czwartek, 4 kwietnia 2013

Rozdział 60- Zapowiedź końca



-I co z Hermioną?
-Ciągle jest nieprzytomna.
-Jeszcze? To już blisko tydzień… Zaczynam się coraz bardziej o nią martwić.
-Spokojnie Ron, lekarze ze Świętego Munga mówią, że to nic poważnego, tylko mieszanina zaklęć sprawiła, że obecnie Miona musi zregenerować siły, zanim jej organizm wydobrzeje na tyle, by mogła się wybudzić. Najważniejsze, że jej życiu nic nie zagraża.
-W sumie to nie do końca prawda Harry.
Wszyscy naraz skierowali wzrok na drzwi, w których stała młoda dziewczyna ubrana w podróżną pelerynę. Jej rude włosy mimo spięcia ich w kitkę wyglądały dosyć niechlujnie co jasno wskazywało na to, że przybyła musiała bardzo się spieszyć kierując się do nich, a lekko rozwiane kosmyki wydostające się spod gumki były ewidentnie spowodowane korzystaniem z aportacji.
-Ginny, co się dzieje?
-Właśnie wracam z Ministerstwa, byłam u taty.
-I co z nim?
-Z tatą akurat wszystko dobrze, ale zjawił się tam też Kingsley. Oczywiście nie podadzą tego do publicznej wiadomości, bo przecież społeczność czarodziejów nie może się o tym dowiedzieć, ale…
-Ale?
Patrząc na siedzących w salonie domu przy Grimmauld Place młoda Weasley’ówna westchnęła cicho i siadając na wolnym fotelu wzięła przygotowany dla niej przez Stworka kubek z herbatą po czym grzejąc sobie na nim dłonie powiedziała cichym, spokojnym głosem.
-Z Azkabanu uciekła spora ilość czarodziejów, a wielu spośród nich było właśnie Śmierciożercami. Ona nadal tam jest i także jest nieprzytomna, podobnie jak Hermiona, jednak wiele osób zniknęło. W dodatku do teraz niewiadomo co wywołało tą falę wybuchów, bo przecież de mentorzy są po naszej stronie, Voldemorta nie ma, nikt z zewnątrz nie mógł tam podlecieć, a więźniowie nie mają różdżek. Pojawiły się nawet pewne plotki u starszych członków Ministerstwa, że może to Syriusz jednak nie jest aż taki święty i jest cichym sprzymierzeńcem Śmierciożerców.
-Skąd taki idiotyczny pomysł?! Przecież każdy wie, że Syriusz jest dobry, pomagał nam podczas bitwy o Hogwart, teraz świetnie sobie radzi jako Auror. Czego oni jeszcze od niego chcą?!
Widok takiego wybuchu u Harry’ego wywołał u siedzącej cicho Luny delikatny uśmiech. Walka o Hogwart wyciszyła ją, przez co już tak głośno nie deklarowała swoich poglądów i nie mówiła tak otwarcie o swoich teoriach dotyczących istnień, za które często otrzymywała cały wykład od Hermiony..A teraz, widok takiej reakcji u Pottera sprawił, że dziewczyna na chwilę zobaczyła w nim dawnego Harry’ego. Tego, jakim był sprzed tej ucieczki z Departamentu Tajemnic. Po tym wszystkim Harry bardzo się zmienił i nawet jeśli Ron, Hermiona, ani nikt inny tego nie zauważył- ona to doskonale widziała, zresztą nie tylko to. Widziała zmiany jakie zaszły u każdego z jej przyjaciół i nawet jeśli ona zawsze była tą, która jako jedna z ostatnich dołączyła do grupy przyjaciół „Złotego Chłopca”, to jednak nie była przecież głupia…  Milczała podczas całej tej rozmowy, nie wdawała się w dyskusję z resztą spokojnie pijąc herbatę z kubka trzymanego w dłoni  i co pewien czas sięgając po ciasteczko.  W tym samym czasie Ginny położyła dłoń na ramieniu swojego partnera, na co natychmiast Luna wstała z kanapy robiąc miejsce swojej rudowłosej przyjaciółce, a samej siadając na wcześniej zajmowanym przez Weasley’ównę fotelu. Ginny rzecz jasna od razu skorzystala z okazji delikatnie przytulając się do ramienia bruneta.
-Harry, rozumiem twoje wzburzenie, ale Dumbledore od razu zdementował te plotki podobnie jak Kingsley. Poza tym Syriusz cały czas był z wami, prawda? Więc ma alibi którego nikt ani nic nie jest w stanie przebić… Teraz jednak martwi mnie coś innego.
-Co takiego Ginny? Co się dzieje, poza tym atakiem na Azkaban?
Rzecz jasna w normalnych okolicznościach Harry byłby najbardziej poinformowaną osobą z całego ich grona, jednak strach o Hermionę oraz stres związany z tym co widział przed domem Snape’ów sprawił, że zgodził się wziąć kilka dni wolnego, przez co obecnie musiał liczyć na informacje przekazywane przez Ginny i Rona, chociaż coraz bardziej się stresował tym co się działo, dlatego gdy jego narzeczona rozpoczęła temat problemów Ministerstwa, od razu skupił się na każdej informacji, częściowo zapominając o leżącej w śpiączce przyjaciółce.
-Widzicie, Kingsley mówił, że w ciągu ostatnich kilku dni zniknęło wiele rzeczy należących do Ministerstwa i ukrytych w całej Wielkiej Brytanii. Podobno ktoś pojawił się przed domem Założycieli, a wczoraj w nocy odezwały się zabezpieczenia Hogwartu, więc ktoś próbował się dostać na jego teren, jednak niewiadomo z której strony, bo wszystkie zaklęcia pozostały nienaruszone. Wszystko wygląda tak, jakby ktoś próbował się z nami bawić w kotka i myszkę.
-Może to Voldemort?
-Ron, bądź poważny. Przecież na naszych oczach on zginął, jego ciało znajduje się w Ministerstwie Magii zabezpieczone zaklęciami i dobrze chronione, nikt nie może się tam dostać, ponieważ jeśli się nie zdejmie w odpowiedniej kolejności zaklęć, odezwie się alarm, a złodziej zostanie spetryfikowany.
-No własnie Harry. Tyle, że ktoś już próbował się tam włamać.
-Słucham?
Od razu wszystkie spojrzenia zostały skierowane na stojącego w drzwiach Syriusza. Mężczyzna miał dzisiaj służbę w Ministerstwie, dlatego obecnie wszyscy oni czekali aż czarodziej wróci, mając nadzieję że może będzie wiedział coś dodatkowego, w końcu każda informacja obecnie była przydatna.
-Syriuszu co to znaczy?  Jak to, ktoś próbował się tam włamać?
-Dwa dni temu, w środku dnia. Odezwał się alarm, ale gdy Grupa Uderzeniowa się tam zjawiła, nikogo nie zastała. Nie było tam nikogo spetryfikowanego, więc stawiamy na to, że musiało ich być przynajmniej dwóch.
-Podsumujmy więc…
Odstawiając talerz z niedokończonym ciastem Ron zamyślił się na chwilę po czym zaczął wyliczać.
-Atak na Azkaban, próba wykradzenia ciała Voldemorta, ataki na miejsca podległe Ministerstwu, próba włamania do Hogwartu i tajemnicze pojawienie się przed Domem Założycieli. Myślicie, że mogą to robić Śmierciożercy?
-Ron przecież wiesz, że oni są…
-Nie mówię o tych, którzy są zamknięci w Azkabanie, a o tych których ciągle ścigamy oraz o tych, którzy uciekli z Azakabanu. Poza tym słyszeliście o kolejnych ciałach, które są znajdowane w domach czarodziejów czystej krwi. I nad każdym z tych domów znajduje się Mroczny Znak. Więc może, Śmierciożercy postanowili się rozprawić ze zdrajcami ich szefa. Przecież już raz ich zostawili i potem się okazało, że większość tych, co raz zdradzili, zdradzili też po raz drugi.
-Coś może w tym być Ron…
Po tych słowach wszyscy w pomieszczeniu się zamyślili, zastanawiając się ile może być prawdy i słuszności w toku rozumowania najmłodszego z braci Weasley… jedynie Luna spokojnie dalej piła herbatę patrząc po twarzach swoich przyjaciół ze smutkiem wymalowanym w jej dużych, przenikliwych oczach. Po czym odstawiając kubek wstała i ruszyła do wyjścia, by następnie niezauważona, przenieść się do swojego domu. Widziała, że nikt nie zauważył jej zniknięcia, bo i ona się zmieniła przez ten czas… I umiała sprawić, by nikt jej nie widział…

***
-Wszystko idzie zgodnie z planem.
-Tak jak było postanowione, sprawdziliśmy zabezpieczenia Hogwartu i trzeba przyznać, że nareszcie się do nich przyłożyli.
-W Ministerstwie także wszystko jest teraz lepiej chronione, tak samo jak we wszystkich miejscach podległych Ministerstwu i Dumbledore’owi…
-Co nie zmienia faktu, że ataki nie ustały i będą ciągle trwały dopóki nie nastanie nowy porządek.
-A zbiory i Dom Założycieli?
Na dźwięk tego głosu wszyscy spojrzeli na postać, która właśnie wyszła spomiędzy drzew i zasiadła na wolnym miejscu przy ognisku. Ogień płonął wesoło odbijając się od ciemnych masek, znajdujących się na twarzach wielu obecnych, chociaż i tak większość skupiła się jedynie na założeniu peleryn podróżnych, rezygnując tym samym z zakrywania twarzy. Ostatni z przybyłych miał na sobie płaszcz z kapturem kryjącym w cieniu jego twarz, co jasno wskazywało na to, że dopiero znajdował się gdzieś zupełnie indziej, a tutaj pojawił się dzięki aportacji. Oczywiście, mogliby obawiać się, iż ktoś z przybyłych mógł być szpiegiem, w końcu nie raz już tak się zdarzało, jednak teraz było inaczej. Miejsce, które znaleźli było odpowiednie, usytuowane w lokalizacji nieznanej współczesnym czarodziejom i czarownicom, poza tym nałożone na nie zostało wiele zaklęć i tylko ci, którzy je znali mogli się dostać na ów teren i zobaczyć znajdujące się tam osoby. Pod osłoną znajdowało się także ognisko… Po zadanym pytaniu, w powietrzu zaległa dłuższa chwila milczenia i dopiero ponagleni odchrząknięciem przybyłego, jeden z siedzących z odkrytą twarzą mężczyzn, odpowiedział.
-Byłem w Domu Zalożycieli i tak jak słusznie podejrzewaliśmy, został doszczętnie zniszczony. Nie ma tam już niczego, jedynie ruina.
-A woluminy i księgozbiory.
-Zniknęły i obecnie są bardzo dobrze ukryte. Wątpię by udało nam się je odnaleźć, o ile nie zostały zniszczone.
-Nie, zniszczone na pewno nie zostały.
-Skąd to wiesz?
Dotąd najbardziej milczący mężczyzna, teraz odezwał się kierując spojrzenie w ogień.
-Ponieważ wszystkie te księgi zostały zabezpieczone wielowiekowymi zaklęciami. W końcu stare rody nie pozwoliłyby, by ich dziedzictwo i pamięć o nich została zaprzepaszczona od tak.
-Ale to nie zmienia faktu, że nie mamy do nich dostępu.
-Jeszcze.
-Jak to? O czym ty mówisz?
-Już wszystko jest zaplanowane, do ostatka. Azkaban jeszcze dzisiaj stanie się wolnym miejscem, a wszyscy więźniowie zostaną uwolnieni.
-A potem?
-Potem już ma plan… A celem będzie miejsce, w którym wszystko się zaczęło..
-Masz na myśli…
-Tak…
Wstając mężczyzna powiódł wzrokiem po siedzących wokół niego postaciach, a w jego stalowych oczach odbił się blask ognia.
-Ostatnim miejscem walki, miejscem w którym wszystko się zaczęło i wszystko się zakończy- będzie Hogwart.
***
-Nie… To niemożliwe…
Słysząc za sobą charakterystyczny dźwięk, Kingsley spojrzał w tamtym kierunku, jednocześnie samemu utrzymując się na miotle.
-Kingsley, co się dzieje? Czemu zabroniłeś nam się aportować, przecież tak byłoby znacznie ła… Co tu się stało?!
-Minister nie odpowiedział, a jedynie skierował wzrok na znajdujące się pod nimi odmęty wody.
-Kingsley, co tu się stało?
-Nie wiem, zostałem zaalarmowany dlatego pojawiłem się tutaj i o mało co się nie utopiłem, przyzwałem swoją miotłę i wezwałem was.
-Ale przecież to jest niemożliwe, żeby od tak…
-A jednak…
Cała grupa ponownie zamilkła skupiając wzrok na jednym… odmętach wody, pustą toń pozbawioną jakiegokolwiek lądu… Patrzyli na miejsce gdzie obecnie ziała wręcz pustka, a jeszcze przed godziną znajdowała się olbrzymia skała a na jej miejscu największe w całej Europie, więzienie dla czarodziejów… 

***
I o to pojawił się nareszcie nowy rozdział, chociaż to w sumie nie było takie proste, bo moja wena sobie gdzieś poszła... Czeka nas jeszcze około 3-4 rozdziałów do końca, jednak przyszły rozdział powinien się ukazać w przeciągu najbliższych kilku dni i ów rozdział bardzo wiele rozwiąże... jednak mam do was pewne pytanie jak wolicie- o jeden rozdział więcej, jednak krótszy, na zasadzie dwóch rozdziałów czy też wolicie jeden baaaaaaaaaaardzo długi? to wszystko zależy od was, czekam na opinie i zapraszam do komentowania. 
Pozdrawiam

4 komentarze:

  1. Rozdział fenomenalny ;*
    Jak dla mnie to obojętnie jak dodasz ...
    Życzę dużo weny i pozdrawiam cieplutko ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. No na reszcie. Myslałam, że tylko szkielet ze mnie pozostanie, tak długo czekałam. Ale w końcu wstawiłaś wyczekiwany rozdział. Dziękuję. Jak dla mnie był ciekawy i, jak istecie wyżej, również jest mi obojętne w jakiej formie dodasz oststnią notkę. Czekam z niecierpliwością.

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj
    Rozdział bardzo dobry.
    Dla mnie to obojętnie jak chcesz dodać.
    Życzę weny i do napisania

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej. Notka jest super jak zawsze. Jestem ciekawa co się wydarzy...
    Czekam na następny rozdział.
    Pozdrawiam i życzę weny
    Yuuki

    OdpowiedzUsuń