Przepraszam wszystkich, którzy czytają owego bloga, jednak ze względu na wiele problemów które nałożyły się na mnie w ostatnim czasie nie byłam w stanie pisać i wstawiać kolejnych rozdziałów. Jednak obecnie większość spraw się unormowała i w ciągu najbliższych dni powinna się ukazać kolejna notka.
Pozdrawiam,
Elena :)
sobota, 1 grudnia 2012
niedziela, 2 września 2012
Rozdział 53- Przeznaczenie
-Już… Już wystarczy… Proszę… Już
dosyć…
Zamykając mocno powieki Elena po
raz kolejny wczesała palce w swoje kruczoczarne włosy, zaciskając lekko dłonie
na własnej głowie i lekko kuląc się w rogu łóżka. Siedziała w tym miejscu
nieprzerwanie od poprzedniego wieczora, kiedy to weszła do swojej sypialni po
zakończeniu rozmowy z Salazarem. Nie mogła spać, albowiem ilekroć pozwoliła
sobie zapaść w objęcia Morfeusza, na nowo przeżywała ten sam koszmar…
przepełniony był mrokiem i mgłą, w której nie dostrzegała niczego i nie
słyszała nic, poza krzykami oraz błagalnymi prośbami o zaprzestanie tortur. Na
samo wspomnienie tych odgłosów przesiąkniętych bólem i rozpaczą młoda Riddle’ówna
bladła raptownie czując zimne dreszcze przesuwające się wzdłuż kręgosłupa,
wręcz paraliżujące ją. Powoli uchyliła powieki i rozejrzała się po komnacie,
gotowa ujrzeć twarze wykrzywione cierpieniem czające się w mroku, w kątach
pomieszczenia gdzie nie docierało światło świec. Odruchowo sięgnęła po różdżkę,
szepcząc formułkę zaklęcia i powielając świece, które zapłonęły przy suficie
niezwykle przypominając sklepienie w Wielkiej Sali… Po tym ruchu, odłożyła
przedmiot na stolik, szczelniej okrywając się kocem i opierając głowę o ścianę.
-Czemu to musiało się tak
potoczyć… Czemu wszystko nie może być aż tak proste, jak być powinno…
Dlaczego..
-Eleno?
Rozmyślania Ślizgonki zostały
raptownie przerwanie przez pukanie do drzwi, które po chwili uchyliły się
ukazując tym samym postać Harry’ego wpatrującego się w swoją towarzyszkę
zaniepokojonym wzrokiem.
-Kłamczuch mówi, że nie chciałaś
jeść wczoraj kolacji i dzisiaj podziękowałaś za śniadanie. Jesteś bardzo blada,
coś się stało?
-Wejdź proszę.
Dziewczyna uśmiechnęła się nikle
pozwalając by Potter przekroczył progi jej sypialni i zajął miejsce na łóżku,
gdzie ona sama siedziała w rogu, okryta kocem.
-Nic mi nie jest Harry. Po
prostu zastanawia mnie, gdzie może się znajdować kolejny horkruks.
-Mówiłaś, że to miejsce jest
prawdopodobnie ważne dla Niego, prawda?
-Zgadza się.
-Więc…
Potter zamilkł na chwilę, ewidentnie
rozważając wszelkie „za i przeciw” nim powiedział w zamyśleniu.
-Więc może Hogwart?
Słowa młodego Gryfona sprawiły,
że dziewczyna nie mogła wręcz powstrzymać delikatnego uśmiechu.
-Też o tym swego czasu myślałam,
ale wątpię by to było dobry pomysł… tak nagle pojawić się w Hogwarcie, znaleźć
ewentualnie schowanego tam horkruksa, a potem zabrać go i zniknąć. Nie pozwoliliby
ci ponownie stać się nieosiągalnym, jeśli byś się nagle znalazł blisko nich, a
i wątpię by na nowo mnie wypuszczono z czujnej ochrony.
Po tych słowach Elena zamilkła
wpatrując się w cienie płomyków jarzących się na końcu świec i wesoło
tańczących mimo braku wiatru w pomieszczeniu. Dopiero po dłuższej chwili
skierowała spojrzenie czerwonych oczu na Harry’ego, cicho mówiąc.
-Bluza z godłem Gryffindoru.
Tęsknisz za swoim domem, prawda?
-Ty masz na sobie sweter ze
znakiem Domu Węża… Więc nie tylko mnie doskwiera tęsknota za zamkiem. Nie mylę
się?
-Nie… Nie mylisz…
Brunetka uśmiechnęła się nikle,
a raczej kąciki jej warg delikatnie uniosły się do góry gdy dodała w
zamyśleniu.
-To wszystko jest bardzo
skomplikowane Harry. Jeśli wrócimy będzie nam dobrze? Czy będziemy szczęśliwi?
W obecnej sytuacji już nie wierzę by mogło być tak jak w tamtym roku, przed
wydarzeniami w Ministerstwie. A wiesz dlaczego?
Potter od razu pokręcił
przecząco głową wpatrując się uporczywie i zarazem z ogromnym skupieniem w
swoją towarzyszkę.
-Ponieważ teraz wszyscy już są
pewni, że jesteś Wybrańcem, Chłopcem-Który-Przeżył-Po-To-Żeby-Zabić-Czarnego-Pana…
Nie uwolnisz się od plotek, nie uwolnisz się od tego, co każdy uważa za twoje
przeznaczenie.
-Ale Eleno… To jest moje
przeznaczenie. Przecież mówiłem ci, że słyszałem treść tej przepowiedni, która
znajdowała się w Ministerstwie. Powtórzyłem ci ją całą… Ona mówi, że moim
przeznaczeniem jest pokonanie Vol…
-Naprawdę uważasz, że
przepowiednia przedstawia twoje przeznaczenie?
-A… A co innego miałaby
przedstawiać?
-Harry…
Elena pokręciła lekko głową
jakby była rozczarowana tokiem myślenia Gryfona.
-Typowe gryfońskie myślenie.
Najpierw mówicie, potem myślicie… A czasem tylko mówicie.
-Co masz na myśli?
-Harry… Wiesz jak najłatwiej
można odnaleźć swoje prawdziwe przeznaczenie?
Na pytanie zadane przez
przywódczynię Slytherinu, brunet wręcz zamarł nie wiedząc co może mieć na myśli
siedząca przed nim dziewczyna. W końcu wszystko było takie proste... Przepowiednia
mówiła, że prędzej czy później on albo Voldemort będą musieli drugiego zabić. A
skoro to były słowa przepowiedni, to oznaczało iż zawierały one zapis jego
przyszłości, więc dlaczego…
-Nie wiem co masz na myśli Eleno…
-Harry… Najlepszym sposobem na
odnalezienie swojego przeznaczenia… Jest zaprzestanie wykonywania tego, czego
wszyscy wokoło od ciebie oczekują.
-Słucham?
W tym momencie chłopak
całkowicie stracił choćby tę cząstkę zrozumienia, która wcześniej się w nim
tliła. Nie miał pojęcia o czym mówi Elena, co ma na myśli, jednak nim zdążył
wypowiedzieć swoje obawy na głos, siedząca przed nim Ślizgonka na nowo podjęła
temat.
-Jak myślisz… Co by się stało
jakby Sam-Wiesz-Kto nagle postanowił, iż nie będzie toczył wojny? Że nie
obchodzą go mugole, władza nad światem, stworzenie nowego porządku i
wyprowadzenie czarodziejów z cienia? Jakby powiedział, Śmierciożercom „koniec
zabawy, możecie wracać do domu”.. .Uważasz, że ktokolwiek by tego po nim
oczekiwał? A jednak to właśnie by było dowodem, iż Sam-Wiesz-Kto wypełnia swoje
przeznaczenie, gdyż robiłby to co uważa za stosowne i odpowiednie… Co ON uważa,
Harry. Nie to co uważają wszyscy wokoło, bo gdy robisz to czego oczekują inni,
nie spełniasz swojego przeznaczenia, a po prostu wypełniasz oczekiwania innych.
-Ja… Nigdy tak na to nie
patrzyłem.
-Nie dziwię ci się. Na ogół nie
mówi się o tym na głos, bo zwyczajnie ci, w których pokłada się nadzieję i
jakieś plany, nagle by mogli zdać sobie sprawę, że to co robią to nie jest coś,
co muszą robić…
Cisza, jaka ponownie zapanowała
pomiędzy nimi zdawała się rozciągać coraz bardziej, w pewnym sensie nawzajem
ich pochłaniając i sprawiając, iż zarówno Harry, jak i młoda Ślizgonka nie
mieli odwagi jej przerwać. Jakby wraz z przerwaniem tej ciszy mogło się
wydarzyć coś strasznego. Jakby nagle…
-Harry…
Elena zwróciła spojrzenie na
młodego Pottera, przerywając tym samym ciszę i mówiąc cichym głosem.
-To nie jest dobry pomysł.
-Ale… Eleno, co masz na myśli?
-Wiesz doskonale co… To nie jest
dobry pomysł by teraz wyruszyć do Doliny Godryka.
-Skąd ty…
-Twój umysł jest jak otwarta
księga, a odkąd pozwoliłeś mi poznawać myśli, które w danej chwili zaprzątają
ci umysł, staram się to robić stosunkowo rzadko, jednak czasem nie mam wyboru…
To nie jest dobry pomysł.
-Ale tam może być horkruks,
prawda?
Mówiąc to Potter zerwał się z
łóżka brunetki i począwszy chodzić gorączkowo po całym pomieszczeniu,
jednocześnie kontynuował.
-Tam utracił swoją moc i to
przeze mnie. Sądzę, że tam może być kolejny horkruks, albo chociaż jakaś
informacja odnośnie ukrycia innej cząstki duszy Voldemorta. Eleno, musimy tego
spróbować. Przecież to może być waż…
-Chcesz zobaczyć dom, w którym
się urodziłeś?
-Słucham?
Ich spojrzenia ponownie się
spotkały i Gryfon już wiedział… Już zdawał sobie sprawę, że dziewczyna nie
musiała użyć legillimencji by się dowiedzieć o czym myśli. Ona to po prostu
wiedziała…
-Ja… Eleno, wiem, że to może być
niebezp..
-To jest niebezpieczne… Nawet
bardzo niebezpieczne. Mogą tam na nas czekać i gdy tylko się pojawimy w Dolinie
Godryka, od razu spróbować nas pojmać i sprowadzić do Hogwartu.
Na słowa młodej Ślizgonki,
siedzący przed nią chłopak, spuścił wzrok, wyraźnie zawstydzony. Nie brał pod
uwagi aż tak wielkiego niebezpieczeństwa. W duchu poczuł, że mógłby w ten
sposób narazić Elenę na pojmanie i poważne kłopoty, a tego na pewno nie chciał,
dlatego już otworzył usta by potwierdzić, iż nie warto ryzykować złapania lecz
w tym samym momencie Riddle’ówna skończyła mówić.
-To jest niebezpieczne, ale
jeśli ci na tym zależy to ja się zgadzam.
-Słucham?
Harry poderwał wzrok na
brunetkę, a widząc jej delikatny uśmiech oraz potwierdzenie w oczach, sam nie
był w stanie powstrzymać uśmiechu.
***
-Harry!
To się działo tak szybko… Przybyli
do Doliny Godryka, odwiedzili grób rodziców Gryfona, a potem ruiny jego domu.
Wszystko wydawało się w porządku do momentu gdy oboje nie poczuli potrzeby
odwiedzenia jeszcze jednego miejsca. Wysokiej wieży zegarowej znajdującej się
nieopodal domu Potterów. Harry ruszył przed nią, podczas gdy Riddle’ówna
zatrzymała się przy jednym z obrazów wiszących przy schodach, by w następnej
chwili usłyszeć zduszony krzyk swojego towarzysza, odgłos uderzenia i dźwięk
wyłamywania zardzewiałych barierek na samym szczycie wieży, w miejscu skąd
rozciągał się widok na okolicę… Dopadłszy do barierki Ślizgonka momentalnie
sięgnęła po różdżkę i wykonała szybki ruch dłonią, na co spadający chłopak
został zatrzymany w powietrzu i delikatnie opadł na trawę.
-Harry! Nic ci nie jest?!
Widząc, że chłopak się nie rusza
oraz nie słysząc jego głosu czarownica odwróciła się chcąc pobiec do niego i w
tym momencie to się stało. Usłyszała świst powietrza i w następnej chwili
została zaatakowana z siłą, która wręcz zwaliła ją z nóg. Z gardła wyrwał jej
się krzyk bólu gdy poczuła ostre kły wrzynające się jej głęboko w ramię podczas
gdy oczy młodej Ślizgonki powędrowały do atakującego.
-Nagini…
Wyszeptała cichym głosem, który
sprawił że wąż jakby się opamiętawszy momentalnie wysunął kły z jej ramienia
cofając się i wpatrując się w leżącą postać swoimi gadzimi ślepiami. Elena
uniosła się, stając na lekko ugiętych nogach i
opierając ramię o futrynę, zsunęła z głowy kaptur ukazując swe ukryte w
cieniu oblicze.
-E… Elena...
Wysyczał wąż zaskoczonym tonem.
-Byłam pewna, że to Potter…
Czarny Pan kazał.
-Wiem. Zdaję sobie sprawę z tego
co mógł ci rozkazać mój ojciec ale…
Nim brunetka dokończyła,
usłyszała szybkie kroki dochodzące od strony schodów, a spojrzawszy w dół i nie
dojrzawszy tam ciała Gryfona natychmiast zrozumiała, że to on wbiega na wieżę,
zapewne przekonany o niebezpieczeństwie czającym się w mroku rogów
pomieszczenia. Na samą myśl, że Harry mógłby zobaczyć Nagini i ją zaatakować,
dziewczyna spojrzała już mocno zmętniałym wzrokiem na Nagini.
-Uciekaj.
-Ale…
-No już, uciekaj… Jeśli Harry
cię zobaczy, nie będę mogla cię ochronić. Zaatakuje cię bo zobaczy, że ty
zaatakowałaś mnie… I to ty zrzuciłaś go z wieży.
-Myślałam, że to jeden z jego przyjaciół…
Długo nie było mnie przy Czarnym Panie, a nie chciał zdradzić gdzie się
znajdujesz. Nie sądziłam, że jesteś z NIM…
-Wiem… Wszystko rozumiem, ale
teraz uciekaj…
Po czym nim wąż zdążył choćby
zaproponować by z nim wróciła, sięgnęła dłonią do różdżki, którą wymacała w
kieszeni płaszcza i odesłała Nagini do posiadłości nad Little Hangleton. W tym
samym momencie świat zawirował Elenie przed oczami, a sama dziewczyna blednąc
gwałtownie zaczęła wycofywać się do tyłu, opierając o barierkę chroniącą przed
wypadnięciem z wieży… I w następnej chwili poczuła, że spada w dół, że osuwa
się zarówno w nicość spowodowaną utratą przytomności, jak i wprost na ziemię…
Że spada z wieży i nikt jej nie jest w stanie pomóc… Powieki powoli jej opadły
podczas gdy wargi młodej Ślizgonki cicho wyszeptały.
-Więc taka jest cena za
odnalezienie mojego przeznaczenia… To koniec…
Po czym otoczyła ją ciemność…
niedziela, 26 sierpnia 2012
Rozdział 52- Dom Założycieli
-„Tajemnicze zniknięcie Chłopca-który-Przeżył”… „Harry Potter. Czyżby uciekł z
ukochaną zostawiając świat czarów bez ochrony?” „Wybraniec oraz Księżniczka
Slytherinu- szczegóły tajemniczej ucieczki… str. 2- reportaż Rity Skeeter”…
-Znowu ta stara wiedźma! Kto jest podrzuca te pomysły?
-Mogę się założyć o całe moje złoto, że to sprawka
Ślizgonów.
-Oj, Weasley to marny pomysł. Twoja rodzina i tak zdaje się
nie ma nawet knuta przy duszy, więc nierozsądnie jest stawiać coś, czego się i
tak nie ma, prawda?
Dwoje Gryfonów jak za dotknięciem różdżki jednocześnie
obróciło się za siebie, przez co stanęło oko w oko z grupką Ślizgonów patrząc
na nich z wyjątkowo niezadowolonymi minami.
-Ach tak Malfoy? Więc niby to nie wy podaliście Skeeter te
informacje jakoby Harry uciekł z waszą znajomą? W sumie to by się zdarzyło nie
pierwszy raz…
-A podobno Granger jesteś inteligentna. Z takim mózgiem
spokojnie powinnaś trafić do Huffelpuffu.
-Odszczekaj to ty tchórzofretko!
-Ron, przestań… Co to miało niby znaczyć Malfoy?
-A jak sądzisz? Naprawdę uważacie, że mamy ochotę by
Bliznowaty był w jakikolwiek sposób wiązany z naszym domem? Wystarcza nam, że
potrafi rozmawiać z wężami. Może i wam Gryfiaki marzy się, by was powiązano z
naszym Domem, ale my na pewno nie mamy ochoty mieć z wami cokolwiek wspólnego.
I w jednej kwestii mogę się z wami ewentualnie zgodzić… Skeeter musi przestać
pisać te artykuły, bo przez Pottera cierpi cały Dom Węża.
Po tych słowach Draco obrócił się i szybkim krokiem ruszył
w kierunku lochów, a za nim podążyli inni Ślizgoni pozostawiając milczących
oraz odprowadzających ich wzrokiem Gryfonów. Zarówno Hermiona jak i Ron dopiero
po chwili otrząsnęli się z szoku wywołanego słowami Malfoya i wymieniwszy
spojrzenia, bezwiednie skierowali kroki w kierunku swojego domu….
-Draco, jak myślisz gdzie ona może się podziewać? Czy ona
napraw…
-Nie teraz Zabini. Porozmawiamy w Pokoju Wspólnym.
Każdy z otaczających blondyna nastolatków zrozumiał aluzję.
Czuli, że odkąd rok szkolny się zaczął, profesorowie uważniej im się
przyglądają, jakby spodziewali się, że posiadają informacje na temat miejsca
pobytu Eleny albo Pottera. Jednak jeśli to był powód dla którego nieustannie
byli śledzeni wzrokiem, nie tylko przez nauczycieli ale i przez duchy oraz
portrety, to wszyscy marnowali czas, albowiem żaden z Ślizgonów nie miał
pojęcia gdzie mogłaby się w tym momencie znajdować przywódczyni ich domu. Co
więcej- nawet Czarny Pan tego nie wiedział, w czym upewnili się w czasie
ostatnich wakacji, kiedy poza momentami, kiedy to Voldemort pojawiał się by
wydać nowe rozkazy, praktycznie nikt go nie widział. I każdy wiedział co w tym
czasie robi- nie raz słyszano jak mężczyzna chodzi po swojej komnacie, a jeśli
ktoś akurat przechodził obok jego drzwi,
mógł usłyszeć jak mamrocze coś, jednak zawsze wśród tych wypowiadanych słów,
wielokrotnie powtarzało się imię „Elena”…
-Jeśliś Ślizgon, podaj hasło, jeśliś z innego domu, odejdź
sprzed mego oblicza.
Dopiero te słowa wyrwały Ślizgonów z otępienia, na tyle
mocno by zobaczyli, że stoją przed obrazem damy z wężem strzegącej wejścia do
ich królestwa.
-Od cnót Gryfonów, kretynizmu Puchonów, od
wiedzy o własnej wszechwiedzy Krukonów chroń nas Slytherinie.
-Oby
zawsze tak było.
Mówiąc
to, dama uśmiechnęła się delikatnie jednocześnie wpuszczając ich do Pokoju
Wspólnego, który jednak przeszli bez najmniejszego zainteresowania, kierując natychmiast
kroki do dormitorium chłopców, a dokładniej- dormitorium Dracona, jako że w
Slytherinie każdy uczeń powyżej 3 roku otrzymywał własne dormitorium.
Najwidoczniej Slytherin gdy tworzył swój dom, w pełni zdawał sobie sprawę z
potrzeby prywatności i przestrzeni życiowej swoich wychowanków… Po wejściu do
komnaty Dracona- ponieważ dormitorium nie dalo się tego nazwać, wszyscy jakby
na rozkaz usiedli na łóżku, sofie bądź fotelach. Sam Malfoy zajął najlepszy
fotel i milcząc pozwolił toczyć dalszą dyskusję rozpoczętą przez jego
znajomych, już poprzedniego dnia, chociaż właściwie owa rozmowa toczona była
już od czasów wakacji. Ponad tydzień temu rozpoczął się ich szósty rok nauki w Szkole
Magii i Czarodziejstwa.. I rok podobnie jak w trzeciej klasie- rozpoczęty bez
Eleny, której zabrakło zarówno na zakończeniu roku, jak i w posiadłości
górującej nad Little Hangleton oraz w pociągu Londyn-Hogwat. Co więcej- Pottera
także nikt nie widział od tamtego momentu, gdy zobaczyli ich w gabinecie
Umbridge.
-Uważacie,
że pani Bellatriks może mieć rację? I Elena by…
-No
coś ty, Zabini.. Może i ona ma nierówno pod sufitem, ale musiałaby być ślepa,
żeby zakochać się w Potterze.
-Skąd
ta pewność Parkinson? Przecież nie wiesz co siedzi w jej głowie… Już od
pierwszego roku była dziwna, więc wcale bym się nie zdziwił jakby całkiem teraz
oszalała. Sam fakt, że pomogła Potterowi, kiedy Czarny Pan już prawie go
doszczętnie zniszczył od środka jest niepokojący i…
-Moglibyście
przestać, chociaż na chwilę?
Naraz
wszyscy spojrzeli na Dracona, który patrząc na obraz za oknem zamilkł na
dłuższy moment nim zaczął mówić dalej.
-Bez
względu na to co ona teraz robi, szykuje się wojna, a skoro Pottera nie ma, to
wystarczy że zabraknie Dumbledore’a i Czarny Pan będzie miał wolną drogę do
przejęcia władzy w świecie czarodziejów. Mam w nosie gdzie i z kim jest ta
wariatka, ale trzeba zrobić wszystko by Skeeter przestała oczerniać nasz Dom,
bo przez tą idiotkę, która nagle sobie strony zmieniła i przerzuciła się na
szlachetność, Slytherin lada chwila straci wszystko to co wypracował. Już się z
nas śmieją za naszymi plecami, że „Księżniczka Slytherinu” uciekła z Potterem…
Musimy zakończyć te durne plotki… Pansy..
Tutaj
Draco zwrócił wzrok na dziewczynę, wlepiającą w niego maślany wzrok.
-Twoja
matka ma dostęp do Proroka Codziennego, prawda? Napisz do niej, żeby zrobiła
wszystko by ta wiedźma przestała wypisywać brednie o naszym domu… A cała
reszta- pomoże mi w małym nastraszeniu tych, którzy ośmielają się drwić z
naszego domu. Zrozumiano?
-T…
Tak. Oczywiście Draco…
Gdy
tylko wszyscy wyrazili swoje poparcie, Malfoy wstał i podszedł do jednej z
półek z książkami niby czegoś szukając, podczas gdy w rzeczywistości zrobił to,
by zacisnąć dłonie w pięści i uspokoić się, unikając zarazem natarczywego
wzroku swoich znajomych. Wyjątkowo mocno w tym momencie zapiekły go wargi,
jakby pocałunek z Eleną w dniu Bożego Narodzenia wydarzył się przed chwilą…
najpierw przysiągł jej lojalność i pomoc, a potem ona sobie od tak zniknęła,
przechodząc na stronę… No właśnie. Czyją? Przecież nie Dumbledore’a, ponieważ z
nim także Potter się nie kontaktował. To wszystko wyglądało tak, jakby Elena
postanowiła odciągnąć od tego wszystkiego Pottera i najzwyczajniej w świecie..
-Zachować
go dla siebie…
Ostatnie
słowa młody Ślizgon wyszeptał i nie zważając na pytające spojrzenia kolegów,
odwrócił się i wyszedł szybkim krokiem z komnaty, kierując kroki w stronę sowiarni.
Błyszcząca odznaka prefekta zapewniała mu nietykalność, nawet jakby Filch go zaczepił…
***
Błysnął intensywnie ogień, po czym chłopak niemalże
wytoczył się na jasny, utrzymany w ośmiu kolorach dywanik, brudząc go lekko
sadzą z kominka.
-Nie trzeba Eleno, dalej sobie sam poradzę.
Uśmiechnąwszy się lekko, brunet odsunął się od dziewczyny
czując jak nogi uginają się pod nim ze zmęczenia. Był mokry, zziębnięty i mocno
zmęczony, a zarazem i do pewnego stopnia wystraszony. Jednak nim zdążył cokolwiek
zrobić, nim wykonał choćby jeden krok, stojąca obok niego, równie mokra
dziewczyna oparła się dłonią o fotel i odetchnąwszy głębiej powiedziała
spokojnym głosem.
-To był ciężki dzień Harry. Powinieneś się przespać.
Kłamczuch!
Po jej wezwaniu nastąpił cichy trzask i przed dwójką
młodych czarodziejów zmaterializował się domowy skrzat ubrany w zieloną
serwetką udrapowaną na kształt togi. Kłaniając się nisko skrzat powiódł swoimi
wielkimi oczami po obojgu przybyłych pytając lekko piskliwym głosem.
-W czym mogę panience pomóc, sir?
-Harry jest zmęczony. Przenieś go do jego sypialni,
przygotuj jedzenie i ciepłe łóżko. Mnie też możesz zaraz coś dostarczyć tutaj.
Na widok miny Harry’ego, Ślizgonka uśmiechnęła się delikatnie.
-Nie patrz tak na mnie, przecież ci nigdzie nie zniknę.
Zniszczyliśmy tego horkruksa, więc zostało już o jednego mniej, prawda? Więc
teraz należy ci się solidny odpoczynek.
Widząc, że chłopak chce zaprotestować brunetka zmierzyła go
nieznoszącym sprzeciwu wzrokiem, na co ten delikatnie skinął głową i pozwolił
skrzatowi złapać się za nogawkę od spodni. Kłamczuch radośnie pokiwał głową
lekko klapiąc swoimi długimi uszami i przeniósł się wraz z Potterem w górne
partie posiadłości. W tym samym momencie Elena odetchnęła spokojnie i
przeniosła się do swojej komnaty, znajdującej się w podziemiach domu. Tam też
zrzuciła z siebie pelerynę podróżną oraz resztę przemoczonych ubrań, zakładając
ciemne jeansy oraz zielony sweter oraz związując jeszcze mokre włosy w kucyk.
Po tych czynnościach wróciła do salonu, gdzie już w kominku płonął wesoło
ogień. Z przyjemnością usiadła w głębokim, wygodnym fotelu pozwalając by ciepło
z kominka rozgrzało jej zziębnięte dłonie, kiedy wyjęła z torby zabranej z
sypialni, poczerniały, zniszczony już medalion Slytherina. Przyjrzała mu się
uważnie i odłożyła na stolik obok fotela, na którym w tym samym momencie
zmaterializował się kubek z parującą herbatą miętową. Upiła z niego łyk
dodatkowo grzejąc sobie dłonie i przymknęła lekko powieki wsłuchując się w
trzask paleniska. Pamiętała zaskoczenie Pottera jak pojawili się tutaj ponad 3
miesiące temu. Po obejrzeniu całego domu, chłopak doszedł do jednego wniosku…
„-Eleno,
przecież ten dom wygląda jak zmniejszona wersja…
-Hogwartu?
-No.. tak..
Jak to możliwe?
-Harry, co
wiesz o założycielach Hogwartu?
-No, tak
właściwie to… No, to o czym mówili nam na lekcjach.
-Czyli
prawie nic… Proszę cię, usiądź…
Gdy chłopak
wykonał jej prośbę, Elena zajęła miejsce naprzeciwko niego mówiąc spokojnym
głosem.
-Czwórka
Założycieli przyjaźniła się od wczesnych lat młodzieńczych. Nim wpadli na
pomysł wybudowania Hogwartu, zamieszkali razem w domu, w którym każdy z nich
miał swój własny kąt, chociaż ów dom był naprawdę niewielki. Gdy stworzyli
Szkołę, dotarło do nich, że przecież nie będą mieszkać w Hogwarcie także
podczas wakacji, dlatego wrócili do domu, który wcześniej wspólnie zajmowali,
jednakże on już nie wydawal im się tak przytulny, dlatego by każdy dobrze się w
nim czuł, postanowili stworzyć z niego swego rodzaju replikę Hogwartu. I tak
przy kuchni znajdował się pokój Helgi, w podziemiach posiadłości sypialnia
Salazara wraz z pomieszczeniem gdzie pracował nad eliksirami, natomiast najwyższej
położone pomieszczenia zajęli Rowena i Godryk. W miejscu Wielkiej Sali
stworzyli salon, w miejscu szkolnej biblioteki, niewielką biblioteczkę, w
miejscu sal lekcyjnych, swoje własne pomieszczenia z poszczególnymi
przedmiotami, które posiadali jako wielcy czarodzieje i czarownicy… A gdy w
Hogwarcie nastąpiła kłótnia pomiędzy Salazarem i Godrykiem, wspólnie
stwierdzili, że nigdy więcej nie będą korzystać z owego domu, jednakże zamiast
go niszczyć, nałożą na niego zaklęcia, dzięki którym kiedyś ktoś na pewno
odnajdzie ów dom… I…
-I właśnie
my jesteśmy w tym domu?
-Bardzo
dobra odpowiedź Gryfiaku.
Mówiąc to,
Elena uśmiechnęła się ciepło.
-Na dom
rzucone są takie same zaklęcia jak na Hogwart, więc wolno nam tutaj dowolnie
czarować bez obawy o namiar, a sam dom jest utrzymany w tak dobrym stanie przez
skrzata domowego, którego rodzina mieszka tutaj od czasów Czterech Załozycieli.
Nie ma on swojego Pana, dlatego ubiera się swobodnie ale chętnie służy tym,
którzy pojawią się w jego progach..
-To… To
niesamowite… A skąd ty o tym wiesz? Przecież Hermiona mi nigdy nic o tym nie
mówiła…
-Zapewne
dlatego, że o tym nie wiedziała. Ja trafiłam na to miejsce przypadkowo, gdy szukałam
jakiejś książki w Pokoju Życzeń. Zapewne książkę zostawił tam jeden z
Założycieli, ponieważ była ona napisana odręcznie, jednak omyłkowo zostawiłam
ją w Pokoju Życzeń gdy dotarło do mnie, że jestem spóźniona na zaklęcia, a potem
już nie mogłam jej ponownie odnaleźć…
-To
niesamowite… To miejsce i twoja wiedza i…
-Wiem…
Możemy tutaj zostać i spokojnie się stąd przenosić w inne miejsca, do momentu
aż nie znajdziemy sposobu na dostanie się do Sam-Wiesz-Kogo, ale nim do tego
dojdzie, musimy go uczynić znowu śmiertelnym.
-Śmiertelnym?
Co masz na myśli?
-Horkruksy,
Harry.
-Hor… Co?
-Już ci
tłumaczę… Horkruksy to…”
Od tamtego dnia wspólnie zajęli się odnajdywaniem i
niszczeniem Horkruksów jej ojca. W sumie zniszczyli już czarkę, po którą z
łatwością wkradli się do posiadłości Bellatriks, jako że kobieta w sumie nie
ukryła jej w zbytnio bezpiecznym miejscu… Poza tym pozbyli się tego wieczoru
medalionu. A za każdym razem gdy to robili, chociaż ona czuła ból i wściekłość
swojego ojca, to jednak Potter nie odczuwał nic. Ustały wszelkie wizje i
wszystko to co było związane z Czarnym Panem, przestało się objawiać w głowie
młodego Gryfona. Co więcej- od pamiętnego wieczoru, gdy rozmawiali o
horkruksach, Harry ani razu nie wspomniał imienia
któregokolwiek ze swoich przyjaciół, jakby całkowicie wymazał ich z pamięci.
Nie zaczął także tematu rozpoczęcia kolejnego roku nauki w Hogwarcie. Hedwiga i
Bella przyniosły im listy z Hogwartu, pozostając niezauważone przez jakiegokolwiek
czarodzieja czy też czarownice. Po otrzymaniu zadowalających wyników, gdzie
najgorszą oceną jaką dostała było Z z historii magii, nie myślała powrocie do
Szkoły Magii i Czarodziejstwa…
-Znowu. Mógłby już przestać…
Mówiąc to, dziewczyna ze spokojem wzmocniła mur, który
bronił dostępu do jej umysłu. Znała się na oklumencji, zwłaszcza że w
przeciwieństwie do Pottera, wiedziała co to znaczy „oczyścić umysł”. Nie
polegało to na pozbyciu się wszelkich myśli, a na wybudowaniu w umyśle muru,
bariery który by bronił dostępu do wspomnień i myśli, który chronił swoją
zawartość. I właśnie ten mur od 3 miesięcy próbował przebić Czarny Pan,
zwłaszcza że na jego myśli szczególnie zamknęła swój umysł. Od momentu gdy
mężczyzna wdarł się w dniu jej ucieczki i zobaczył oczami własnej córki, jak
delikatnie gładziła dłonią włosy Pottera, leżącego na kanapie, z przymkniętymi
oczami i głową złożoną na jej podołku, mężczyzna bardzo często próbował
spenetrować jej głowę… Naraz jednak przez te myśli przebiło się jedno,
pojedyncze wezwanie na pewno nie pochodzącego od Czarnego Pana.
„Moglibyśmy
porozmawiać?”
Nawet nie wiedziała czemu to robi. Przyzwawszy do siebie
suchy płaszcz podróżny, zapięła go pod szyją jednocześnie mówiąc.
-Kłamczuch.
A gdy tylko skrzat się przed nią zmaterializował
informując, iż zaraz przyniesie jej kolację, Elena powiedziała lekko
zniecierpliwionym głosem.
-Dostarcz mi ją za pół godziny. Wychodzę, muszę coś
załatwić.
I gdy tylko skrzat skłonił się kiwając ze zrozumieniem
głową, deportowała się wprost, na niewielką polanę, zasnutą mgłą. Już przed nią
stał i ewidentnie czekał na nią. Także w szacie podróżnej, z blond włosami,
sięgającymi za ramiona, patrzył na nią spokojnym wzrokiem, chociaż w jego
stalowych oczach krył się lekki niepokój. W oczach tak podobnych do oczu jego
syna.
-Chciał się pan ze mną widzieć, panie Malfoy. Więc jestem.
-Nic ci nie jest…
To były pierwsze słowa, które Lucjusz był w stanie
wypowiedzieć gdy patrzył na dziewczynę z mieszaniną troski i obaw w oczach.
Każdy mówił, że Malfoyowie mają zimne, bezduszne oczy… Ci, którzy tak mówili,
bardzo się mylili, albowiem to właśnie w ich oczach można było dostrzec
wszelkie uczucia w danej chwili trapiące członków tego starego, czystokrwistego
rodu.
-Żyję, jak widać… I mam się dobrze.
-Nadal jest z tobą Potter?
-A i owszem. Mówiłam już panu, że on będzie ze mną do
końca. A mój ojciec..
-Nadal nie wie o tych kilku spotkaniach. Wciąż cię
poszukuje nie mogąc uwierzyć w twoją zdradę.
-To lepiej niech uwierzy, bo wkrótce staniemy przed nim… i
ja, I Harry.
-To znaczy, że nie zmieniłaś zdania od momentu, kiedy
ostatnio rozmawialiśmy?
-Nie… A co ma pan zamiar z tym zrobić?
-Oczywiście to co mówiłem…
Kąciki ust mężczyzny lekko uniosły się w górę, gdy rzekł.
-Jestem przy tobie od twoich narodzin i bez względu na to,
po której stronie staniesz, ja zawsze będę z tobą.
-Nadal nie chce mi pan powiedzieć dlaczego?
-To nie jest konieczne. Podobnie jak ty nie chcesz mi
powiedzieć, gdzie się ukrywasz.
-Mimo wszystko, nawet najwierniejszy sprzymierzeniec…
Lepiej żeby wiedział jak najmniej. Jeśli mój ojciec by zdał sobie sprawę z
faktu, że utrzymujemy kontakt i by wyciągnął z pana myśli miejsce mojego
pobytu, mógłby się tam zjawić, a nagłe pojawienie się Czarnego Pana, nie jest
przeze mnie zbytnio pożądane. Nie tak wcześnie. Gdy wszystko będzie gotowe,
sama go odnajdę. Razem z Harry’m.
Oboje zamilkli mierząc się uważnym wzrokiem, nim Lucjusz
odezwał się jakby w zamyśleniu.
-Wszyscy byli pewni, że znajdziesz się w pociągu
Londyn-Hogwart… Czarny Pan sądzi, że może Potter coś ci zrobił, że podał ci
eliksir miłosny albo coś w tym stylu. Że Potter przejął nad tobą kontrolę…
Nim dziewczyna zdążyła otworzyć usta, Malfoy dokończył.
-Ale ja wiem, że tak nie jest. W przeciwnym razie nie rozmawialibyśmy
tutaj teraz. W pełni panujesz nad własną wolą.
-Dobrze pan mnie zna, panie Malfoy… Co się dzieje? Co się
stało od czasu naszej ostatniej pogawędki?
-Czarny Pan wysyła już na obręb całej Wielkiej Brytanii de
mentorów, niszczy mugolskie mosty, ulice, nasyła Śmierciożerców na domy
mugolskie i czarodziejskie. Ludzie z każdym dniem boją się coraz bardziej.
Wielu uczniów zostało już zabranych z Hogwartu.
-A Zakon Feniksa? Oni coś robią?
-Z tego co przekazał nam Black, nieprzerwanie działają, a
jednym z ich głównych działań jest odnalezienie Pottera i sprowadzenie go
bezpiecznie do Hogwartu, ewentualnie do domu jego wujostwa albo do domu samego
Blacka.
-Więc zaklęcie działa?
-Tak… I zdają sobie sprawę, że nie wytropią Pottera, dopóki
nie użyje jakiegokolwiek zaklęcia.
-Więc są mądrzejsi niż przypuszczałam.
Dziewczyna wymamrotała te słowa jakby w zamyśleniu, po czym
poprawiając płaszcz dodała.
-Muszę już wracać. Jak widzi pan, nic mi nie jest.
-Tak, widzę… I… Mam to dla ciebie..
Po czym rzucił dziewczynie plik numerów Proroka
Codziennego.
-Tak jak prosiłaś, są zebrane wszystkie numery od czasu,
gdy ostatni raz ze sobą rozmawialiśmy.
Elena złapała plik papierów w locie i lekko przyciskając go
do piersi obdarzyła Malfoy’a delikatnym uśmiechem.
-Dziękuję. Jest pan bardzo pomocny i na pewno w swoim
czasie zostanie pan nagrodzony.
Po czym po delikatnym skinieniu głową i pożegnaniu, Riddle’ówna
deportowała się wprost przed Dom Założycieli. Wchodząc, odwiesiła płaszcz na
wieszak i rzucając gazety na stolik w korytarzu, wróciła do salonu, siadając
przed kominkiem i sięgając dłonią po kanapkę, znajdującą się na talerzu
samoistnie pojawiającym się, gdy tylko zajęła swoje miejsce… Więc zaklęcie
Imperius, które Lucjusz Malfoy rzucił na Blacka w tym samym dniu, w którym
mężczyzna zjawił się w jej sypialni chcąc zemścić się za śmierć Narcyzy Morino,
nieprzerwanie działało. A zarówno Zakon Feniksa jak i Śmierciożercy nie
zorientowali się, iż namiar już na nich nie działa… Nikt nie wpadł na pomysł by
sprawdzić księgę znajdującą się w Ministerstwie Magii. Księgę, w której
pojawiały się imiona dzieci, gdy te tylko się narodziły i znikały gdy dzieci
osiągały pełnoletniość. Każde dziecko, którego imię znalazło się w księdze,
automatycznie otrzymywało na sobie Namiar i jedynym sposobem na zdjęcie namiaru
przed ukończeniem 17 roku życia, było usunięcie swojego imienia z księgi… Czyli
to, co Elena zrobiła dzień po ucieczce, gdy Ministerstwo Magii wciąż
wstrząśnięte pojawieniem się Czarnego Pana oraz zniknięciem Harry’ego Pottera,
było prawie całkowicie niechronione. Ten prosty manewr zapewnił jej i Potterowi
całkowitą nietykalność oraz anonimowość, jako że mogli swobodnie korzystać z
magii bez strachu o wykrycie.
-Wszystko idzie zgodnie z moim planem…
Wyszeptała upijając łyk herbaty z kubka i wpatrując się w
tańczące płomyki, by po chwili ze spokojem przyzwać do siebie jedną z książek
znajdujących się w sypialni, którą zajmowała- sypialni swojego szlachetnego
przodka. Owa książka była niczym innym jak pamiętnikiem Salazara Slytherina,
który chociaż nie był horkruksem, posiadał podobne właściwości co dziennik
Riddle’a. Działo się tak z powodu, iż zawierał on część mocy Slytherina, część
mocy oraz swego rodzaju wspomnień, tak że można było go uznać za pewien rodzaj
myślodsiewni. Otwierając na jednej ze stron, Elena otworzyła kałamarz, znikąd
pojawiający się na stoliku i maczając w nim pióro, napisała w pamiętniku kilka
zdań, obserwując jak atrament znika i z czarnego przybiera barwę zieleni, gdy
cząstka Slytherina odpowiedziała na jej pytanie.
„Szlachetny
Slytherinie, mój ojciec stara się wypełnić twoją myśl. Chce z Hogwartu uczynić
szkołę Czarnej Magii i oczyścić świat z mugoli, szlam oraz mieszańców..”
„Słucham? To dziwne moja droga, jako że nigdy to nie było moim celem. A
przynajmniej nie do końca to…”
Widząc odpowiedź mężczyzny Elena zawahała się z dłonią nad
stronicą, nim znowu napisała.
„Więc jaki był
twój prawdziwy plan, mój szlachetny przodku?”
„Jaki? Ależ moja droga, to bardzo proste…”
Elena wpatrywała się w litery pojawiające się na
pergaminie, a w miarę jak składały się one w kolejne zdania, w jej oczach
pojawiało się coraz większe niedowierzanie, aż w końcu wraz z ostatnią kropką,
Ślizgonka wyszeptała drżącym, przepełnionym zaskoczeniem i niedowierzaniem
głosem.
-To niemożliwe… Niemożliwe by to była prawda…
Subskrybuj:
Posty (Atom)