„Termin rozpoczęcia nauki w Hogwarcie przesunięty na 1
grudnia z powodu problemów w związku z naprawą zamku... Hogwarckie lochy
zostają oficjalnie zamknięte i pozostają niedostępne dla osób postronnych do
czasu wyjaśnienia nieznanych wątków z czasów szkolnego życia Toma Marvola
Riddle’a znanego również jako Lord Voldemort… Wszyscy podejrzewani o współpracę
z mroczną stroną, a także posądzeni o przynależność do popleczników Lorda
Voldemorta otrzymają wezwanie do Ministerstwa Magii w celu przesłuchania…
Trwają poszukiwania zbiegłych Śmierciożerców- swą pomoc w akcji zgłaszają
zagraniczne Ministerstwa Magii…”
„Podobno wszystko miało się zakończyć wraz z wojną.. A obecnie jest gorzej
niż było…”
Jasnowłosa czarownica siedziała w jednym z pierwszych rzędów opierając na
udzie notatnik oraz dzierżąc w dłoni swój oręż pisarski, jakim było pióro
pochodzące z ogona kruka rosyjskiego. Już dawno zrezygnowała ze swego znanego
stylu, ciętego języka oraz ostrego pióra dzięki któremu zdobyła zarówno rzesze
wielbicieli, jak i grono wrogów. Jednak praca przy często zmieniających się
ministrach magii, a także z wykwalifikowaną kadrą dziennikarską jaką
przedstawiał sobą skład twórców „Proroka Codziennego” już dawno ją nauczył, iż
nie należy być ślepo wiernym swoim poglądom oraz przekonaniom, albowiem nie
zawsze to co wydaje się dobre, w rzeczywistości jest czymś pozytywnym… Przekonała się o tym na przestrzeni lat, od
momentu gdy zaczęła pisać drobne artykuły, przez całą swą pisarską karierę, a
skończywszy na chwili obecnej, kiedy to została uznana za jednego z najbardziej
awangardowych dziennikarzy . Odznaczała się wybitną inteligencją, chociaż wiele
osób nie zdawało sobie z tego sprawy, przez co mogła wykorzystywać fakt, iż
twierdzą że przy rozmowie z dziennikarką mogą wypowiadać się jak chcą, a ona
tego nie zrozumie… jednakże jej inteligencja ukazywała się także w podobnych do
tej sytuacjach, gdy siedziała w pierwszym rzędzie notując słowa obecnego
ministra magii stojącego przed znajdującą się na Sali publicznością,
wypowiadającego się swoim głębokim, niskim głosem, zapewniając o prężnych
działaniach Ministerstwa i wszystkich organów współpracujących z nimi.
-Mogą Państwo być pewni, że w najbliższym czasie zostaną wyłapani ostatni
Śmierciożercy, a o ich losie zadecydują nieprzerwanie obecni w Londynie wszyscy
członkowie Rady Winzegamotu, z samym Albusem Dumbledore’m na czele.
-Panie Ministrze, co Pan ma zamiar zrobić z mgłą, która ciągle unosi się
nad całą Wielką Brytanią?
-Na pytania przyjdzie czas później drodzy Państwo…
„No tak… Znowu… jak zawsze stosują taktykę odwlekania niewygodnych
kwestii. Mogło się wydać, że nowy minister magii ma w głowie choćby odrobinę
więcej rozumu, niż poprzednicy. A jednak jest to jedynie kolejny pozer”.
Dziennikarka cicho prychnęła pod nosem, notując kolejne zdania do
artykułu, który i tak ukaże się w całkiem odmiennej formie, niż by sobie tego
życzyła. Już od dawna chciała napisać prawdę. Tak jak to widzi, co się dzieje z
światem czarodziejów, jak bardzo NIE zmienił się od czasu gdy został pokonany
Czarny Pan, a jego córka osadzona w Azkabanie… No właśnie, córka Lorda
Voldemorta. Było przez długi czas o niej głośno w mediach, podobnie zresztą jak
o Potterze. Gdy wydało się, iż dziewczyna jest potomkinią najpotężniejszego
czarnoksiężnika wszechczasów, natychmiast poczęły pojawiać się domniemania oraz
insynuacje na temat powiązań Złotego Chłopca oraz Dziedziczki Slytherina,
jednak każda z owych plotek była z miejsca dementowana, przez samego Harry’ego,
udzielającego szereg wywiadów, a w każdym nieustannie powtarzał, iż nic go z
Eleną Riddle nie łączyło…
-Jednak mogę oczywiście odnieść się do Pańskiego pytania, albowiem nie
chciałbym by pewne kwestie zostały pominięte, bądź byście Państwo pomyśleli, iż
chcę uniknąć niewygodnych pytań. Rzecz jasna, robimy wszystko co w naszej mocy,
by opanować dementorów, jednak nie jesteśmy w stanie zapanować nad nimi od tak.
Na to potrzeba czasu, zwłaszcza że rozpierzchli się oni po całej Wielkiej
Brytanii, co więcej ich liczba znacznie wzrosła. Jak wiadomo nieznane są
przyczyny powstawania nowych dementorów i dlatego też, pewną trudność stanowi
wytropienie ich oraz wyznaczenie dokładnej ich liczby.
„No tak… Od roku nie są w stanie ich wyłapać, a twierdzą że wszystko jest
w porządku. W dodatku, czarodzieje w to wierzą. Banda kretynów… Sądzą, że skoro
Minister brał udział w Bitwie o Hogwart, że wydał tylu Śmierciożerców do
Azkabanu i skoro ma po swojej stronie Pottera i Dumbledore’a, to automatycznie
ma po swojej stronie poparcie całej rzeszy ludzi.”
Cóż, jeśli Kingsley tak uważał, na pewno niewiele się pomylił. Oczywiście
żaden czarodziej, nie był na tyle ślepy, by nie zauważyć mrocznej mgły
unoszącej się od ponad roku, chociaż powinna ona już dawno zniknąć, w końcu dementorzy
podobno wrócili do Azkabanu… Podobno… Minister zakończył swoje przemówienie
przepełnionym wzniosłością i pewnością zdaniem, iż „Jeśli wszyscy będziemy
wspólnie pracować, uda nam się nie tylko odbudować właściwy porządek, ale także
stworzyć nowy, wspaniały świat, w którym będziemy żyć w pokoju”. Rzecz jasna,
wszyscy obecni na Sali, wzruszeni wypowiedzią Kingsleya, zaczęli klaskać jak
szaleni, naraz zapominając o wszelkich wątpliwościach i pytaniach, które
pragnęli zadać mężczyźnie. Dziennikarka była jedyną osobą, której ów entuzjazm
się nie udzielił. Uniosła się ze swego miejsca, jeszcze nim Minister zszedł z
mównicy, po czym bez słowa opuściła salę, przemierzając korytarz w kierunku
swojego gabinetu.
„Zgraja kretynów… Można im wcisnąć wszystko, rozumu za knuta nawet u nich
nie uświadczysz… Dlatego właśnie, że nasze społeczeństwo jest tak bardzo
podatne, bez trudu uwierzy we wszystko co im się powie. Jeśli teraz Minister by
stwierdził, że Grindelwald był dobry, każdy by zaczął przepraszać rodzinę owego
czarnoksiężnika, a znaleźliby się zapewne natychmiast czarodzieje i czarownice
twierdzący, że oni cały czas wiedzieli, że Grindelwald to w sumie spoko koleś,
jak zwykła mówić młodzież”.
Westchnąwszy cicho, Rita Skeeter weszła do swojego obecnie niewielkiego
gabinetu i zasiadłszy za biurkiem, zajęła się artykułem na temat dzisiejszej
konferencji. Miał on ukazać się w wieczornym wydaniu Proroka, co oznaczało, że
nie ma zbyt wiele czasu. Mimo jednak owego ograniczenia, dziennikarka nie była
w stanie skupić się na tym co pisze. Litery rozmazywały jej się przed oczyma,
tworząc zwartą, jednolitą plamę czerni na białym pergaminie, podczas gdy myśli
Rity ponownie uciekły swobodnie wędrując po faktach i plotkach, które pojawiły
się w ostatnim czasie.
Minął rok, od czasu gdy Lord Voldemort zniknął z tego świata, a jego córka
oraz poplecznicy, trafili do Azkabanu. Ktoś słyszał, że po pierwszym miesiącu
Stary Parkinson, dziadek Pansy, popełnił samobójstwo po tym jak dowiedział się,
że jego córka, zięć oraz wnuczka trafili na dożywocie do najgorszego więzienia
dla czarodziejów. Z rozpaczy połknął truciznę .Zresztą nie tylko jego ciało
znaleziono, ale także wielu czarodziejów i czarownic powiązanych z mroczną
stroną. Inni mówili, że połowa Śmierciożerców doświadczyła jedynej atrakcji w
Azkabanie, jaką jest pocałunek dementora, a jednym z domniemanych „szczęśliwców”
miał być Lucjusz Malfoy, obecnie pozbawiony zaszczytów i tytułów. Jego majątek
został już dawno przejęty przez Ministerstwo, które chciało sprzedać spuściznę wielu
pokoleń rodziny za marne parę galeonów. Co
więcej- nikt w Ministerstwie nie uważał tego, za coś złego czy też
niepokojącego. Stare rody czarodziejskie zaczęły znikać jeszcze szybciej niż
działo się to do tej pory, dlatego też w pewnej chwili dziennikarka
postanowiła, iż napisze serię książek poświęconych rodzinom czarodziejów, w
których magia nieprzerwanie trwała od wielu setek lat. I tutaj pojawiło się
kolejne zaskoczenie, gdy poczęła odwiedzać biblioteki oraz magiczne zbiory,
albowiem wszystkie półki na których stały woluminy poświęcone tematom ją
interesującym, po prostu zniknęły. Jakby nigdy ich tam nie było… Co
dziwniejsze, przebywając w jednej z owych bibliotek kilka miesięcy wcześniej,
Rita widziała iż owe regały wręcz uginały się od stosów ksiąg, pergaminów i
woluminów. Teraz pozostały tam książki o rodach stojących od początku po
stronie białej magii. I jak ona miała to rozumieć? No cóż… Możliwe było, że
książki zostały zniszczone przez osoby, których dotyczyły, a tak przynajmniej
tłumaczyli się bibliotekarze i opiekunowie zbiorów, jakby jednym chórem
twierdząc, iż pewnego dnia zjawili się Śmierciożercy i zniszczyli wszystkie
zbiory, wydające im się niewygodne. Skoro jednak tak było, to ostatnim
miejscem, gdzie Rita mogła odnaleźć to, czego szukała, była biblioteka
Hogwartu- w końcu nie było szans by ktokolwiek tam się od tak włamał. Pani
Pince była gorsza niż cała armia dementorów, Śmierciożerców i popleczników
Dumbledore’a razem wziętych, jeśli chodziło o książki i poszanowanie ich.
Dlatego zdobyła pozwolenie i pojawiła się w Hogwarcie, który… wyglądał jakby
nigdy nie został zniszczony. Nie rozumiała tego, zwłaszcza, że do szkoły
dotarła w sierpniu, a jak wynikało z opowieści Dumbledore’a oraz pozostałych
nauczycieli, szkoła nie nadawała się do użytku bo zniszczenia były zbyt
wielkie, by można było je w miarę szybko naprawić. Tak… Wszystko tutaj było
mocno podejrzane, a w swej pewności na temat nieczystych intencji Ministerstwa
i Hogwartu, Rita upewniła się, w momencie gdy w hogwarckiej bibliotece znalazła
tak samo puste regały, jak i w pozostałych księgozbiorach. Jak to było możliwe,
ze nagle wszędzie poczęły znikać wzmianki o czysto krwistych rodach… To pytanie
nurtowało Ritę przez niezwykle długi czas i nie dawało jej spokoju do tego
stopnia, iż czarownica postanowiła odwiedzić ponownie Hogwart, po rozpoczęciu
roku szkolnego, co też uczyniła niespełna dwa tygodnie temu, choć początkowo
postanowiła zjawić się tam niezauważona w postaci żuka… I to był pomysł wręcz w
pełni trafiony, albowiem w szkole odkryła coś, o czym nie mówiła żadna gazeta…
coś, o czym w żadnym z wywiadów nie wspomniał ani Dumbledore, ani Potter, ani
Minister Magii.
-Jak tak można…
Dopiero w tej chwili do Rity dotarło, iż od dawna jej dłoń znajduje się
kilka milimetrów nad pergaminem, a ona zamiast pisać ponownie uciekła myślami w
swoje rozważania i podejrzenia.. Jakby w transie sięgnęła dłonią do biurka i
wyjmując czysty pergamin, narysowała na nim replikę Hogwartu, znacznie
uproszczoną, rzecz jasna i najpierw zaczęła zaznaczać miejsca gdzie rozegrały
się bitwy i walki, potem miejsca związanego z poszczególnymi uczniami… Aż w
końcu zaznaczyła miejsca związane z poszczególnymi Założycielami Hogwartu.
Część, w której ewidentnie dominował Gryffindor, Huffelpuff, Ravenclaw… Aż
wreszcie Slytherin. W momencie gdy zaznaczyła miejsca przynależne do ostatniego
czarodzieja, zmieniła jednym ruchem różdżki kolor atramentu i kolejno poczęła
skreślać to, co zniknęło z Hogwartu… Zbiory na temat rodów czystokrwistych,
lochy, Komnata Tajemnic, sala eliksirów, pokój wspólny Ślizgonów… Ślizgoni… Na
samą myśl nad tym ostatnim, Rita z trudem powstrzymywała wściekłość. Sama w przeszłości
należała do Ravenclawu, jednak nie była w stanie zrozumieć jakim cudem, w tym
roku zrezygnowano z użycia Tiary Przydziału publicznie, oficjalnie, a zamiast
tego zastosowano, nieznaną dotąd metodę. Jak co roku wprowadzono
pierwszorocznych do Wielkiej Sali gdzie stały zaledwie trzy stoły, a pośród
barw domów, zabrakło srebra i zieleni. Potem wniesiono na stołku Tiarę
Przydziału, a ta pierwszy raz wyśpiewała pieśń przepełnioną goryczą, kłamstwem
i obłudą, twierdząc, iż w murach Hogwartu ponownie zapanowały własnie te
emocje, iż zaniknęło to co było prawdziwe, a ci którzy podobno chcą dobrze, w
rzeczywistości działają wbrew prawości. Po wysłuchaniu pieśni Tiary, Minerwa
McGonagall natychmiast wyniosła stołek i każdy z pierwszorocznych był kolejno
wyczytywany, po czym przechodził do pomieszczenia, gdzie przed laty zebrali się
uczestnicy Turnieju Trójmagicznego. I po
przyznaniu domu, wracał na salę, już z odpowiednim emblematem na szacie.
Wyjątkiem byli ci, których Tiara przydzieliła do Slytherinu, albowiem ci
uczniowie, jeszcze tego samego wieczoru zostali odwiezieni do domów, a ich
rodzice otrzymali wezwanie do Ministerstwa. Mieli zostać przesłuchani w sprawie
korzystania z czarnej magii oraz powiązań z Lordem Voldemortem, nawet jeśli
przez cały czas należeli do zwolenników Dumbledore’a.
-To wszysto jest chore. Jak oni mogą tak postępować, przecież te dzieciaki
nie są niczemu winne.
Jasne, że Rita nie była święta. Jej artykuły nie raz mieszały wiele osób z
błotem, sprawiały, że pojawiały się skrajnie różne komentarze i opinie. Jednak
nigdy jej się nie zdarzyło skrzywdzić w ten sposób tak młodych dzieci oraz w
pełni i całkowicie niewinnych ludzi. A teraz Ministerstwo działało, jakby
chciało doprowadzić do całkowitego usunięcia z historii nie tylko czarodziejów
czystej krwi, ale także wszystkich, w jakikolwiek sposób powiązanych z
Salazarem Slytherinem oraz jego domem. Na samą myśl o niesprawiedliwości oraz o
wszystkich dziwnych rzeczach jakie miały miejsce w świecie czarodziejów od
momentu zakończenia wojny z Lordem Voldemortem, dziennikarka nabierała coraz
więcej wątpliwości odnośnie wszystkiego co się działo wokół niej. Mechanicznie
ujęła w palce różdżkę i spaliwszy pergamin, usunęła popiół przykładając
końcówkę różdżki do kupki popiołu i wciągając ją jak odkurzaczem, po czym na
nowo jej myśli uciekły do Bitwy o Hogwart… Minister ogłosił wtedy, że każdy kto
brał w niej udział, mógł bez żadnych testów dostać się do Biura Aurorów, z
czego skorzystało wiele osób, między innymi Harry Potter i jego dobry
przyjaciele- Ronald Weasley, Neville Longbottom, Ginevra Weasley.. jedynie
Hermiona Granger postanowiła wybrać inny kierunek i obecnie pracowała już w
Szpitalu Świętego Munga.. Każde z nich nie zawracało sobie głowy działaniami
Ministerstwa i jak wynikało z rozmów, które Rita osobiście z nimi
przeprowadziła, byli nawet zadowoleni i dumni, iż nareszcie Wielka Brytania
otrzymała porządnego Minsitra Magii, współpracującego z dyrektorem Hogwartu i
na pewno wspólnie zaprowadzą odpowiedni ład i porządek. Gdy teraz nad tym
myślała, wydawało jej się, że każdy z tych młodych czarodziejów jest całkiem
inną osobą, niż jej się wydawało, jakby nagle ukazali swoje inne, nieznane
oblicze. Rita westchnąwszy cicho, odmieniła kolor atramentu na pierwotny i
biorąc po pióro już miała sięgnąć do
pergaminu, by powrócić do pisania artykułu na temat wywiadu z Ministrem Magii,
gdy nagle usłyszała dochodzący z pięter niżej popłoch oraz zaskakujące
zamieszanie. Natychmiast rzecz jasna, czarownica zerwała się z miejsca zmierzając
w kierunku źródła zamieszania, jednak nim zdążyła dojść do windy, drogę
zagrodził jej jeden z dziennikarzy.
-Rito słyszałaś?
-A o czym miałam słyszeć Aliciusie?
Alicius był jednym z dziennikarzy, zawsze znajdujących się przy biurze
Aurorów, dlatego zawsze on był jednym z pierwszych, którzy dowiadywali się o
ważnych oraz nagłych sprawach.
-Ktoś został zaatakowany.
-Kto?
-Severus Snape!
-Słucham? Jak to? Przecież Snape miał być w Hogwarcie, uczy tam ciągle
eliksirów, prawda?
-Oczywiście miał tam być, jednak na weekend przyjechał do swojej żony i
córki.
-I co? Nie dotarł do nich?
-Nie… Rito, on…
***
-Harry, widzisz to samo co ja?
-Zaczekaj Ron.
Nie mógł uwierzyć w to co widzi. Ubrany w szatę Aurora Harry Potter stał
pośrodku ładnie i przytulnie urządzonego saloniku. W kominku jeszcze dopalał się
zielony płomień, po tym jak wraz z Ronem i Tonks przenieśli się za pomocą sieci
Fiuu, do domu Snape’ów, na kominku oraz na stolikach stały zdjęcia Severusa
Snape’a, jego małżonki Saphiry oraz ich córeczki Victorii. Jeśli by wcześniej
tutaj nie był, nigdy by nie pomyślał, iż jest to dom Snape’a, choć możliwe, że
była to zasługa córki Dumbledore’a, która za nic na świecie, nie pozwoliłaby
swojej córce wychowywać się w mrocznych klimatach, jakie panowały w tak
uwielbianych przez jego chrzestnego lochach. Tak… Harry Potter wiedział, że
hogwarcki Mistrz Eliksirów jest jego chrzestnym i nawet zaczęli się dogadywać,
gdy wreszcie obaj zrzucili z siebie wszystko co im leżało na sercu. W końcu
wszystko zaczynało się układać dobrze… A teraz brunet patrzył nie mogąc do
końca uwierzyć w to co widzi. Jego wzrok skupiony był na trójce ciał leżących
na dywanie. Oczy Severusa Snape’a zatrzymane były w wyrazie zdziwienia,
Victoria jeszcze tuż przed rzuceniem zaklęcia uśmiercającego. Saphira leżała z
oczami skierowanymi wprost na drzwi, jakby yo ona jako pierwsza zobaczyła
zabójcę.
-Co się tutaj stało…
Wiedzial, że oni już nie żyją. Bez problemu to rozpoznał, gdy tylko
wyszedł z kominka i jego spojrzenie padło na całą rodzinę Snape’ów, leżących na
dywanie. Dopiero po chwili coś przykuło jego uwagę. Coś, czego początkowo żadne
z nich nie dostrzegło. Przestąpiwszy ciało swego chrzestnego, podszedł do
ściany i oświetliwszy ją różdżką, zobaczył wypisane specjalnym atramentem,
widocznym jedynie w świetle różdżki litery układające się w zdanie.
„Zdrajcy krwi
zapłacą za to co zrobili, za każdą przelaną krew niewinnych”
-Ale to przecież niemożliwe…
Harry Potter patrzył na litery jak spetryfikowany, nie mogąc w to wszystko
uwierzyć i dopiero kolejny krzyk Rona, do którego dopiero po chwili dotarł
krzyk Tonks sprawił, że w końcu ruszył do wyjścia przed dom, gdzie stała dwójka
jego towarzyszy.
-Co się dzieje, że tak krzyczycie?
-Harry…
-Zobacz…
-Co takie…
Westchnąwszy cicho, brunet powiódł za przerażonym spojrzeniem Rona, po
czym… sam zamarł w momencie gdy jego wzrok padł na unoszący się nad domem Snape’ów
lśniący zieloną łuną niczym Avada, Mroczny Znak…
-Nie… To niemożliwe… Przecież..
Harry od razu skierował spojrzenie na swoich towarzyszy i w tym momencie
dostrzegł coś jeszcze. Niedowierzając własnym oczom, przetarł je zsuwając na
chwilę z nosa okulary, po czym ponownie spojrzał w tym samym kierunku, nie
mogąc uwierzyć w to co właśnie widział…
-Idziemy!
-Dokąd?
Tonks i Weasley, natychmiast spojrzeli na chłopaka, który zaczął
zabezpieczać drzwi od domu Snape’a, by nikt więcej tam nie wszedł, po czym
powiedział nieznoszącym sprzeciwu, ale także i mocno zniecierpliwionym głosem.
-Do Ministerstwa Magii.
-Po co?
-Żeby uzyskać pozwolenie na podróż.
-Dokąd Harry?!
-Do Azkabanu!
Po tych słowach Potter nie czekając na swoich towarzyszy natychmiast
deportował się wprost do Ministerstwa Magii, a pozostała dwójka natychmiast
wykonała to samo. Nie zatrzymując się, Harry puścił się biegiem do gabinetu
Kingsleya, podczas gdy przed oczami ciągle to miał… ciągle widział… Tą lśniącą
niczym ślepia Nagini, parę błyszczących w mroku czerwonych, wężowych ślepi
skierowanych wprost na niego…
___________
I oto pojawił się
nowy rozdział. Znacznie później niż planowałam, jednak pojawił się, niosąc ze
sobą nowy świat, już po bitwie o Hogwart… Mam nadzieję, iż po tym jak wszyscy
domagaliście się dalszych rozdziałów, teraz was nie rozczaruję. Czekam na wasze
opinie na temat rozdziału.
Pozdrawiam
Myślałam że się nie doczekam nowego rozdziału .
OdpowiedzUsuńAle jak go teraz przeczytałam to warto było czekać ;)
życzę weny i pozdrawiam ;*
O rany! Super notka. Naprawdę nie mogę zrozumieć, jak ci idioci mogą bezwzględnie wierzyć w Dumble'a i Ministerstwo! Hm... Nie lubię filmowej ani książkowej Rity, ale u ciebie wydaje się fajną postacią.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na kolejny
Yuuki
Bardzo ciekawy i wciągający rozdział:) Nie mogę się doczekać kolejnego:)
OdpowiedzUsuńMiłego i pisania i pełno pomysłów na nowy rozdział :)
Ola