powieki powiedziała stanowczym głosem.
-Wrzeszcząca Chata…
W następnej chwili już zmaterializowała się w starej chatce, która w przeszłości służyła Lupinowi jako kryjówka podczas jego comiesięcznych przemian. Chociaż właściwie, pojawienie się W chatce, nie było zbytnio prawidłowym określeniem, albowiem zarówno chatki jak i połowy Hogsmeade, już nie było.
-Co tu się stało?
Elena nie mogła nadziwić się, gdy patrzyla wokoło na dopalające się zgliszcza starych budynków, widziała jak płonie jeszcze sklep Zonka, a także dostrzegła ciemny dym unoszący się od ruin Miodowego Królestwa. W dodatku czarodziejka była przekonana, iż nie zrobili tego Śmierciożercy, albowiem nigdzie na niebie nie dostrzegła Mrocznego Znaku. Wiedziona złym przeczuciem, rzuciła się biegiem w kierunku zamku, wyczuwając chłód, który wokoło panował i bynajmniej- nie był on spowodowany srogą zimą. Niebo zasnute było ciemnymi chmurami, pomimo faktu, iż był środek dnia. Bez wątpienia dało się wyczuć unoszącą się w powietrzu magię, od której w niektórych miejscach wręcz ciężko się oddychało. Młoda Riddle’ówna była w pełni świadoma braku sojusznika w postaci czasu, jednak modliła się w duchu by zdążyć. Przecież przez tak długi czas walczyła o to by wszystko było dobrze. Nieprzerwanie prowadziła Pottera za rękę w odpowiednim kierunku a on nagle, jednym nierozważnym ruchem wszystko zniszczył i obrócił w perzynę. A ona nie wiedziała jak to naprawić teraz, gdy Gryfon znajdował się w Hogwarcie szykującym się do walki. Ponieważ obecnie to, że lada chwila miała rozegrać się walka pomiędzy białą i czarną magią- tego Elena była pewna. Jednak ona nie chciała brać w nim udziału. Jedynego czego pragnęła, to odnaleźć Pottera i zabrać go z powrotem do Domu Założycieli, tam gdzie teraz powinni oboje się znajdować… Widziała, że śnieg jest tutaj głęboki, co dowodziło, iż od dawna nikt do Hogsmeade nie przybywał. Całe miasteczko, jedyne miasteczko w Wielkiej Brytanii w pełni zamieszkane przez czarodziejów- teraz był opustoszałe. Zniknęły wystawy sklepowe, wesoły gwar rozmów oraz pohukiwań sów.. Jakby wszystko tutaj umarło, jakby już wszyscy byli pewni, iż tego dnia zakończy się era rządów Albusa Dumbledore’a, a rozpocznie czas panowania Lorda Voldemorta, a wszyscy którzy mu się przeciwstawili zostaną zniszczeni. Włącznie z nią samą… na samą myśl o tym, Elena przyspieszyła, wyjmując jednocześnie z kieszeni płaszcza różdżkę i za pomocą zaklęcia topiąc snieg przed nią, torując tym samym sobie drogę do zamku. Tyle, że już w Hogsmeade, młoda Riddle’ówna wyczuła energię magiczną otaczająca niczym kopuła Hogwart, co mogło oznaczać jedno- wszystkie drogi do szkoły zostały zamknięte. Na samą myśl o tym, dziewczyna skręciła z głównej drogi i po chwili już znalazła się na skraju Zakazanego Lasu, który bez strachu i zwątpienia przekroczyła, idąc dalej w stronę miejsca, gdzie w obecnej chwili znajdował się chłopak, o którego walczyła przez ostatni czas i który nagle sprzeciwił się jej wszystkim planom, krzyżując je i jednocześnie ściągając na siebie wręcz ogromne niebezpieczeństwo. A przecież nie o to jej chodziło… Nie wiedziała ile tak szła. Z zamyśleniua wyrwał ją dopiero pierwszy rozbłysk światła, który rozjarzył daleki kraniec Zakazanego Lasu na czerwono. Na ten widok młoda Ślizgonka w pierwszej chwili zamarła wpół kroku i unosząc wzrok na niebo wyszeptała cicho.
-Zaczęło się…
Po czym puściła się biegiem, brnąc przez las i zaciskając palce na różdżce, w duchu modląc się o odrobinę więcej czasu… Wiedziała, co oznaczają owe rozbłyski i krzyki które rozniosły się od strony zamku. W świetle ciskanych zaklęć doskonale dostrzegła unoszącą się w kształcie kopuły barierę wykonaną z zaklęć ochronnych i obecnie już nie była pewna, czy wykonał ją Dumbledore, czy Voldemort.. Gdzieś tam rozgrywała się walka… gdzieś tam toczył bój jej ojciec, Śmierciożercy, cała armia Dumbledore’a… oraz Potter. Nie była pewna, czy chłopak odnalazł ostatni horkruks i w tej chwili niewiele ją to obchodziło. Jej myśli skupione były jedynie na odnalezieniu Harry’ego, dlatego też nie zauważyła jak szybko znalazła się przy barierze, ani tym bardziej- nie dostrzegła zagrożenia tam czyhającego, toteż dopiero w ostatniej chwili wiedziona instynktem uskoczyła tuż przed płynącym w jej kierunku urokiem. Spojrzała na tego, który w nią wymierzył, jednak nikogo nie dostrzegła, a jedynie dosłyszała charakterystyczny chód, po którym od razu rozpoznała napastnika…
-Malfoy…
Dziewczyna z trudem uniknęła zaklęcia wymierzonego w nią i od razu uniosła wzrok szukając tego, który ośmielił się ją zaatakować, a widząc wychodzącego zza drzew blondyna, natychmiast wszystko stało się dla niej jasne.
-Więc to taki plan ma mój ojciec, tak? Zapewne wokół szkoły, przy barierze z zaklęć ochronnych znajduje się więcej Ślizgonów, którzy już przyjęli mroczny znak, nie mylę się?
-Nie. Nie mylisz. Czarny Pan chciał mieć pewność, że nikt się nie wtrąci w ostateczną walkę, podczas której wyeliminuje Pottera, Dumbledore’a i wszystkich, którzy stoją przeciwko niemu, za jednym zamachem.
-i ty mu pomagasz, tak?
-Robię to, co do mnie należy.
-Więc ciągle idziesz wybraną przez ciebie drogą…
-Mówiłem, że jestem wierny temu, po czyjej stronie stoję.
-Skoro tak, to spełnij swój obowiązek wobec tego, któremu jesteś wierny.
Po tych słowach Elena błyskawicznie dobyła różdżki celując nią w Malfoy’a, jednak blondyn natychmiast odparł atak, wytrącając dziewczynie z dłoni różdżkę. Draco, rzecz jasna od razu dostrzegł, że coś się dzieje z młodą Ślizgonką, skoro nie jest w stanie odeprzeć tak prostego działania, jak zaklęcie rozbrajające, jednak nim zdążył cokolwiek powiedzieć, dziewczyna uśmiechnęła się jedynie i puściła biegiem w kierunku luki w barierze, którą przekroczyła prawie na równi z Draconem. Chłopak ponownie zagrodził jej drogę, będąc już na terenie Zakazanego Lasu przylegającego do szkoły, po czym ponownie wymierzył w jej kierunku różdżkę.
-Naprawdę nie chcę tego robić. Po prostu mi się poddaj, a ja zaprowadzę cię do twojego ojca.
-Ach tak? Rzeczywiście twoja wierność nie zna granic.
-Co masz na myśli?
-Jeszcze nie rozumiesz? Skoro jesteś taki wierny, to zrób to co do ciebie należy. To co powinien zrobić każdy na twoim miejscu, po złożeniu przysięgi wierności.
-Kiedy ja… O czym ty mówisz?
-Oj, wiesz doskonale co mam na myśli.
Czerwień i stal zetknęły się ze sobą i w tej samej chwili Draco Malfoy wszystko zrozumiał. Wiedział już co musi zrobić, co jest winny temu, któremu służył… Któremu służył zarówno on jak i jego ojciec… Wyczuwał jak za jego plecami rozgrywa się walka, a on jest tutaj… wiedział, że w tej własnie chwili Potter kieruje kroki do Zakazanego Lasu, gdzie oczekuje na niego Lord Voldemort… Chociaż właściwie, to zapewne Potter już tam był, a to oznaczało, iż lada chwila wszystko ma się zakończyć. A on miał zadanie do spełnienia tutaj. Patrzył na dziewczynę wzrokiem w którym determinacja ścierała się z niepewnością, jednak po kolejnym komentarzu Eleny oraz jej przypomnieniu o przysiędze wierności, którą składał, młody panicz w końcu zdecydował co musi zrobić. Mierząc w dziewczynę patrzył jej prosto w oczy, po czym zaciskając palce na różdżce, wypowiedział głośno.
-Avada Kedavra.
Śnieg rozbłysł na zielono w chwili gdy zaklęcie ugodziło Elenę prosto w pierś. W tej samej chwili gdzieś, w innej części lasu padł na śnieg ktoś jeszcze… W tym momencie przed oczami dziewczyny pojawiła się ciemność, która w pełni otoczyła jej ciało… a później była już tylko cisza…

2 komentarze:

  1. Jezuuu! Serio nie mogę się doczekać ci dalej będzie. Świetny rozdział! Już chce jutro! :D <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Łał. To było... NIESAMOWITE! Nie mogę się doczekać następnego rozdziału!
    Pozdrawiam Yuuki

    OdpowiedzUsuń