-Już… Już wystarczy… Proszę… Już
dosyć…
Zamykając mocno powieki Elena po
raz kolejny wczesała palce w swoje kruczoczarne włosy, zaciskając lekko dłonie
na własnej głowie i lekko kuląc się w rogu łóżka. Siedziała w tym miejscu
nieprzerwanie od poprzedniego wieczora, kiedy to weszła do swojej sypialni po
zakończeniu rozmowy z Salazarem. Nie mogła spać, albowiem ilekroć pozwoliła
sobie zapaść w objęcia Morfeusza, na nowo przeżywała ten sam koszmar…
przepełniony był mrokiem i mgłą, w której nie dostrzegała niczego i nie
słyszała nic, poza krzykami oraz błagalnymi prośbami o zaprzestanie tortur. Na
samo wspomnienie tych odgłosów przesiąkniętych bólem i rozpaczą młoda Riddle’ówna
bladła raptownie czując zimne dreszcze przesuwające się wzdłuż kręgosłupa,
wręcz paraliżujące ją. Powoli uchyliła powieki i rozejrzała się po komnacie,
gotowa ujrzeć twarze wykrzywione cierpieniem czające się w mroku, w kątach
pomieszczenia gdzie nie docierało światło świec. Odruchowo sięgnęła po różdżkę,
szepcząc formułkę zaklęcia i powielając świece, które zapłonęły przy suficie
niezwykle przypominając sklepienie w Wielkiej Sali… Po tym ruchu, odłożyła
przedmiot na stolik, szczelniej okrywając się kocem i opierając głowę o ścianę.
-Czemu to musiało się tak
potoczyć… Czemu wszystko nie może być aż tak proste, jak być powinno…
Dlaczego..
-Eleno?
Rozmyślania Ślizgonki zostały
raptownie przerwanie przez pukanie do drzwi, które po chwili uchyliły się
ukazując tym samym postać Harry’ego wpatrującego się w swoją towarzyszkę
zaniepokojonym wzrokiem.
-Kłamczuch mówi, że nie chciałaś
jeść wczoraj kolacji i dzisiaj podziękowałaś za śniadanie. Jesteś bardzo blada,
coś się stało?
-Wejdź proszę.
Dziewczyna uśmiechnęła się nikle
pozwalając by Potter przekroczył progi jej sypialni i zajął miejsce na łóżku,
gdzie ona sama siedziała w rogu, okryta kocem.
-Nic mi nie jest Harry. Po
prostu zastanawia mnie, gdzie może się znajdować kolejny horkruks.
-Mówiłaś, że to miejsce jest
prawdopodobnie ważne dla Niego, prawda?
-Zgadza się.
-Więc…
Potter zamilkł na chwilę, ewidentnie
rozważając wszelkie „za i przeciw” nim powiedział w zamyśleniu.
-Więc może Hogwart?
Słowa młodego Gryfona sprawiły,
że dziewczyna nie mogła wręcz powstrzymać delikatnego uśmiechu.
-Też o tym swego czasu myślałam,
ale wątpię by to było dobry pomysł… tak nagle pojawić się w Hogwarcie, znaleźć
ewentualnie schowanego tam horkruksa, a potem zabrać go i zniknąć. Nie pozwoliliby
ci ponownie stać się nieosiągalnym, jeśli byś się nagle znalazł blisko nich, a
i wątpię by na nowo mnie wypuszczono z czujnej ochrony.
Po tych słowach Elena zamilkła
wpatrując się w cienie płomyków jarzących się na końcu świec i wesoło
tańczących mimo braku wiatru w pomieszczeniu. Dopiero po dłuższej chwili
skierowała spojrzenie czerwonych oczu na Harry’ego, cicho mówiąc.
-Bluza z godłem Gryffindoru.
Tęsknisz za swoim domem, prawda?
-Ty masz na sobie sweter ze
znakiem Domu Węża… Więc nie tylko mnie doskwiera tęsknota za zamkiem. Nie mylę
się?
-Nie… Nie mylisz…
Brunetka uśmiechnęła się nikle,
a raczej kąciki jej warg delikatnie uniosły się do góry gdy dodała w
zamyśleniu.
-To wszystko jest bardzo
skomplikowane Harry. Jeśli wrócimy będzie nam dobrze? Czy będziemy szczęśliwi?
W obecnej sytuacji już nie wierzę by mogło być tak jak w tamtym roku, przed
wydarzeniami w Ministerstwie. A wiesz dlaczego?
Potter od razu pokręcił
przecząco głową wpatrując się uporczywie i zarazem z ogromnym skupieniem w
swoją towarzyszkę.
-Ponieważ teraz wszyscy już są
pewni, że jesteś Wybrańcem, Chłopcem-Który-Przeżył-Po-To-Żeby-Zabić-Czarnego-Pana…
Nie uwolnisz się od plotek, nie uwolnisz się od tego, co każdy uważa za twoje
przeznaczenie.
-Ale Eleno… To jest moje
przeznaczenie. Przecież mówiłem ci, że słyszałem treść tej przepowiedni, która
znajdowała się w Ministerstwie. Powtórzyłem ci ją całą… Ona mówi, że moim
przeznaczeniem jest pokonanie Vol…
-Naprawdę uważasz, że
przepowiednia przedstawia twoje przeznaczenie?
-A… A co innego miałaby
przedstawiać?
-Harry…
Elena pokręciła lekko głową
jakby była rozczarowana tokiem myślenia Gryfona.
-Typowe gryfońskie myślenie.
Najpierw mówicie, potem myślicie… A czasem tylko mówicie.
-Co masz na myśli?
-Harry… Wiesz jak najłatwiej
można odnaleźć swoje prawdziwe przeznaczenie?
Na pytanie zadane przez
przywódczynię Slytherinu, brunet wręcz zamarł nie wiedząc co może mieć na myśli
siedząca przed nim dziewczyna. W końcu wszystko było takie proste... Przepowiednia
mówiła, że prędzej czy później on albo Voldemort będą musieli drugiego zabić. A
skoro to były słowa przepowiedni, to oznaczało iż zawierały one zapis jego
przyszłości, więc dlaczego…
-Nie wiem co masz na myśli Eleno…
-Harry… Najlepszym sposobem na
odnalezienie swojego przeznaczenia… Jest zaprzestanie wykonywania tego, czego
wszyscy wokoło od ciebie oczekują.
-Słucham?
W tym momencie chłopak
całkowicie stracił choćby tę cząstkę zrozumienia, która wcześniej się w nim
tliła. Nie miał pojęcia o czym mówi Elena, co ma na myśli, jednak nim zdążył
wypowiedzieć swoje obawy na głos, siedząca przed nim Ślizgonka na nowo podjęła
temat.
-Jak myślisz… Co by się stało
jakby Sam-Wiesz-Kto nagle postanowił, iż nie będzie toczył wojny? Że nie
obchodzą go mugole, władza nad światem, stworzenie nowego porządku i
wyprowadzenie czarodziejów z cienia? Jakby powiedział, Śmierciożercom „koniec
zabawy, możecie wracać do domu”.. .Uważasz, że ktokolwiek by tego po nim
oczekiwał? A jednak to właśnie by było dowodem, iż Sam-Wiesz-Kto wypełnia swoje
przeznaczenie, gdyż robiłby to co uważa za stosowne i odpowiednie… Co ON uważa,
Harry. Nie to co uważają wszyscy wokoło, bo gdy robisz to czego oczekują inni,
nie spełniasz swojego przeznaczenia, a po prostu wypełniasz oczekiwania innych.
-Ja… Nigdy tak na to nie
patrzyłem.
-Nie dziwię ci się. Na ogół nie
mówi się o tym na głos, bo zwyczajnie ci, w których pokłada się nadzieję i
jakieś plany, nagle by mogli zdać sobie sprawę, że to co robią to nie jest coś,
co muszą robić…
Cisza, jaka ponownie zapanowała
pomiędzy nimi zdawała się rozciągać coraz bardziej, w pewnym sensie nawzajem
ich pochłaniając i sprawiając, iż zarówno Harry, jak i młoda Ślizgonka nie
mieli odwagi jej przerwać. Jakby wraz z przerwaniem tej ciszy mogło się
wydarzyć coś strasznego. Jakby nagle…
-Harry…
Elena zwróciła spojrzenie na
młodego Pottera, przerywając tym samym ciszę i mówiąc cichym głosem.
-To nie jest dobry pomysł.
-Ale… Eleno, co masz na myśli?
-Wiesz doskonale co… To nie jest
dobry pomysł by teraz wyruszyć do Doliny Godryka.
-Skąd ty…
-Twój umysł jest jak otwarta
księga, a odkąd pozwoliłeś mi poznawać myśli, które w danej chwili zaprzątają
ci umysł, staram się to robić stosunkowo rzadko, jednak czasem nie mam wyboru…
To nie jest dobry pomysł.
-Ale tam może być horkruks,
prawda?
Mówiąc to Potter zerwał się z
łóżka brunetki i począwszy chodzić gorączkowo po całym pomieszczeniu,
jednocześnie kontynuował.
-Tam utracił swoją moc i to
przeze mnie. Sądzę, że tam może być kolejny horkruks, albo chociaż jakaś
informacja odnośnie ukrycia innej cząstki duszy Voldemorta. Eleno, musimy tego
spróbować. Przecież to może być waż…
-Chcesz zobaczyć dom, w którym
się urodziłeś?
-Słucham?
Ich spojrzenia ponownie się
spotkały i Gryfon już wiedział… Już zdawał sobie sprawę, że dziewczyna nie
musiała użyć legillimencji by się dowiedzieć o czym myśli. Ona to po prostu
wiedziała…
-Ja… Eleno, wiem, że to może być
niebezp..
-To jest niebezpieczne… Nawet
bardzo niebezpieczne. Mogą tam na nas czekać i gdy tylko się pojawimy w Dolinie
Godryka, od razu spróbować nas pojmać i sprowadzić do Hogwartu.
Na słowa młodej Ślizgonki,
siedzący przed nią chłopak, spuścił wzrok, wyraźnie zawstydzony. Nie brał pod
uwagi aż tak wielkiego niebezpieczeństwa. W duchu poczuł, że mógłby w ten
sposób narazić Elenę na pojmanie i poważne kłopoty, a tego na pewno nie chciał,
dlatego już otworzył usta by potwierdzić, iż nie warto ryzykować złapania lecz
w tym samym momencie Riddle’ówna skończyła mówić.
-To jest niebezpieczne, ale
jeśli ci na tym zależy to ja się zgadzam.
-Słucham?
Harry poderwał wzrok na
brunetkę, a widząc jej delikatny uśmiech oraz potwierdzenie w oczach, sam nie
był w stanie powstrzymać uśmiechu.
***
-Harry!
To się działo tak szybko… Przybyli
do Doliny Godryka, odwiedzili grób rodziców Gryfona, a potem ruiny jego domu.
Wszystko wydawało się w porządku do momentu gdy oboje nie poczuli potrzeby
odwiedzenia jeszcze jednego miejsca. Wysokiej wieży zegarowej znajdującej się
nieopodal domu Potterów. Harry ruszył przed nią, podczas gdy Riddle’ówna
zatrzymała się przy jednym z obrazów wiszących przy schodach, by w następnej
chwili usłyszeć zduszony krzyk swojego towarzysza, odgłos uderzenia i dźwięk
wyłamywania zardzewiałych barierek na samym szczycie wieży, w miejscu skąd
rozciągał się widok na okolicę… Dopadłszy do barierki Ślizgonka momentalnie
sięgnęła po różdżkę i wykonała szybki ruch dłonią, na co spadający chłopak
został zatrzymany w powietrzu i delikatnie opadł na trawę.
-Harry! Nic ci nie jest?!
Widząc, że chłopak się nie rusza
oraz nie słysząc jego głosu czarownica odwróciła się chcąc pobiec do niego i w
tym momencie to się stało. Usłyszała świst powietrza i w następnej chwili
została zaatakowana z siłą, która wręcz zwaliła ją z nóg. Z gardła wyrwał jej
się krzyk bólu gdy poczuła ostre kły wrzynające się jej głęboko w ramię podczas
gdy oczy młodej Ślizgonki powędrowały do atakującego.
-Nagini…
Wyszeptała cichym głosem, który
sprawił że wąż jakby się opamiętawszy momentalnie wysunął kły z jej ramienia
cofając się i wpatrując się w leżącą postać swoimi gadzimi ślepiami. Elena
uniosła się, stając na lekko ugiętych nogach i
opierając ramię o futrynę, zsunęła z głowy kaptur ukazując swe ukryte w
cieniu oblicze.
-E… Elena...
Wysyczał wąż zaskoczonym tonem.
-Byłam pewna, że to Potter…
Czarny Pan kazał.
-Wiem. Zdaję sobie sprawę z tego
co mógł ci rozkazać mój ojciec ale…
Nim brunetka dokończyła,
usłyszała szybkie kroki dochodzące od strony schodów, a spojrzawszy w dół i nie
dojrzawszy tam ciała Gryfona natychmiast zrozumiała, że to on wbiega na wieżę,
zapewne przekonany o niebezpieczeństwie czającym się w mroku rogów
pomieszczenia. Na samą myśl, że Harry mógłby zobaczyć Nagini i ją zaatakować,
dziewczyna spojrzała już mocno zmętniałym wzrokiem na Nagini.
-Uciekaj.
-Ale…
-No już, uciekaj… Jeśli Harry
cię zobaczy, nie będę mogla cię ochronić. Zaatakuje cię bo zobaczy, że ty
zaatakowałaś mnie… I to ty zrzuciłaś go z wieży.
-Myślałam, że to jeden z jego przyjaciół…
Długo nie było mnie przy Czarnym Panie, a nie chciał zdradzić gdzie się
znajdujesz. Nie sądziłam, że jesteś z NIM…
-Wiem… Wszystko rozumiem, ale
teraz uciekaj…
Po czym nim wąż zdążył choćby
zaproponować by z nim wróciła, sięgnęła dłonią do różdżki, którą wymacała w
kieszeni płaszcza i odesłała Nagini do posiadłości nad Little Hangleton. W tym
samym momencie świat zawirował Elenie przed oczami, a sama dziewczyna blednąc
gwałtownie zaczęła wycofywać się do tyłu, opierając o barierkę chroniącą przed
wypadnięciem z wieży… I w następnej chwili poczuła, że spada w dół, że osuwa
się zarówno w nicość spowodowaną utratą przytomności, jak i wprost na ziemię…
Że spada z wieży i nikt jej nie jest w stanie pomóc… Powieki powoli jej opadły
podczas gdy wargi młodej Ślizgonki cicho wyszeptały.
-Więc taka jest cena za
odnalezienie mojego przeznaczenia… To koniec…
Po czym otoczyła ją ciemność…