-I co z Hermioną?
-Ciągle
jest nieprzytomna.
-Jeszcze?
To już blisko tydzień… Zaczynam się coraz bardziej o nią martwić.
-Spokojnie
Ron, lekarze ze Świętego Munga mówią, że to nic poważnego, tylko mieszanina
zaklęć sprawiła, że obecnie Miona musi zregenerować siły, zanim jej organizm
wydobrzeje na tyle, by mogła się wybudzić. Najważniejsze, że jej życiu nic nie
zagraża.
-W
sumie to nie do końca prawda Harry.
Wszyscy
naraz skierowali wzrok na drzwi, w których stała młoda dziewczyna ubrana w
podróżną pelerynę. Jej rude włosy mimo spięcia ich w kitkę wyglądały dosyć
niechlujnie co jasno wskazywało na to, że przybyła musiała bardzo się spieszyć
kierując się do nich, a lekko rozwiane kosmyki wydostające się spod gumki były
ewidentnie spowodowane korzystaniem z aportacji.
-Ginny,
co się dzieje?
-Właśnie
wracam z Ministerstwa, byłam u taty.
-I co
z nim?
-Z
tatą akurat wszystko dobrze, ale zjawił się tam też Kingsley. Oczywiście nie
podadzą tego do publicznej wiadomości, bo przecież społeczność czarodziejów nie
może się o tym dowiedzieć, ale…
-Ale?
Patrząc
na siedzących w salonie domu przy Grimmauld Place młoda Weasley’ówna westchnęła
cicho i siadając na wolnym fotelu wzięła przygotowany dla niej przez Stworka
kubek z herbatą po czym grzejąc sobie na nim dłonie powiedziała cichym,
spokojnym głosem.
-Z
Azkabanu uciekła spora ilość czarodziejów, a wielu spośród nich było właśnie
Śmierciożercami. Ona nadal tam jest i także jest nieprzytomna, podobnie jak
Hermiona, jednak wiele osób zniknęło. W dodatku do teraz niewiadomo co wywołało
tą falę wybuchów, bo przecież de mentorzy są po naszej stronie, Voldemorta nie
ma, nikt z zewnątrz nie mógł tam podlecieć, a więźniowie nie mają różdżek.
Pojawiły się nawet pewne plotki u starszych członków Ministerstwa, że może to
Syriusz jednak nie jest aż taki święty i jest cichym sprzymierzeńcem
Śmierciożerców.
-Skąd
taki idiotyczny pomysł?! Przecież każdy wie, że Syriusz jest dobry, pomagał nam
podczas bitwy o Hogwart, teraz świetnie sobie radzi jako Auror. Czego oni
jeszcze od niego chcą?!
Widok
takiego wybuchu u Harry’ego wywołał u siedzącej cicho Luny delikatny uśmiech.
Walka o Hogwart wyciszyła ją, przez co już tak głośno nie deklarowała swoich
poglądów i nie mówiła tak otwarcie o swoich teoriach dotyczących istnień, za
które często otrzymywała cały wykład od Hermiony..A teraz, widok takiej reakcji
u Pottera sprawił, że dziewczyna na chwilę zobaczyła w nim dawnego Harry’ego.
Tego, jakim był sprzed tej ucieczki z Departamentu Tajemnic. Po tym wszystkim
Harry bardzo się zmienił i nawet jeśli Ron, Hermiona, ani nikt inny tego nie
zauważył- ona to doskonale widziała, zresztą nie tylko to. Widziała zmiany
jakie zaszły u każdego z jej przyjaciół i nawet jeśli ona zawsze była tą, która
jako jedna z ostatnich dołączyła do grupy przyjaciół „Złotego Chłopca”, to
jednak nie była przecież głupia… Milczała podczas całej tej rozmowy, nie
wdawała się w dyskusję z resztą spokojnie pijąc herbatę z kubka trzymanego w
dłoni i co pewien czas sięgając po
ciasteczko. W tym samym czasie Ginny położyła
dłoń na ramieniu swojego partnera, na co natychmiast Luna wstała z kanapy
robiąc miejsce swojej rudowłosej przyjaciółce, a samej siadając na wcześniej
zajmowanym przez Weasley’ównę fotelu. Ginny rzecz jasna od razu skorzystala z
okazji delikatnie przytulając się do ramienia bruneta.
-Harry,
rozumiem twoje wzburzenie, ale Dumbledore od razu zdementował te plotki
podobnie jak Kingsley. Poza tym Syriusz cały czas był z wami, prawda? Więc ma
alibi którego nikt ani nic nie jest w stanie przebić… Teraz jednak martwi mnie
coś innego.
-Co
takiego Ginny? Co się dzieje, poza tym atakiem na Azkaban?
Rzecz jasna
w normalnych okolicznościach Harry byłby najbardziej poinformowaną osobą z
całego ich grona, jednak strach o Hermionę oraz stres związany z tym co widział
przed domem Snape’ów sprawił, że zgodził się wziąć kilka dni wolnego, przez co
obecnie musiał liczyć na informacje przekazywane przez Ginny i Rona, chociaż
coraz bardziej się stresował tym co się działo, dlatego gdy jego narzeczona
rozpoczęła temat problemów Ministerstwa, od razu skupił się na każdej
informacji, częściowo zapominając o leżącej w śpiączce przyjaciółce.
-Widzicie,
Kingsley mówił, że w ciągu ostatnich kilku dni zniknęło wiele rzeczy należących
do Ministerstwa i ukrytych w całej Wielkiej Brytanii. Podobno ktoś pojawił się przed
domem Założycieli, a wczoraj w nocy odezwały się zabezpieczenia Hogwartu, więc
ktoś próbował się dostać na jego teren, jednak niewiadomo z której strony, bo wszystkie
zaklęcia pozostały nienaruszone. Wszystko wygląda tak, jakby ktoś próbował się
z nami bawić w kotka i myszkę.
-Może
to Voldemort?
-Ron,
bądź poważny. Przecież na naszych oczach on zginął, jego ciało znajduje się w
Ministerstwie Magii zabezpieczone zaklęciami i dobrze chronione, nikt nie może
się tam dostać, ponieważ jeśli się nie zdejmie w odpowiedniej kolejności
zaklęć, odezwie się alarm, a złodziej zostanie spetryfikowany.
-No
własnie Harry. Tyle, że ktoś już próbował się tam włamać.
-Słucham?
Od
razu wszystkie spojrzenia zostały skierowane na stojącego w drzwiach Syriusza.
Mężczyzna miał dzisiaj służbę w Ministerstwie, dlatego obecnie wszyscy oni
czekali aż czarodziej wróci, mając nadzieję że może będzie wiedział coś
dodatkowego, w końcu każda informacja obecnie była przydatna.
-Syriuszu
co to znaczy? Jak to, ktoś próbował się
tam włamać?
-Dwa
dni temu, w środku dnia. Odezwał się alarm, ale gdy Grupa Uderzeniowa się tam
zjawiła, nikogo nie zastała. Nie było tam nikogo spetryfikowanego, więc
stawiamy na to, że musiało ich być przynajmniej dwóch.
-Podsumujmy
więc…
Odstawiając
talerz z niedokończonym ciastem Ron zamyślił się na chwilę po czym zaczął
wyliczać.
-Atak
na Azkaban, próba wykradzenia ciała Voldemorta, ataki na miejsca podległe
Ministerstwu, próba włamania do Hogwartu i tajemnicze pojawienie się przed
Domem Założycieli. Myślicie, że mogą to robić Śmierciożercy?
-Ron
przecież wiesz, że oni są…
-Nie
mówię o tych, którzy są zamknięci w Azkabanie, a o tych których ciągle ścigamy
oraz o tych, którzy uciekli z Azakabanu. Poza tym słyszeliście o kolejnych
ciałach, które są znajdowane w domach czarodziejów czystej krwi. I nad każdym z
tych domów znajduje się Mroczny Znak. Więc może, Śmierciożercy postanowili się
rozprawić ze zdrajcami ich szefa. Przecież już raz ich zostawili i potem się
okazało, że większość tych, co raz zdradzili, zdradzili też po raz drugi.
-Coś
może w tym być Ron…
Po
tych słowach wszyscy w pomieszczeniu się zamyślili, zastanawiając się ile może
być prawdy i słuszności w toku rozumowania najmłodszego z braci Weasley…
jedynie Luna spokojnie dalej piła herbatę patrząc po twarzach swoich przyjaciół
ze smutkiem wymalowanym w jej dużych, przenikliwych oczach. Po czym odstawiając
kubek wstała i ruszyła do wyjścia, by następnie niezauważona, przenieść się do
swojego domu. Widziała, że nikt nie zauważył jej zniknięcia, bo i ona się
zmieniła przez ten czas… I umiała sprawić, by nikt jej nie widział…
***
-Wszystko
idzie zgodnie z planem.
-Tak
jak było postanowione, sprawdziliśmy zabezpieczenia Hogwartu i trzeba przyznać,
że nareszcie się do nich przyłożyli.
-W
Ministerstwie także wszystko jest teraz lepiej chronione, tak samo jak we
wszystkich miejscach podległych Ministerstwu i Dumbledore’owi…
-Co
nie zmienia faktu, że ataki nie ustały i będą ciągle trwały dopóki nie nastanie
nowy porządek.
-A
zbiory i Dom Założycieli?
Na
dźwięk tego głosu wszyscy spojrzeli na postać, która właśnie wyszła spomiędzy
drzew i zasiadła na wolnym miejscu przy ognisku. Ogień płonął wesoło odbijając
się od ciemnych masek, znajdujących się na twarzach wielu obecnych, chociaż i
tak większość skupiła się jedynie na założeniu peleryn podróżnych, rezygnując
tym samym z zakrywania twarzy. Ostatni z przybyłych miał na sobie płaszcz z
kapturem kryjącym w cieniu jego twarz, co jasno wskazywało na to, że dopiero
znajdował się gdzieś zupełnie indziej, a tutaj pojawił się dzięki aportacji.
Oczywiście, mogliby obawiać się, iż ktoś z przybyłych mógł być szpiegiem, w
końcu nie raz już tak się zdarzało, jednak teraz było inaczej. Miejsce, które
znaleźli było odpowiednie, usytuowane w lokalizacji nieznanej współczesnym czarodziejom
i czarownicom, poza tym nałożone na nie zostało wiele zaklęć i tylko ci, którzy
je znali mogli się dostać na ów teren i zobaczyć znajdujące się tam osoby. Pod
osłoną znajdowało się także ognisko… Po zadanym pytaniu, w powietrzu zaległa
dłuższa chwila milczenia i dopiero ponagleni odchrząknięciem przybyłego, jeden
z siedzących z odkrytą twarzą mężczyzn, odpowiedział.
-Byłem
w Domu Zalożycieli i tak jak słusznie podejrzewaliśmy, został doszczętnie
zniszczony. Nie ma tam już niczego, jedynie ruina.
-A
woluminy i księgozbiory.
-Zniknęły
i obecnie są bardzo dobrze ukryte. Wątpię by udało nam się je odnaleźć, o ile
nie zostały zniszczone.
-Nie,
zniszczone na pewno nie zostały.
-Skąd
to wiesz?
Dotąd
najbardziej milczący mężczyzna, teraz odezwał się kierując spojrzenie w ogień.
-Ponieważ
wszystkie te księgi zostały zabezpieczone wielowiekowymi zaklęciami. W końcu
stare rody nie pozwoliłyby, by ich dziedzictwo i pamięć o nich została
zaprzepaszczona od tak.
-Ale
to nie zmienia faktu, że nie mamy do nich dostępu.
-Jeszcze.
-Jak
to? O czym ty mówisz?
-Już
wszystko jest zaplanowane, do ostatka. Azkaban jeszcze dzisiaj stanie się
wolnym miejscem, a wszyscy więźniowie zostaną uwolnieni.
-A
potem?
-Potem
już ma plan… A celem będzie miejsce, w którym wszystko się zaczęło..
-Masz
na myśli…
-Tak…
Wstając
mężczyzna powiódł wzrokiem po siedzących wokół niego postaciach, a w jego
stalowych oczach odbił się blask ognia.
-Ostatnim
miejscem walki, miejscem w którym wszystko się zaczęło i wszystko się zakończy-
będzie Hogwart.
***
-Nie…
To niemożliwe…
Słysząc
za sobą charakterystyczny dźwięk, Kingsley spojrzał w tamtym kierunku,
jednocześnie samemu utrzymując się na miotle.
-Kingsley,
co się dzieje? Czemu zabroniłeś nam się aportować, przecież tak byłoby znacznie
ła… Co tu się stało?!
-Minister
nie odpowiedział, a jedynie skierował wzrok na znajdujące się pod nimi odmęty
wody.
-Kingsley,
co tu się stało?
-Nie
wiem, zostałem zaalarmowany dlatego pojawiłem się tutaj i o mało co się nie
utopiłem, przyzwałem swoją miotłę i wezwałem was.
-Ale
przecież to jest niemożliwe, żeby od tak…
-A
jednak…
Cała
grupa ponownie zamilkła skupiając wzrok na jednym… odmętach wody, pustą toń
pozbawioną jakiegokolwiek lądu… Patrzyli na miejsce gdzie obecnie ziała wręcz
pustka, a jeszcze przed godziną znajdowała się olbrzymia skała a na jej miejscu
największe w całej Europie, więzienie dla czarodziejów…
***
I o to pojawił się nareszcie nowy rozdział, chociaż to w sumie nie było takie proste, bo moja wena sobie gdzieś poszła... Czeka nas jeszcze około 3-4 rozdziałów do końca, jednak przyszły rozdział powinien się ukazać w przeciągu najbliższych kilku dni i ów rozdział bardzo wiele rozwiąże... jednak mam do was pewne pytanie jak wolicie- o jeden rozdział więcej, jednak krótszy, na zasadzie dwóch rozdziałów czy też wolicie jeden baaaaaaaaaaardzo długi? to wszystko zależy od was, czekam na opinie i zapraszam do komentowania.
Pozdrawiam
Rozdział fenomenalny ;*
OdpowiedzUsuńJak dla mnie to obojętnie jak dodasz ...
Życzę dużo weny i pozdrawiam cieplutko ;)
No na reszcie. Myslałam, że tylko szkielet ze mnie pozostanie, tak długo czekałam. Ale w końcu wstawiłaś wyczekiwany rozdział. Dziękuję. Jak dla mnie był ciekawy i, jak istecie wyżej, również jest mi obojętne w jakiej formie dodasz oststnią notkę. Czekam z niecierpliwością.
OdpowiedzUsuńWitaj
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo dobry.
Dla mnie to obojętnie jak chcesz dodać.
Życzę weny i do napisania
Hej. Notka jest super jak zawsze. Jestem ciekawa co się wydarzy...
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział.
Pozdrawiam i życzę weny
Yuuki