sobota, 4 maja 2013

Posłowie



Zaczęłam tego bloga pisać bardzo dawno temu. Elenę stworzyłam po przeczytaniu trzeciej części Harry’ego Pottera, jednak dużo czasu zajęło mi, nim rozpoczęłam pisanie owej historii. Teraz nastąpił koniec przygód córki Czarnego Pana. Nie wiem czy to zakończenie jest w stanie was bardziej usatysfakcjonować, niż poprzednie jednak dla mnie Elena zasłużyła na spokojne życie teraz… Pojawiły się głosy odnośnie nowej opowieści i powiem Wam, że mam zamiar zacząć pisać nową historię jednak nie wiem za ile. Zapewne za mniej więcej miesiąc, kiedy zbiorę myśli i zdecyduję w jakim czasie ową historię umieścić. Na pewno na blogu pojawi się informacja odnośnie nowej historii, a na razie dziękuję wszystkim którzy śledzili losy Eleny i wytrwali przy niej. Wasze komentarze sprawiały, że miałam ochotę pisać dalej.
Dziękuję
Elena Malfoy (Riddle)

EPILOG- Rozdział 63- Nowy początek



-Potter, to wcale nie powinno się tak potoczyć… Wystarczyło byś mnie wysłuchał i wspólnie moglibyśmy stworzyć nowy świat… Świat, w którym byś mógł spokojnie żyć z Weasley’ówną, świat bez obłudy i fałszu, bez kłamstw tak długo ciągniętych i powtarzanych przez kolejne pokolenia Ministerstwa… Ty jednak wolałeś słuchać innych doradców, którzy wiedzieli niewiele więcej od ciebie… Nawet jeśli to częściowo jest moja wina, to jednak ty sam sprawiłeś, że znalazłeś się w takiej sytuacji…

Przesunęła delikatnie palcami po materiale kierując wzrok na osobę znajdującą się obok i cicho szepcząc.

-Dumbledore, ty mogłeś już dawno temu wyjawić prawdę, jednak wolałeś ją skrywać… Okazałeś się takim samym tchórzem jak wszyscy wokoło, jedynie dbającym o własne bezpieczeństwo i wygodę. Gdybyś wcześniej się temu sprzeciwił, nie doszłoby do tego wszystkiego…

Półmrok panujący w pomieszczeniu sprawiał, iż każdy ze znajdujących się tutaj przedmiotów nadawał pokojowi tajemniczego, wręcz mistycznego klimatu… Młoda, czarnowłosa dziewczyna ostatni raz rzuciła wzrokiem na szklane łoża przypominające do pewnego stopnia trumny, jednak wykonane z czystego szkła, po czym odwróciwszy się opuściła pomieszczenie wchodząc po schodach w góre, aż znalazła się w jasno oświetlonym świecami korytarzu… Wychodząc nie spojrzała na osoby stojące bo obu stronach wyjścia, a jedynie przystanąwszy kilka kroków od swoich towarzyszy powiedziała równie cichym, co i w podziemiach głosem.

-Możecie zamykać.

I opuściła budynek zmieniając się w kłąb czarnego dymu i dematerializując się… Nim jednak to uczyniła, ostatni raz uniosła wzrok na wschodzące powoli Słońce, a na jej ustach w tej samej chwili zalśnił delikatny uśmiech…

***

-Tego się spodziewałeś mój drogi?

-Tak… Zdecydowanie tego. Właśnie takiej przyszłości pragnąłem dla mojego pierworodnego.. Teraz jestem w pełni spokojny i mogę umierać.

-Lucjuszu, aż tak bardzo spieszy ci się na tamten świat?

-Ależ nie Czar… Tom.. Po prostu teraz nareszcie jestem pewien, iż jeśli cokolwiek mnie się stanie, mój syn będzie bezpieczny.

-W pełni rozumiem twoje podejście do tego wszystkiego.

Grupa dorosłych spojrzała na siebie z uwagą po czym na twarzach każdego z nich pojawił się delikatny, naturalny uśmiech. W ich oczach widoczna była ulga, która nie pojawiała się w ich sercach od bardzo dawna… Od wielu długich lat ciągłego strachu, nienawiści i pragnienia zemsty.

-Co się dzieje z dementorami?

 -Jest tak jak mówiła moja córka. Każdy z dementorów  nie jest niczym innym jak duszą dawnego więźnia Azkabanu. Ponieważ więzienia już nie ma, można odnaleźć chociażby jakąkolwiek pamiątkę po nich, jakąkolwiek informację, którą można przekazać bliskim. Wtedy dopiero dusza może zaznać spokoju i uwolnić te dusze, które pożarła.

-To niewyobrażalne. Więźniowie za życia, po śmierci musieli stać się strażnikami tego, czego wcześniej za życia najbardziej nienawidzili…

-Tutaj się z tobą zgodzę Amadeusie… Żywili się tym, czym sami żyli będąc więźniami, ponieważ to im pozostało nim zmarli.

-I ona to odkryła…

-Nie ONA… Oni… Razem, wspólnymi siłami odkryli to, odnaleźli także wszystkie zapiski odnośnie więźniów, które znajdowały się w Ministerstwie. To znacznie ułatwia im działanie, zwłaszcza że mogą się teraz komunikować z dementorami.

-Nigdy nie sądziłem, że dożyję takich czasów…

Pomiędzy grupą czarodziejów zapanowała chwila milczenia, podczas której z daleka docierał do nich śpiew ptaków i zapach rozkwitających kwiatów… Mgła znad Wielkiej Brytanii zniknęła bezpowrotnie, na ulicach na nowo zapanował spokój. Zarówno w części mugolskiej, jak i czarodziejskiej… Dopiero po chwili milczenia Lucjusz Malfoy skierował wzrok na stojącego przy nim Toma Riddle’a uśmiechając się delikatnie.

-Wyjasnij mi proszę jedną sprawę… Jakim cudem zostałeś przywrócony do życia, skoro na naszych oczach zostałeś zabity…

-Wszystko dzięki Elenie oraz Salazarowi. Slytherin przekazał Elenie informacje odnośnie horkruksów, a także pokazał sposób w jaki można je połączyć, dlatego podczas poszukiwania hor kruksów, Elena zamykała duszę która akurat była w danym przedmiocie, w swoim wisiorku, zbierając je stopniowo i własną miłością i mocą je scalając. Ostatni kawałek otrzymała w momencie gdy przybyła do Ministerstwa Magii po ucieczce z Azkabanu. Powiązała ostatni kawałek duszy z moim ciałem, przez co ma dusza w nim pozostała, utrzymując je w doskonałym stanie. Miałem duszę, okaleczoną, jednak miałem.

-A ten kawałek, który znajdował się w Potterze? Jakim cudem go zdobyła?

-Umierając w tym samym momencie w którym ja zabiłem Pottera. Cała nasza trójka była powiązana, dlatego Elena pojawiła się w tym samym miejscu co Potter i gdy on odrzucił moją część duszy, ona ją przygarnęła i połączyła z resztą, co do duszy w dzienniku, to Salazar zapieczętowany w wisiorku, a raczej jego moc, sama przywołała do siebie ów fragment duszy bez wiedzy Eleny. Slytherin wiedział, że moja córka nie jest jeszcze gotowa by nieść takie brzemię dlatego wziął je na siebie…

-Rozumiem, lecz…

Nim jednak Amadeus zadał nowe pytanie, od strony wejścia rozległy się donośnie głosy i radosne śpiewy…

-Więc już wracają.

Uśmiechnąwszy się grupa spojrzała na siebie, po czym ruszyli do wejścia, by przywitać przybyłych… a szczególnie dwójkę z nich… Słońce jasno świeciło na Niebie, ogrzewając ziemię wymarzłą długim okresem mgieł, wszystko zaczynało odżywać.. Nad dziedzińcem została rozciągnięta olbrzyma, magiczna narzuta tworząc w ten sposób sporej wielkości namiot… Po przywitaniach i gratulacjach nadszedł czas na chwilę spokoju, przy której w podobną grupkę, jak wczesniej dorośli, zebrało się wiele przedstawicieli młodego pokolenia czarodziejów. Dawni Ślizgoni połączeni więzami przyjaźni, które zawiązały się w Hogwarcie, a przez te wszystkie lata jeszcze dodatkowo się umocniły. Wraz z nimi w grupie znalazło się także paru Krukonów, Puchonów, a nawet Gryfonów… Z ust nikogo nawet na chwilę nie schodził ciepły uśmiech, gdy wzrok wszystkich skierował się na czarnowłosą czarodziejkę.

-Więc to zrobiłaś, tak?

-Tak… Teraz już nie musimy się o nic martwić.

-Ale, co to właściwie było za zaklęcie? To, które wtedy rzuciłaś na Pottera, Dumbledore’a i innych. Na pewno nie była to avada.

-Nie… Było to zaklęcie sprawiające iż, wszyscy oni pogrążyli się w swego rodzaju letargu, stanie podobnym do snu, gdzie cały świat jest kreowany w ich głowach.

-ale… Mogłaś się zemścić. Dlaczego tego nie zrobiłaś?

-To proste Pansy…

Na ustach Eleny Riddle zalśnił delikatny uśmiech, gdy spojrzała na dziewczynę, z którą większość Hogwartu znajdowala się na jednym roku.

-Zbyt dużo zostało już przelanej krwi. A ja już nie chcę zabijać. Ani czarodziejów, ani mugoli. Nikogo. Dosyć już bólu i łez… Zbyt wiele osób cierpiało przez działania Ministerstwa oraz fałszywe idee…

-Rozumiem, jednak…

-Tak?

-Jest coś co nie daje mi spokoju.

-Co takiego?

-Eleno… Wtedy, gdy razem z Draconem zemściliśmy się na tobie w Zakazanym Lesie…

-To są stare dzieje Pansy.

-Wiem, jednak… Wtedy umarłas. Jestem tego pewna, nawet Pomfrey mówiła, że nie było szans byś przeżyła, więc jak…

Na pytanie zadane przez Parkinson, czarnowłosa uśmiechnęła się ciepło odgarniając z czoła pojedynczy kosmyk włosów.

-Nie ma jednego świata… istnieje wiele światów, z czego dziewięć głównych, które dzielą się na różne rozgałęzienia… W momencie gdy następuje jakieś ważne wydarzenie, rozgrywa się ono na dwa sposoby i oba się zdarzają, jednak jeden z nich rozgrywa się w jednym świecie, a drugi w świecie który się właśnie wytworzył… dlatego podczas gdy mój ojciec zaatakował Pottera, gdy ten był niemowlęciem, to wtedy wytworzył się drugi świat, w którym wcale nie zginął, a Potter zmarł… Rozumiecie?

-Tak, jednak to ciągle nie tłumaczy jakim cudem, tutaj stoisz…

-Wiem moja droga… i tutaj pojawia się pewna zależność, ponieważ każdy z nas ma w każdym z owych 9 światów swojego odpowiednika, dlatego w rzeczywistości gdzieś tam w innych światach istnieje jeszcze 8 różnych Pansy… jednak nie zawsze tak jest. Czasem rodzą się osoby, które nie mają swojego odpowiednika w innym świecie. Są to osoby niezaplanowane, narodzone wbrew historii. I takie własnie osoby otrzymują rekompensatę w ramach tego, że nie mają swoich odpowiedników. A ta rekompensata jest bardzo jasna… otrzymują w sumie 9 żyć, czyli tyle ile ich powinno być w świecie… dlatego też gdy zostałam przez was zabita odrodziłam się, tracąc jedno ze swoich żyć…

-A ile ci jeszcze zostało?

-No cóż… to bardzo dobre pytanie…

-Są bardzo spokojni, prawda?

Wzrok wielu dorosłych skierował się w tym momencie na stojącego przy nich czarodzieja.

-Co masz na myśli?

-Dokonali czegoś, co wydawało się niemożliwe do wykonania… Zaklęcie, które rzucili Elena i Draco spowodowało, że Hogwart powstał taki jaki powinien być od początku, bez tego niezdrowego podziału… do szkoły na nowo wróciły wszystkie cztery domy, tak jak sobie tego życzył Slytherin.. Wojna, która trwała przez tyle lat została zakończona w przeciągu kilku chwil, a ci, którzy w rzeczywistości wygrali, właściwie w ogóle w tej wojnie nie powinni brać udziału.

-To się zgadza… Ten nowy zamek, powstały z magii dwójki czarodziejów, jest naprawdę niezwykły.

-Tak jak niezwykła jest ta dwójka.

W momencie gdy to pojedyncze zdanie padło z ust Lucjusza Malfoya, zabrzmiała muzyka, jednocześnie obwieszczająca, iż wszyscy już przybyli… stojący na podwyższeniu czarodziej uśmiechnął się ciepło rozkładając ręce i witając wszystkich, po czym zapraszając na parkiet na początek najważniejsze osoby w tym dniu… W całym namiocie rozbrzmiały oklaski, które zagłuszyły delikatny stukot butów pary, gdy wspólnie wkroczyli na parkiet. Okręcając dziewczynę wokół siębie, delikatnie ujął jej dłoń drugą dłoń kładąc na jej talii i rozpoczynając pierwszy taniec. Czerwień i stal zetknęły się z sobą i w tym momencie na ich ustach zalśnił ciepły, przepełniony szczęściem uśmiech…

-Pięknie wyglądasz…

Jego cichy szept był słyszalny jedynie przez nią i sprawił, że jej oczy zalśniły delikatnie jakby ktoś zamknął w nich dwie gwiazdy.

-Ty także… wydajesz mi się być jeszcze bardziej przystojny.

-ale te blizny… Zabini znalazł podobno jakieś zaklęcie dzięki któremu częściowo one znikną, ale…

-Nie musisz ich usuwać… Nie przeszkadzają mi one. Są dowodem, że pozostałeś wierny sobie do końca, bez względu na wszystko.

Uśmiechnąwszy się ciepło, Elena przytuliła się do trzymającego ją w swoich objęciach chłopaka. W owej szacie wyglądał jeszcze przystojniej, zwłaszcza od czasu gdy stwierdził, że nie potrzebuje dłużej tony żelu na włosach, od którego odzwyczaił się podczas pobytu w Azkabanie. Sama miała na sobie delikatną suknię niemalże do ziemii lśniącą delikatnie…

-Od jutra będziemy musieli zacząć zbawiać świat…

-Tak… ale to dopiero jutro…

Tom i Lucjusz obserwowali ową dwójkę ze szczególnie ciepłymi uśmiechami.

-Mój syn bardzo dojrzał. Nawet nie wiem kiedy… mam wrażenie, że to za sprawą Eleny.

-Elena także wiele zawdzięcza Draconowi.. Dzięki niemu ciągle wierzyła i dążyła do osiągnięcia celu. Razem na pewno osiągną wiele…

-Młode pokolenie czarodziejów… Nasza przyszłośc, ci którszy dostrzegli to, czego my dorośli nie widzieliśmy… Oni potrafili patrzeć znacznie lepiej niż Ministerstwo i wszyscy Śmierciożercy razem wzięci…

Widzieli jak na parkiecie pojawia się coraz więcej par, aż w końcu prawie wszyscy młodzi czarodzieje tańczyli spokojnie, bez pośpiechu, do muzyki płynącej od strony podwyższenia… Uśmiechnąwszy się delikatnie, brunetka spojrzała na Zabiniego trochę potykającego się, co jednak wywoływało jedynie cichy, przyjacielski śmiech jego partnerki.

-Zabini i Luna Lovegood. Uwierzyłbyś kiedyś, że Blaise od tak dawna się w niej podkochiwał?

-W dawnym świecie na pewno by się do tego nie przyznał…

Wokoło nic nie byli jedynie Ślizgoni… W podziemiach gmachu Ministerstwa, z których usunięto sale przesłuchań, znajdowali się jedynie ci, którzy pragnęli pozabijać tych, rozpoczynających nową erę w świecie czarodziejów… Ginny Weasley, Ronald Weasley, nie poteafili się z tym pogodzić… jednak pozostałe ich rodzeństwo patrzyło na to wszystko inaczej… Chociaz nie było tutaj Hermiony Granger, to ona także pozostała wolna i stopniowo oswajała się z obecną sytuacją, a nawet miała wiele pomysłów jak rozpocząć współpracę ze światem mugoli… na razie po cichu, nie podając żadnych informacji do opinii publicznej… Znajdował się tutaj także Remus Lupin wraz z małżonką, mimo tego że jego przyjaciel, Syriusz podzielił los Harry’ego Pottera… Elena nie uważała tego za stał,e twierdziła, że może kiedyś nadejdzie dzien, w którym zostaną uwolnieni, jednak najpierw świat musiał przyzwyczaić się do nowego ładu, co jak na razie przychodziło im w miarę łatwo… Minerwa McGonagall została nowym dyrektorem Hogwartu i sama wypowiedziała się na jednej z konferencji prasowych… Oczywiście znajdowali się jeszcze tacy, którzy uważali że to wszystko sztuczki i manipulacje, jednak wszyscy ci, którym tak zależało na pokoju byli pewni, że prędzej czy później owe obawy znikną… Teraz już wokoło Eleny i Dracona tanczyli zarówno Ślizgoni, jak i Krukoni, Puchoni i Gryfoni… bez podziału, bez wzajemnego strachu i niechęci… tak ja powinno być… uśmiechnąwszy się ciepło, dziewczyna uniosła wzrok na blondyna dajac się okręcić i przytulić ponownie.

-Minęło tyle czasu… Potrzebowałem tak dużo czasu by dorosnąć i dogonić dojrzałością ciebie.

-Nie popędzałam cię Draco… Spokojnie czekałam… przez te wszystkie lata ciągle czekałam i wierzyłam, że kiedyś to nastąpi.

-Potrzebowałem tyle czasu w Azkabanie oraz spotkania z dementorami i przesłuchań by w końcu wszystko zrozumieć…

-Ale zrozumiałes, prawda?

-Tak… nareszcie tak…

-to dobrze Mon Dragon…

-Wiesz, że czeka nas jeszcze dluga droga? Od jutra zaczną się kolejne wywiady, spotkania, odbudowa wielu miejsc, które zniszczyło Ministerstwo i…

-Cii.. wiem. Wiem o wszystkim, ale to dopiero jutro.

-a teraz, czego sobie Panienka życzy?

Słysząc ów zwrot córka Czarnego Pana uśmiechnęła się ciepło. Widziała spojrzenia zgromadzonych na Sali, widziała ich uśmiechy i radosne oczy, w których dostrzegała spokój i nadzieję oraz wiarę w lepsze jutro… Chwilę milczała, po czym kierując ponownie wzrok na blondyna uśmiechnęła się ciepło, mówiąc cicho.

-a teraz niech pan mnie przytuli i pocałuje, Panie Malfoy…

-Jak sobie Pani życzy, Pani Malfoy…

Ślizgon uśmiechnął się szarmancko mówiąc te słowa, po czym przyciągając do siebie Elenę przytulił ją opiekuńczo i pochylając się złaczył z nią usta w pocałunku, na co dziewczyna przyległa pewniej swoim ciałem do jego, odwzajemniając ów pocałunek. Niektórzy twierdzili, że to za wczesnie, jednak gdy wraz z Draconem dzień po ostatecznej bitwie przyszli do ich rodziców i Draco poprosił Voldemorta o rękę jego córki oraz własnego ojca o błogosławieństwo, oni jedynie życzyli im szczęścia… Zbyt długo już na to czekali, zbyt często ich drogi się splataly i rozpadały… Teraz bez tajemnic i problemów mogli zacząć życie na nowo… wspólne życie… Muzyka powoli cichła i milkła, a oni nie przerywali pocałunku. Nie wiedzieli ile on trwa i w sumie niewiele ich to obchodziło. Byli szczęśliwi. Podobnie jak otaczający ich młodzi czarodzieje, na których dorośli, weterani wojen, dawni śmierciożercy oraz poplecznicy Dumbledore’a patrzyli z podziwem i ciepłem… Tak oto zakończyła się największa z wojen czarodziejów trwająca od wielu lat. Cykl został zakończony, a wszelkie problemy znalazły swoje rozwiązanie… Od tej pory już nikt nie interesował się przypominaj kami. Tak jak powiedziala Elena- rozpoczęło się wypełnianie własnych przeznaczeń, zamiast tego, co zostało narzucone… Elena Riddle także nie musiała już być dłużej nadzieją świata czarnej magii… Nie przypominała już w niczym owej dziewczynki, która przed laty przekroczyła peron 9 i ¾ by pierwszy raz pojechać do Hogwartu… Nie była już Eleną Morino, Eleną Riddle, przywódczynią Slytherinu, córką Czarnego pana… To wszystko zostało zsunięte na drugi tor… Od tej pory mogła być po prostu Eleną… I nawet jeśli wiedziała, że nie będzie łatwo, że wciąż czeka ją wiele problemów i krętych dróg, to jednak obecnie, gdy znajdowała się w ramionach swojego męża, jakoś nie obawiała się przyszłości… Przyszłość mogła poczekać, a cokolwiek miało w niej być, oni razem się tym zmierzą. Bo byli razem przez te wszystkie lata, nic ich nie rozdzieliło i tak już miało pozostać. Zawsze…



***KONIEC***